Robert Bubnowicz, Sławomir Kułyk, Grzegorz Podstawek oraz Maciej Kalkowski już nie zagrają w "jedenastce" Arki. Szefowie gdyńskiej spółki prowadzą rozmowy zmierzające do rozwiązania kontraktów za porozumieniem stron. Żaden z piłkarzy nie jest zainteresowany występami w rezerwach. Na razie to koniec cięć.
To, że klub chce wymienić napastników, wydaje się absolutnie naturalne, jeśli spojrzymy na tabelę II ligi i dorobek bramkowy żółto-niebieskich (13 goli w tym dwa samobójcze). Działaczom bardzo ułatwia te starania regulamin SSA, w którym stoi, że zawodnik nie spełniający oczekiwań może zostać przesunięty do drugiej drużyny, występującej w V lidze. W praktyce ów sprytny zapis oznacza obcięcie zarobków o 50 procent i utratę szans na udział w premiach meczowych, których notabene nie ma. Mimo przedsezonowych zapowiedzi.
- Wszystko odbywa się grzecznie, kulturalnie, ale to ewidentne wymuszanie - skomentował działania Arki
Arkadiusz Klimas, menedżer Podstawka.
- Klub proponuje rozwiązanie umowy, która upływa dopiero w czerwcu, więc jest powód do sporu, ale mój zawodnik stoi pod ścianą i niewiele może zrobić. Bo jeśli się nie zgodzi, trafi do rezerw, a to go absolutnie nie interesuje. Nie udowodnimy, że klub ześle go po złości, że trener ocenił Grzegorza niesprawidliwie. Przecież piłkarz to nie szewc, łatwo go ocenić. Przez dwa miesiące nikt nie zapomina jak grać. A może wina nie leży po stronie zawodnika, lecz trenerów. W końcu obniżka formy dotknęła większą część zespołu. Tym interesem, zresztą nie tylko tym, rządzą bezpardonowe reguły.Menedżer nie spodziewa się nawet rekompensaty z tytułu przedwczesnego rozstania, więc zna te reguły dobrze. To prawda, każdy dba o własny interes. W ineteresie Arki oraz jej kibiców jest zmontowanie lepszej formacji ataku. Dlatego nikt po Podstawku płakać nie będzie. Wicekról strzelców zaplecza ekstraklasy w poprzednim sezonie potwierdził snajperską żyłkę tylko w spotkaniach pucharowych, jeszcze przed inauguracją ligi.
- Chciałbym tu zostać, lecz skoro mnie nie chcą, to nie będę się upierał. Tym bardziej, że rezerwy mnie nie interesują - oświadczył 24-letni napastnik.
- Nie rozmawialiśmy nawet o rezerwach - mówił Kułyk, też nieskuteczny, ale w szatni uchodzący za duszę towarzystwa, pasujący do drużyny.
- Prezes zaproponował rozwiązanie umowy, a ja nie zamierzam się kłócić. Rozumiem postępowanie klubu, jesień była dla nas paskudna.- Jesteśmy dorosłymi ludźmi, toteż nie w głowie mi żegnanie się w nieprzyjemnej atmosferze - w tym samym tonie wypowiadał się Bubnowicz, który w edycji 2002/03 był najlepiej opłacanym arkowcem (latem podpisał kontrakt na gorszych warunkach, ale i tak ponoć godziwych).
- Skoro piszecie, że wszystko wyjaśni się do piątku, i ja poczekam jeszcze dzień z komentarzem.Teoretycznie zwolnienie Bubnowicza jest ryzykowne, ponieważ
Piotr Mandrysz zostaje z czterema obrońcami. Piątym ma być wracający po kontuzji
Grzegorz Wódkiewicz, ale i on stoi przed pewnym ultimatum. Jeśli nie osiągnie pełni formy przed zamknięciem okienka transferowego, klub zrezygnuje z niego.
Kto przyjdzie? Na razie jest tylko
Arkadiusz Aleksander. - Przez kilka następnych dni żaden kandydat nie pojawi się - uspokaja trener, ale zapowiada, że zależy mu na mocnych nazwiskach. Snajper z prawdziwego zdarzenia i rozgrywający. Poczekamy.
star.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
