• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czy chodzić z dziećmi do restauracji? Z tym dylematem mierzą się rodzice

Aleksandra Wrona
17 sierpnia 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (194)
Dzieci w restauracji to temat, który budzi wiele dyskusji, także wśród rodziców. Dzieci w restauracji to temat, który budzi wiele dyskusji, także wśród rodziców.

Z dzieckiem do restauracji - chodzić czy nie chodzić? To pytanie, na które wielu rodziców poszukuje odpowiedzi. Szczególnie w wakacje, gdy słoneczna pogoda sprzyja bliższym i dalszym podróżom. Ostatnio rozmawiałam na ten temat ze znajomymi, również rodzicami kilkulatków. Okazuje się, że każdy z nas ma do tego tematu nieco inne podejście.



Czy chodzisz lub chodził(a)ś z małymi dziećmi do restauracji?

Ola: nie chodzę



To ciekawe, bo gdyby ktoś zapytał mnie o to, czy z dziećmi powinno się chodzić do restauracji, bez wahania odpowiedziałabym, że tak. Bliskie jest mi podejście, zgodnie z którym dzieci są pełnoprawnymi członkami społeczeństwa i powinny na równi z innymi korzystać z przestrzeni publicznych. A jednak... wychodzenia z dzieckiem do restauracji unikam. Dlaczego? Myślę, że głównie dla własnego komfortu i ze strachu przed niezadowolonymi spojrzeniami innych gości.

Jestem mamą charakternego i bardzo aktywnego dwulatka, który - jak większość dzieci w tym wieku - ma swoje ściśle określone preferencje żywieniowe. Rodzinne wyjście do restauracji to ryzyko, że dziecko szybko się znudzi, a zamówione jedzenie nie będzie mu smakowało. I choć to całkiem normalna sytuacja w życiu każdego rodzica, to ta wizja wydaje mi się na tyle stresująca, że wspólnych wyjść unikam. Choć szkoda mi czasem, gdy czytam o nowych, ciekawych restauracjach, których w najbliższym czasie nie dane mi będzie odwiedzić.


Łukasz: chodzę, ale ułatwiam sobie życie



Ach, ci źli rodzice i zapatrzone w tablety dzieci! Co roku w sezonie wakacyjnym ten temat wraca jak bumerang. Idealnie obrazuje on sprzeczne oczekiwania, jakie społeczeństwo ma wobec rodziców - z jednej strony dzieci w przestrzeni publicznej powinny być ciche, grzeczne i wręcz niezauważalne, jednak z drugiej puszczenie im bajki na smartfonie to przejaw rodzicielskiego lenistwa i braku umiejętności wychowawczych, czyż nie?

"W nosie mam, co inni o mnie myślą" - mówi do mnie kolega, gdy pytam go o jego sposoby na wychodzenie z dziećmi na miasto. "Poświęcam dzieciom naprawdę dużo czasu na wspólną zabawę, ale kiedy wychodzimy całą rodziną do restauracji, chcę odpocząć i cieszyć się chwilą. Jeśli są znudzone, nie mam oporów, żeby puścić im wtedy bajkę. Nie po to płacę niemały rachunek, żeby przez cały posiłek się denerwować. Puszczenie dziecku bajki to dla mnie kompromis między niewychodzeniem z domu a wyjściem pełnym nerwów".


Kasia: chodzę, mimo wszystko



"Wiadomo, że łatwiej byłoby nie wychodzić" - mówi moja koleżanka Kasia. "Ale postanowiliśmy sobie z moim partnerem, że nie będziemy chować dziecka pod kloszem, a sobie odmawiać rozrywki, tylko dlatego, że jesteśmy rodzicami. Zawsze lubiliśmy jadać w restauracjach, więc teraz robimy to z dzieckiem. Nie zawsze jest to łatwe, ale wierzę, że z każdym kolejnym wyjściem i my i dziecko uczymy się tej sytuacji".

Trudno mi się z nią nie zgodzić. Jeśli chcemy wychować dzieci, które wiedzą, jak wypada zachowywać się w przestrzeniach publicznych, nie powinniśmy ich od tych przestrzeni izolować. Wspólne wyjścia, choć nie zawsze łatwe, to cenna lekcja zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych.

Dzieci oglądające podczas posiłku bajki równie często bywają obiektem krytyki jak te, które zachowują się głośno. Dzieci oglądające podczas posiłku bajki równie często bywają obiektem krytyki jak te, które zachowują się głośno.

