- 1 Dziś by to nie przeszło, a kiedyś było modne (86 opinii)
- 2 Czym są czerwone flagi w relacji? (103 opinie)
- 3 Kiedyś nie docenialiśmy, dziś tęsknimy (101 opinii)
- 4 Steczkowska i Sarsa na liście odrzuconych (29 opinii)
- 5 Strzelanina na Łąkowej? To "Furioza" (121 opinii)
- 6 Co Wieniawa i Musiałowski robią w Trójmieście? (110 opinii)
Rewelacyjny Tomasz Kot w teledysku trójmiejskiego duetu Martin Lange
Do tej pory produkowali piosenki dla wielu znanych artystów polskiej sceny muzycznej. Marcin Makowiec i Michał Lange, trójmiejscy kompozytorzy i producenci, postanowili jednak dać upust swojej muzycznej energii i przede wszystkim swoim emocjom. Ich projekt Martin Lange ma wielką szansę podbić rodzimy rynek muzyczny, a wydany dwa dni temu przebojowy singiel "Kłamiesz" z gościnnym udziałem Tomasza Kota, zapowiada debiutancką płytę duetu.
Planowane koncerty w Trójmieście
Marcin Makowiec: Tak to już jest, gdy pracuje się na sukces innych. Nigdy nas to nie uwierało, bo taka jest rola producenta muzycznego, który musi wydobyć to co najlepsze z wizji artysty. Jako producenci, realizatorzy, kompozytorzy i muzycy sesyjni współpracowaliśmy m.in. z Rosalie, Kasią Lins, Michałem Szpakiem, Kombii, Reni Jusis, Dawidem Kwiatkowskim, Sokołem, Tede i wieloma innymi. Zrobiliśmy mnóstwo piosenek dla innych, robimy je nadal, ale naturalnym etapem jest, że człowiek chciałby pokazać światu własną wrażliwość i własną muzykę.
Michał Lange: Gdy pracujesz przy produkcji piosenki innego artysty, ważne jest, by skupić się na jego wrażliwości, na jego emocjach, na tym co on chce przekazać. Oczywiście, często sugerujemy, podpowiadamy jakieś rozwiązania, ale to wciąż nie jesteśmy my, tylko artysta. Teraz, jako Martin Lange przekładamy na dźwięki to, co w stu procentach wypływa z nas samych, z naszych serc.
Z waszych serc wypłynęła przedwczoraj piosenka "Kłamiesz", drugi singiel zapowiadający debiutancką płytę. Grają ją stacje radiowe, napisały o niej największe media...
Marcin: No bo w teledysku tańczy Tomasz Kot... (śmiech)
Michał: I to jak tańczy... te kocie ruchy... (śmiech)
Trójmiejskie nowości muzyczne: rap, pop, jazz i alternatywa
Tutaj muszę zaprotestować. Piosenka jest świetna, wpada w ucho, a w wielu komentarzach ludzie podkreślają, że piosenka "Kłamiesz" broni się znakomicie bez teledysku i fenomenalnego tańca Tomasza Kota. Notabene, tak samo uważam, niemniej powiedzcie mi jak się angażuje tak cenionego aktora, jakim jest Tomasz Kot, wszak - niczego wam nie umniejszając - nie jesteście znanym zespołem?
Michał: Pomysł na teledysk powstał jeszcze zanim zaangażowaliśmy do niego Tomasza Kota. Mieliśmy piosenkę, mieliśmy konspekt klipu i mieliśmy listę potencjalnych głównych bohaterów teledysku. Na liście był oczywiście Tomasz Kot, ale nigdy byśmy się nie spodziewali, że się zgodzi.
Marcin: Okazało się jednak, że reżyser teledysku Maciej Bierut wysłał do Tomka Kota konspekt i wstępną propozycję. Wiadomość zatytułował Top Secret - tylko do rąk własnych Tomka Kota (śmiech). I jak później mówił Tomek, to go zaintrygowało, więc postanowił się z wiadomością zapoznać. A gdy zapoznał się z piosenką, to od razu wyraził chęć współpracy z nami.
