- 1 Coraz więcej sposobów na napiwek (289 opinii)
- 2 Ranking pierogarni w Trójmieście (57 opinii)
- 3 Jemy na mieście: Aichi (dobrze) Gotuje (72 opinie)
- 4 Psiorbet, tatar lub psierogi. Menu dla psów (188 opinii)
- 5 Za tym teraz szaleje kulinarny internet (27 opinii)
- 6 Azjatycki Market na Ulicy Elektryków (40 opinii)
Wspomnienia organizatora koncertów, czyli kulinarne żądania muzyków
Około pięciuset koncertów w całej Polsce, kilka tysięcy nakarmionych i położonych do snu muzyków, kilka przyjaźni i kilka antypatii - po blisko dziesięciu latach od pierwszego koncertu, przy którego organizacji pracowałem, jestem przekonany, że niejedna z waszych domówek przebiła to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami "legendarnych" backstage'ów -miejsc, gdzie zdecydowanie bardziej od używek pożądany jest solidny obiad. Co chcą jeść artyści podczas tras koncertowych? Poniżej kilka historii.
Diagnoza jest druzgocząca - "sex, drugs and rock'n'roll" to mit, który należałoby zastąpić słowami "sleep, wi-fi, food'n'drinks". Trudno się dziwić, po przejechaniu około ośmiuset kilometrów z Pragi do Gdańska, po walce z nieaktualnymi mapami w GPS-ie i specyfiką polskich dróg nawet najbardziej optymistycznie nastawiony muzyk straci entuzjazm i bardziej będzie interesowało go złapanie sieci, a tym samym kontaktu z domem, niż kolejna impreza. Wyjątki się zdarzają, zwłaszcza, że Trójmiasto często bywa pierwszym punktem na trasie koncertowej (zespół jeszcze ma siły) lub ostatnim (zespół już nie musi zachowywać sił).
Zobacz także: Jaki kraj, taki rock'n'roll. Prawdy i mity o życiu rockmanów
Catering łączy ludzi
Jest jednak pewien istotny czynnik, który łagodzi wszelkie oznaki zmęczenia, frustracji i smutku - catering.Niemiecki zespół The Ocean wprost zaczyna jeden z akapitów swojego ridera (czyli swoistej listy życzeń, od wymagań technicznych po posiłki i noclegi) - "Jeżeli dostaniemy dobre jedzenie, zagramy dobry koncert i wszyscy będą szczęśliwi". Idzie za tym konkretne uzasadnienie: "Jednym z powodów, dla których poświęcamy większą część naszych żyć graniu w zespole jest to, że lubimy podróżować i chcemy poznać twoją kulturę - chcemy zobaczyć, jak ludzie żyją, co jest w ich umysłach i chcemy spróbować tego, co piją oraz jedzą. Dlatego uwielbiamy jeść lokalne specjały, pić lokalne piwo, wino i wódkę. Jeżeli jesteś pasjonatem swojej kultury, postaraj się pokazać nam ją z jej najbardziej interesujących stron, a świetnie będziemy się razem bawić".
Faktycznie zespoły z Japonii nie reagują entuzjastycznie na widok kolejnej porcji sushi. Organizatorowi może wydawać się miłe ugoszczenie gości z daleka ich specjałami, ale wystarczy zastanowić się, czy my sami chcielibyśmy w Kraju Kwitnącej Wiśni jeść bigos i pierogi, żeby dojść do wniosku, że nie jest to najlepszy pomysł. Muzycy The Ocean na wszelki wypadek poszli więc o krok dalej i wręcz prowokują do włożenia nieco większego wysiłku w sztukę przyjmowania gości: "Jeżeli nie masz swojej kultury albo nie obchodzi cię, czy żyjesz w mieszkaniu umeblowanym w Ikei podobnie jak pięćdziesiąt milionów innych mieszkań w Europie, a do tego spożywasz tylko zapakowaną, głęboko mrożoną żywność z sieciowych supermarketów - albo jeżeli tak się zdarzyło, że mieszkasz w Wielkiej Brytanii - skorzystaj z poniższej listy".
