- 1 Państwowe firmy wymieniają zarządy (22 opinie)
- 2 Ile za lody, gofry i frytki nad morzem? (147 opinii)
- 3 "Kumulacja" wycieczkowców w Gdańsku (97 opinii)
- 4 Coraz więcej pracujących emerytów, także na Pomorzu (74 opinie)
- 5 Młodzi zarabiają na Jarmarku (70 opinii)
- 6 Spór o rurociąg pomorski. Z powodu kosztów wymaga dodatkowych analiz (174 opinie)
Dowódca pancernego smoka leżał w dwóch grobach
Nazwisko Jerzego Błeszyńskiego pamiętają nieliczni. Tak nieliczni, że jeszcze niedawno miał dwa groby. Zabity podczas walk z niemieckim najeźdźcą dowódca okrętu wojennego oraz wojennego... pociągu "Smok Kaszubski" to postać bez wątpienia nietuzinkowa, której grób właśnie został uhonorowany. Bo sam kapitan już wcześniej, pośmiertnie, otrzymał najwyższe polskie odznaczenie wojskowe - order Virtuti Militari.
Dwa groby, jeden zapomniany
- Jak się okazało podczas inwentaryzacji grobów na Cmentarzu Witomińskim, miał tak naprawdę dwa groby. Odnaleziono anonimowy grobowiec, o którym nie wiedziano, i kwaterę w miejscu pochówku Obrońców Wybrzeża 1939, gdzie wydawało się, że spoczął. I faktycznie po śmierci został złożony w tej Kwaterze Obrońców Wybrzeża, ale małżonka w 1949 r. zdecydowała się ekshumować swojego ukochanego do specjalnie dla niego wykupionego grobowca. Przez dziesiątki lat pamięć o tym wydarzeniu zatarła się, a nagrobek stał się zupełnie anonimowym miejscem na cmentarzu. I w tej chwili przejęliśmy jako muzeum opiekę nad tym grobem, doprowadziliśmy do tego, że powstał tam prawdziwy nagrobny pomnik, który będzie honorował tego człowieka i zostanie on przywrócony powszechnej pamięci - mówi Aleksander Gosk, zastępca dyrektora Muzeum Marynarki Wojennej.
Jerzy Błeszyński - bohater września 1939 r.
Bohater nie tylko tego tekstu, ale też całej kampanii wrześniowej przyjechał do Gdyni kilka dni przed wybuchem II wojny światowej jako kurier. Miał niebawem wracać, ale życie zdecydowało inaczej. Był wtedy oficerem flagowym w Kierownictwie Marynarki Wojennej w Warszawie.
Gdy Niemcy napadły na Polskę, kapitan Błeszyński objął dowodzenie trałowca ORP Mewa. Długo tam nie posłużył, bo już drugiego dnia okręt został zatopiony w porcie w Helu. 4 września 1939 r. zainicjował budowę pociągu pancernego, który został skończony w zaledwie 4 dni. Wykonano go z blach do produkcji okrętów i nazwano "Smok Kaszubski". 8 września pociąg rozpoczął patrole bojowe na linii Gdynia - Wejherowo.
Tu też nasz bohater nie posłużył długo, bo już 9 września 1939 r. w zaciętej walce kpt. Błeszyński został ciężko ranny. Przewieziono go do szpitala mieszczącego się w budynkach Szkoły Morskiej w Gdyni, gdzie zmarł tego samego dnia.
Tajemniczy "Smok Kaszubski"
Co ciekawe, równie tajemniczy jest Smok Kaszubski, bo mimo upływu lat i coraz powszechniejszego dostępu do licznych źródeł historycznych i archiwalnych o samym pociągu nadal niewiele wiadomo. Nie zachowały się żadne zdjęcia "Smoka", a jedyne szczątkowe informacje i szkice planów przebudowy.
Pociąg powstał w warsztatach portowych Marynarki Wojennej w Gdyni i walczył w trakcie obrony Wybrzeża. Kmdr. rez. Sebastianowi Dradze, pasjonatowi historii i autorowi facebookowej strony Wybrzeże1939.pl, udało się kilka lat temu nabyć na zagranicznej aukcji album niemieckiego żołnierza jednostki łączności ze zdjęciami m.in. z kampanii wrześniowej 1939 r. Wśród zdjęć jedno okazało się szczególne. Przedstawiało grupę niemieckich żołnierzy pozujących przy zniszczonym pociągu. Opis na odwrocie świadczył, że to wrak "Smoka Kaszubskiego". To jedyna jak do tej pory znana fotografia tego pociągu, stworzonego na bazie lokomotywy typu OKl 27 wraz z dwoma wagonami towarowymi i czterema platformami kolejowymi.
