- 1 Był "laptopa dla czwartoklasisty" - co zamiast? (13 opinii)
- 2 Co się zmieni na egzaminie ósmoklasisty 2025? (15 opinii)
- 3 Nawet 1000 zł za wyprawkę szkolną dla dziecka (16 opinii)
- 4 Znamy terminy egzaminów w roku szkolnym 2024/25 (17 opinii)
- 5 Nowy rok szkolny 2024/25 nieco później (85 opinii)
- 6 Nowe wymagania na maturze 2025. Co się zmieni? (83 opinie)
"Dla nas to cichy lockdown". Sale zabaw i centra edukacji apelują o wsparcie
Epidemia koronawirusa jest wyjątkowo kosztowna dla wielu branż. Mimo powrotu do pracy po pierwszej fali surowe obostrzenia powodują, że firmy wciąż mają ogromne problemy. Sale zabaw, miejsca, gdzie rodzice mogą liczyć na dodatkową opiekę, ale też organizatorzy zajęć terapeutycznych, edukacyjnych, ruchowych, artystycznych, plastycznych czy półkolonii - wszyscy przyznają, że koronawirus zaraził przede wszystkim ich firmy.
Po pierwszej fali pandemii, na początku czerwca, wznowili swoją działalność. Jednak w wielu miejscach, gdzie zwykle słychać było śmiechy dzieci czy krzyki zachwytu, dzisiaj słyszymy ciszę. Takich problemów jak dziś jeszcze nie było.
- To już nie tylko cały sezon straty, ale realne zagrożenie dla naszego istnienia. Najpierw problemem było podnieść się po pierwszym lockdownie i dostosować do nowej rzeczywistości. Teraz mimo że możemy działać, to obecna sytuacja i obostrzenia są dla nas po prostu drugim, tym razem "cichym lockdownem". Co z tego, że zapewnimy bezpieczne warunki, kiedy ludzie boją się wszystkiego. A na pomoc nie ma co liczyć, bo przecież możemy działać - mówi właściciel jednego z centrów rozrywki w Trójmieście.
Trudny powrót
Z trudną sytuacją mierzy się m.in. Budumi, edukacyjne centrum zabawy dla dzieci. Tu jeszcze przed rozpoczęciem marcowego lockdownu pojawiły się pierwsze sygnały problemów związanych z epidemiologicznymi obostrzeniami.
- Już w lutym odwołano u nas wizyty grup przedszkolnych i do tej pory nie możemy do tego wrócić, bo dzieci nie mogą wychodzić poza teren przedszkola czy poruszać się komunikacją miejską, a przedszkola i szkoły były dla nas istotnym źródłem przychodów. Później musieliśmy zamknąć się tak naprawdę z dnia na dzień. Żeby nie tracić kontaktu z dziećmi, które przychodziły na nasze zajęcia, z ich rodzicami, działaliśmy w mediach społecznościowych. Przygotowywaliśmy dodatkowe e-booki, filmiki edukacyjne pokazujące, jak bawić się z dziećmi, zajęcia z wykorzystaniem metod klockowych, ćwiczenia pamięci - oczywiście wszytko bezpłatnie - opowiada Marta Mosiejko z Budumi.
W wakacje udało się znów otworzyć, jednak już nie w takim wymiarze jak przed pandemią. Zorganizowano półkolonie dla maluchów, ale indywidualnych wizyt nie było prawie wcale.
- Spadek był bardzo dotkliwy, kiedyś przychodziło dużo osób, teraz może jedna lub dwie dziennie. We wrześniu uruchomiliśmy zajęcia dla różnych grup wiekowych, wykorzystujemy możliwości, jakie dają nam nasze powierzchnie - jest balet, zumba, zajęcia z klockami, robotyka, więcej grup językowych. Ale wciąż notujemy ogromny spadek w stosunku do ubiegłego roku - to właściwie 100% - przekonuje.
"Sprzedam plac zabaw"
Przedstawiciele branży sal zabaw i centrów rozrywki podkreślają, że po "odmrożeniu" ich działalności sytuacja branży nie poprawiła się.
- Okres letni dla większości lokali zawsze był trudny. Strach i przekaz, aby zostać w domu negatywnie odbiły się na wysokości przychodów. W czerwcu klienci powrócili do branży na poziomie 6% - przekonują.
Podkreślają, że olbrzymim problemem jest dla nich to, że choć dysponują dużymi przestrzeniami, to nie mogą ich odpowiednio wykorzystać.
- Rozumiemy, że jest pandemia i zachęca się ludzi do zostania w domach, ale w ten sposób tak naprawdę tworzy się taki "cichy lockdown" i my praktycznie w ogóle nie działamy. Do tej pory nasz przychód w 85% stanowiły imprezy, teraz tego nie ma wcale - mówi Maria Stoińska, właścicielka akademii zabawy i edukacji Wykrzyknik.
Przyznaje, że sytuacja w branży jest bardzo trudna.
- Zostaliśmy trochę pominięci, bo pomoc, którą jeśli komuś udało się uzyskać, była tak naprawdę nieadekwatna. Wynajmujemy ogromne przestrzenie, które musimy zamykać, to są wielkie koszta. Jako przedsiębiorcy staramy się wspierać, ale częściej teraz pojawiają się hasła: "Sprzedam plac zabaw" niż pomysły na to, jak się podnieść - dodaje.
