- 1 Urodziny Goyki 3 Art Inkubator (53 opinie)
- 2 Czytelnicy wybierają najlepsze zdjęcie (65 opinii)
- 3 Jedna z najważniejszych nagród w Gdyni (7 opinii)
- 4 Spokojny początek sezonu artystycznego (6 opinii)
- 5 "Kolonie" nad jeziorem Zaspa (111 opinii)
- 6 Nowa rzeźba będzie zmieniać kolor (73 opinie)
Teatralne życie w pigułce. O "Sztafecie pokoleń"
Życie artysty teatralnego nie jest usłane różami. Starzeje się na oczach publiczności, zawsze musi być w formie i do tego mierzy się z własnymi ograniczeniami, ambicjami i brutalną (choćby w aspekcie finansowym) rzeczywistością. "Sztafeta pokoleń", zagrana na Scenie Kameralnej Teatru Muzycznego, nie odkrywa przed nami niczego nowego. Jednak losy artystów przybliża z dużą dawką humoru, dając Andrzejowi Śledziowi okazję do zbudowania dużej, pełnowymiarowej roli.
Co grają w trójmiejskich teatrach
Historii o artystach czekających na swój występ albo prowadzących dysputy w garderobach podszytych konfliktem "młodzi - starzy" było wiele. Należą do nich choćby "Ja, Fauerbach" Tankreda Dorsta, "Garderobiany" Ronalda Harwooda czy "Próby" Bogusława Schaeffera. Tekst Marka Sadowskiego oparty jest na podobnych motywach, chociaż oczywiście porównania z przywołanymi sztukami nie wytrzymuje. Jednak, wydaje się, nie taka jest intencja autora scenariusza i tekstów piosenek "Sztafety pokoleń", który wyjątkowo nie występuje tym razem na scenie, do czego przyzwyczaił już w swoich słowno-muzycznych przedstawieniach.
Właśnie piosenki, często podszyte goryczą i namysłem nad aktorską dolą, są ozdobą tego kameralnego, komediowego przedstawienia na dwóch aktorów i pianistę. Momenty dowcipne, jak głos z offu (Alicja Piotrowska), opisujący w stylu lektorki Krystyny Czubówny zachowania i reakcję samców aktora teatralnego (jednego starego i wyliniałego, drugiego młodego i niedoświadczonego), przeplatają się z gorzką refleksją nad przewrotnością zawodu aktora, niespełnionymi ambicjami czy bardzo sugestywną fantazją na temat okraszonego nagrodami sukcesu i bardzo szybko umykających "pięciu minut" po wspomnianym sukcesie.
Nie brakuje też refleksji o przemijaniu, o blednących w pamięci wspomnieniach, świadomości własnych ograniczeń. Początkowo dowcip buduje kontrast między starym, steranym życiem Wiktorem a nowym, młodym, teatralnie i życiowo zielonym jak szczypiorek nabytkiem teatru, Oskarem. Wiktor, bardzo już dojrzały aktor, ma dzielić z "młodym" garderobę. Niełatwo im się porozumieć, bo jeden nie ma pojęcia, co to Instagram i o co chodzi z całym tym lansem, drugi nie rozumie, po co po nocach ślęczeć nad scenariuszem i robić notatki na swoim egzemplarzu sztuki, kiedy można iść na imprezę, np. branżową, i poznać ludzi, którzy pomogą w dalszej karierze.
Z czasem oczywiście zawiązuje się między nimi nić porozumienia, a w kolejnych odsłonach wpisanych w cykl sezonu teatralnego towarzyszy aktorom akompaniator Patryk Skarbek-Tłuchowski. Jednak w zestawieniu Andrzej Śledź (Wiktor) - Filip Bieliński (Oskar) zdecydowanie pierwsze skrzypce gra ten pierwszy. Rola starszego, doświadczonego aktora idealnie Andrzejowi Śledziowi pasuje. Aktor rozkręca się ze sceny na scenę, swoją aktorką charyzmą całkowicie tłamsząc Bielińskiego, mającego wyraźne kłopoty z grą aktorską, nadrabiając jedynie bardzo dobrym śpiewem.
Największym atutem przedstawienia są oczywiście dowcipne poetyckie piosenki Marka Sadowskiego. Wprawdzie ich teksty nie zapadają specjalnie w pamięć (może poza pierwszą, "Uśmiechnij się", którą można potraktować jako udany wstęp w wykonaniu Andrzeja Śledzia oraz wykonywanym wspólnie przez Śledzia i Bielińskiego brawurowym "Maczo"), jednak bezbłędnie puentują stany emocjonalne bohaterów i pozwalają ten słodko-gorzki teatralno-życiowy przekładaniec wypełnić nutą refleksji.
Zamysł reżysera, aby w teatralnym skrócie z perspektywy garderoby sportretować cały sezon oparty na spotkaniu "młodego" ze "starym", przygotowaniach do pierwszej premiery, różnych teatralnych i życiowych perypetiach i domknąć to jeszcze zakończeniem sezonu, powoduje, że to kameralne przedstawienie trwa zdecydowanie za długo. Spektakl ma przez to kilka momentów, które posłużyć by mogły za zakończenie. Mnogość wątków powoduje z kolei, że niektóre nakreślone są dużo lepiej (przygotowania do castingu), inne całkowicie powierzchowne. Przedstawienie z korzyścią dla niego śmiało można by skrócić o dobre 45 minut.
Antycasting w Teatrze Miniatura
Jednak "Sztafeta pokoleń" to przede wszystkim popis jednego aktora - Andrzeja Śledzia, grającego w Teatrze Muzycznym przeważnie charakterystyczne epizody. Świetnie jest zobaczyć go w pełnowymiarowej roli i dla tego aktora warto zachować ten spektakl (bardzo ciepło przyjęty przez widzów premierowego pokazu) w repertuarze.
Miejsca
Spektakle
Opinie wybrane
-
2022-09-28 10:15
Bardzo dobra zabawa
Przedstawienie bardzo udane, zabawne, ludzie bawią się świetnie. Mistrz to Mistrz a Młody się uczy i moim zdaniem wyszedł z tego z tarczą.
- 18 2
-
2022-09-28 11:35
Byliśmy z mężem
Widziałam, ale chyba inny spektakl, bo ja nie skróciłabym ani o minutę. Obu Panom gratuluję, bo grają ze sobą pięknie- obaj. Cieszę się, że przyszliśmy i oby inni też mieli szansę obejrzeć. Tylko na przyszłość twórzcie pod obcymi nazwiskami - wtedy recenzja byłaby na pewno lepsza. Taki świat.
- 20 3
-
2022-09-28 11:21
Panie dziennikarzu
Proponuję raz jeszcze przeczytać swój tekst i poprawić błędy składniowe. Proszę zwrócić uwagę na to, że niektóre zdania nie mają najmniejszego sensu
- 20 3
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.