Z niecierpliwością czekaliśmy na ostatni dzień finałów mistrzostw Europy piłkarek ręcznych. Co prawda biało-czerwone nie grały na Węgrzech, ale w niedzielę poznały rywala w walce o przyszłoroczne mistrzostwa świata. Los nie był łaskawy dla zespołu Zygfryda Kuchty. Trafiliśmy na teoretycznie najsilniejszego rywala - Niemcy.
Polki po raz ostatni w mistrzowskiej imprezie wystąpiły w 1999 roku. W mistrzostwach świata osiągnęły 1/8 finału. Eliminacje do pięciu następnych turniejów finałowych przegrywały. Gdy najlepsi sposobili się do mistrzostw Europy, graliśmy w Kielcach w... preeliminacjach do zawodów w 2005 roku. Po pokonaniu Słowacji, Macedoni, Turcji, Islandii i Litwy awansowaliśmy do ostatniego etapu eliminacji. Wczoraj trafiły tu także zespoły, które nie zdobyły awansu na mistrzostwa świata z mistrzostw Europy, czyli drużyny, które na Węgrzech zajęły miejsca o piątego w dół. Biało-czerwonym los przydzielił Niemki, które zdobyły piątą pozycję po wygranej z Ukrainą 25:24.
- Z marketingowego punktu widzenia to może trafiliśmy i dobrze, ale pod względem sportowym gorzej nie można było. Oglądałem turniej w Kielcach. Jasno było widać, jakie luki mamy w drugiej linii. Z Niemkami możemy powalczyć tylko wtedy, gdy zdołamy skompletować nasilniejszy skład. Mam na myśli głównie rozgrywające, które grają za granicą, czyli zawodniczki klasy Izabeli Czapko czy Aleksandry Pawelskiej - mówi
Henryk Sitnik, wiceprezes ZPRP.
Z Niemkami zagramy 11 bądź 12 czerwca w kraju. Tydzień później odbędzie się rewanż. Do finałów zakwalifikuje się zwycięzca dwumeczu.
Pozostałe pary:Holandia - Hiszpania, Macedonia - Serbia i Czarnogóra, Szwecja - Chorwacja, Azerbejdżan - Austria, Czechy - Rumunia, Białoruś - Ukraina, Portugalia - Słowenia.