Centra edukacyjne dla dzieci w Trójmieście
"Jesteśmy na skraju bankructwa"
Puste place zabaw, chodniki i ulice. Koronawirus sprawił, że rzadziej korzystamy z wielu usług. Z problemami mierzą się też organizatorzy zajęć dodatkowych, którzy przyznają, że są już na skraju bankructwa.
- W mediach istnieje tylko temat zamykania szkół. Nas bezpośrednio nikt nas nie zamyka. Jeśli jednak przedszkole lub szkoła blokują wynajem sal - to dla nas - jest to wyrok. Po prostu zostaliśmy skasowani pośrednio. Za chwilę okaże się, że nie ma żadnych ciekawych, dodatkowych zajęć dla dzieci poza angielskim - który da się prowadzić online. Czy tego chcemy - pyta Piotr Szczepkowski, który organizuje dla dzieci zajęcia dodatkowe m.in. Socatots Piłkarskie Maluszki, Centrum Nauczania Mathriders Gdynia czy Edukido - zajęcia edukacyjne z klockami.
Zajęcia prowadzi głównie na salach gimnastycznych w szkołach. Jednak teraz, jak przekonuje, są one często zamykane dla firm zewnętrznych, a to oznacza, że firmy te nie mają szansy na prowadzenie swojej działalności.
- Dyrektor zamyka wynajem sali "dla bezpieczeństwa". Tylko czyjego? Gdy dzieci chodziły do szkoły, to sala była wynajmowana. Teraz, jak chodzą tylko klasy 1-3 to sala jest zamknięta. Przecież wynajmujący nie mają kontaktów z dziećmi, bo prowadzą zajęcia po południu. Dlaczego zamykać sale w sobotę? Przecież sport to zdrowie, to wspieranie i poprawianie odporności. A rekomendacje dotyczące obostrzeń nie dotykają obiektów i sal sportowych - przekonuje.
Jak podkreśla, takimi decyzjami niszczy się małe firmy, które przez wiele lat też dofinansowywały placówki edukacyjne.
- Jesteśmy uczestnikami małej branży, której nikt nie zauważa. Nikt nam nie pomaga. Zostaliśmy zostawieni sami sobie. Wielu z nas nie prowadzi zajęć od marca. Taniec, rytmika, judo, karate, piłka nożna, edukido, socatots, matematyka, robotyka tego nie da się zawsze prowadzić online. Nawet jeśli część z tych firm ma własne lokalizacje, to rodzicom nie chce do nich jeździć z całego Trójmiasta. Słyszymy od rodziców "poczekamy" tylko, że my możemy nie wytrzymać. Wszyscy ciągle mówią o gastronomii, o fitnessach i kinach. Fakt - nikomu z nich nie zazdroszczę, ale my też istniejemy, też pracujemy i pracowaliśmy, i dorobek naszego życia właśnie upada, po cichu - przekonuje Piotr Szczepkowski.
Place zabaw i małpie gaje
Wsparcia nie widać
Branża walczy o przetrwanie. Kolejne sale zabaw upadają. Inne walczą ostatkiem sił. Dlatego przedstawiciele branży sal zabaw i centrów rozrywki skierowali do rządu petycję ws. "cichego lockdownu" i apelują w niej o wsparcie.
Jak przekonują autorzy petycji, po "odmrożeniu" branży 6 czerwca aż 79% firm nadal ponosi straty, a 19% firm zarabia tylko na koszty prowadzenia swojej działalności.
- Zatrważające dane dotyczą także przyszłości. Aż 61% firm z tej branż upadnie jeszcze w tym roku. W styczniu 2021 r. nie będzie już istniało 3 z 4 dziś funkcjonujących sal zabaw! - przestrzegają.
Podkreślają, że po marcowym lockdownie wiele firm nie uzyskało odpowiedniej pomocy ze strony państwa.
Miejsca
Opinie (57) 3 zablokowane
-
2020-11-05 12:12
sala zabaw w Metropoli jest rewelacyjna;
mam nadzieję, że przetrwa;
- 3 0
-
2020-11-05 12:34
I tak za drodzy jesteście, życie was zweryfikowało, każdy ma problemy i nie każdy skomle.
- 1 0
-
2020-11-09 00:24
Żal mi wszystkich małych przedsiębiorców, ale...
Przed pandemią rzadko chodziłam z dziećmi do sal zabaw, bo niestety wiele obiektów jest w złym stanie, mają rozwalone zabawki, jest w nich brudno, mają złą wentylację, a przy tym ceny nie są małe. Najczęściej bywaliśmy więc przy okazji urodzinek. Gdy wybuchła pandemia nie wyobrażałam sobie iść w takie miejsce z dzieckiem, bo skoro wcześniej ktoś nie dbał o te obiekty to tym bardziej teraz nie daję wiary, że ktoś cokolwiek dezynfekuje. Nie chcę generalizować, ale może czas mili Państwo zrobić rachunek sumienia, albo zwijać żagle.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.