Więcej wyrozumiałości



- Z ciekawości spytałam mojej sąsiadki, Islandki, czy istnieje jakieś obraźliwe islandzkie określenie na dzieci. Była tym pytaniem zaskoczona, zupełnie nie mogła zrozumieć, czego chcę się dowiedzieć - mówi Joanna Okuniewska, prowadząca podcast "Matka matce". - Przeprowadzając się na Islandię, przeżyłam szok, gdy obserwowałam, na co pozwala się tutejszym dzieciom, na jaką ekspresję w knajpach, na jakie zabawy na placach zabaw, jak pozwala się im wyrażać to, kim są. Zabieranie kilkudniowych dzieci do knajp jest tutaj na porządku dziennym. To wspaniałe obserwować, jak dzieci mogą nie bać się być sobą. Dzieci są dziećmi, nie komentuje się tu ich zachowania i nie wymaga, by były niewidoczne.
Odcinek tego podcastu, zatytułowany "Z nienawiści do dzieci", dał mi dużo do myślenia. Przypomniał mi też wakacje w Grecji, na które wybraliśmy się z niespełna rocznym synem. Chyba nigdzie nie czułam się tak swobodnie z dzieckiem jak tam. Byliśmy wtedy w trakcie rozszerzania diety, syn bawił się więc jedzeniem, brudził, próbował, czasem coś zrzucał, co wśród Greków budziło powszechną... wesołość. Mały był zagadywany, rozśmieszany, komplementowany i obdarowywany nie tylko przez gości restauracji, ale też obsługę.


-Jeżdżąc do Grecji niemal co roku od dziecka, zawsze czułam dużo wolności i swobody bycia sobą - powiedziała mi koleżanka, której rodzina pochodzi z Grecji. - Moja rodzina prowadziła dużą tawernę i zawsze gdy dorośli jedli i się bawili, dzieci miały luz. Nikt nas nie usadzał, żebyśmy "ładnie wyglądali" lub "zachowywali się". Gdy dziecko zasnęło gdzieś na ławie lub kocu na trawie, to nikt nie robił z tego wielkiej rzeczy, a na pewno nie był to powód do tego, by rodzice dziecka musieli wcześniej wyjść. Wszyscy byli mile widziani, a na dzieci oko mieli wszyscy, niezależnie od tego, w jakim języku się mówiło. Nigdy nie doświadczyłam takiej swobody w żadnym innym kraju, choć mam świadomość, że w dużej mierze to zasługa klimatu i ciepła.
Myślę, że gdybyśmy jako społeczeństwo umieli przychylniejszym okiem spojrzeć na dzieci i ich rodziców, nie musielibyśmy mierzyć się z dylematami, czy z dziećmi gdzieś chodzić, czy nie. W dobie "bombelków", "gówniaków" i "kaszojadów" wykluczanie najmłodszych z życia społecznego i przyzwolenie na nienawistne komentarze wobec nich to problem, o którym wciąż mówi się zbyt mało.

Opinie (194) ponad 20 zablokowanych

  • Ja proponuję kolejne artykuły. Czy chodzić do restauracji z ...

    dziadkiem, babcią, ciocią, psem, kotem. To zaświadczy o waszym kunszcie... wodnym.

    • 10 15

  • No właśnie... tata ma gdzieś że jego dzieciak się zle zachowuje i przeszkadza innym bo on po to chodzi do restauracji żeby odpocząć... a że jego dzieciak nie daje odpocząć innym to już go nie obchodzi. Typowe myślenie młodych rodziców a potem zdziwienie i oburzenie dlaczego ludzie tak nie cierpią dzieci....

    • 40 2

  • Co za i**otyczne pytanie...

    Clickbait wymyślony przez osobę bez empatii. Nie, lepiej nie chodzić niech restaurację w niedzielę generują straty! Inną sprawa jest, że dziecko w miejscach publicznych musi być zaopiekowane oraz musi wiedzieć co można, a czego nie wolno mu robić.

    • 7 9

  • Opinia wyróżniona

    (3)

