• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jerzy Stuhr: Jestem gotowy, aby się podsumować

Justyna Michalkiewicz
27 maja 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
aktualizacja: godz. 12:06 (9 lipca 2024)
Profesor Jerzy Stuhr opowiadał o swoim życiu podczas dobroczynnego spotkania "Serca Gwiazd" w sopockiej Zatoce Sztuki. Profesor Jerzy Stuhr opowiadał o swoim życiu podczas dobroczynnego spotkania "Serca Gwiazd" w sopockiej Zatoce Sztuki.

Profesor Jerzy Stuhr, aktor, reżyser, scenarzysta, pedagog. Legenda polskiego kina. I chociaż na swoim koncie ma wiele ważnych kreacji, tę najważniejszą rolę przyszło mu grać teraz, po ciężkiej chorobie. Powoli przygotowuje się do starości, świadomie celebrując życie i spoglądając niekiedy na czaszkę, którą trzyma przy nocnym stoliku.



Aktualizacja 9.07.2024: 9 lipca zmarł Jerzy Stuhr - ceniony polski aktor teatralny, dubbingowy i filmowy, reżyser, filolog i pisarz, profesor sztuk teatralnych. Niezapomniany głos osła ze "Shreka", komisarz Jerzy Ryba z "Kilera" i Maks Paradys z "Seksmisji". Współpracował z najważniejszymi reżyserami, m.in. Andrzejem Wajdą, Krzysztofem Kieślowskim i Juliuszem Machulskim.

Przypominamy wywiad z aktorem z 2015 roku, którego udzielił nam przy okazji spotkania charytatywnego w Sopocie.





Justyna Michalkiewicz: Został pan przywitany owacjami na stojąco. Czy takie sytuacje są dla pana codziennością? A może powodują zawstydzenie?

Jerzy Stuhr: Gdy ludzie tak reagują już na początku, to wiem, że nie będzie obijania się, bo muszę im ten szacunek oddać. Takie spotkania to dla mnie praca, chociaż przyznam, że czasami mnie zawstydza, gdy ludzie mi tak gorąco dziękują tylko dlatego, że chciałem się z nimi po prostu spotkać.



Cykl, w którym pan dzisiaj uczestniczył nazywa się "Serca gwiazd". Nie czuje się pan skrępowany, gdy ktoś nazywa pana gwiazdą?

Nie mam takiego poczucia. Zależy o jakim kręgu mówimy. Wśród producentów filmowych wcale nie jestem taką wielką gwiazdą, pewnie szukaliby gdzie indziej. Wie pani, określenie gwiazda zależy od wielu czynników pozaartystycznych: od zbiegu okoliczności, od entourage'u, którą ta gwiazda wokół siebie wytwarza albo który wokół niej się tworzy. Znam te mechanizmy i nie chciałbym być tak określany. Ja nie zabłysnąłem jak efemeryda. To by mi jakoś tak umniejszało tę ogromną pracę, którą wykonałem przez lata. A to, że ludzie do mnie lgną - na to chyba całe moje skomplikowane życie się złożyło.

Znajdujemy się w szczególnym kontekście. Zbieramy pieniądze dla 8-letniego Pawełka z rdzeniowym zanikiem mięśni. Pomaganie jest dla pana ważne, prawda?

Pomaganie to najważniejsza rola, którą przyszło mi w życiu grać. I w każdym momencie mam z tego ogromne poczucie satysfakcji. Choroba zmieniła mój ogląd świata. Gdy ją upubliczniłem i zacząłem o tym opowiadać, zauważyłem, że to innym pomaga przejść trudne chwile. Jeżeli dostałem prezent i swoimi ciężkimi przejściami mogę komuś pomóc, to jest to moim obowiązkiem.

W całym pana życiu nie było tak ważnej roli, jak ta?

Tak. Brawa ci dadzą, recenzje ktoś napisze, statuetkę dostaniesz. Po latach to wszystko więdnie. A dziewczyna, której powiedziałem w szpitalu bezwiednie, że wyzdrowieje, napisała mi list, że jest zdrowa, dostała się na studia i że całe życie będzie mnie pamiętać. Może Pawełek, któremu dzisiaj pomagamy, mrugnie oczkiem, gdy zobaczy mnie w telewizji. To są rzeczy najważniejsze w życiu.

