- 1 Wykupili cały nakład jej nowej książki (103 opinie)
- 2 Czy AI zastąpi artystów? (23 opinie)
- 3 5 wystaw do zobaczenia we wrześniu (12 opinii)
- 4 Szemet z szansą na operowego Oscara (2 opinie)
- 5 Urodziny Goyki 3 Art Inkubatora (75 opinii)
- 6 Jedna z najważniejszych nagród w Gdyni (7 opinii)
Once: smutna historia pewnego klauna w spektaklu jubileuszowym
Ćwierć wieku temu, podczas obchodów tysiąclecia Gdańska, narodził się Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych FETA. Z okazji 25 lat festiwalu zaprezentowano na Zaspie, niedaleko siedziby jego organizatora - klubu Plama GAK, spektakl stworzony przez twórcę legendarnego teatru Derevo, który 25 lat temu zagrał tu m.in. "Once". I właśnie ten spektakl z nowymi realizatorami zobaczyła zgromadzona w nadkomplecie publiczność w niedzielny wieczór.
Na co do teatru w najbliższym czasie
Nikt tak jak Rosjanie nie potrafi tworzyć klaunad podszytych goryczą, refleksją i smutkiem, a niekiedy wręcz namacalnie wyczuwalną katastrofą. Do takich teatrów należą największe rosyjskie teatry realizujące sztuki uliczne: Licedei, Mr Pejo's Wandering Dools czy właśnie Derevo.
"Once..." był jednym z dwóch spektakli rosyjskiej formacji Derevo (trzeci "Red Zone" ostatecznie wtedy odwołano z uwagi na kontuzję aktora), zagranych w 1997 roku w ramach obchodów millenium Gdańska podczas pierwszej edycji FETY. Drugim była "Kaźń Pierrota" (znana szerzej pod tytułem "Arcan", zagrana na Głównym Mieście).
Jednak to "Once...", które wtedy zagrano na deptaku prowadzącym na molo w Brzeźnie, jest dla Dereva spektaklem bardziej reprezentatywnym. W "Once" pojemna teatralnie metafora ludzkich marzeń i aspiracji łączy się z gorzką rzeczywistością, która wcale kolorowa nie jest. To spektakl stworzony "charakterem pisma" zespołu Derevo.
Dlatego gdy przedstawienie przestało być eksploatowane przez Derevo, powstała idea, by wskrzesić je siłami aktorów Warszawskiego Centrum Pantomimy (znanych trójmiejskiej publiczności z występów na FECIE Teatru Pantomimy Mimo, będącego częścią WCP). Lider i założyciel Dereva Anton Adasinsky przystał na tę propozycję i tak powstała odświeżona wersja teatralnego hitu sprzed 25 lat.
Na pozór wszystko tu jest takie jak w spektaklu Dereva. Artyści pracowali z twórcami tamtego spektaklu, prowadzeni przez reżysera i głównego aktora tamtego "Once", grają w takich samych dekoracjach i z tą samą muzyką co w rosyjskim przedstawieniu. Jednak w praktyce poza pierwszymi scenami różnic między wersją Dereva a realizacją warszawską jest bardzo dużo. Ten "Once" jest niezależnym teatralnym bytem, wpisanym w ramy tamtego spektaklu.
Szybko poznajemy jego i ją - on sprząta pusty lokal, ona jest w nim kelnerką. On - niezbyt urodziwy klaun w łachmanach, ona - atrakcyjna dziewczyna w zwiewnej krótkiej białej sukience i opasce z kokardą we włosach. Wydaje się, że wszystko ich dzieli, ale serce nie sługa. Klaun kocha dziewczynę, ona też spogląda na niego łaskawie, więc nic prostszego, tylko wyrazić to, co się czuje, żeby żyli długo i szczęśliwie.
Jednak dla niego to nie jest takie proste. Szybko też pojawia się intrygujący Diabeł (w stylu Mefistofelesa z "Mistrza i Małgorzaty"), który zawraca dziewczynie w głowie. Bohater więc, aby zdobyć serce dziewczyny, musi zmierzyć się z siłami zła. Na szczęście ma swojego Anioła Stróża, który wiernie za nim podąża (czasem ze wstążką gimnastyczną, czasem z mieczem arabskim staje w obronie chłopaka i dzielnie mu stróżuje).
Wszystko pewnie szybko by się skończyło, gdyby amor ściągnięty przez chłopaka, by pomóc usidlić serce ukochanej, nie połamał łuku. Ta scena i zanoszący się płaczem amorek oraz konsternacja klauna to jedna z najlepszych scen przedstawienia. Roztańczona dziewczyna coraz przychylniej spogląda na diabła i o krzątającym się z mopem sprzątaczu szybko zapomina. Jednak on się nie poddaje. Heroicznie walczy o ukochaną z diabłem i jego pomocnikiem goblinem. Udaje mu się nawet wyrwać ją ze szpon Złego, ale gdy już wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu, znowu coś się psuje. Dlatego koniec jest bardzo gorzki i bez happy endu.
