- 1 Urodziny Goyki 3 Art Inkubator (53 opinie)
- 2 Czytelnicy wybierają najlepsze zdjęcie (65 opinii)
- 3 Jedna z najważniejszych nagród w Gdyni (7 opinii)
- 4 Spokojny początek sezonu artystycznego (6 opinii)
- 5 "Kolonie" nad jeziorem Zaspa (111 opinii)
- 6 Nowa rzeźba będzie zmieniać kolor (73 opinie)
Być jak Krystian Lupa. O "Placu Bohaterów"
W tekście "Plac Bohaterów" Thomasa Bernharda, wystawionym w Malarni Teatru Wybrzeże, można doszukać się bardzo aktualnych w dzisiejszych czasach obaw - to właściwie chwila przed nieuniknioną katastrofą. Reżyser Franciszek Szumiński niemal zawiesza dramaturgię, by widzowie przez trzy godziny przyglądali się statycznym bohaterom uwikłanym w rodzinne piekiełko. O ile przekaz spektaklu i gra aktorska robią dobre wrażenie, o tyle forma zanurza spektakl w marazmie, z którego trudno otrząsnąć się i aktorom, i widzom.
Co grają w trójmiejskich teatrach
Franciszek Szumiński chętnie powtarza pomysły ze "Śmierci Iwana Iljicza" - spektaklu zrealizowanego w Teatrze Wybrzeże przez tego reżysera 2,5 roku temu. Tym razem ponownie w centrum postawiona jest dysfunkcyjna rodzina, ponownie jest wyrazisty lider (tam tytułowy bohater, tutaj siostra zmarłego profesora), ponownie spirytus movens całej sztuki jest śmierć (w obu przypadkach głowa rodziny nie żyje, a pozostali jej członkowie starają się odnaleźć w nowych realiach i gąszczu rodzinnych zależności).
Wreszcie, podobnie jak w przypadku pierwszego swojego spektaklu w Wybrzeżu, Szumiński chętnie gra pauzą, zawieszeniem akcji, długimi spojrzeniami, wymowną ciszą, przerywaną półsłówkami, niemal do zera redukując grę aktorską. Bohaterowie, pomijając ciągle perorującą i poruszającą się po przestrzeni gry Annę, na scenie po prostu są obecni i zastygają niemal bez ruchu. Takie ustawienie postaci obarczone jest dużym ryzykiem, które łatwo może zamienić się w sceniczną nudę. I ponownie, podobnie jak w przypadku "Śmierci Iwana Iljicza", właśnie tak się dzieje.
Cała rzecz związana jest ze śmiercią profesora Józefa Schustera, ojca, męża, brata i pana domu. Jego samobójstwo w mieszkaniu przy tytułowym placu Bohaterów (miejscu przemówień Adolfa Hitlera po aneksji Austrii) jest powodem spotkania bohaterów najpierw we wspomnianym mieszkaniu, potem na ławce nieopodal cmentarza, gdzie odbył się pogrzeb, wreszcie na stypie.
Drugim tematem, obok osoby profesora i motywacji jego działania, są decyzje dotyczące posiadłości w Oxfordzie i Neuhaus, które w tekście Bernharda brzmią niczym refren. Motywy i migawki wspomnień różnych bohaterów wciąż się powtarzają, poszczególne sformułowania słyszymy wielokrotnie. Razem z bohaterami sztuki mamy dociec, dlaczego poważany profesor targnął się na swoje życie, osierocając wszystkich domowników i członków rodziny.
Poza wątkiem rodzinnym jest też drugi, narodowy. Rośnie fala nazizmu, podobna do tej z 1938 r. - alarmuje Robert, syn zmarłego profesora. Dla rodziny żydowskiej ma to szczególne znaczenie - wyjazd do Anglii byłby formą ucieczki z rozsądku, na który nie godzi się siostra zmarłego, Anna, która na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie osoby oderwanej od rzeczywistości, a przecież tak jak brat jest profesorem filozofii. Te rodzinne szachy są partią z łatwym do przewidzenia finałem. Po drodze ujawniane są niejawne związki, antypatie, skrywane fascynacje czy zabarwiona kazirodztwem więź siostry i brata.
Najciekawszym gestem reżysera jest zamiana ról - w sztuce Bernharda zamiast siostry Anny jest brat zmarłego Robert, jednak gdy ma się do dyspozycji taką aktorkę jak Dorota Kolak, tego typu zmiana jest całkowicie zrozumiała. Kolak z nutą goryczy kreuje swoją bohaterkę na zgorzkniałą, apodyktyczną, starą, ale bardzo trzeźwo myślącą kobietę, która w sposób wręcz kompulsywny stara się zdominować pozostałych. Jej głównym orężem jest słowo, nim właśnie stara się narzucić wszystkim pozostałym swoją wolę.
Jedynym, który faktycznie się jej przeciwstawia od początku, jest syn profesora Robert (w oryginale to córka Anna), grany przez Roberta Ciszewskiego. Aktor stawia na młodość, bezczelność, niezłomność bohatera i uparte parcie naprzód. Robert jako jedyny zainteresowany jest sytuacją rodziny, dostrzega jej upadek i stara się temu przeciwdziałać. Całkowicie pasywna jest z kolei Katarzyna Z. Michalska w roli jego siostry Olgi.
