• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja filmu "Pułapka". Thriller w sam raz na raz

Tomasz Zacharczuk
3 sierpnia 2024, godz. 08:00 
Opinie (17)

Ten, kto choć raz zaliczył wizytę w escape roomie, zapewne doskonale pamięta, że poszukiwanie wskazówek naprowadzających do wyjścia dostarcza więcej emocji niż finalne otwarcie zaryglowanych drzwi. W pokoju łamigłówek M. Nighta Shyamalana jest nieco inaczej. Poziom trudności co prawda nie jest zbyt mocno zaawansowany, ale odnalezienie klucza wcale nie kończy zabawy. I choć prawdopodobnie "Pułapka" pozostawi nas na koniec z niedosytem, to przez większą część filmu mamy do czynienia z solidnym thrillerem. A to, biorąc pod uwagę ostatni dorobek pochodzącego z Indii reżysera, jest już jego całkiem niezłym osiągnięciem.



"Nowy film M. Nighta Shyamalana" - tym sloganem opatrzone jest każde dzieło hinduskiego reżysera. Tyle tylko, że od nakręcenia przez niego ostatnich naprawdę w pełni udanych filmów minęły ponad dwie dekady. Całkiem zasadnym wydawałoby się więc dołączenie do powyższego hasła dopisku: "twórcy Szóstego zmysłuNiezniszczalnego". Niektórzy widzowie mogli już bowiem zapomnieć, że to właśnie spod jego ręki wyszły te dwa znakomite thrillery. W XXI wieku - może z wyjątkiem niezłego "Split" - Shyamalan nie zaskoczył nas już niczym wartościowym. A mimo to wciąż z jego nazwiskiem wiążemy spore oczekiwania.



A te przed seansem "Pułapki" warto nieco zaniżyć i nie spodziewać się tego, że Shyamalan w cudowny sposób odnajdzie reżyserską dyspozycję sprzed 20 lat. W przeciwnym razie, podobnie jak bohater jego najnowszego filmu, znajdziemy się w potrzasku, szukając dróg ewakuacji. Hinduski filmowiec nadal przypomina sportowca, który po latach bezowocnych startów, próbuje z dala od blasku wielkich reflektorów odbudować formę. I tym razem faktycznie taka praca od podstaw daje efekty.

"Pułapka" nie jest przecież przesadnie kosztowną inwestycją. Nie ma tu zaprzęgu hollywoodzkich gwiazd, nie ma przekombinowanej fabuły (do czego akurat reżyser ma zapędy), nie ma wizualnych fajerwerków. I może właśnie ta oszczędność sprawia, że my jako widzowie bawimy się całkiem nieźle, a sam Shyamalan udowadnia sobie (i nam), że wciąż potrafi budować ekranowe napięcie bez nadmiaru ozdobników i rozpraszaczy.

Cooper (Josh Hartnett) wraz z córką wybiera się na koncert nastoletniej gwiazdy pop. Okazuje się, że impreza jest jednocześnie próbą zastawienia pułapki na seryjnego mordercę. Cooper (Josh Hartnett) wraz z córką wybiera się na koncert nastoletniej gwiazdy pop. Okazuje się, że impreza jest jednocześnie próbą zastawienia pułapki na seryjnego mordercę.

"Rzeźnik" w escape roomie



Cooper (Josh Hartnett) wraz z córką Riley (Ariel Donoghue) wybiera się na występ popowej gwiazdki Lady Raven (Saleka Shyamalan). Idolka nastolatków ściąga do koncertowej hali prawdziwe tłumy, wśród których są nie tylko młodociani miłośnicy muzyki, ale także kordony policji i agenci FBI. Okazuje się bowiem, że służby dostały wcześniej "cynk", że właśnie w tym miejscu ma się pojawić seryjny morderca nazywany "Rzeźnikiem", który ma na koncie uprowadzenie i poćwiartowanie kilkunastu osób.

