Te gadżety rowerowe nie mają sensu. A może?
18 kwietnia 2021 (artykuł sprzed 3 lat)
Prawidłowa liczba posiadanych rowerów zawsze wynosi n+1, gdzie "n" oznacza liczbę obecnie posiadanych rowerów. Podobnie jest z akcesoriami. Nie oszukujmy się, wielu miłośników rowerów jest również miłośnikami gadżetów. Nie wszystkie muszą być najpraktyczniejsze na świecie...
Kamera wsteczna do roweru
U dystrybutora sprzętu, firmy Hammacher, ten produkt kosztował 200 dolarów. Mówimy o czasie przeszłym, bo jak informuje sklep, kamera nie jest już dostępna. Czy oceny wystawione na stronie sklepu - 2 gwiazdki na 5 możliwych - mogły mieć z tym coś wspólnego?
Recenzenci narzekali w opiniach głównie na to, że kamera po prostu nie działa albo że zaplątują się w zbyt długi kabel (!), jednak... na problemy z działaniem można też spojrzeć jak na zaletę tego produktu. Dlaczego? Po pierwsze - spojrzenie w bok i do tyłu na rowerze powinno być nawykiem każdego rowerzysty. Dzięki temu zobaczymy znacznie więcej niż w ewentualnej kamerce, która zresztą nie pozwala na dojrzenie auta obok roweru. Suma summarum, ten gadżet raczej pogarszałby bezpieczeństwo niż je poprawiał, a można mniemać, że został stworzony w celu tego drugiego.
Zadbaj o rower na wiosnę
Rower biegowy
Rower jaki jest, każdy widzi. Czy aby na pewno? Odpowiedź wciąż brzmi "tak", jeśli uznamy, że prezentowana maszyna rowerem de facto nie jest. Komu spodoba się urządzenie, do którego trzeba się przypiąć, by napędzić go nogami? Wydaje się, że to połączenie dziecięcego chodzika, hulajnogi, samochodu rodem z bajki o Flinstone'ach i - oczywiście - roweru. Ale domieszki tego ostatniego jest tam prawdopodobnie najmniej. Jednoślad ten nazywa się Fliz, co pochodzi od niemieckiego słowa "flitzen", oznaczającego "pędzić" i ma (prawdopodobnie) służyć połączeniu aktywności biegowej z rowerową.
Co jednak ciekawe, nieco podobną konstrukcję miała maszyna biegowa ze skrętną kierownicą, wynaleziona przez Karla Draisa w 1817 roku.
Uchwyt na wino i otwieracz do piwa
Czy te akcesoria nie mają sensu? Pewnie wielu by się spierało, ale przypominamy, że zasada "piłeś - nie jedź" obowiązuje także na rowerze.
Rower... konferencyjny
Nie możemy zorganizować spotkania biznesowego na żywo, a mamy już dość konferencji online? Może... zaprosimy swoich kontrahentów na rower? Ale nie w taki sposób, że każdy pojedzie na swoim jednośladzie. Jak wówczas dalibyśmy radę z nimi dyskutować i omawiać ważne biznesowe sprawy?
Z odsieczą przychodzi Conference Bike stworzony przez Erica Stallera. CoBi-7, bo tak również mówi się o tej maszynie, napędzany jest przez siedem osób siedzących w okręgu.
Rower konferencyjny ma swoją stronę internetową i fanpage na Facebooku z ponad tysiącem fanów. Na szczęście na świecie istnieje tylko jeden taki egzemplarz i mamy nadzieję, że nie pojawi się on na ścieżce rowerowej w pasie nadmorskim.
Wynalazca ma w swojej ofercie także rower dla pięciu osób, a także dwuosobowy rower dla zakochanych lub świeżo upieczonych małżonków.
Tandem, na którym jedziesz tyłem
Pomysł na ciche dni dla rowerowych partnerów, którzy wybraliby się na wspólną przejażdżkę tylko wtedy, gdy mogliby podczas niej w ogóle na siebie nie patrzeć. Voila - oto tandem, w którym współpedałujący siedzą do siebie plecami. Cóż tu więcej dodawać?
Ten rower nie jedzie. Gdzie leży przyczyna?
Kamizelka mierząca prędkość
Zapewne już po przeczytaniu powyższego śródtytułu wielu zastanowi się: co takiego?
Tak. Stworzono kamizelkę odblaskową, która mierzy prędkość rowerzysty i wyświetla ją na jego plecach. Dla samego użytkownika jednośladu ten gadżet, jak łatwo się domyślić, jest absolutnie bezużyteczny. Jedyne co przychodzi do głowy w kontekście jego praktycznego zastosowania, to uświadomienie kierowcom aut, jak szybko potrafi poruszać się rower. Może dzięki temu umieliby lepiej dostosować moment rozpoczęcia manewru wyprzedzania? O ile nie okazałoby się, że gadżet tego typu zwraca ich uwagę na tyle, że przestają obserwować drogę. Wówczas stałoby się to kolejnym akcesorium, które zamiast poprawiać bezpieczeństwo, zdecydowanie je pogarsza.
Rowerowy parasol
Ten gadżet zostawiliśmy na koniec, bo... zdaje się najpraktyczniejszy ze wszystkich tu wymienionych. Czy rzeczywiście sprawdza się w boju? Trudno powiedzieć, bo film promocyjny przedstawia - oczywiście - jazdę w pełnym słońcu. Montując na kierownicy uberhood dobrze by było jednak nie zapominać jeszcze o błotnikach, zarówno z przodu, jak i z tyłu roweru. Niestety, gadżet ten nie wygląda na szczególnie bezpieczny w sytuacji kolizji lub wypadku.
- Joanna Skutkiewiczj.karjalainen@trojmiasto.pl