• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pieszo przejdą 850 km w 39 dni: Szlak Beskidzki, Madera i Korona Gór Polski

Damian Konwent
5 kwietnia 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (31)
  • Michał Węgrzyn (z lewej) i Kamil Kurs (z prawej)
  • Michał Węgrzyn (z lewej) i Kamil Kurs (z prawej)

Kamil Kurs i Michał Węgrzyn to dwaj przyjaciele z Trójmiasta, którzy 26 kwietnia podejmą się sporego wyzwania. Chcą przejść: Szlak Beskidzki, portugalską Maderę i na końcu Koronę Gór Polski. Łączną trasę ponad 850 km chcą pokonać ciągiem w 39 dni. A wszystko to w szczytnym celu, aby pomóc Mieszkowi i Tadziowi, czyli synom ich znajomych, którzy zmagają się z ciężką chorobą. Specjalnie w tym celu powstała internetowa zbiórka pieniędzy.



Link do internetowej zbiórki pieniędzy dla Mieszka i Tadzia





Czy lubisz górskie wędrówki?

Przejdą 850 km w 39 dni



Dwaj przyjaciele z Trójmiasta - Kamil KursMichał Węgrzyn - podejmie się nie lada wyzwania. Chcą pieszo przejść 850 km, czyli ponad 20 maratonów. Jednak nie będzie to zwykła wędrówka z punktu A do punktu B. Ich podróż będzie składała się z trzech etapów. Najpierw do pokonania będzie Szlak Beskidzki, następnie portugalska Madera, a na końcu korona górskich szczytów polskich. A wszystko to ciągiem, w 39 dni. Start planowany jest na 26 kwietnia.

- Szlak Beskidzki chcemy przejść w 20 dni, codziennie pokonując od 25 do 30 km. Będziemy spać w schroniskach, ewentualnie na polach namiotowych. Następnie przetransportujemy się na lotnisko do Warszawy, skąd ruszymy na Maderę. Planujemy wylądować tam 17 maja na jednym krańcu wyspy i pasmem gór podążać do latarni morskiej na drugim. To trasa licząca ok. 170 km, ale trzeba pamiętać też o 10 tys. m przewyższeń. 25 maja powinniśmy wrócić do Warszawy, skąd udamy się w Bieszczady. Stamtąd chcemy wejść na 28 szczytów, robiąc po 4-5 dziennie. To będzie najtrudniejszy etap, bo będzie startować po pokonaniu już prawie 700 km, więc na pewno zmęczenie będzie dawać o sobie znać. Każdego dnia planujemy wstawać o godz. 4, ruszać o 5 i kończyć trasę ok. 22 - zdradza nam Kamil.
Etapy wyzwania Etapy wyzwania



Jak się przygotować?



Taka wyprawa wymaga bardzo solidnego przygotowania. Wszak mowa o ponad miesięcznej podróży, a nie zwykłym spacerze.

- Przygotowania pochłaniają sporo czasu. Jednak nasze sprawy życiowe potoczyły się tak, że możemy sobie na to pozwolić. Pracując po 8 godzin dziennie i na przykład mając do tego dzieci, byłoby to wówczas bardzo wymagające. Trenujemy co drugi dzień. Maszerujemy od 4 do 6 godzin dziennie, pokonując po 20-30 kilometrów po Trójmiejskim Parku Krajobrazowy, więc na dobrą sprawę znamy go już trochę na wylot. Do tego jeszcze dochodzą sprawy organizacyjne związane z całą wyprawą, więc właściwie można by to nawet zaliczyć jako pracę na pełny etat - wyjaśnia Michał.


Trzeba pamiętać, że warunki tego wyzwania będą się jednak różniły. Tutaj wyprawa nie skończy się po kilku godzinach, często nie będzie żadnych sklepów po drodze, zatem trzeba myśleć o pełnym wyposażeniu.

