• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja filmu "Obcy: Romulus". Dawno nie było tak dobrze

Tomasz Zacharczuk
17 sierpnia 2024, godz. 15:40 
Opinie (65)

Oto być może największy paradoks nowego "Obcego": aby powstał film najbardziej zbliżony klimatem do słynnego dzieła Ridleya Scotta z 1979 roku, sam Ridley Scott plan zdjęciowy musiał zamienić na producencki gabinet i oddać reżyserskie stery komuś innemu. Fede Alvarez okazał się nie tylko pojętnym uczniem, ale i wiernym fanem cyklu. Jego "Romulus" to najlepsze, co po wielu latach posuchy mogło przytrafić się najzagorzalszym miłośnikom serii. Jeśli podczas seansów "Prometeusza" i "Przymierza" używaliście rąk głównie do zakrywania ust w trakcie wielokrotnego ziewania, to tutaj ręce przydadzą się już tylko do mocniejszego zaciskania oparcia kinowego fotela.



Decyzja o rezygnacji Ridleya Scotta z szefowania kolejnym projektom poświęconym "Obcemu" mogła poniekąd dziwić, ale chyba tylko postronnych obserwatorów, którzy nie mieli do czynienia ani z "Prometeuszem", ani z "Przymierzem". Oba prequele "8. pasażera Nostromo" niespecjalnie spełniły oczekiwania fanów cyklu, a próba łączenia konwencji horroru sci-fi z kinem akcji i filozoficznym dramatem narobiła większego bałaganu niż pożytku. Nie wspominając już o tym, że zaproponowana w obu tych produkcjach geneza ksenomorfów mało kogo interesowała. A przynajmniej w takiej formie i w takim wydaniu.



Pomysłodawca cyklu usunął się więc w cień (aczkolwiek nie w całkowity, bo pozostał producentem "Romulusa"), a jego miejsce na reżyserskim stołku zajął Fede Alvarez. Co prawda w portfolio Urugwajczyka znajdziemy niezły remake "Martwego zła" i całkiem udane "Nie oddychaj", ale dla szerszej publiczności jest on raczej zagadkową postacią. A przecież za bary z "Obcym" brali się już prawdziwi kinowi wyjadacze na czele z Jamesem Cameronem, Davidem Fincherem czy Paulem W.S. Andersonem.

Mało znany i niedoświadczony w "obcej" materii reżyser plus pozbawiona gwiazd obsada równa się nieuchronna katastrofa? Wielu widzów jeszcze przed premierą "Romulusa" wieszczyło, że film Alvareza spotka ten sam los, co nieszczęśników, którzy stawali na drodze tytułowego monstrum. Nic z tych rzeczy! Nowy "Obcy" dostarcza na tyle dużo argumentów, by znaleźć się w kategorii największych pozytywnych filmowych zaskoczeń tego roku, choć zarazem rewolucji w tym makabrycznym uniwersum nie ma co się spodziewać.

Uciekinierzy z kolonii górniczej trafiają na opuszczoną stację kosmiczną "Romulus". Mają nadzieję na znalezienie tam komór hibernacyjnych. Wraz z nimi odnajdują jednak śmiertelne niebezpieczeństwo.  Uciekinierzy z kolonii górniczej trafiają na opuszczoną stację kosmiczną "Romulus". Mają nadzieję na znalezienie tam komór hibernacyjnych. Wraz z nimi odnajdują jednak śmiertelne niebezpieczeństwo.

Replay bez Ripley



Hollywoodzcy producenci uwielbiają wymyślać nazwy dla filmowych formatów, które w gruncie rzeczy powielają to, co już na ekranie widzieliśmy. Tak więc wśród prequeli, sequeli i requeli pojawił się oto interquel - coś, co można swobodnie umiejscowić pomiędzy jedną a drugą częścią cyklu. Zaproponowana przez Alvareza opowieść wypełnia chronologiczną lukę od zakończenia "Nostromo" do rozpoczęcia "Decydującego starcia". O powrocie Ellen Ripley, a tym samym Sigourney Weaver, nie ma jednak mowy. Doskonale nam znana protagonistka w momencie, w którym rozgrywa się akcja "Romulusa", pozostaje zahibernowana gdzieś w odmętach kosmosu.

