Bardzo blisko jest upragniony Final Four Pucharu Europy. Zaledwie 40 minut gry w rewanżowym meczu z SAOS JDA Dijon Bourgogne dzieli koszykarzy Prokomu Trefla Sopot od awansu do finałowego turnieju. Pełni optymizmu możemy być po pokonaniu Francuzów w hali Palais des Sport 74:70 (12:15, 21:20, 22:13, 19:22) w pierwszym meczu ćwierćfinału rozgrywek. Rewanż 15 kwietnia w Sopocie.
PROKOM: McNaull 21, Jagodnik 13, Marković 10, Vranković 8, Żidek 7, Masiulis 6, Maskoliunas 6, Krzykała 3.
DIJON: Ignatowicz 14, Morlende 11, Bernard 10, Hyży 10, Hamm 3, Vespasien 6, Lauwers 3, Radonjić 9, Monnet 4.
Trudno nie pisać tego tekstu z uśmiechem na twarzy, gdy nasz zespół jest o krok od osiągnięcia największego sukcesu na arenie międzynarodowej w krótkiej historii klubu. Przed drużyną
Nicolasa Feure od początku nie odczuwaliśmy strachu, jednak stawka oraz obcy teren mogły związać ręce naszym zawodnikom. Tak było przez dwie kwarty. 3050 widzów cieszyło się z dwupunktowego prowadzenia burgundczyków, jednak ta przewaga nie wynikała z dobrej gry miejscowych. Ekipy niemiłosiernie pudłowały w idealnych sytuacjach, skupiając się na zadaniach defensywnych. O paradoksie, w tej części gry na boisku najbardziej błyszczeli Polacy, grający we francuskim klubie.
Piotr Ignatowicz zdobył 10 punktów, a
Radosław Hyży biegał do szybkiego ataku. O naszej wygranej zadecydowała trzecia kwarta, a właściwie jej początek (13:0). Królem tablic został
Joe McNaull, który po 21 punktach i 10 zbiórkach (cztery w ataku, 8/14 za dwa punkty) mógł się pochwalić double-double.
- Jest czego gratulować, gdyż mecz był bardzo ciężki. Trzeba jednak pamiętać o tym, że była to pierwsza część konfrontacji z Francuzami. Kropkę nad "i" postaramy się postawić w Sopocie - mówi kapitan Prokomu.
Z cennego zwycięstwa zadowolony był
Tadeusz Szelągowski, prezes Trefla SSA.
- Zawodnicy dali z siebie wszystko. Rewanż nie będzie łatwy, ale Final Four jest na wyciągnięcie ręki. U siebie chcemy wygrać, nieważne czy jednym, czy dziesięcioma punktami. Liczy się zwycięstwo - mówi prezes.
Na boisku walczyło ośmiu sopocian. Parkietu boiska w Dijon nie powąchali Amerykanie
Drew Barry i
Todd Fuller.
- Taka była decyzja trenera Kijewskiego. Nie chcemy zdradzać rywalom naszej taktyki - mówi
Ryszard Poznański, drugi coach sopockiej ekipy. Czyżby ten duet stanowił tajną broń na rewanż?
W innych meczach tej fazy niespodzianką było zwycięstwo BC Ventspils z Uniksem Kazań 88:79. Wicemistrzowie Rosji, zwycięzcy Grupy Północnej, w drugiej fazie rozgrywek odnieśli komplet zwycięstw, zaś w pierwszym etapie przegrali tylko jeden z 10 meczów. Mistrzowie Łotwy byli grupowymi rywalami Uniksu w pierwszym etapie, ale wówczas triumfowali Rosjanie (83:80 i 87:77). Łotysze, grupowi rywale Prokomu w drugiej fazie, awansowali do ćwierćfinału z najgorszym bilansem meczów. Spotkanie Hapoelu Samsung z Hemofarmem Vrsac, za sprawą wojny w Iraku zostało rozegrane w Sofii, a nie w Tel Awiwie.
Prokom - Dijon.Rzuty za dwa punkty (celne/oddane): 21/50 - 17/38.
Rzuty za trzy punkty: 4/21 - 8/23.
Rzuty wolne: 20/23 - 12/21.
Zbiórki (atak/obrona): 14/23 - 12/28.
Asysty: 17 - 12.
Faule: 25 - 24.
Straty: 10 - 19.
Przechwyty: 7 - 4.
Bloki: 0 - 0.
Pierwsze mecze ćwierćfinałowe:Aris BSA Saloniki - Łukoil Akademik Sofia 91:73 (25:22, 23:17, 19:19, 24:15; Solomon 25 - Stojkow 27),
Hapoel Samsung Tel Awiw - Hemofarm Vrsac 52:56 (17:13, 17:11, 13:21, 5:11; Bulatović 20, Popović 11),
BC Ventspils - Unics Kazań 88:79 (20:21, 29:15, 20:26, 19:17; Buskevics 20 - Judin 17).