Do opancerzenia wykorzystano dostępną stal okrętową (miała ona zostać użyta do budowy pierwszych niszczycieli, które miały spłynąć z polskich pochylni - Huragana i Orkana). W skład uzbrojenia wchodziło działo kal. 45 mm, 2 działa kal. 40 mm, 11 CKM-ów i 30 karabinów. Aby ułatwić komunikację, wewnątrz wagonów poprowadzono linię telefonu polowego. Ostatnim etapem było pomalowanie całego pociągu w efektowny zielono-żółto-szary kamuflaż i nadanie mu nazwy "Smok Kaszubski".
Dzięki ofiarności i wytężonej pracy blisko 94 warsztatowców "Smok" był gotów już 6 września. Załoga składała się z 40 podoficerów i marynarzy oraz cywilnych kolejarzy ochotników. Po ostatnich poprawkach "Smok Kaszubski" opuścił halę kadłubowni i udał się do Gdyni, przechodząc pod rozkazy Dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża.
Smok Kaszubski - pierwsze strzały bojowe
Po przybyciu na miejsce kpt. Błeszyński udał się po rozkazy do sztabu, a por. Hubicki zajął się bieżącymi sprawami pociągu - zapewnieniem aprowizacji i odpowiedniego zapasu amunicji. Niebawem załoga otrzymała pierwsze zadanie - udać się do dyspozycji ppłk. Kazimierza Pruszkowskiego, dowódcy 1. Morskiego Pułku Strzelców.
Podczas podchodzenia na nową pozycję na niebie pojawił się niemiecki samolot obserwacyjny, do którego Polacy od razu otworzyli ogień - były to pierwsze strzały bojowe "Smoka Kaszubskiego". Początkowa euforia, spowodowana zadymieniem na czarno niemieckiej maszyny, szybko ustąpiła rozczarowaniu, gdyż samolot wzbił się na bezpieczną odległość i spokojnie odleciał.
Po odebraniu rozkazów od dowódcy 1. MPS "Smok" zajął pozycję niedaleko stacji kolejowej - w nocy Polacy słyszeli wiwatujących Niemców, którzy wkroczyli do Wejherowa. Nowy dzień przyniósł kolejne rozkazy - "Smok" miał przejść pod Wejherowo i rozpoznać stan sił nieprzyjaciela. Zadanie to było pierwszym chrztem bojowym załogi - podczas podejścia pociąg dostał się bowiem pod ostrzał niemiecki i został uszkodzony, ale nie przerwał walki, zmuszając nieprzyjaciela do odwrotu. Po wyczerpaniu amunicji "Smok" wycofał się. Kolejny dzień przyniósł wzmacnianie tzw. korytarza wejherowskiego i pomoc w działaniach MPS. Dodatkowo załoga mogła zapisać sobie na konto uszkodzenie jednego z samolotów niemieckich.
Natarcia niemieckie przybierały jednak na sile, zmuszając ostatecznie oddziały MPS do opuszczenia swych pozycji. 9 września "Smok Kaszubski" stoczył szczególnie krwawą potyczkę z nieprzyjacielskimi siłami na odcinku Gniewicz - Biała Rzeka - Kazimierz, ostatecznie zmuszając Niemców do odwrotu. Niedługo potem Polacy dostali się pod niezwykle silny ogień broni maszynowej, dodatkowo strzelającej pociskami przeciwpancernymi. I choć ponownie udało się zmusić Niemców do odwrotu, sukces ten został ciężko okupiony - podczas wymiany ognia ranny zostaje dowódca pociągu kpt. Błeszyński, który niebawem umiera na stole operacyjnym. Pośmiertnie odznaczono go orderem Virtuti Militari.
Brawurowe akcje Smoka Kaszubskiego
Dowództwo "Smoka Kaszubskiego" obejmuje por. Hubicki, który dostaje kolejne zadanie - ma przetransportować za linię wroga specjalny pluton desantowy, którego zadaniem była ewakuacja odciętych od swych oddziałów rannych żołnierzy polskich i opiekujących się nimi sanitariuszy. Po dotarciu do linii nieprzyjacielskich pociąg silnym ogniem utorował sobie drogę przejazdu. Akcja zakończyła się sukcesem.
Przez kolejne dni załoga "Smoka Kaszubskiego" była nieustannie w akcji, mając chwile wytchnienia wyłącznie podczas uzupełniania zapasów. 12 września sytuacja na froncie walk trochę się ustabilizowała, dlatego por. Hubicki postanowił udać się do szefa Sztabu Dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża po rozkazy, pozwalając w tym czasie załodze odpocząć.