Główną bohaterką w filmie Alvareza jest tymczasem Rain (Cailee Spaeny), która całe dotychczasowe życie spędziła w górniczej kolonii zarządzanej przez korporację Weyland-Yutani. Po śmierci rodziców jedyną bliską jej osobą jest Andy (David Jonsson), syntetyczny "brat", który został zaprogramowany przez ojca dziewczyny w jednym celu - ma ją chronić i troszczyć się o nią, choć sytuacja wygląda wręcz odwrotnie. Rain liczy na to, że po przepracowaniu odpowiedniej liczby godzin dostanie zgodę na opuszczenie planety i podróż tam, gdzie w końcu na własne oczy zobaczy słońce.



Gdy jednak jej kontrakt zostaje automatycznie przedłużony o kolejne tysiące godzin do wyrobienia, dziewczyna traci wszelką nadzieję na wyrwanie się z kolonii, w której czeka ją już tylko śmierć z przepracowania. Wraz z garstką przyjaciół podejmuje się więc ryzykownej misji. Buntownicy chcą dostać się na orbitę planety, po której krąży opuszczona stacja "Romulus". To na jej pokładzie uciekinierzy chcą znaleźć komory kriogenne, w których przetrwają podróż do swojej wymarzonej oazy spokoju i szczęścia. Szkopuł w tym, że oprócz niezbędnych do tak dalekiej eskapady urządzeń we wnętrzach stacji kryje się jeszcze zło w czystej postaci, które tylko czeka na wybudzenie.

Film Fede Alvareza właściwie nie dodaje niczego nowego do sagi o morderczych ksenomorfach. Nie zmienia to jednak faktu, że "Romulus" to świetnie zrealizowany horror, który pod kątem budowania napięcia i klimatu przypomina pierwsze filmy z kultowej serii. Film Fede Alvareza właściwie nie dodaje niczego nowego do sagi o morderczych ksenomorfach. Nie zmienia to jednak faktu, że "Romulus" to świetnie zrealizowany horror, który pod kątem budowania napięcia i klimatu przypomina pierwsze filmy z kultowej serii.

Film od fana dla fanów



Jakkolwiek świetnie film Alvareza się prezentuje (o czym za chwilę), to na płaszczyźnie fabularnej mamy tutaj raczej kopiowanie wielokrotnie przerabianych już schematów. Znów jesteśmy świadkami brutalnej zabawy w kotka i myszkę pomiędzy nieświadomymi zagrożenia gośćmi "Romulusa" a krwiożerczymi bestiami. Większość towarzyszy Rain robi tu za mięso armatnie dla rozszalałych ksenomorfów, więc o jakimś głębszym budowaniu relacji i przyglądaniu się poszczególnym postaciom nie ma mowy. Na temat Rain i Andy'ego też raczej dostajemy strzępy informacji, ale to w zupełności wystarcza. Dzięki świetnej grze Cailee Spaeny i Davida Jonssona dość szybko możemy zżyć się z tymi bohaterami i kibicować im w starciu z bezlitosnymi drapieżnikami.

I choć przebieg wydarzeń łatwo przewidzieć, to jednak Alvarez razem ze swoją ekipą nie raz i nie dwa potrafią nas zaskoczyć nieszablonowymi rozwiązaniami. Nie ma ich jednak w zbyt dużej liczbie, bo urugwajski reżyser "Romulusa" konstruuje na zasadzie "the best of" wszystkich dotychczasowych części, łącznie z dwoma przeciętnymi prequelami spod ręki Scotta. Fani serii znajdą tu mnóstwo nawiązań do tego, co już znają, a na pokładzie "Romulusa" czeka ich szczególna niespodzianka. Widać, że Alvarez nie tylko dokładnie zapoznał się z twórczością swoich poprzedników, ale jest też wielkim fanem całego cyklu. Film od fana dla fanów? Coś w tym jest.