Michał: Nie od razu, najpierw jeszcze skonsultował z żoną. Żonie na szczęście piosenka również się spodobała (śmiech). Dla nas to naprawdę ogromny zaszczyt i splot niesamowitych zdarzeń. Współpraca na planie z Tomaszem Kotem, możliwość obserwacji jego warsztatu, czerpanie z jego energii i charyzmy to wielka wartość. Ten teledysk jest taki jak nasza muzyka, bardzo autentyczny. W spektakularnym tańcu Tomasza Kota nie ma nic wyreżyserowanego, sztucznego. Wszystko płynie z jego serca, on tańczył to, co w danym momencie czuł. Na tym szczerym przekazie bardzo nam zależało.
Czytaj także: "Przypływy" Natalii Szroeder i Ralpha Kaminskiego - tą piosenką zachwyca się Polska
I to się udało. Zrobiliście melodyjny, taneczny przebój.
Michał: "Kłamiesz" to ukłon w stronę tanecznego rocka z lat 70. z nowoczesnym podejściem do brzmienia. Najpierw pojawiła się w naszych głowach energetyczna perkusja, zaraz po niej wkręcił się hipnotyczny basowy riff. Złamaliśmy ten układ charakternymi gitarami i rozedrganym synthem. W taki sposób powstał instrumental, który okazał się idealnym nośnikiem historii o wewnętrznym mentalnym pojedynku, uwolnieniu się od toksycznej przeszłości i dojrzewaniu do decyzji, by wreszcie żyć w zgodzie ze sobą.
Marcin: Nie mieliśmy świadomości tego, jak hitowa jest to piosenka. Od początku mamy założenie, że nie formatujemy naszej muzyki pod radiowe listy przebojów. Oczywiście, cieszymy się, gdy nasze piosenki słyszymy na antenie, ale nie jest to nasze priorytetowe założenie, gdy tworzymy coś nowego. Chcemy grać to, co czujemy, bez kompromisów.
Zdecydowana większość nowych zespołów, wokalistów tak mówi. Rzeczywistość bywa brutalna.
Michał: Doskonale znamy tę rzeczywistość, bo w branży jesteśmy nie od dziś. Mamy jednak zrozumienie i wsparcie ze strony wytwórni, Universal Music, co daje nam komfort i swobodę pracy twórczej. Mamy też ten komfort, że wciąż produkujemy dla innych, zajmujemy się także produkcją muzyki do reklam, a jako Martin Lange dajemy upust naszym własnym emocjom i ambicjom. W branży wiele jest projektów, które nie do końca wiedzą, czego chcą, mnóstwo jest piosenek o niczym, pustych w formie i treści. Gra się muzykę nastawioną na komercję, produkuje się single tylko po to, by zrobić kasę. Tak się dzieje na przykład w hip hopie. Nie krytykuję innych, każdy bowiem tak kieruje swoją karierą, jak uważa, pieniądze też przecież są ważne. Niemniej, my nie idziemy tą drogą.
Czytaj także: Letnie Brzmienia - gwiazdy polskiej muzyki na placu Zebrań Ludowych
"Jesteśmy Martin Lange, gramy muzykę emocjonalną" - tak piszecie o sobie na Instagramie. Jest w ogóle sens robić i grać inną muzykę niż wywołującą emocje?
Michał: Różne są powody, dla których robi się muzykę, jak też różne są motywacje odbiorców. My, jako duet Martin Lange, chcemy sięgać do korzeni, czyli do działania na emocje. Gramy pop alternatywny i dużą wagę przywiązujemy do melodyjności, wszystko jednak płynie z serca. Nie jest to skomplikowana, trudna technicznie muzyka. Wcześniej więcej kombinowałem, szukałem lepszej wersji dobrego. To błędna droga, z której udało mi się zejść.