- Zabieramy ze sobą tylko najpotrzebniejsze i najlżejsze rzeczy. Trzeba pamiętać, że w górach każdy kilogram trzeba liczyć razy siedem. Dlatego bierzemy dwa komplety ubrań - jeden na siebie, drugi do plecaka. Wiadomo: spodnie, lajkry, koszulki, polary, czapki, rękawiczki, buty, maty pompowane i oczywiście kuchenki gazowe i butle, żebyśmy mogli gotować sobie na trasie - dodaje Kamil.
Łatwo mówić, trudniej zrobić. Taką świadomość mają również nasi bohaterowie, którzy dobrze zdają sobie sprawę z niebezpieczeństw, które ich czekają.

- Będziemy zmęczeni, napięcie mięśniowe będzie rosło, pojawią się mikrourazy. W górach są strome podejścia i zejścia, więc łatwo się wywrócić. Dlatego nasze największe obawy to kontuzje. Dlatego wzmacniamy mięśnie od długiego czasu, chodząc po różnych trasach. Stawiamy na stabilizację, by mięśnie głębokie były przygotowane. Nie wiemy też, jaka będzie pogoda. Ta w górach może zmieniać się co 30 minut - uważa Kamil.
Rzucają wszystko i ruszają w podróż dookoła świata na... rowerach Rzucają wszystko i ruszają w podróż dookoła świata na... rowerach

Wszystko w szczytnym celu



Co najważniejsze, cała ta wyprawa odbywa się w szczytnym celu. Chodzi o pomoc dla dwójki braci: Mieszka i Tadzia.

- Dowiedzieliśmy się, że nasza koleżanka ma dwójkę chorych synów. Walczą z immunologicznym zapaleniem mózgu. Koszty leczenia są duże, bo 1 kroplówka to 20 tys. zł. Są wspierani przez rodzinę, ale niestety oszczędności powoli się kończą. Gdy się o tym dowiedzieliśmy, to postanowiliśmy pomóc. Lubimy wyzwania, takie chodziły nam po głowie od dłuższego czasu, więc to dobra okazja, by się tego podjąć. Liczymy, że dotrzemy w ten sposób do jak największego grona, które ewentualnie wesprze Tadzia i Mieszka - wyjaśnia Kamil.


- Powiedziałbym, że dzieje się magia. Po wymyśleniu koncepcji pojechaliśmy do Pauli i Przemka [rodzice Mieszka i Tadzia - przyp. red.] i powiedzieliśmy, że chcemy pomóc im zebrać niezbędne środki. Ta rozmowa utwierdziła nas tylko w przekonaniu, że warto to zrobić. Byli wzruszeni, bo nie prosili nikogo o pomoc. To dobrzy ludzie, starają się, jak mogą, ale czasami w pojedynkę to nie wystarcza. Nasze rodziny również były pod wrażeniem, trochę zszokowani. Tak naprawdę wszyscy chcą pomóc, pytają, co mogą zrobić. Całkiem przypadkowo nasza koleżanka pomogła nam ze zbiórką na siepomaga.pl. Zbiórka jest stworzona, każdy może pomóc - dodaje Michał.
  • Mieszko i Tadzio
  • Mieszko i Tadzio z rodzicami Pauliną i Przemkiem.


Pomoc połączyła ich jeszcze wcześniej



Na samym początku wspomnieliśmy o dwóch przyjaciołach. Ta znajomość rozwija się od 2014 r. i, co ciekawe, kluczowym jej punktem był moment, gdy również jeden z nich potrzebował pomocy.

- Poznaliśmy się dzięki formacji Grupy Operacyjnej założonej przez naszego kolegę. Dużo wspólnie trenowaliśmy, fajnie spędzaliśmy czas, cała grupa się mocno zżyła. Ta znajomość rozwijała się przez kilka lat, ale tak naprawdę przyjaźń zaczęła rozwijać się od pierwszego Biegu Rzeźnika. Kamil złapał kontuzję na trasie. Zwichnął sobie staw skokowy, a do celu było jeszcze 15-20 km, żeby w ogóle ktoś mógł go opatrzyć. Holowałem go na plecach i można powiedzieć, że to był taki moment przełomowy. Wiedziałem, że Kamil zrobiłby wszystko, aby ukończyć bieg, więc postanowiłem mu pomóc. Później sporo spotykaliśmy się również prywatnie - mówi Michał.