Oczywiście to plan fabularny, w którym marzenia senne i fantazje funkcjonują na tych samych zasadach co rzeczywistość. Cała inscenizacja "Once" opiera się na pantomimie, tańcu i teatrze fizycznym z dużą ilością dowcipnych rekwizytów (etiuda z zagiętą rurą, która "żyje własnym życiem", ożywione obrazy potencjalnego ukochanego rozmarzonej dziewczyny). Całość ma bardzo groteskowy charakter, a prezentowany humor bliższy jest czarnej komedii niż komedii romantycznej.
Ogromną pracę musi wykonać pięcioro aktorów, którzy spisali się znakomicie. Pierwsze skrzypce gra lider Teatru Pantomimy Mimo Bartłomiej Ostapczuk. Jego główny bohater spektaklu nosi w sobie melancholię, jest wręcz klaunem z depresją, ale przy tym bije od niego ciepło i trudno mu nie kibicować w walce o ukochaną. Ciekawą tanecznie kreację dziewczyny klauna przygotowała Paulina Staniaszek, której bohaterka jest słodka, niewinna i ujmująco naiwna.
Znakomicie prezentuje się Diabeł w wykonaniu Eweliny Grzechnik - to rola bardzo rozbudowana pantomimicznie, wyrazista i dopracowana. Również odgrywający liczne role epizodyczne Maciej Jan Kraśniewski i Wojciech Rotowski stanęli na wysokości zadania, tworząc dowcipne, udane etiudy.
Spektakl wyreżyserowany przez Antona Adasinsky'ego cierpi jednak na dłużyzny, za dużo tu jest momentów statycznych, niepotrzebnie rozwleczonych w czasie, zwłaszcza w drugiej części widowiska. Łatwo też się pogubić w świecie fantazji i wyobrażeń bohatera, bo pojawia się w nim mnóstwo bohaterów epizodycznych, z których obecność niektórych jest na tyle absurdalna (np. policjant goniący bohatera pędzącego na komecie), że coraz trudniej tę opowieść ułożyć w całość. Jednak podróż przez te wszystkie wyobrażone światy, by ocalić miłość, ma w sobie dużo uroku i scenicznej jakości. Tę smutną w finale opowieść ogląda się bardzo dobrze.
Święto teatru dokumentalnego: Sopot Non-Fiction
Szkoda, że był to jednorazowy pokaz jubileuszowy, jednak trudno wyobrazić sobie lepszy spektakl z tej okazji niż "Once" Warszawskiego Centrum Pantomimy, który rzeczywiście spaja klamrą 25-lecie Festiwalu FETA. Czekamy na kolejne edycje festiwalu, a chętni, którzy czują niedosyt teatru ulicznego, powinni zapisać sobie datę 11 września, kiedy zobaczymy premierę spektaklu warszawskiego Teatru AKT "Fantomy", opartą na motywach "Solaris" Stanisława Lema. O tym, że FETA jest potrzebna, przekonuje nadkomplet widzów na "Once" w chłodny niedzielny wieczór. Oby rok 2022 pozwolił już bez przeszkód rozpocząć nowe ćwierćwiecze tej jedynej w swoim rodzaju imprezy.
Miejsca
Wydarzenia
Zobacz także
Opinie (10)
-
2021-08-23 12:11
(4)
klauni to generalnie smutne postaci
- 3 3
-
2021-08-24 09:19
Postacie (1)
- 1 1
-
2021-08-24 19:10
Obie formy są poprawne.
- 0 0
-
2021-08-24 09:20
Przestan skracać.
- 0 1
-
2021-08-26 08:31
Hm hm smutne
Hm hm klauny. Hm hm smutne klauny. A to dobre. Nie przejmuj się Skalmarze, pamiętaj co ci mówił lekarz.
- 0 0
-
2021-08-23 14:29
Ja
Oglądaliśmy z balkonu i bardzo nam się podobało .
- 10 2
-
2021-08-23 16:49
Super
Świetne było. Na szczęście pogoda dopisała
- 9 2
-
2021-08-24 09:19
Gdanska scena muzyczna sprzedana przez dulkiewicz
deweloperowi
- 4 4
-
2021-08-24 12:06
Świetna sprawa
Dziękuję za możliwość spędzenia wieczoru w sposób inny niż zwykle
- 6 0
-
2021-08-25 10:11
Mądre spektakle
Nie muszą być drogie i muszą uczyć
- 3 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.