Marcin: Im więcej typowo muzycznej analizy, im więcej rozkminy, tym mniej serca w piosence. Trzeba ufać intuicji, czasami dać się ponieść spontaniczności, a przede wszystkim słuchać swojego serca. Tak się dzieje w muzyce improwizowanej. Jazz zawsze był zalążkiem zmian w muzyce - jest frywolny, nastawiony na improwizację i na to, by wyrzucać z siebie to, co człowiek w danej chwili czuje. Wydaje mi się, że podejście do muzyki takie powinno właśnie być.
To, o czym mówicie, jest charakterystyczne dla trójmiejskiej sceny muzycznej, z której się wywodzicie.
Marcin: Jesteśmy z Trójmiasta, mamy pomorskie korzenie, gramy i tworzymy tutaj, udzielaliśmy się w różnych lokalnych zespołach, współpracujemy z wieloma trójmiejskimi muzykami. Nie odcinamy się od tych korzeni, niemniej zawsze mnie zastanawiało, czym tak naprawdę jest teraz i czym była kiedyś ta legendarna trójmiejska, alternatywna scena muzyczna. Kiedyś z pewnością łatwiej było ją określić.
Michał: Zarówno kiedyś, jak i dziś muzycy z Trójmiasta słynęli z jakości i polotu. Tutaj tworzy się muzykę bez przaśności, nie przekracza się bariery wstydu. Znam wielu muzyków z Trójmiasta, którzy już wcześniej obrali podobną drogę, którą my kroczymy teraz i w swojej twórczości stawiają przede wszystkim na szczerość, autentyczność i wyrażanie najgłębszych emocji. Studiowałem na gdańskiej Akademii Muzycznej razem z Ralphem Kamińskim, Kasią Lins, Emilem Miszkiem, Tomaszem Chyłą - każdy z nich, niezależnie od rodzaju muzyki, ma wymierny wkład w kształtowanie trójmiejskiej sceny muzycznej. My gramy muzykę popową, ale jest w nas alternatywny sznyt.
Taco Hemingway, Zalewski, Soundrive - koncertowe lato w stoczni
Popowa alternatywa w Polsce ma się dobrze. Wchodzicie na podatny grunt, ale też jest tutaj tłoczno.
Marcin: I bardzo dobrze! To znak, że w muzyce dobrze się dzieje, pojawiają się nowi artyści, a jest to zasługa rozwoju Internetu i nowych technologii. Dzisiaj już nie mamy powodów do narzekań na to, że nie ma świeżej krwi i każdy gra to samo. My swojej szansy upatrujemy w tym, że jesteśmy świadomi tego, co robimy, jak to robimy i znamy wartość naszej muzyki. Ale tak czy inaczej rynek wszystko zweryfikuje.
Michał: Jak mówiłeś, jest w tej branży dość spory tłok, ale miejsca jest wystarczająco dużo. Jest nowe, młode pokolenie, świadome, poszukujące, otwarte na nowości.
Czujecie, że nastał wasz czas?
Marcin: Czujemy, że jako Martin Lange jesteśmy na początku naszej drogi i że właśnie zrobiliśmy duży krok naprzód. Mamy świadomość tego, że robimy muzykę jakościową, mamy wiarę w to, że możemy znaleźć swoje miejsce na polskiej scenie muzycznej, ale też mamy jeszcze więcej pokory. Najważniejsze jest to, że cieszymy się tym, co robimy, szykujemy kolejne single i przygotowujemy live sesje z grupą trójmiejskich muzyków. Będziemy dzielić scenę z przyjaciółmi i bardzo chcemy pokazać światu, jak nasza muzyka brzmi na żywo. Trochę świerzbią nas rączki, by wybiec i dać czadu.
Wiadomo w jakiej rzeczywistości żyjemy i jaka jest sytuacja z koncertami, niemniej single zazwyczaj zwiastują wydanie płyty. Kiedy zatem można się spodziewać debiutanckiego albumu duetu Martin Lange?
Michał: Mamy już wszystkie 11 piosenek, które znajdą się na płycie. Płyta jest już po miksie i po procesie masteringu, praktycznie gotowa do wydania. Ukaże się jesienią, a w międzyczasie przygotowujemy się do grania na żywo.