Standardowo każdy zespół ma ochotę na kawę, herbatę, soki, czasem mleko i zawsze ogromne ilości wody (najczęściej niegazowanej). Warzywa, owoce, tace z serami, tace z wędlinami, wszystko osobno, bo prawie zawsze znajdą się i mięsożercy, i wegetarianie, i weganie, i osoby z przeróżnymi uczuleniami. Kanapki to klasyk, który sprawdza się zarówno na każdej domowej imprezie, jak i na koncertach, ale pojawiają się dwa sposoby ich serwowania. Ekipa japońskiego artysty Miyaviego wyraźnie zaznaczyła: "Nikt nie będzie miał czasu, żeby usiąść i zjeść posiłek, najlepiej będzie więc, jeżeli jedzenie zostanie tak przygotowane, żeby można było je przekąszać w ciągu całego dnia". Z kolei amerykańska hardcore'owa kapela Pro-Pain stawia sprawę zgoła inaczej, wymaga: "Wystarczająco rożnych typów chleba, aby przygotować wystarczająco kanapek, ale miejcie na uwadze, że jesteśmy wystarczająco dorośli, żeby zrobić kanapki samodzielnie".
Niektóre zespoły są bardzo szczegółowe. Amerykańskie, post-rockowe Russian Circles wymienia w riderze między innymi batony proteinowe, tortille, salsę, hummus czy pitę. Weedeater zaznacza, że "obiad powinien być solidnym posiłkiem zawierającym również zupę lub sałatkę, a także składającym się pożywnego i zróżnicowanego jedzenia, żadnych fast foodów i innych punk rockowych gulaszy". Z kolei Szwedzi z Tiamat jako niezwykle istotne podkreślają zapewnienie odpowiedniej ilości jajecznicy, bekonu oraz parówek. Inne zespoły dają bardzo ogólne wytyczne. Podróżujące razem Quitzow oraz Setting Sun w riderze mają zaledwie jedno zdanie dotyczące wyżywienia - "Cztery osoby w dwóch zespołach, cztery wegetariańskie posiłki, o ile to możliwe".
Chociaż poważnie wyszczerbiałem mit "sex, drugs and rock'n'roll", rzadko zdarzają się koncerty, na których artyści w ogóle nie spożywają alkoholu. Piwa (przeważnie z prośbą o lokalne), wina, whiskey, wódka - te pozycje są w niemal każdym riderze, choć bardzo często z adnotacją, że wydawać je można wyłącznie na prośbę tour managera, czyli zazwyczaj przedstawiciela agencji bookingowej, z którą zespół współpracuje. Wiele zespołów (zwłaszcza tych bardziej znanych) przyjeżdża na koncert do pracy i w zależności od czasu, jaki im pozostanie po wykonaniu zadania na scenie, tour manager może okazać łaskę i udzielić nocnej dyspensy. Zdarzają się także niecodzienne sytuacje, na przykład Alec Empire (znany głównie z Atari Teenage Riot) nie wypił ani jednego z piw, o które poprosił - całość rozdał swojej publiczności.
Chociaż poważnie wyszczerbiałem mit "sex, drugs and rock'n'roll", rzadko zdarzają się koncerty, na których artyści w ogóle nie spożywają alkoholu.
Zobacz także: Wymagania Bon Jovi przed koncertem w Gdańsku
Inne nietypowe zlecenia
Alec Empire potrzebował imbiru na gardłowe dolegliwości; muzycy Combichrist majtek (o pralkę na trasie nie jest łatwo); niemieckie Diary of Dreams nie obędzie się bez lokalnego dziennika (choć - przy całej sympatii do zespołu - powątpiewam w jego lingwistyczne talenty); black metalowe Ragnarok poza standardowymi ręcznikami na scenę, potrzebowało także ręczników do zmywania makijażu (o dokładnie określonym wymiarze 17x80 cali); Tiamat musiał mieć natomiast ręczniki w ciemnych jak ich dusze kolorach; a norweski Mortiis poprosił o dwie paczki mąki kukurydzianej, którą na początku występu obsypywał się. Najdziwniej ponownie wypadli Japończycy - ekipa zespołu Miyaviego poprosiła o zaledwie dziesięć kanapek lub dziesięć obento (rodzaj drugiego śniadania), a także tylko jedną gorącą zupę dla lidera grupy.