Nie oznacza to jednak, że widzowie mniej zaznajomieni z "Obcym" będą się na pokładzie "Romulusa" nudzić. Nie licząc długiej ekspozycji (ale nie przydługiej, bo jednak przez te kilkadziesiąt minut Alvarez fantastycznie buduje klimat opowieści i dawkuje napięcie), tempo jest tutaj niezwykle sprawne, dzieje się sporo, poszczególnym scenom nie można odmówić widowiskowości, a dość obszerny finał naprawdę podnosi ciśnienie i udanie wieńczy dzieło.

Na pojawienie się ksenomorfów trzeba trochę poczekać, ale gdy już do tego dochodzi, film Alvareza ani na sekundę nie zwalnia, pędząc w kierunku naprawdę widowiskowego finału. Na pojawienie się ksenomorfów trzeba trochę poczekać, ale gdy już do tego dochodzi, film Alvareza ani na sekundę nie zwalnia, pędząc w kierunku naprawdę widowiskowego finału.

"Romulus" dokuje do "Nostromo"



Chyba jednak najbardziej imponujące w "Romulusie" jest to, jak znakomicie zsynchronizowane są ze sobą podstawowe elementy filmowego rzemiosła. Nowy "Obcy" to produkcja zanurzona w cyberpunkowym mroku, przesycona niepokojącą muzyką (te chóralne dźwięki z prologu wywołują gęsią skórkę) i przeszywającym dźwiękiem, który sprawia, że - podobnie jak bohaterowie - wypatrujemy zagrożenia z każdej strony. Film Alvareza zaskakuje ponadto znakomitą, minimalistyczną scenografią i więcej niż zadowalającymi efektami specjalnymi. Warto tutaj zaznaczyć, że twórcy filmu korzystali głównie z praktycznych rozwiązań i prostej mechaniki aniżeli z CGI. Nic dziwnego więc, że pod kątem realizacyjnym i konstruowania samego klimatu opowieści "Romulus" od pierwszych kadrów łudząco przypomina "Nostromo".

IMPREZY I WYDARZENIA Imprezy i pokazy specjalne dla fanów kina w Trójmieście

sie 23
Kino na Szekspirowskim: Obsesja
Kup bilet


Owszem, po części to tylko niezłe naśladownictwo, a dla niektórych nawet bezbożne kopiowanie oryginału, ale czy nie za takim powrotem do korzeni tęsknili ci, którzy przysypiali na "Prometeuszu" albo mieli dość zapychania sobie ust popcornową papką, jaką były crossovery "Obcego" z "Predatorem"? Zdaje się, że po wielu dekadach błądzenia w kosmicznej próżni "Alien" znalazł swoją bazę, jaką jest krwisty, przerażający, czasami nawet odpychający, a jednocześnie prosty w swoim przekazie i w sposobie kręcenia horror science fiction. Oczywiście można stawiać pytania o sens ewentualnych kontynuacji, bo Alvarez nie wylał tutaj fundamentów pod stabilne nowe uniwersum. O przyszłość na razie nie ma co się obawiać. Póki co obawiać się trzeba nowego "Obcego". I to wcale nie dlatego, że to słaby film.

7/10   Ocena autora
+ Oceń film

Film

6.5
35 ocen

Obcy: Romulus (34 opinie)

(34 opinie)
horror, sci-fi

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (65)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Gdańsk

Helios Forum Gdańsk Forum Gdańsk
Helios Alfa Centrum Alfa Centrum
Helios Metropolia Galeria Metropolia
Cinema1 Galeria Morena
Kino Muzeum Muzeum II Wojny Światowej
Kino IKM Instytut Kultury Miejskiej
Kino Spektrum Klub Kot

Sopot

Multikino Sopot Centrum Haffnera

Rumia

Multikino Rumia Galeria Rumia

Wydarzenia

BNP Paribas Kino Letnie Sopot-Zakopane 2024 (1 opinia)

(1 opinia)
10 zł
projekcje filmowe

Animafest Lato - przegląd filmów animowanych

0-19 zł
impreza filmowa, festiwal filmowy, przegląd

Kino na Szekspirowskim: Poprzednie Życie

19-21 zł
projekcje filmowe