Ciekawiej wypada Marzena Nieczuja-Urbańska jako żona zmarłego Jadwiga, którą Anna konsekwentnie stara się przedstawiać jako nic nieznaczący pionek na szachownicy. Jadwiga na własnych warunkach podejmuje walkę o swoją rolę w rodzinnej układance. Zestaw rodzinnych indywiduów uzupełnia całkowicie oderwany od tego świata lekkoduch Łukasz Schuster, drugi syn zmarłego, grany przez Grzegorza Otrębskiego.
Cały pierwszy akt poświęcono zakochanym w profesorze służącym - Pani Zittel (Małgorzata Brajner) ma status nieoficjalnej pani domu, zaś Herta (Karolina Kowalska) sygnalizuje, że między nią a profesorem również zaiskrzyło. Obie aktorki dobrze zarysowują swoje bohaterki, mają jednak pecha, że nie otrzymały żadnego wsparcia od reżysera, który tę część spektaklu uczynił nieznośnie statyczną i potwornie nudną. Spośród aktorów drugiego planu wyróżnia się Monika Chomicka-Szymaniak jako Pani Liebig, która nie ma niemal nic do powiedzenia, ale urządza za to prawdziwy festiwal min i znaczących spojrzeń - komentarzy do paplaniny męża (w tej roli Jarosław Tyrański).
Spektakl rozgrywany jest w formie teatru w teatrze obserwowanym z dwóch stron - w pierwszym akcie przestrzeń gry osłonięta jest tiulową zasłoną, stanowiącą również ekran projekcyjny (multimedia Stanisława Zaleskiego). Wewnątrz oszczędnie, ale z dużym wyczuciem umieszczono pojedyncze meble (ciekawa scenografia Natalii Kozłowskiej, która zaprojektowała również kostiumy). Przedstawienie rozgrywane jest w przejmującej ciszy (w ostatnim akcie przerwanej tykaniem przyspieszającego z czasem zegara i finałowymi dźwiękami). Dużą rolę w tej minimalistycznej inscenizacji odgrywa światło (za jego reżyserię odpowiada Daniel Sanjuan Ciepielewski).
Wielokulturowy Gdańsk w Teatrze Miniatura
Trudno oprzeć się wrażeniu, że Franciszek Szumiński, sięgając po ulubionego autora Krystiana Lupy - Thomasa Bernharda, usiłuje zbudować spektakl utrzymany w duchu i stylu inscenizacji tego wielkiego teatralnego mistrza. Tyle że to nie jest uniwersalny wytrych do otwierania inscenizacji - reżyser "Kalkwerku", "Wymazywania", "Immanuela Kanta" czy "Rodzeństwa" stworzył oryginalny styl, którego naśladownictwo prowadzi na manowce.
Powstał spektakl "Lupopodobny", trudny w percepcji, którego potencjał nie został wykorzystany, pomimo dobrego zespołu aktorskiego. Opowieść o rodzinie Schusterów skierowana jest przede wszystkim do koneserów gęstego od znaczeń, ciężkiego teatru egzystencjalnego.
Spektakl
Plac bohaterów
Miejsca
Spektakle
Opinie (8)
-
2022-11-21 12:13
Brawo!!!
Pani Kolak jak zwykle pyszna!
- 10 0
-
2022-11-21 21:41
Kiedy w Polsce w końcu w sztuce (film, teatr) zaczną być polskie tematy i to od 1972 roku? Czyli nie dalej, niż 50 lat wstecz? (3)
Żadne "Zimna wojna", Austria 1938, Polska 1948, Polska 1968, Polska 1970, tylko jakieś normalniejsze? O konieczności emigracji z Polski milionów ludzi po 1972 itp. ? Sztuki o rozwoju sytuacji Niemczech w 1932 w Polsce pokazywano np. w 1975. No jeszcze można było to zrozumieć, było to "tylko" 43 lata później. 2022 minus to czterdzieści trzy, wychodzi jak nic 1979 rok. Może jakaś sztuka o ówczesnych problemach, niepokojach, dylematach Polaków, w tym w Trójmieście? Aha - i oczywiście nie o jakichś Borsukach oraz innych Bolkach, co się trochę ponarażali, a na podstawie tego potem przez dziesięciolecia "profitowali".
- 7 2
-
2022-11-21 23:38
to napisz taką. Bernhard nie napisał, to mozesz sprobowac
- 4 1
-
2022-11-22 11:49
Borsuk się narażał?!
Ciekawy gość. Studiował historię w Lublinie choć mógł to robić w Gdańsku. Wolał KUL choć był... niewierzącym. Obraził się na PO (kandydatem na prezydenta tej partii zostań Paweł Adamowicz).
Zdradził PiS i wrócił do Gdanska jako ,,święta krowa". Jakie miał kompetencje to zajmowania się służbą zdrowia???- 0 0
-
2022-11-22 16:57
Akurat w Teatrze Wybrzeże jest sztuka o konieczności emigracji z Polski. Nazywa się "Emigrantki" i opowiada o kobietach, które musiały opuścić swoje domy, rodziny i swój kraj, by zarobić na życie.
- 4 0
-
2022-11-22 08:47
Spirytus movens? Serio??? No, uśmiałam się jak fretka :)))))))
- 0 1
-
2023-02-26 22:34
Pani Dorota Kolak fenomenalna jak zawsze
wybitna. jest czystym stwarzaniem
- 1 0
-
2023-03-16 15:09
Odradzam
Nuda, jakieś wysilone próby "uaktualnienia", ni przypiął, ni przyłatał biust jednej z aktorek (smutny).
Z inscenizacji wynika, że reżyser ma płacone od czasu trwania spektaklu.
Na końcu nieudana próba obudzenia publiczności za pomocą nastawionych na max wzmacniaczy.- 0 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.