Pozornie ojcu towarzyszącemu córce w koncercie jej życia takie nietypowe okoliczności mogą wydawać się co najwyżej dziwne i niepokojące. Ale nie w przypadku Coopera, bo poszukiwanym socjopatą jest właśnie on. Osaczony mężczyzna ma niewiele czasu, by znaleźć wyjście z - wydawałoby się - beznadziejnej sytuacji. Zamknięta i pilnie strzeżona arena jest dla niego jak escape room. Tyle że w tym przypadku nie wystarczy jedynie odszukać klucz do otwarcia drzwi, ale przez te drzwi trzeba jeszcze niepostrzeżenie przejść.

Czytelników, którzy w tym momencie zwietrzyli wielki spoiler, uspokajam: dokładnie ten sam zarys fabuły prezentuje nam trailer filmu. I przyznam, że sam przed seansem "Pułapki" zaliczałem się grona tych, którzy twierdzili, że zwiastun pokazuje za dużo i streszcza całą fabułę. Nic bardziej mylnego. Po pierwsze: zapowiedziowe urywki odsłaniają jedynie początkowy kwadrans opowieści; po drugie: zwrotów akcji jest na tyle dużo, że o budowanie napięcia nie trzeba się specjalnie obawiać. Nie zmienia to jednak faktu, iż rzeczywiście na samym początku jesteśmy pozbawieni już elementu zaskoczenia, dowiadując się o tym, że troskliwy ojciec i z pozoru sympatyczny facet okazuje się bestialskim mordercą.

Można było to rozegrać w zwiastunie lepiej. Pokazać policyjną obławę, zbudować atmosferę wszechobecnej grozy, trochę zmylić widzów, ukazując postać graną przez Hartnetta jako ojca zatroskanego o bezpieczeństwo córki. Ok, twórcy filmu i producenci obrali inną strategię, którą finalnie są w stanie obronić. W kolejnych minutach "Pułapki" dzieje się na tyle dużo, że faktycznie na liczbę fabularnych twistów nie ma co narzekać, a dreszczyk emocji jest wyczuwalny nie raz i nie dwa.

M. Night Shyamalan świetnie operuje napięciem i tonowaniem akcji, mając do dyspozycji scenariusz pełny dziur i sprzeczności. M. Night Shyamalan świetnie operuje napięciem i tonowaniem akcji, mając do dyspozycji scenariusz pełny dziur i sprzeczności.

Shyamalan - przeciętny scenarzysta, wciąż niezły reżyser



Być może jednak tym, co najbardziej zaskakuje w "Pułapce", jest odwrócenie pewnych tendencji znanych z dotychczasowych filmów Shyamalana. Zazwyczaj reżyser dysponował świetnym wyjściowym pomysłem, za którym nie nadążała przeciętna realizacja. Tutaj scenariusz aż ugina się od fabularnych uproszczeń, naiwnych rozwiązań i dziur w logice. Teoretycznie Cooper powinien wpaść już w pierwszych minutach obławy. Kilkukrotnie również w nadmiarze sprzyjają mu szczęście i zwykły fart. Co prawda Shyamalan piętrzy przed głównym bohaterem liczne trudności, ale za każdym razem automatycznie rzuca mu koło ratunkowe. Cooper nie ma zbyt wielu okazji, by wykazać się swoją nieprzeciętną przebiegłością, bo co rusz dostaje podpowiedzi zza ekranu.

Jego intelektualny pojedynek z zarządzającą obławą profilerką FBI także jest umowny. Postać grana przez Hayley Mills nie ma tu zresztą choćby jednej sceny, w której mogłaby udowodnić swój talent w łapaniu groźnych kryminalistów. W jej umiejętności musimy uwierzyć na słowo. Słowo Shyamalana, który również w finałowych scenach nie potrafi zdecydować na spójną wizję zakończenia. Są tu co najmniej trzy momenty, w których można postawić końcową kropkę, ale każdy z nich pozostawia spory niedosyt.

Shyamalan w "Pułapce" jest przeciętnym scenarzystą, ale za to już bardzo sprawnym reżyserem. Wszelkie niedociągnięcia w konstruowaniu fabuły nadrabia znakomitym wyczuciem tempa akcji i umiejętnością budowania napięcia. To z kolei sprawia, że trudno oderwać się od ekranu i nie kibicować Cooperowi w lawirowaniu pomiędzy stróżami prawa. Jeśli coś jeszcze z dawnego Shyamalana zostało, to na pewno styl, w jakim umie zarządzać emocjami widzów.