O tym, że atmosfera na backstage'u jest ważna i może wpłynąć na atmosferę w całym klubie, przekonałem się podczas pierwszego gdańskiego koncertu zespołu Laibach, który w środku nocy zażyczył sobie kilku kebabów. Zadanie okazało się niemożliwe do wykonania, a "w podzięce" następnego ranka ścianę garderoby zdobił napis z ketchupu: "Jarek is asshole". Nie obraziłem się. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że dzięki mnie na chwilę i w bardzo niewielkim wymiarze odżyło "sex, drugs and rock'n'roll".
Zobacz także: Wymagania Justina Timberlake'a przed koncertem w Gdańsku
Opinie (28) 2 zablokowane
-
2016-04-06 15:28
is (an) asshole (4)
- 11 9
-
2016-04-06 15:31
i ten keczup był dziwnie brązowy
- 13 1
-
2016-04-06 15:44
To chyba cytat ze ściany ;)
Nie czepiałabym się redaktora, skoro cytuje kogoś bardzo niezadowolonego ;)
- 14 0
-
2016-04-06 23:00
koleżka ma grzywkę jak hitler :)
- 6 2
-
2016-04-07 08:29
koniecznie wyślij maila do zespołu, żeby w przyszłości nie popełnili podobnego błędu!
- 4 0
-
2016-04-06 15:29
Kilka kebabów w nocy = zadanie niemożliwe do wykonania...gdzie? W Kartuzach? ;) (1)
- 82 2
-
2016-04-06 17:51
Moze chodzilo o cos wiecej niz resztki kurczaka z toną kapusty?
- 12 4
-
2016-04-06 15:31
Tak było
- 3 1
-
2016-04-06 15:33
Ciekawy temat
- 22 3
-
2016-04-06 15:37
Nic dziwnego. Żadna z tych kapel nie jest znana więc kto by chciał słyszeć o ich ekscesach
- 41 12
-
2016-04-06 15:47
Imbir to do Indii trzeba było jechać
- 11 1
-
2016-04-06 17:44
Fajne, ciekawy temat
Przeczytałam z przyjemnością, zwłaszcza że autor skupił się na mniej znanych grupach, czyli obyło się bez gwiazdorskiego lansu i fanaberii ;)
- 34 2
-
2016-04-06 19:08
Przykre (3)
Mało znane kapele, które nie zawsze potrafią zapełnić mały klubik na jedynym koncercie w trzydziestomilionowym kraju, a gwiazdorzą jakby byli headlinerami największych festiwali.
- 13 23
-
2016-04-06 19:59
taaa jasne, gwiazdorzą bo chcą zjeść obiad
- 18 0
-
2016-04-06 20:15
(1)
Jak Laibach jest dla Ciebie mało znaną kapelą to chyba słuchasz wyłącznie Biebera albo Bacha...
- 11 5
-
2016-04-07 07:50
Oczywiście, że jest...
....i to, że dwa lata temu byłem na ich koncercie w B90 wcale nie zmienia mojej opinii. Jest to niszowa kapela. Wystarczy spojrzeć na ich popularność na Youtube. Żaden teledysk nie ma miliona wyświetleń, a to dosyć dobry wyznacznik popularności zespołu. Może Ty jesteś ich fanem, jeździsz za nimi na koncerty i znasz wszystkie teksty piosenek, ale to wcale nie oznacza, że Laibach jest znanym zespołem. Jest znanym dla Ciebie, a 99% populacji i tak nigdy nie słyszało tej nazwy, już nie mówiąc o fragmentach ich twórczości.
P.S. Co ma do tego Bieber? Do zobaczenia w listopadzie w Krakowie.- 8 0
-
2016-04-06 19:08
No Jack Daniels to straszne wymagania. Chyba że akurat nie ma promocji w dyskoncie.
- 27 3
-
2016-04-06 20:13
(2)
OK
Ogromnej większości nie znam..
Ale pewnie jak w Polsce:
Im większa tandeta tym większe wymagania.- 3 6
-
2016-04-06 23:03
Akurat tandeta w Polsce nie ma żadnych wymagań, uwierz mi na słowo. Gorzej że standardy tandety (keyboard, 2 dyskietki i laska w mini) zaczęły rzutować na normalnych wykonawców. Normalnych - mówię - nie gwiazdy. Gwiazdy zawsze sobie poradzą.
- 1 0
-
2016-04-08 12:42
kocham ten kraj - nie znam to sie wypowiem :D
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.