Czy można zwiedzać świat nic przy tym nie płacąc, a jeszcze dodatkowo zarabiając na dzieleniu się wrażeniami z podróży? Otóż można. W internecie pojawiła się oferta brytyjskiej firmy, z gdańskim oddziałem, skierowana do osób z całego świata. Na razie szukają od 5 do 10 ambasadorów.
tak, mam lekkie pióro i pisaniem zajmuję się zawodowo
20%
potrafię ciekawie pisać, choć nigdy nic nie publikowałe(a)m
52%
piszę średnio i to nie jest moja najmocniejsza strona
17%
nie lubię pisać i niechętnie bym robił coś takiego
11%
Sprawa jest prosta. Jedziemy do hotelu, firma opłaca nam przelot i pobyt. Potem musimy się podzielić naszymi wrażeniami ze światem i wspomóc promocję treści w mediach społecznościowych. Taką ofertę zamieściła brytyjska firma, która w gdańskim inkubatorze Starter ma swoją administrację, sprzedaż i marketing. RoomAuction.com to serwis, za pośrednictwem którego można zarezerwować hotel. W ich ofercie znajduje się 55 tys. hoteli z 167 krajów, więc miejsc, w które można wysłać ambasadora jest naprawdę sporo.
Poza bardzo dobrą znajomością języka angielskiego w mowie i piśmie, bo to w nim będą przygotowywane teksty, od kandydatów oczekuje się lekkiego pióra i obeznania ze światem mediów społecznościowych.
-
Zależy nam na tym, żeby ludzie nie tylko lubili i chcieli podróżować, ale też byli w stanie atrakcyjnie o tym pisać. Ale to nie wszystko. Ważną częścią jest posiadanie "publiczności", której można dane treści zaprezentować w social mediach, np. dużą liczbę odwiedzeń naszego bloga, prężnie działające konta na portalach społecznościowych z dużą liczbą znajomych - wyjaśnia
Bolesław Drapella, prezes zarządu RoomAuction.com.
Firma informuje, że do formy współpracy podchodzi elastycznie i dużo zależy od preferencji wybranych osób. Same preferencje to też jeden z etapów rekrutacji, ponieważ w założeniu poszukiwane są osoby, które chcą wspólnie tworzyć biznes i związać się na dłużej. Nie oznacza to kilkunastu wyjazdów w roku, ale pewną systematyczność współpracy.
Jak będzie musiał wyglądać przygotowany tekst o hotelu albo jego okolicy? Na szczęście nikt nie liczy, że ambasadorzy będą w swoich recenzjach nadmiernie lukrować rzeczywistość, ale też nie mogą na siłę doszukiwać się uchybień.
-
Wybieramy miejsca, które naszym zdaniem dobrze rokują, a nasz ambasador to będzie osoba, która jest takim inspektorem. Nie ma się na siłę doszukiwać niedociągnięć, tylko po to, żeby zwiększyć zainteresowanie, ale nie będzie pisała laurek. Zależy nam na wiarygodności i rzetelności dostarczanych treści - przyznaje Bolesław Drapella.
Poza opłacaniem podróży i hoteli firma chce też podzielić się zyskiem wygenerowanym przez tworzone artykuły. W drugim etapie możliwe są nawet udziały w firmie.
Do dziś na ogłoszenie RoomAuction.com wysłano kilkaset aplikacji z 30 krajów. Oferta ściąga młodych polskich blogerów, którzy pasjonują się turystyką, ale też zagranicznych dziennikarzy, z dużym stażem i znanym nazwiskiem. Pierwsza rekrutacja ma zakończyć się wyborem 5 - 10 ambasadorów do końca czerwca.