- 1 Jedni wychodzili z sali, inni ruszali pod scenę (37 opinii)
- 2 Dziś by to nie przeszło, a kiedyś było modne (108 opinii)
- 3 ŚwiatłoSiła: Darmowe wykłady i warsztaty (9 opinii)
- 4 Planuj Tydzień: wyjdź z domu na miasto (12 opinii)
- 5 Steczkowska i Sarsa na liście odrzuconych (29 opinii)
- 6 Czym są czerwone flagi w relacji? (119 opinii)
Szkockie Glasvegas nie poskąpiło wrażeń
Glasvegas nie poskąpiło pozytywnych wrażeń.
Gorące przyjęcie zgotowali fani szkockiego zespołu Glasvegas podczas koncertu w Żaku. Tym razem to nie ilość, ale jakość fanów miała znaczenie. Słuchacze (niektórzy przybyli aż z Obwodu Kaliningradzkiego) zadbali o intymną, przyjacielską atmosferę. Od strony muzycznej Szkoci zaprezentowali się znakomicie, nawiązując brzmieniem do brytyjskiego rocka lat 80.
W Polsce jednak Glasvegas nie dorobił się zbyt wielu fanów. Dotąd zagrał tylko raz, podczas Pepsi Vena Festival w Łodzi w 2009 roku. Tym razem szkocki kwartet przyjechał do Polski na zakończenie europejskiej trasy na trzy koncerty - wcześniej zagrał w Warszawie, a z Gdańska udał się do Wrocławia.
Zespół w składzie James Allan (wokal, gitara), Rab Allan (gitara solowa), Paul Donoghue (bas) i Jonna Löfgren (perkusja) zaprezentował odświeżoną wersję brytyjskiego rocka z lat 80. Gdy na bis James Allan zaśpiewał piosenkę "Please Come Back Home" tylko przy akompaniamencie gitary, w jego głosie można było rozpoznać wyraźnie wpływ wspomnianego już Bono. W charakterystycznym brzmieniu gitar można było odnaleźć odniesienia m.in. do The Smiths.
Glasvegas jednak wyróżnia się spośród indierockowych kapel dzięki perkusistce Jonnie Löfgren, która dołączyła do kapeli dopiero w 2010 roku. Grająca na stojąco, na minimalistycznym zestawie, bardzo charyzmatyczna Szwedka sprawiła, że piosenki Glasvegas nabrały zupełnie innego charakteru. Momentami oszczędna gra Löfgren przypominała mi technikę gry innej "stojącej" perkusistki - Mimi Parker ze slowcore'owego zespołu Low. Szwedka potrafiła jednak także błysnąć techniką i zagrać niezwykle dynamicznie, lub zagrać niczym dobosz, w marszowy sposób na werblu.
Zespół zaprezentował głównie utwory z najnowszej płyty "Later... When The TV Turns To Static", a także starsze hity, takie jak np. "Geraldine" czy "Daddy's Gone". Pod sceną zaś dominowała grupka rosyjskich fanów Glasvegas, którzy przyjechali z Obwodu Kaliningradzkiego specjalnie na ten koncert. To właśnie oni zagadywali lidera zespołu i prosili o wykonanie swoich ulubionych utworów. James Allan był pod wrażeniem swych fanów ze Wschodu, ale zwrócił także uwagę na chłopca, który przyszedł (z tatą) na ten koncert w koszulce Celtic Glasgow.
Indie-rock nigdy nie był w Polsce szczególnie popularny. Owszem, supergwiazdy, takie jak Franz Ferdinand czy Placebo potrafiły zelektryzować fanów, zwłaszcza na dużych festiwalach, takich jak Open'er. Ale mniejsze kapele, takie jak Glasvegas, czy też polskie alternatywne grupy, takie jak The Car Is On Fire nie miały i nie mają lekkiego życia. Dlatego publiczność nie wypełniła w poniedziałkowy wieczór sali koncertowej Żaka nawet w połowie. Ale, jak to często bywa, o jej sile stanowiła jakość, a nie ilość. Także występ Glasvegas można zaliczyć do udanych.
Wydarzenia
Miejsca
Zobacz także
Opinie (10)
-
2014-02-04 00:53
Indie-rock nigdy nie był w Polsce szczególnie popularny (2)
nie, nigdy.
- 5 0
-
2014-02-04 08:29
niestety, ne był i nie jest
w Polsce słucha się kotletów typu Coma, Kult etc.
- 7 3
-
2014-02-04 10:34
kiedyś nie był
dzisiaj chyba wszyscy słuchają tzw indie-rocka.
20 lat temu brytyjskiej muzyki, nawet tej najpopularniejszej na wyspach nie znał w Polsce prawie nikt, a blur był gejowskim boysbendem w naszym mrocznym, grandżowym kraju.- 4 0
-
2014-02-04 09:55
Żak rządzi !
:-)- 5 1
-
2014-02-04 10:21
Ech w tym Gdańsku nic się nie dzieje, wszystko przez nieudolność władz
- 2 6
-
2014-02-04 11:26
(1)
a może zrobić koncert w weekend a nie w poniedziałek?
- 1 4
-
2014-02-04 12:29
jak kapela w trasie
to nie ma co wybrzydzać. Bierzesz termin jaki jest
- 7 0
-
2014-02-04 13:32
coś na plus, coś na minus
Zdecydowanie na plus - forma zespołu, dobre brzmienie, fajny dobór utworów (proporcje między kawałkami z nowej płyty, a dobrze znanymi utworami), dobry kontakt z publicznością
Na minus - frekwencja i jeszcze raz frekwencja - w okresie zimowym kiedy niezbyt wiele się dzieje takie pustki (nawet w małej sali Żaka) są zadziwiające. Żeby frekwencję robili przyjezdni z Rosji.......;
Zgoda - zespół może nieco niszowy, co prawda nie liczyłem, ale sądzę że na sali nie było nawet 200 osób- 7 0
-
2014-02-04 13:47
Trzeba wytrwalosci
Organizatorzy dobrych koncertow maja lamiglowke. Dobre, mniej znane kapele przyciagaja niewielka ilosc osob. W 3city jest to sporym problemem, ale jesli organizatorzy przestana to robic to staniemy sie jedynie obszarem opanowanym przez Gale Disco Polo, Come i inne bezbarwne kapele grajace po kilka razy w roku. Oczywiscie dla kazdego cos dobrego. Np koncert The Young Gods, jednej ze swiatowych legend industrialu przyciagnal publike nieco ponad 300 osobowa w B90. Powinno byc jej 3 razy tyle bo ten koncert byl niesamowity. itd, itp :)
- 7 0
-
2014-02-04 15:02
Najlepszy klubowy koncert w Gdańsku od długiego czasu. Glasvegas robią niesamowity nastrój, atmosferę, taki rytmiczny rockandrollowy hałas na żywo sam w sobie jest wartością. Można na chwilę "odlecieć". Rzeczywiście frekwencja słabiutka. Czego dziś słuchają studenci? Ja mam 42 lata i na studiach słuchałem gitarowej muzyki z UK i USA. I dalej na takie koncerty chodzę. Myślałem, że teraz będzie tłum młodych ludzi. Taka muzyka jaką gra Glasvegas to szansa na oderwanie się choć na chwilę od komercji i popu! Wake up mothetf***rs! :)
- 6 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.