"Pułapka" to wielki aktorski powrót Josha Hartnetta. Bez tak świetnie zagranej głównej roli film Shyamalana sporo by stracił. "Pułapka" to wielki aktorski powrót Josha Hartnetta. Bez tak świetnie zagranej głównej roli film Shyamalana sporo by stracił.

Morderca na koncercie, czyli Josh Hartnett gra tu najlepsze solówki



Kto wie jednak, czy największym wyczuciem reżyser "Pułapki" nie wykazał się przy castingu Josha Hartnetta. Po "Lucky Number Slevin", "Bunraku" czy "Czarnej dalii" wydawało się, że jest on materiałem na pierwszą ligę Hollywood. Aktor, który - może poza "Pearl Harbor" - od początku kariery stronił od wysokobudżetowych widowisk, w pewnym momencie całkowicie wycofał się z filmowego mainstreamu. Wolał grać w niezależnych produkcjach niż zarabiać solidne pieniądze w bardziej komercyjnych projektach. I szczerze przyznam, że brakowało mi jego obecności na wielkim ekranie. Na szczęście nieco zrewidował swoje podejście do zawodu, pojawił się w epizodycznej roli w "Oppenheimerze", zagrał więcej minut u Guya Ritchiego w "Grze fortuny", a teraz dał absolutny popis w "Pułapce".

Zagrać seryjnego mordercę, który jednak zagarnia sporą sympatię widowni i któremu w pewnym momencie nawet się kibicuje, to nie jest łatwa sztuka. Zwłaszcza, że sporą część swojej kreacji Hartnett musiał oprzeć jedynie na sugestywnej mimice i grze spojrzeniem. Znakomicie pogodził oblicze wspierającego i dobrodusznego ojca z rolą bezwzględnego przestępcy rozkoszującego się w makabrze i torturach. Występ godny powrotu z aktorskich peryferii. Na dodatek okraszony niezłym duetem z młodziutką Ariel Donoghue, od której znacznie gorzej wypadła już Saleka Shyamalan. Z przekąsem można stwierdzić, że senior Shyamalan napisał taki scenariusz, by nieco wypromować karierę muzyczną swojej córki. Panna Saleka rzeczywiście talent wokalny ma (w filmie słychać jej autorskie kompozycje), ale z tym aktorskim już trochę na bakier.

Wciąż na bakier jest z reżyserską karierą jej ojca, ale "Pułapką" twórca "Szóstego zmysłu" otworzył sobie więcej drzwi niż ich zatrzasnął. Jego najnowsze dzieło to całkiem niezły, choć niepozbawiony mnóstwa wad thriller, który jest filmową "jednorazówką". Po wykorzystaniu, raczej do wyrzucenia, ale warto mieć ją pod ręką, gdy ruszamy na kinowe zakupy w poszukiwaniu czegoś do spałaszowania na szybko, na ciepło i bez liczenia kalorii.

6/10   Ocena autora
+ Oceń film

Film

7.5
13 ocen

Pułapka (5 opinii)

(5 opinii)
dramat, kryminał, thriller

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (17)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Gdańsk

Helios Forum Gdańsk Forum Gdańsk
Helios Alfa Centrum Alfa Centrum
Helios Metropolia Galeria Metropolia
Cinema1 Galeria Morena
Kino Muzeum Muzeum II Wojny Światowej
Kino IKM Instytut Kultury Miejskiej
Kino Spektrum Klub Kot

Sopot

Multikino Sopot Centrum Haffnera

Rumia

Multikino Rumia Galeria Rumia

Wydarzenia

BNP Paribas Kino Letnie Sopot-Zakopane 2024 (1 opinia)

(1 opinia)
10 zł
projekcje filmowe

Animafest Lato - przegląd filmów animowanych

0-19 zł
impreza filmowa, festiwal filmowy, przegląd

Kino na Szekspirowskim: Poprzednie Życie

19-21 zł
projekcje filmowe