Myśli pan, że taki prawdziwy altruizm jest w ogóle możliwy?

Często jest bardzo płytki, jak tylko zadraśnie nasze interesy, to się kończy. Mam poczucie, że żyjemy w czasach pozornej empatii. To, co dajemy jest bardziej potrzebne nam niż potrzebującym. Czuję, że żyjemy w czasach wielkiej izolacji, gdzie każdy wyrywa po swoje. To jest czas okrutnego wyścigu. Najbardziej żałuję w tym wszystkim młodych ludzi, którzy są dopiero na starcie. A już są traktowani dosyć obcesowo.

Pędzimy do przodu, ale wszyscy w tym samym kierunku. Wiem, że na szafce nocnej trzyma pan czaszkę. To ku przypomnieniu czy ku przestrodze?

Kupiłem ją kiedyś we Włoszech dla żartu. Dopiero gdy się znalazłem na granicy obrócenia w proch, pomyślałem, że ona tam stoi po to, aby w każdej chwili być gotowym. I ja jestem gotowy, aby się podsumować. Zobaczyć, co zrobiłem, co zaniedbałem, kogo jeszcze mogę przeprosić, z kim odbyć głębszą rozmowę.

Przypomina panu o tym, aby z życia czerpać pełnymi garściami?

Ja nigdy nie miałem okazji czerpać pełnymi garściami. Zawsze byłem zapracowany. Nawet pieniądze, które przychodziły, były gdzieś za mną. Nigdy z nich nie korzystałem. Miałem je tylko po to, aby zapewnić byt najbliższym i aby mnie w żaden sposób nie upokorzono. Właściwie co mi tam jest potrzebne? Miska makaronu i kieliszek wina. I to już się nie zmieni. Ja zawsze spełniałem się w pracy. A miałem to szczęście, że praca była moją największą pasją.

Ma pan poczucie, że przez pracę coś stracił?

Mam duże poczucie winy i zadaję sobie pytanie, czy to, co robiłem było warte zaniedbania rodziny? Pozostawiałem ją samotną, nie uczestniczyłem w jej życiu na tyle, na ile należało. To się odzywa w człowieku po czasie. Dziś patrzę na moją wnuczkę i tak bardzo chciałbym z nią znaleźć wspólny język, ale jest mi niezwykle trudno. Nawet z moimi dziećmi, gdy były w jej wieku, nie miałem wspólnego języka.

Jak napisał pan w ostatniej książce "Tak sobie myślę...", starsza wnuczka zainspirowana panem zaczęła pisać pamiętnik. Kontynuuje?

A dobrze, że mi pani przypomniała, bo zupełnie o tym zapomniałem. Faktycznie zaczęła pisać o tym, co jej się zdarza. Nie wiem, czy kontynuuje. Muszę ją o to zapytać.

Po owacjach na stojąco przyszedł czas na autografy. Do Jerzego Stuhra ustawiła się bardzo długa kolejka oczekujących na chwilę rozmowy. Po owacjach na stojąco przyszedł czas na autografy. Do Jerzego Stuhra ustawiła się bardzo długa kolejka oczekujących na chwilę rozmowy.


W jednym z wywiadów wspominał pan o zainteresowaniu dramatem faustowskim. Pogoń za kultem młodości dotyka również pana?

To tylko obserwacja. Całe szczęście, ja tego w sobie nie mam. Świadomie przygotowuję się do starości, bo trzeba to zrobić. Trzeba znaleźć te książki, których się nie przeczytało w ciągu całego życia, wypracować umiejętność bycia samemu, nauczyć się oglądania świata, a nie uczestniczenia w nim. Taką pracę trzeba wykonać, aby godnie nas ta starość zastała. Często ludzie starsi mają taki żal, że coś przegapili, że coś im się nie udało, że się nie odwróci, że proces starzenia jest taki przykry. Bardzo pomaga mi publiczność, sympatia ludzi w stosunku do mnie. Dzięki świadomości, że dobrze przeżyłem życie nie mam pretensji. Poza tym, chciałbym jeszcze coś w tym życiu zrobić, ale muszę uważać, żeby to było coś, co da wyraz mojego stosunku do świata. Nic na siłę. Myślę, że znalazłem taki tekst teatralny.