Niestety chwila pozornego spokoju miała tragiczne następstwa - na niebie pojawiły się niemieckie samoloty (dziś nie sposób podać ich dokładnej liczby - w źródłach niemieckich jest mowa o kluczu 13 maszyn, w polskich przekazach pojawia się wyłącznie 1 samolot). Mimo że załoga zajęła pozycje bojowe i otworzyła ogień, a sam pociąg ruszył z miejsca, nie udało się już nawiązać równorzędnej walki. W krótkim czasie "Smok Kaszubski" został ugodzony kilkoma bombami. Byli zabici i ciężko ranni. Z całego pociągu ocalała jedynie lokomotywa i dwa wagony. Reszta składu wraz z torami zostały zniszczone.
Smok Kaszubski pełen uznania u historyków Wehrmachtu
Gdy porucznik Hubicki przedstawiał raport ppłk. Słodkowskiemu, otrzymał krótki i treściwy rozkaz "Niech Pan wybuduje nowy pociąg, naprawi tory i będzie gotowy do natarcia wieczorem". I choć wydawać by się mogło, że jest to niemożliwe, to jednak w ciągu blisko 4 godzin "Smok Kaszubski" wrócił do stanu z dnia 6 września. Rozkazy dowództwa były jednak już zupełnie inne - załoga miała opuścić "Smoka" i przejść do obrony Kępy Oksywskiej jako oddział pieszy. Był to niestety koniec działań bojowych tej niezwykłej jednostki.
Świadectwo działalności "Smoka Kaszubskiego" i innych podobnych pociągów wystawili sami Niemcy, pisząc w jednym z opracowań na temat historii Wehrmachtu: "Polska miała nieliczne tylko pociągi pancerne, ale ich oficerowie i szeregowi dobrze się bili. Wciąż na nowo wyłaniały się one z ukrycia w gęstych krzakach, niepokojąc niemieckie połączenia".
Opinie wybrane
-
2024-06-24 19:57
Szacunek dla tych chłopaków... żebyśmy teraz mieli taką armię... (4)
- 50 0
-
2024-06-25 22:40
nowa dyrekcja Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku w nocy wyrzuciła z ekspozycji materiały dotyczące rotmistrza Witolda Pileckiego, zabitej za ukrywanie przed Niemcami Żydów rodziny Ulmów oraz zamordowanego w obozie kapłana ojca Maksymiliana Kolbe
- 1 0
-
2024-06-24 21:05
to są ...
pojedyńcze przypadki bohaterstwa. Rydz-Śmigły zawiał potem wrócił i chciał kierować walką w podziemiu...przepędzlili ch..ja. Dowódca ORP Wicher miał okazje storpedować 2 niszczyciele niemieckie...odpuscił miękka faja. Polecam Olafa Popkiewicza na YT odcinki o polskich "bohaterach".
- 0 5
-
2024-06-24 20:45
Teraz mamy neo rząd niemiecki 13 grudnia (1)
- 7 2
-
2024-06-26 18:32
aaa
a mieliśmy bolszewicki pod wodzą Jarosława
- 0 0
-
2024-06-24 17:58
kilkal at temu pod wiaduktem pomiędzy ulicą Miszewskiego a Rynkiem we Wrzeszczu był mural ze "Smokiem Kaszubskim"
- 21 0
-
2024-06-24 16:56
I pomyśleć, że na upamiętnienie takich polskich, wspaniałych (i to kompetentnych) bohaterów - prezydenci Kwśniewski i Kczyński (3)
nie mieli ani czasu ani chęci, ani Polska ponoć nie miała pieniędzy i ludzi, ale na budowę muzeum ydow rzekomo polskich w Warszawie było 20 lat temu czy mniej wszystko: prezydenci (rzekomo naczelni zwierzchnicy polskich sił zbrojnych), ich wsparcie, czas, chęci, pieniądze. "Piękna lojalność" dla tych, co życie oddali kiedyś za Polskę, no nie?
- 22 18
-
2024-06-24 20:22
Przecież to odnalezienie tego grobu dokonano za rządów PIS -jeżeli nie masz wiedzy to nie pisz bzdur (1)
Teraz właśnie nie bedzie sie zajmował Instrytut Pamieci Narodowej bo jest w/g obietnicy Tuska do rozwiazania i nikt sobie nie będzie zawracał głowy
- 10 5
-
2024-06-24 22:16
Ty nie pisz bzdur - ja o żadnych "rządach PiS" nie wspominałem. A ty z kolei celowo nie wspominasz, za których to rządów
PiS odnalezienia tego grobu dokonano. Jeśli nie masz wiedzy, to nie pisz takich brdni.
- 1 3
-
2024-06-24 17:11
No tak, rzymianie są u nas na specjalnych prawach
Polecam trochę już stary wywiad z ambasadorem rzymskim na kanale zero z Mazurkiem...
- 7 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.