- 1 Wielcy mistrzowie do obejrzenia za darmo (13 opinii)
- 2 Paris Hilton na gdańskim jachcie (127 opinii)
Uczta nad ziemią, w ciemnościach lub nago. Nietypowe pomysły restauracyjne
Poza domem jadamy dziś coraz częściej, coraz więcej wymagamy więc od wybieranych lokali. Niektóre poza dobrym posiłkiem potrafią zaoferować znacznie więcej, np. emocje, w tym ekstremalne. Kolacja spożywana w ciemności, 50 metrów nad ziemią lub nago to tylko trzy z wielu dostępnych propozycji. Dlaczego tradycyjne biesiadowanie przy stole przestaje nam dziś wystarczać? O odpowiedź na to pytanie poprosiliśmy szefów kuchni i managerów restauracji w Trójmieście.
Organizatorzy "dinner in the sky" - kolacji spożywanej przy stole, który ogromny dźwig wynosi na wysokość 50 metrów nad ziemią - otwarcie przyznają, że jedzenie - choć świetnej jakości, bo serwowane przez szefów kuchni z restauracji wyróżnionych co najmniej jedną gwiazdką Michelin - jest pretekstem do tego, by zobaczyć piękną panoramę miasta i poczuć przy tym dreszczyk emocji. Odrywanie się do ziemi i zbliżanie do nieba od zawsze fascynowało ludzkość. Dziś szukamy takich unikatowych doświadczeń, każdy marzy o przeżyciu czegoś wyjątkowego, niecodziennego - piszą na swojej stronie inicjatorzy projektu. Z atrakcji - w ramach ponad 5 tys. już zorganizowanych wydarzeń - skorzystać mogli do tej pory mieszkańcy kilkudziesięciu miast na świecie, m.in. Paryża, Dubaju, Los Angeles, Sydney, Cape Town, Bogoty, a także Warszawy. Na przyjemność, za którą w Polsce zapłacić trzeba 350 zł od osoby, w Gdańsku nie było wystarczającej ilości chętnych.
Kolacje w ciemności - bez jakiegokolwiek dostępu światła - oferują już doświadczenie nie tyle alternatywne względem jedzenia, co jemu towarzyszące. Wyłączenie przy stole zmysłu wzroku to ciekawy trening sensoryczny, który umożliwia ponowne odkrywanie smaków i tekstury dań. Podobno 90 proc. uczestniczących w tego typu kolacjach nie jest w stanie prawidłowo wskazać produktów, które jedli, mają też problem z rozróżnieniem wina czerwonego od białego.
Czytaj także: Kolacja w ciemności. Na bok konwenanse!
Londyńska restauracja The Bunyadi (otwarta z impetem, w pierwszym dniu działalności z listą 4 tys. chętnych na wizytę, obecnie zamknięta z planem przeniesienia do Paryża, organizująca kolacje jedynie na zamówienie) chce z kolei powrotu do korzeni - w kuchni stosuje się tu tylko naturalne produkty, posiłki podawane są w glinianych naczyniach, przygotowane na ogniu, wnętrze lokalu oświetlają świece, a goście do stolików siadają nadzy. Miejsce - jak mówią jego właściciele - oferuje możliwość prawdziwego, zmysłowego doświadczenia tak jedzenia, jaki i drugiego człowieka - bez zakłóceń w postaci chemikaliów, elektryczności, kolorów, designu i mody.
Czy łączenie jedzenia z innymi formami rozrywki i doświadczeń jest ciekawe i pożyteczne? Może to niepokojący znak czasu, w którym człowiek domaga się coraz intensywniejszych doświadczeń i stymulatorów? O opinię poprosiliśmy trójmiejskich szefów kuchni i restauratorów.
Basia Ritz - właścicielka i szefowa kuchni w Restauracji Ritz
- Pragnienie super doznań czy wręcz skoków adrenaliny przy jedzeniu to dla mnie wyraz specyficznych i dziwnych czasów. Nie rozumiem, skąd ciągła chęć bycia zaskakiwanym. Nie rozumiem, dlaczego tylu z nas na siłę prześciga się w oryginalności, która często kończy się dziwactwem. Oprócz wyżej wspomnianych na myśl przychodzi mi włoska restauracja, w której goście pozwalają się obrażać kelnerom i to w najgorszy, najbardziej wulgarny sposób. Co zadziwiające - jest ona cały czas pełna. Z przykrością stwierdzam - to szaleństwo, które nie jest wyrazem geniuszu. Dlaczego nie doceniamy prostoty, szlachetności produktu, dobrze przygotowanego posiłku i dobrego towarzystwa?
Dla mnie jedzenie jest symbolem miłości i jednoczenia ludzi. Jest również ulubionym sposobem spędzania czasu z rodziną i przyjaciółmi. Miałam przyjemność uczestniczyć w kolacji "pod niebem" oraz w kolacji w ciemności, ale to biesiady z najbliższymi dostarczyły mi najpiękniejszych emocji - to je zapamiętuję, jako najwspanialsze momenty życia, warte każdej minuty.
Malika - właścicielka i szefowa kuchni w Restauracji Malika
- Londyńska restauracja dla nudystów rozczarowała mnie, czuję w jej koncepcji zgrzyt. Epatowanie nagością nie jest dla mnie spójne z powrotem do natury. W kolacji pod niebem rozumiem wagę wspaniałych widoków, ale tych nie brakuje na ziemi. Jedzenie po ciemku przemawia do mnie pod jednym względem - pozwala skoncentrować się na tym, co w kuchni najważniejsze, czyli na smaku. Dzisiejsze kulinaria niestety zbyt wielką wagę przywiązują do tego, jak danie wygląda - to nadużywana tendencja.
Wszystko to, co najciekawsze ze wspomnianych koncepcjach - czyli proste, dobre jedzenie i piękne widoki przy jego spożywaniu - zintegrowałam w cyklu spotkań, jakie organizowałam w ubiegłym roku pod hasłem "Stolik w widokiem". Scenariusz trzech wydarzeń był podobny: dania przygotowywałam na żywym ogniu stosując różne techniki i serwowałam na łonie natury. Pierwsza kolacja przygotowana została w Jastarni, nad morzem, druga nad rzeką - Narwią, trzecia w górach - w Krynicy Zdroju, na polanie z widokiem na Jaworzynę.
Arkadiusz Onasch - właściciel restauracji Winne Grono
Powrót do pierwotnego jedzenia to dla mnie szaleństwo- Kolacja w ciemnościach to świetny pomysł - kształci umiejętność rozpoznawania smaków. W restauracji Winne Grono czasem bawimy się podobną konwencją - suszonych wąsów z pora lub mielonych skorupek krewetek raczej nikt poprawnie nie identyfikuje. Inny wygląd, inna struktura dania lub jego składnika powoduje, że z trudem je rozpoznajemy.
Natomiast nie przekonuje mnie kierunek jaskini - prostego, pierwotnego jedzenia. Obecnie to silny trend, powraca się do jedzenia jak najmniej przetworzonego, jak najmniej hodowlanego, ale to dla mnie małe szaleństwo. Proszę spróbować kawałek upieczonego, ale nie doprawionego kurczaka - nie smakuje dobrze. Nie rezygnowałbym tak łatwo ze zdobyczy cywilizacji, a raczej umiejętnie z nich korzystał.
Adrianna Marczewska - uczestniczka programu Top Chef, szefowa kuchni w Zatoce Sztuki.
- Pamiętam Anthonego Bourdaina, gdy jadł trznadle w klastyczny dla tej potrawy sposób, czyli z oczami zawiązanymi białą chustką. Ptaki podawane są w całości i wyglądają mało apetycznie. Poza tym w wielu krajach to potrawa nielegalna, uważana za barbarzyńską - sama nigdy nie zdecydowałabym się jej spróbować. Zasłanianie oczu rzeczywiście służy tu odwróceniu uwagi od tych niewygodnych aspektów potrawy, a nie wydobyciu jej wyjątkowego smaku. Biała chustka do sprytne dorabianie do jedzenia ideologii. Podobnie jest z nagością, ciemnością i wysokością - nie do końca wiem, jak miałyby służyć smakowaniu, a ono jest dla mnie w jedzeniu najważniejsze. Jedyną fajną praktyką wydaje mi się zamykanie lub zasłanianie oczu w trakcie jedzenia, ale tylko na moment - aby smaki i zapachy rzeczywiście miły szansę wyjść w trakcie degustacji na prowadzenie.
Dlatego przemawia do mnie koncept kulinarny Aleksandra Barona, autora m.in. kolacji "Mouth to nose" przygotowanej z senselierem - Martą Siembab, łączącej smaki i zapachy. W menu znalazł się np. plaster miodu z larwą trutnia podany na dłoni - nie talerzu - której nadgarstek wcześniej przetarty został zapachem słonecznika. To intrygujące smakowe doświadczenie, którego w kuchni szukam.
Miejsca
Zobacz także
Opinie (33) ponad 10 zablokowanych
-
2017-02-14 08:43
Będę sobie chciał zjeść w ciemnościach
to pójdę do piwnicy i zgaszę światło
- 11 0
-
2017-02-14 08:55
dobrze, że się wypowiedziała ta Pani, co zawsze się wypowiada...
normalnie Petru trójmiejskiej gastronomii
- 5 0
-
2017-02-14 09:05
A jak ktoś chce do łazienki?
- 10 0
-
2017-02-14 09:39
Według mnie to jakaś głupota mam czekac az wszyscy zjedza by móc wyjść z tej jadalni czy restauracji??
- 3 0
-
2017-02-14 11:23
za dobrze jest
Tym to sie w du...A ch poprzewracało.
....Kotlet sur. Kartofle .- 3 0
-
2017-02-14 11:44
'Stolik z widokiem' - dania przygotowane na żywym ogniu i serwowane na łonie przyrody - SUPER.
- 1 1
-
2017-02-14 20:05
Po ciemku i nago
Ja proponuję połączyć te dwa pomysły. Tylko po co w ogóle podawać jakieś potrawy?
- 2 0
-
2017-02-14 21:53
Meh... (1)
Co to za rozrywka? Proponuję kolację po ciemku, pod niebem, nago, zimą na dużym mrozie i podczas porywistego wiatru. Jak się bawić, to się bawić. Widzę, że w poszukiwaniu "wysublimowanych" wrażeń restauratorów już ciężko wali na dekiel. A normalny, zwykły człowiek, jakich większość, jak chce smacznie i w spokoju zjeść jak człowiek dobry posiłek, to nabija się na kartę i widzi takie kwiatki:
- szaszłyk sous vide (to woła o pomstę do nieba)
- confitowane udo z indyka
- kompresowane buraczki
- brownie grzybowe
- crem freische
Autentyczne cytaty z menu... Co ja, kuźwa akademię kulinarną we Francji kończyłem?? No a rozmiar tych porcji jest taki, że jak raz zaliczyłem taką knajpę, to po powrocie do domu obiad musiałem ugotować.
Weźcie się sieknijcie zdrowo w banię...- 8 0
-
2017-02-17 17:08
jak to oryginalne nazwy z menu :D
jak to oryginalne nazwy z menu to ostatnia pozycja jest najlepsza :DDDD
bo piszę się - Creme Fraiche i nie jest to nic innego jak podbita smietana z cytryna :DDDD
ale zgadzam się w pełni
i oczywiście zapomniałeś dopisać cen :DDD bo te są najlepsze dadzą nazwę co ludzie nie wiedzą co to jest i każą sobie płacic po 50-60zł
a najlepsze to że:
sous vide - po prostu gotowanie w niskiej temperaturze
confitowane - gotowanie w głębokim tłuszczu przeważnie kaczym
kompresowanie - wrzucają pocięte buraki z sokiem do worka i kompresuja(wyciągają powietrze)
brownie grzybowe - oryginalne brownie to po prostu czekolada masło orzechy podbita śmietana i ja dodaje mascarpone a nie jakies grzyby :DD
creme fraiche to wyjaśniłem ale pewnie wzieli taką nazwę bo napisać kwaśna śmietana to za tanio brzmi :DDD
coraz wiecej takich kucharzy a jak sie popsuje sprzet i trzeba bedzie coś normalnego ugotować to stoją w kącie i płaczą :DDD
pozdro :P- 1 0
-
2017-02-15 09:39
Życie po nowemu (1)
Na wiszącej platformie, w ciemnościach, nago i od razu na sedesie. Zanim podadzą, odczytają apel smoleński. Ta karczma PiS się nazywa.
- 1 2
-
2017-02-17 21:02
Z tym, że w ogóle nie podadzą...
- 0 0
-
2017-02-17 22:13
jeżeli piszecie polskie nazwy miast to bądźcie konsekwentni
Cape Town ma swój polski odpowiednik.
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.