    Tu nie chodzi tylko o "wpuszczenie" dziecka do restauracji i sprawdzanie, jak się będzie ono zachowywać. Dziecko poznaje nowe smaki, nowe kuchnie, nowe kultury, które tylko je rozwijają.
    Chodzimy z dziećmi do restauracji od małego. Przy drugim dziecku zrobiliśmy kilkumiesięczną przerwę, bo faktycznie dziecko było płaczliwe i nawet my nie mieliśmy przyjemności z takiego wyjścia.
    Często staramy się odtworzyć w domu dania, które nam smakowały w restauracjach. Dzieci zapamiętują nowe warzywa, owoce czy przyprawy.
    W wakacje nie muszę gotować dzieciakom obiadów na cały tydzień jak zostają w domu (wiek 8-12), robią to same. Chodzenie po restauracjach przynajmniej w mojej rodzinie spowodowało, że dzieciaki jedzą wszystko i nie mają obaw, żeby spróbować czegoś nowego. Surowa ryba w sushi, żabie udka we Francji to zabawa, poznanie historii, kultury.
    Jeżeli ktoś idzie tylko napchać brzuch, oczywiście, jego sprawa :) ale do wyjść z dziećmi do knajp można się przygotować.
    Dzieciaki potrafią zagiąć kelnerów, kiedy wciskają im lemoniady z kwasku cytrynowego :)
    Kolejna sprawa: zawsze mieliśmy przy sobie kredki i własne kartki czy kolorowanki lub małe gry na czas oczekiwania na posiłek. Obecnie większość restauracji ma mały kącik do zabawy lub kelnerzy podają kredki i kartki na czas oczekiwania. Dziecko w końcu to ich przyszły klient. Nooo... chyba, że knajpa wcześniej padnie ;)
    Dziecko w restauracji to nie jest zło. Dorośli częściej zachowują się gorzej, a jakoś im nikt nie zwraca uwagi. Można się przygotować do takiego wyjścia będąc rodzicem, można wybrać restaurację, która ma kącik zabaw. Jeśli się chce, to przecież można.

    • 58 65

    • tutaj sie mylisz, doroslym tez zwraca sie uwage i najczesciej to pomaga (2)

      na slodkiego bombelka biegajacego i dracego sie w restauracji rozmowa pomaga w mniejszym stopniu, bo matka/rodzice od poczatku na takie zachowanie nie reagowali a po zwroceniu uwagi wlacza sie agresja ochrony bombelka

      • 40 4

      • (1)

        gorsze jest buractwo co liznęło kasy i ma się za panów świata ... małpa z kasą ale na salonach... łatwo poznać ...napiwek...ku..a a za co ... siano za dopłaty ale i siano w butach - kasa małpy w człowieka nie zmeni choć wielu się tak wydaje

        • 7 0

        • W bankach to samo, buraki przychodza zrobic przelew na zakup mieszkania, a gdzie 5% napiwku dla pracownika banku? Wiesniactwo i tyle.

          • 0 2

  • jak dziecko umie się zachować to spoko, ale w innym wypadku niech siedzi w domu

    • 16 1

  • To proste.

    Chodzić, zdecydowanie chodzić, ale najpierw wychować te wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju i charakterne (jakież to subtelne i słodkie określenie!) pociechy.

    • 18 1

  • (1)

    Jeżeli są na smyczy i w kagańcu to nie widzę przeszkód.

    • 17 3

    • W punkt....!

      • 2 1

  • Sceptyczny (1)

    Niestety, nawet o późnej porze rodzice przyprowadzają do restauracji swoje "szczęście". choć powinno już spać. Trudno się zrelaksować po ciężkim dniu, zjeść miło. Samo patrzenie na te (za przeproszeniem) gluty sprawia że odechciewa się jeść. Wrzask, bieganie, rzucanie jedzeniem, plucie, niszczenie wystroju restauracji to norma. Urodziłem się w latach 80, za takie zachowanie czekałby mnie kabel od prodziża - dziś one mogą absolutnie wszystko, rodzice zachowują się jakby się ich bali...

    • 29 3

    • lepiej bym tego nie ujął, tez byłem inaczej wychowany, teraz zero hamulców

      • 10 0

  • Czy zadawać takie pytania, na które odpowiedź jest oczywista ?

    Z dziećmi chodziliśmy do restauracji.

    • 5 5

  • ???

    CO to za pytanie ? Jest tyle możliwości, że wybranie restauracji dla dziecka to żaden problem. Jeśli rodzic jest mądry to wybierze miejsce gdzie i dziecko i rodzice będą czuli się komfortowo. Nie można liczyć na to, że nagle 2-latek będzie się zachowywał jak 40 latek czy 60-latek. Zamiast marudzić, albo krzyczeć na dzieci należy pomyśleć czy dana restauracja jest odpowiednia dla dziecka i czy nie będzie się nudziło gdy reszta po prostu siedzi i nic nie robi. Mam trójkę nastolatków i nigdy nie miałam z tym problemu, natomiast nie godziłam się na przesiadywanie w restauracji tylko dlatego, że dorośli muszą jakoś spędzić wolny czas. Jak zwykle w tym temacie trzeba wyedukować rodziców. Dziecko siedzące godzinami przy stole to dziecko CHORE !!!! A za kilka lat po prostu otyłe.

    • 9 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Bufet Włoski w Sheraton Sopot (1 opinia)

(1 opinia)
240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Niedzielne obiady z muzyką na żywo

187 zł
muzyka na żywo

Wakacyjny live cooking | Kulinarne podróże z The Kitchen

170 zł
degustacja, spotkanie

Rozrywka

Najczęściej czytane