Śledź na bieżąco trasę Michała i Kamila



- Kolejnym takim punktem przełomowym myślę, że była pandemia. Michał przygotowywał się do testów sportowych, więc postanowiłem mu w tym pomóc. Można powiedzieć, że byłem jego trenerem. Finalnie spięło się to we wrześniu poprzedniego roku, gdy Michał poprosił mnie o bycie świadkiem na jego ślubie. Chyba tak w skrócie można opisać historię tej przyjaźni - podsumowuje Kamil.
  • Michał Węgrzyn (z lewej) i Kamil Kurs (z prawej)
  • Michał Węgrzyn (z lewej) i Kamil Kurs (z prawej)

Opinie (31) 5 zablokowanych

  • I to jest marsz! I w dobrym celu... a nie za kremówkarza

    • 0 1

  • Też sporo wędrowałem więc zapytam...

    ....i po co tak z jęzorem na wierzchu będziecie drałować? Przy takim poziomie prędkości ani nic nie zobaczycie ani nie doświadczycie niczego sensownego poza zmęczeniem i gimnastyką.
    Niedawno czytałem o takim jednym co identycznie zaczynał w blasku fleszy i reklam a skończył w helikopterze ratunkowym wezwanym na pierwszym lepszym "zakręcie".
    Ech... to współczesne modne i ckliwe parcie na szkło...
    Powodzenia życzę ale czy cały świat musi o tym słyszeć? Dziwna moda...

    • 5 7

  • (2)

    Fajna parka! Dużo szczęścia, kochajcie się i to co robicie, aż miło patrzeć jak dużo miłości między Wami, więc jest się czym dzielić :-)

    • 8 2

    • eLGieBeTy

      • 2 0

    • był taki film

      • 0 0

  • Powodzenia

    Wspaniały pomysł, uwielbiam długie wędrówki, ale nigdy nie szedłem aż tyle. Inspirujecie...
    Życzę powodzenia i dużo wytrwałości w chwilach kryzysu!

    • 2 1

  • Kurs?

    Dziwne nazwisko

    • 1 1

  • Ależ mi sensacja.

    Ja pieszo przeszedłem całe życie.

    • 3 1

  • Poszedłbym z Wami !

    Ale muszę pracować i zajmować się dwójka małych dzieci, ale jeszcze 16 lat i pójdę. Powodzenia ;-)

    • 1 1

  • Kolejna pseudo charytatywna impreza ale głównie dla nich.Skuteczniej wyszło by zbierani podpisów do prezydentów Gdańskczy czy

    Prosty przykład by inwitro finansowac z kasy miasta zbierali podpisy by panstwo finansowało tez zbierali podpisy nie trzeba jechac w góry na wycieczke! bo to nie działa niepomaga zbiórki to jakies groszowe sprawy ale zato medialny pokaz celebrytów ogromny.Wiecej by zdziałali gdyby prze zte 40dni stali z puszkami czy chodzili po urzednikach domagajac sie pomocy ,ale to jak widac jest za trudne .Bieg rzeźnika to własnie bieg dla wszelkiej masci celebrytów.Ci co chca cos udowodnic tam nie chodza bo to najdrozsza impreza biegowa gdyby nie celebrycka nazwa nikt by tyle nie placił

    • 3 2

  • Był taki film

    o dwoch przyjaciołach co poszli w gory na ryby

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Yoga Roll zajęcia rolowania Przymorze

zajęcia rekreacyjne, joga

Popołudniowa wycieczka rowerowa po pracy nad Jezioro Wysokie

30 - 40 zł
zajęcia rekreacyjne, rajd / wędrówka

Trening kajakowy na szybkim odcinku rzeki Łeby

150 zł
zajęcia rekreacyjne, sporty ekstremalne, regaty

Forum

Najczęściej czytane