"Na czworakach" Tadeusza Różewicza?

Tak. Zagramy próby we wrześniu w Teatrze Polonia. To jest dla mnie bardzo ważny spektakl. A właściwie - to może być dla mnie bardzo ważny spektakl, bo nie wiadomo, jak się potoczą losy.

Na koniec chciałabym przenieść się do świata fantazji. Gdyby mógł pan znaleźć się teraz w dowolnym miejscu i czasie, czego by sobie pan życzył?

Nie za dużo. Ja kocham Sycylię. Usiadłbym nad samym morzem, w mojej ulubionej restauracji. Zamówiłbym cozze z makaronem i kieliszek białego wina. Obok siedziałaby moja żona. I nic więcej. Mam jeszcze takie marzenie, aby w zdrowiu i sile dożyć momentu, aż moja wnuczka będzie miała 10 lat. Wtedy z całą moją wiedzą, świadomie oprowadzę ją po Rzymie. Nie tylko tam, gdzie lody i pizza, ale tam, gdzie Carvaggio, Buonarroti i Borromini...
Justyna Michalkiewicz

Wydarzenia

Opinie (79) ponad 20 zablokowanych

  • Opinia wyróżniona

    super człowiek , (5)

    super aktor, super wywiad !!!

    • 20 20

    • Na pewno wybitny aktor. O reszcie nie wypada pisać.

      • 8 5

    • Genialny aktor (3)

      Człowiek dno

      • 7 4

      • To nie o tobie artykuł

        Miły gosciu

        • 1 1

      • Bo nie lubił Pis-u? (1)

        • 0 3

        • Nie.
          Ponieważ był polonofobem i wstydził się swojego kraju.
          Aktorem natomiast był wybitnym i nikt tego nie kwestionuje.

          • 1 2

  • Opinia wyróżniona

    (3)

    Rewelacyjny wywiad. Widać to po odpowiedziach pana Stuhra. Są szczere i niebanalne.

    • 5 19

    • buahahahha

      ten icek i szczerość...buahahahhahaha, taki był szczery jak potrącił motocyklistę...samą prawde mówił

      • 3 3

    • jak zmarł Pan Rewiński to w mediach przeszlo bokiem (1)

      przypadek?

      • 4 2

      • Wcale nie przeszło bokiem

        • 1 1

  • extra

    no to pijemy radując się dzisiaj

    • 4 2

  • Szkoda że taka POstać pluła na swój kraj gdzie był lubiany ! Dziś niestety już nie mam dla niego szacunku !

    • 9 3

  • Wielki aktor, mały człowiek.

    A my TuPolew mamy z niego.

    • 8 3

  • Dzieki Powcom których wpsierał zmarł na raka bo to oni doprowadzili słuzbe zdrowia na dno potrzeba by 20lat by ja odnowic

    • 6 1

  • Cześć jego pamięci

    Z wyrazami szacunku , byłeś wielki, mistrzem

    • 3 6

  • Zadufany w sobie (1)

    Dla mnie to był strasznie obrzydliwy typ, on jak i jego synek. Poprzewracała się im w głowie, uważali się za niewiadomo kogo, a ludzi traktowali z góry. Taka moja opinia i nie mam zamiaru dobrze pisać o kimś bo zmarł, aczkolwiek niech mu ziemia lekką będzie.

    • 9 3

    • Był idealnym przykladem swietej krowy zatrzymany za jazde popijaku praktycznie nie poniósł zadnej kary

      • 3 1

  • Dobry aktor i człowiek ale zagubiony w polityce. Niech spoczywa w pokoju. (1)

    • 6 3

    • Zwłaszcza dobry człowiek pijany walnął w motocyklistę

      Uszkodził człowieka i szedł w zaparte że to nie on - zero pokory czy przeprosin. Diabełek już czeka

      • 0 0

  • aktor nie zły, ale na sam koniec sie zeszmacił, po co obrażał Polaków.

    z synem szydzili z tego kraju, ale za granice nie wyjechali bo tam byli by nikim.
    Robili w swoim kraju szmal i mogli ugryść sie w język.

    • 8 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane