• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kieszonkowe (nie)dla dziecka

Elżbieta Michalak
17 stycznia 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 
Kieszonkowe to temat mocno dyskutowany wśród rodziców. Jedni sądzą, że dziecko nie powinno dostawać pieniędzy, bo ma wszystko, czego potrzebuje, inni upatrują w kieszonkowym szanse nauczenia malca szacunku do pieniędzy. Kieszonkowe to temat mocno dyskutowany wśród rodziców. Jedni sądzą, że dziecko nie powinno dostawać pieniędzy, bo ma wszystko, czego potrzebuje, inni upatrują w kieszonkowym szanse nauczenia malca szacunku do pieniędzy.

Czy dawać dziecku kieszonkowe, a jeżeli tak to ile? 5 zł, 50 zł, a może lepiej wynagradzać je jednorazowo za dobre oceny i wykonywanie codziennych obowiązków? Zobaczmy, jakie praktyki są najczęściej stosowane.



Dajesz swojemu dziecku kieszonkowe?

Zdarza się, że płacimy za wyniesienie śmieci, za obowiązki domowe, których dziecko nie musi wykonywać, a których się podjęło, za dobre oceny i sukcesy w szkole. To jeden ze sposobów pozwalający uzbierać kilka groszy na własne potrzeby. Innym jest stałe kieszonkowe, do którego nie każdy rodzic jest przekonany.

Co zrobić, kiedy dziecko pyta o możliwość dostawania kieszonkowego lub domaga się drobnego wynagrodzenia za pomoc w obowiązkach domowych wykraczających poza te, które do niego należą?

- Decyzję, kiedy dać pierwsze kieszonkowe, podejmują rodzice, a nie dzieci. Wcześniej trzeba przygotować je do tego i uświadomić, czym są pieniądze i jak należy z nich korzystać - tłumaczy Zuzanna Myszka, psycholog z przedszkola Olimpijczyk w Gdańsku. - Nie warto płacić dziecku za wykonanie jakiś czynności domowych, jak np. wyniesienie śmieci czy posprzątanie swojego pokoju. Powinno mieć ono jasno wyznaczone obowiązki. Lepiej nagrodzić dziecko w inny sposób, np. poświęcając mu chwilę na wspólną zabawę lub grę na komputerze - dodaje.

Kiedy rozważamy kwestię wprowadzenia kieszonkowego, powinniśmy zastanowić się nad kilkoma rzeczami. Po pierwsze, czemu ma ono służyć, a po drugie, jakie źródła "dochodów" ma już nasze dziecko. Często jest tak, że dostaje ono spory zastrzyk gotówki w prezencie od babci, chrzestnej czy cioci. Dodatkowo rodzic opłaca mu abonament telefoniczny, wszystkie wyjścia do kina itp. - co również traktować można jak kieszonkowe.

O głos w tej sprawie poprosiliśmy kilku rodziców, a ich zdania, jak się okazuje, są mocno podzielone.

- Daję swojemu synowi tygodniowo 20 zł, głównie po to, żeby sam kupował sobie zabawki - opowiada Kasia, mama pięcioletniego Filipa. - Uczy go to oszczędności, a przede wszystkim świadomości tego, że jak sobie coś upatrzy, wyda wszystkie pieniądze, to potem musi zbierać od nowa. To pomaga zrozumieć wartość pieniądza - dodaje.

Dagmara, mama pięcioletniego Nikodema i siedmioletniego Oliwiera również nie stroni od kieszonkowego i dzieli je między swoich dwóch synów.

- Młodszy dostaje 10 zł miesięcznie, starszy 12 zł. Obaj nauczyli się oszczędności i teraz pięć razy zastanawiają się w sklepie z zabawkami, czy kupić sobie np. nowy samochodzik czy jednak jest im to niepotrzebne - przyznaje Dagmara. - Ostatnio zauważyłam też, że obaj mocno oszczędzają i szkoda im wydać zgromadzone pieniądze.

Inaczej do sprawy podchodzi Marta, mama siedmioletniego Kuby.

- Ogólnie jestem za kieszonkowym i planuję je wprowadzić, ale na razie mój syn jest zbyt mały. Poza tym jego budżet regularnie uzupełniają babcie, co nie do końca mi odpowiada - opowiada. Nie popieram natomiast płacenia za wypełnianie przez dziecko obowiązki domowe czy inne uczynki, które robić powinien bezinteresownie. Dawanie dziecku pieniędzy za coś, to moim zdaniem karygodny błąd wychowawczy, przez co w dziecku rodzą się oczekiwania i przeświadczenie, że nagroda mu się należy - dodaje.

Kieszonkowego nie daje swoim dzieciom również Agnieszka, mama dwunastoletniej Julii i siedmioletniego Wojtka, która boi się zaszczepienia w dzieciach materialistycznego podejścia do życia i nieposzanowania pieniędzy.

- Nie jestem zwolenniczką kieszonkowego ani płacenia za wykonywanie domowych obowiązków. Moje dzieci mają wszystko, niczego im nie brakuje, dlatego nie widzę takiej potrzeby - tłumaczy. Przy okazji spotkań rodzinnych ich budżet i tak się powiększa, więc oprócz tego, że mają co chcą, mają też "własne" oszczędności. Co do obowiązków, uczę dzieci, że razem żyjemy i wspólnie dbamy o dom. Wynika to nie z musu a z obopólnej troski - dodaje.

Zdaniem psychologów ważne jest, by przed decyzją o kieszonkowym ustalić z dzieckiem jasne zasady i dopowiedzieć, że to pieniądze, na które ciężko pracowaliśmy, a służyć mu mają jako spełnienie zarówno większych jak i mniejszych przyjemności, w tym np. wyjścia do kina czy na lody. Kieszonkowe nie powinno też być kartą przetargową i nie powinno być wykorzystywane jako nagroda za dobre wyniki w szkole, czy jako kara, wynikiem której jest jego odebranie. Jeżeli jednak rodzic widzi, że dziecko nie uczy się rozsądnej gospodarności pieniądzem, że wciąż mu mało, że kieszonkowe nie działa na niego budująco a destrukcyjnie, powinien zastanowić się nad rozmową z dzieckiem i podjęciem odpowiednich działań.

- Dawałam swojemu synowi stałe miesięczne kieszonkowe, ale nie nauczyło go to rozsądnego gospodarowania. Po pewnym czasie syn uznał, że to mu się po prostu należy. Dlatego skończyłam z tym raz na zawsze - mówi Monika, mama szesnastoletniego Damiana.
Elżbieta Michalak

Opinie (67) 6 zablokowanych

  • No jak?

    Jak można dawać jeszcze kieszonkowe ze swojego kieszonkowego za pracę???

    • 10 0

  • ja dostaję 400 pln miesięcznie (2)

    mama mi daje 400 zł na miesiąc i jeszcze narzeka, że pół pensji na mnie wydaje! Mam 31 lat i co ja mam sobie za takie kieszonkowe kupić??

    • 9 5

    • (1)

      wziąć się do roboty pasożycie

      • 0 0

      • 31 lat ....kieszonkowe wstyd że w ogóle dostajesz hahahah nierobie

        • 0 0

  • Kieszonkowe jest bardzo dobre (1)

    Moją pasją zawsze były pieniądze. Kieszonkowe dostawałem od najwcześniejszych lat życia. Otrzymanych pieniędzy nigdy nie wydawałem na pierdoły typu chipsy, lizaki, zabawki tylko odkładałem na konto. Giełdą zacząłem interesować się w wieku 12 lat, ale dopiero po 18 urodzinach mogłem otworzyć mój rachunek w biurze maklerskim. Teraz dzięki moim inwestycjom mam na koncie więcej niż niż zarobi statystyczny polak pracując od 18 do 67 roku życia za średnią krajową. Szczęście dają mi posiadane pieniądze.

    • 3 4

    • cześć Marcin

      • 2 0

  • kieszonkowe w uk

    dziecko dostaje od rządu 21 funtów tygodniowo i to można dać mu na kieszonkowe. Nie zwalnia to oczywiście z obowiązku wychowywania i poświęcania dziecku czasu i uwagi.

    • 4 0

  • ZENEK

    Ciekawy artykuł. Jestem ciekawy co powiedzą "mądre głowy" psychologowie o moim podejściu do tematu.

    Generalnie uważam, że moje dzieci mają wszystko czego potrzeba dziecku i nic im nie powinienem dawać extra. Pod względem materialnym jak i emocjonalnym.

    Ale wróćmy do kasy/kieszonkowego lub wynagradzania dzieci "za coś"

    Ja spisuje "umowę' z moja córcią. Umowa jest "oficjalna" (nie można się wycofać po akceptacji obu stron), córcia przygotowuje kilka dni te umowę, są negocjacje, (są podpisy, na umowie, jej oraz taty hehe) sama pisała te umowę kazałem na komputerze (ma 12 lat), i za każdą ocenę z przedmiotów (które uzyska na półrocze/koniec roku) proponuje swoją stawkę. Ja potem akceptuje i podpisuję "umowę".

    Nie jestem psychologiem itp. ale wydaje mi się, że czegoś ją "uczę"

    Najfajniejsza jest "zabawa" w negocjacje, za każdą zdobytą '6' z ang. ma dobre pieniądze np. 10zł, ocena "5" 6zł z innych "mniej ważnych" z mojego punktu widzenia przedmiotów mniejsze albo wcale. Jeśli świadectwo będzie z czerwonym paskiem to +50zl extra itp itd... ale jeśli dostanie jedynkę to -30zł

    To nie jest co prawda "kieszonkowe" (bo z reguły zawsze ma coś w swojej skarbonce), ale za te umowę zbiera około 3 lub 4 stówki

    się zastanawiam czy dobrze robię z psychologicznego punktu widzenia ?!

    • 5 6

  • ZENEK (1)

    Zapomniałem dodać co jest Celem takiej "umowy":

    - moim celem jest to , zeby sie czegoś nauczyla w szkole (niektore przedmioty są priorytetowe np. matma / ang.) i sie starała (cel główny)

    Cele poboczne:
    - chce ją nauczyć , ze za dobrą robote sie ma kase
    - chce ją nauczyć , że za spiepszoną robote się traci
    - chce ją nauczyć że jak jest umowa, to nie mozna tego tak po prostu zerwac (chodzi o zasady) - kręce nosem zawsze na koniec roku jak mam dac kasiore... ale zerwać umowy nie mogę :)

    ps.
    jak ktos daje negatywa to prosze sie rozpisać dlaczego uważa że robie źle

    • 6 1

    • bardzo ciekawy sposób

      i swoje cele na pewno spełniasz. tylko nie mam pewności, czy aby nie tracisz innego celu, który też jest bardzo ważny - że ona ma uczyć się dla siebie, a nie dla pieniędzy.

      • 1 0

  • głupki...

    Proponuje isc do psychologa,jak mozna dawac dzieciakowi więcej jak 20 zł. tygodniowo.Ma dom,jedzenie i ubrania markowe(bo w innych wstyd chodzic,nie?) to na co im kasa,na szpan.Czego uczycie swoje dzieci...obojetnosci na wszystko!!!

    • 4 1

  • Zenek

    Mysle ze kazdy rodzic zna swoje dziecko najlepiej na swiecie.
    Jesli regularne dawanie kasy np. co tydzien ma byc "dla szpanu" o ktorym wspomniales to tez tego nie popieram a nawet tepie

    Ale jesli widze ze dziecko na cos zbiera konkretnego i ciula kilka miesiecy te cotygodniowa gaze, na cos wymarzonego, to sprawa wyglada inaczej.

    Obserwujmy dzieci i ich stosunek do pieniadza.
    Mysle ze niezaleznie od sytuacji "latwej kasy" byc nie powinno

    • 5 0

  • motyla noga,a dziś mamusia miała mi wydać kieszonkowe...

    • 1 2

  • Jak byłem mały (10 i więcej lat)

    i chciałem sobie np. kupić model do składania czy jakąś grę planszową, szukałem okazji, by pomóc np. sąsiadowi przy myciu okien lub zrobić komuś zakupy. Okazja zawsze się trafiała. I jakoś można było dozbierać. Nigdy nie żebrałem od rodziców. Dziś mam rozpieszczoną siostrzenicę, której matka (moja siostra) od wielu lat daje systematycznie jakieś pieniądze "na życie" (no bo my nie mieliśmy, więc jej dziecko będzie miało lepiej od nas). Kiedyś kupowała za te pieniądze zabawki. Potem priorytety się zmieniły. Dziś ma 17 lat i ciągle tylko słyszę "wujek, daj na fajki" albo "wujek, daj na browara"... Tak wygląda szacunek dla pieniądza u dzieciaka rozpuszczonego tzw. kieszonkowym. Kieszonkowe wyrabia u młodego człowieka postawę roszczeniową i zniechęca do szukania możliwości zarobku we własnym zakresie.

    • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (3 opinie)

(3 opinie)
28 zł
wystawa

Kosmiczna Baza - Mobilne Centrum Nauki

35 zł
wystawa

Najczęściej czytane