Marcin: Płyta będzie bardzo osobista, wręcz autobiograficzna. Rozliczamy się na niej z przeszłością. Pierwszy singiel "Oddychaj" ukazał się w marcu, teraz wypuściliśmy singiel "Kłamiesz", zastanawiamy się teraz, którą piosenkę wybrać na trzeci singiel.
Czytaj także: Open'er w tym roku się nie odbędzie. W zamian imprezy w ramach Open'er Park
Gdzie widzicie się za rok i za lat 5?
Michał: Mam nadzieję, że festiwale za rok już będą funkcjonować i się tam zobaczymy. Nie tylko pod sceną, ale też na scenie.
Marcin: A za pięć lat będziemy przy premierze naszej trzeciej płyty. Fajnie byłoby żyć tą muzą, a nie robić mnóstwo innych rzeczy, aby mieć chleb w chlebaku.
Michał: Taka jest nasza idea - robić mniej, ale więcej jakościowych rzeczy... albo dobrze, albo wcale.
Gracie pop alternatywny, ale co wam w duszy gra? Jakiej muzyki słuchacie na co dzień?
Marcin: Nie jestem osadzony w sztywnych muzycznych ramach. Zawsze słuchałem zróżnicowanej muzyki, nigdy nie miałem problemu z gatunkami muzycznymi, wybierałem muzykę działającą na emocje. Pamiętam, jak w 1996 roku Sepultura wypuściła album Roots. To była czysta, pierwotna wścieklizna i wyrzucenie z siebie złych emocji poprzez muzykę. W tym samym czasie jarałem się płytą Jamiroquai "Traveling without moving", na punkcie której totalnie zwariowałem i zachwycałem się, że w taki sposób można łączyć funk, jazz, pop i rock.
Michał: Ja mam tak samo, jak Marcin, ale zaglądaliśmy w inne muzyczne rejony. Gdy słucham muzyki na słuchawkach i pojawia się gęsia skórka, to wiemy, że to jest to. Wczoraj mi się to przydarzyło słuchając najnowszego singla Coldplay "Higher Power". Generalnie często scrolluje serwisy streamingowe szukając nowości.
Dziękuję wam bardzo za rozmowę i do zobaczenia na koncertach.
Michał Lange - jest producentem muzycznym, wokalistą, absolwentem wokalistyki jazzowej na AM w Gdańsku, współtwórcą duetu Sarcast, autorem muzyki do reklam, producentem płyty "Wiersz Ostatni" Kasi Lins, za którą został nominowany do Fryderyka w kategorii Album Alternatywny Pop 2019 (muzyka, produkcja muzyczna). Nominowany do tegorocznego Fryderyka w kategorii Utwór Roku za piosenkę "Nie mów" Rosalie oraz Album Roku za płytę "IDeal" Rosalie.
Opinie wybrane
-
2021-05-09 08:43
wow!
Nie słyszałem o nich wcześniej, super że pokazujecie młodych i zdolnych z Trójmiasta. Extra muza
- 7 1
-
2021-05-09 08:09
bardzo dobre (3)
nagrać po angielsku i puszczać w świat.
- 5 3
-
2021-05-09 11:08
na tle napisu motlava lub morenove apartments
- 0 0
-
2021-05-09 10:04
na swiecie to takich produktów sa miliony i to nic dobrego. (1)
Nie tworza muzyki tylko produkuja produkt.
Produkuja i to wszystko mowi o nich. te wspolprace to tez ogólny chłam w 80 procentach "współpracowaliśmy m.in. z Rosalie, Kasią Lins, Michałem Szpakiem, Kombii, Reni Jusis, Dawidem Kwiatkowskim, Sokołem, Tede i wieloma innymi. "
Oni obok prawdzwiej muzyki nie stali.- 3 1
-
2021-05-10 01:06
A ty gdzie stałeś ?
- 0 0
-
2021-05-09 15:39
Panowie, robcie swoje
Nie ma co zaprzątać sobie głowy malkontentami. Niech zostaną przy Zenku.
- 6 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.