- 1 Jedni wychodzili z sali, inni ruszali pod scenę (37 opinii)
- 2 Dziś by to nie przeszło, a kiedyś było modne (108 opinii)
- 3 ŚwiatłoSiła: Darmowe wykłady i warsztaty (9 opinii)
- 4 Planuj Tydzień: wyjdź z domu na miasto (12 opinii)
- 5 Steczkowska i Sarsa na liście odrzuconych (29 opinii)
- 6 Czym są czerwone flagi w relacji? (119 opinii)
Quantum Trio i Morze. Recenzje nowych płyt z Trójmiasta
Eksperymentować z dźwiękiem można na przeróżne sposoby - czasami z naciskiem na technikę, kiedy indziej stawiając na hałas, a Quantum Trio i Morze reprezentują te dwa podejścia. Oto kolejny odcinek cyklu Recenzje nowych płyt z Trójmiasta.
Quantum Trio - "Red Fog" (Emme Records)
Polsko-chilijskie trio wydało już w tym roku jeden album - zarejestrowane na żywo w Warszawie "Quality Studio Live", gdzie można było usłyszeć między innymi elektryczne klawisze czy różnego rodzaju przestery. "Red Fog" z kolei - chociaż okraszone okładką przypominającą albumy post-metalowe - jest nieco bardziej stonowane i nagrane wyłącznie przy użyciu instrumentów akustycznych.
Koncerty w Trójmieście
Wątek metalowy może nie ma odzwierciedlenia w brzmieniu, ale czasami unosi się w atmosferze, przybierając ponurą, agresywną formę. Najlepszy przykład to "Liquid Fire", gdzie Luis Mora Matus dosłownie katuje zestaw perkusyjny z iście metalową pasją, choć ze zdecydowanie jazzową techniką. Kamil Zawiślak dogrywa do tego kilka posępnych, powtarzających się przez cały utwór akordów i tylko Michał Jan Ciesielski od czasu do czasu wpuszcza odrobinę światła pogodniejszymi partiami saksofonowymi. Najintensywniejszy moment to ten najbardziej "free", czyli solówki, którym z jednej strony nie brak wirtuozerskiego kunsztu, a z drugiej nie są popisem oderwanym od kontekstu i doskonale budują nastrój kompozycji.
"Red Fog" ma wiele oblicz i tuż po szaleństwie w "Liquid Fire" zespół drastycznie zmniejsza dynamikę, wchodzi w ton balladowy, a momentami głośniejsze od samych dźwięków saksofonu są dmuchnięcia w ustnik. Przywołuje to intymną, kameralną atmosferę i skojarzenia - pewnie nieco stereotypowe - z ciemnym, zadymionym (choć dziś już takich nie ma) klubem, ale nie na modłę chicagowską, a bardziej europejską.
Trzecie wydawnictwo Quantrum Trio to kolejny dowód na to, że rodzimy jazz jest w stanie najbardziej imponującego rozkwitu od lat. Nie mogę napisać, że w ich dyskografii to najmocniejsza pozycja, ponieważ każda prezentuje się rewelacyjnie. Na pewno jest to natomiast album odmienny i zdaje się, że właśnie potrzeba rozwijania się napędza zespół do tworzenia coraz bardziej zaskakujących kompozycji.
Morze - "Zgrzyty" (Nasiono Records)
Piotra Czerskiego znałem dotąd jako poetę i recytatora własnej poezji w ramach projektu Towary Zastępcze, który od dłuższego czasu pozostaje w zawieszeniu. Po Morzu automatycznie spodziewałem się czegoś podobnego, ale już informacja o tym, że tym razem Czerski zamienił struny głosowe na gitarowe wzbudzała podejrzenia. Ostatecznie okazało się, że "Zgrzyty" to muzyka instrumentalna, a gdyby szukać dla niej poetyckiego ekwiwalentu, byłoby to pewnie coś na miarę brudnych i zadziornych wierszy Bukowskiego.
Trio uzupełniają perkusista Jacek Jewuła oraz basista Paweł Wojciechowski, a gościnnie w części utworów wspierają ich Karol Schwarz (gitarzysta i twórca wytwórni Nasiono) i Tomek Gadecki, saksofonista Lonker See. To właśnie do transowych eksperymentów zespołu ostatniego z wymienionych Morzu jest najbliżej, bo na EP-ce "Zgrzyty" liczba utworów również jest skromna, za to czas odsłuchiwania wcale nie tak krótki - cztery ścieżki i aż trzydzieści pięć minut muzyki. Tego rodzaju hipnotyczne kompozycje zawsze mają początek, rozwinięcie i zakończenie, skonstruowane są na bardzo powolnym crescendo, co w pełni skupionego na dźwiękach słuchacza również stopniowo coraz intensywniej angażuje.
Tym, co Morze wyróżnia jest natomiast nie całkiem porzucona więź z bardziej uporządkowanym graniem, hałaśliwym, momentami kojarzącym się z instrumentalnym wydaniem Sonic Youth, ale we fragmentach zdatnym do zanucenia. Pod tym względem wyróżnia się mój faworyt - znakomite "Ryby chciały latać", gdzie na noise'owy tygiel Schwarz dodaje dosłownie kilka wysokich dźwięków gitarowych i natychmiast sprawia, że tak rozbudowany utwór (najdłuższy na EP-ce) potrafi siedzieć w głowie całymi dniami.
Nie jestem pewien, jakie jest źródło pochodzenia innego zaskakującego odgłosu, ale brzmi jak nieco przesterowana wiertarka, co z jednej strony pozwala mu doskonale wpasować się w tło akustyczne, a z drugiej może uciąć żarty niektórych rodziców, jakoby muzyka słuchana przez ich dzieci przypominała prace budowlane. "Zgrzyty" przypominają prace budowlane i należy to odnotować na plus.
Opinie (5) 7 zablokowanych
-
2019-07-31 17:56
utopić w morzu (3)
kto słucha takiej muzyki jak to morze? Czy każda recenzja muzyczna to musi być od razu pochwała?
- 2 3
-
2019-08-01 09:32
W Trójmieście wychodzi mnóstwo płyt, podejrzewam, że te, których nie warto chwalić odpadają już na etapie selekcji
- 0 0
-
2019-08-01 11:39
ja słucham np. bardzo dobry album więc pochwała zasłużona.
- 1 0
-
2023-12-14 21:17
ja słucham :) Super!
- 0 0
-
2019-07-31 21:04
Cieniutko
- 1 3
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.