"Na meczach piłkarzy Piotr Nowaka nie można się nudzić". Tak pisaliśmy już pod koniec lutego, gdy Lechia pokonała Piasta 3:1 i pozbawiła tę drużynę fotela lidera, w którym zasiadała nieprzerwanie od połowy sierpnia. W niedzielę o godzinie 18 w Gliwicach biało-zieloni mogą dokonać kolejnej istotnej korekty w czołówce tabeli. Jeśli wygrają, awansują na 3. miejsce. - Nie przypuszczałem, że może być tak dobrze. Jesteśmy świadomi naszej jakości. Uwierzyliśmy w siebie i walczymy o europejskie puchary - podkreśla Aleksandar Kovacević, który potrafi wyłączyć z gry najgroźniejszych pomocników rywali, a gdy trzeba to oddać atomowy strzał z dystansu.
Lechia ma realną szansę na podium ekstraklasy. Spodziewałby się pan takiego obrotu spraw jeszcze kilka tygodni temu?
Byłem świadomy jakości mojej drużyny, ale szczerze mówiąc nie przypuszczałem, że może być tak dobrze. Obecnie mogę powiedzieć, że atmosfera w drużynie, od kiedy pojawiłem się w Gdańsku, nigdy nie była tak dobra. Uwierzyliśmy w siebie i możemy walczyć o europejskie puchary.
Runda zasadnicza była dla was trudna, szczególnie jeśli chodzi o jesień. Czy miał pan taki moment, że zadawał sobie pytanie "co ja tutaj robię?"
Nie myślałem w taki sposób. Cały czas wierzyłem w to, że transfer do Lechii okaże się dla mnie udanym ruchem. Kiedy w końcu się odblokowaliśmy i nasza gra się poprawiła, nadzieje w zespole wzrosły. Nikt się nie spodziewał tego, że będziemy walczyli o europejskie puchary. Wszyscy się nakręcamy i dodatkowo mamy wspaniałych kibiców, którzy nam pomagają. Mamy dobrą drużynę i wierzę w sukces.
Nie od razu wywalczył pan sobie miejsce w pierwszej jedenastce Lechii pod wodzą Piotra Nowaka. Teraz wydaje się pan jednak do niej pewniakiem. Zadomowił się pan w wyjściowym składzie?
To trener decyduje o tym czy wystąpię od pierwszej minuty, czy wejdę z ławki. W Gdańsku czuję się coraz lepiej i jeżeli szkoleniowiec wciąż będzie dawał mi szansę, będę robił wszystko co w mojej mocy, aby odpłacić mu za zaufanie.
Radość piłkarzy i kibiców po golu 2:0 dla Lechii Gdańsk w meczu z Pogonią Szczecin
Trener chwali pana nie tylko za wywiązywanie się z zadań defensywnych, ale i za próby strzałów z dystansu. Trochę brakuje im jednak precyzji.
W ostatnim spotkaniu z Pogonią miałem cztery takie próby, z których dwie były naprawdę blisko celu. Mam nadzieję, że już w niedzielnym meczu z Piastem piłka po takim strzale wpadnie do bramki.
Kiedy przychodził pan do Lechii odbierano pana jako zawodnika stricte defensywnego. Ostatnie mecze pokazały jednak, że ciągnie pana do przodu. Czy trener Nowak zachęca pana do częstszych wizyt pod polem karnym przeciwników?
Nadal jestem defensywnym pomocnikiem i nadal muszę wywiązywać się ze swoich zadań w destrukcji. Kiedy jednak Milos Krasić i Sebastian Mila cofają się, stwarza mi to okazję, aby zaatakować z głębi pola. Nie stanowi to dla mnie problemu, ponieważ jako junior Crvenej Zvezdy Belgrad grałem bliżej bramki rywala i miałem zdecydowanie więcej zadań ofensywnych. Myślę, że jestem na tyle uniwersalnym piłkarzem, aby grać i z przodu i z tyłu.
Jak współpracuje się panu na boisku z tak doświadczonymi i kreatywnym graczami jak Krasić i Mila?
Gra z nimi w jednym klubie to wielka radość. To wielcy profesjonaliści, którzy w kluczowych momentach spotkania mogą przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Prywatnie to mili, sympatyczni faceci.
To po porażce z Gdańsku 1:3 Piast stracił prowadzenie w ekstraklasy, na którym znajdował się przez wiele miesięcy, będąc rewelacją jesieni. Czy możecie ten wynik powtórzyć w Gliwicach?
Jesteśmy świadomi swojej jakości, chcemy powtórzyć tamto zwycięstwo. My nie patrzymy na sytuacje w tabeli przeciwnika tylko skupiamy się na swojej grze.
W Gliwicach na boisku nie zobaczymy jednego z liderów Piasta, czyli Kamila Vacka, który pauzuje po czerwonej kartce. Czy to dla was duże ułatwienie?
To dla nas dobra wiadomość. On jest kołem zamachowym większości akcji gliwiczan i z pewnością osłabi to ich siłę ofensywną. Wcześniej zakładaliśmy, że to ja "przykleję" się do niego i będę starał się utrudniać mu grę, tak jak robiłem to w Lubinie, gdzie opiekowałem się Filipem Starzyńskim. Nieobecność Kamila sprawi, że trener nakreśli mi inne zadanie, a ja spróbuję się z niego należycie wywiązać.
Pobiliście już rekord bramek zdobytych przez gdański klub w ekstraklasie jednym sezonie. To dla was dodatkowa motywacja, że możecie go jeszcze wyśrubować?
To przyszło samo z siebie. Jest w nas wielka chęć zwyciężania, ale na rekordy specjalnie się nie nakręcamy. Wiemy, że złamanie granicy 50 bramek w sezonie jest bardzo blisko. To wynika z naszej ofensywnej gry.
Czy śledzi pan sytuację w lidze serbskiej? Crvena Zvezda, w której barwach rozegrał pan jeszcze w tym sezonie cztery spotkania, jest liderem rozgrywek i wszystko wskazuje na to, że będzie się pan cieszył się z mistrzostwa Serbii.
Oczywiście, że interesuję się tym co się dzieje w mojej ojczyźnie i jestem na bieżąco z wynikami Super Ligi. Fajnie byłoby odnieść w jednym sezonie dwa sukcesy z dwoma klubami, gdyż rozgrywki rozpoczynałem jeszcze w Serbii. Mistrzostwo kraju Crveny oraz wywalczenie z Lechią awansu do europejskich pucharów było czymś wyjątkowym.
A co jeżeli w Lidze Europejskiej Lechia zmierzy się z Crveną Zvezdą?
Taka jest piłka. Wyjdę wtedy na boisko i zrobię wszystko, aby moja drużyna wygrała.
Każdy gra z każdym mecz i rewanż. Trzy najlepsze drużyny po 34. kolejce zdobędą prawo gry w europejskich pucharach, a trzy ostatnie zespoły spadną do I ligi.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
