- 1 Kiedy transfery żużlowców Energi Wybrzeża? (70 opinii)
- 2 Nowe wyzwania Fudeko GAS (11 opinii)
- 3 16-letni tenisista z międzynarodowymi sukcesami (20 opinii)
- 4 Dlaczego Lechia wygrała? (90 opinii)
- 5 Arka Gdynia niepokonana po przerwach (63 opinie)
- 6 Wraca trener od motoryki do Arki (79 opinii)
Lotos VBW Clima – Valenciennes. Thriller w czterech odsłonach.
13 grudnia 2001 (artykuł sprzed 22 lat)
VBW Gdynia
Najnowszy artykuł o klubie VBW Gdynia
VBW Gdynia. Trener Philip Mestdagh o przygotowaniach, dyspozycji kadry i celach
Zwycięstwem gospodyń zakończył się w Gdyni mecz Euroligi kobiet pomiędzy Lotosem VBW Clima Gdynia, a francuskim Valenciennes. Kibice zgromadzeni w hali GOSiR nie mogli narzekać na brak emocji. Nasze koszykarki wielokrotnie osiągały znaczącą przewagę, aby później z łatwością tracić z mozołem zdobywane punkty. Mecz rozstrzygnął się w końcówce, a bohaterką ostatnich sekund została Olga Pantelejewa. Lotos VBW Clima Gdynia - Olimpic Valenciennes 74:71 (20:15, 20:20, 22:16, 12:20)
Union Sportive Valenciennes Olympic, bo tak brzmi pełna nazwa zespołu naszych dzisiejszych rywalek przyjechał na spotkanie z gdyniankami tuż po ligowym spotkaniu z Bourges. Jechały na spotkanie z Une "bande de stars" jak podawała oficjalna strona klubu, bardziej zafascynowane lądowaniem w Rębiechowie (Gdańsk, Wałęsa, Solidarność) niż spotkaniem z naszym zespołem. Z tym, że gdyńska "zgraja gwiazd" miała dziś dać się mocno we znaki mistrzyniom Francji.
Początek mieliśmy wymarzony. Szybkie prowadzenie, doskonały doping publiczności i dobra gra w obronie pozwoliły naszym zawodniczkom osiągnąć zdecydowaną przewagę. Dość powiedzieć, że pierwszą kwartę kończyliśmy prowadząc 20:15. Druga odsłona i szybkie "otrzeźwienie". Nasze rywalki - wyraźnie oszołomione i zdezorientowane - zabierają się do gry. Pierwsze minuty "Margo team" przegrywa 2:6. Prowadzimy więc tylko jednym "oczkiem". Potem zaczyna się bokserska "wymiana ciosów". Gramy z Francuzkami jak równy z równym: 24:24, 26:26, 31:31, 36:35. Wreszcie Lotos VBW Clima przełamuje impas. Akcja Smith kończy się "na nogach" Isabelle Fijalkowski i mamy osobiste. Katie Smith nie zwykła marnować takiej okazji. Dwa rzuty i prowadzimy 38:35 i gdy wydaje się, że inicjatywa, w ostatnich minutach pierwszej połowy, należeć będzie do Francuzek wspaniałym "stealem" popisuje się Pantelejewa i sama zamyka rezultat pierwszej części spotkania. Na przerwę schodzimy z przewagą z pierwszej kwarty.
Trzecią kwartę otwierają gospodynie. Faulowana "Ptyś" bezbłędnie wykonuje rzuty osobiste - powiększamy przewagę do siedmiu punktów. Kto pomyślał wtedy, że to złamie przyjezdne - gorzko się rozczarował. Valenciennes błyskawicznie kontruje. Najpierw "za trzy" trafia Allison Feaster, a potem Małgosia Dydek ponownie daje się zablokować (!) i mamy 42:40. Inicjatywę przejmuje kapitan naszego zespołu. Gordana Grubin chcąc zrehabilitować się za wyjazd do Parmy na boisku "dzieli i rządzi". Indywidualna akcja kapitan i oddalamy się na "cztery oczka". Grubin - Smith i już prowadzimy 46:40. Przyczajona jak dotąd Szakirowa dorzuca swoje "trzy grosze" i kończy akcję z faulem. Osobisty miękko ląduje w siatce i nawet najwięksi sceptycy zaczynają już dyskusję o końcowym, pozytywnym, rezultacie. Kolejne minuty to "koncert" WNBA. Dydek, Grubin, Smith przy wtórze młodziutkiej Agnieszki Bibrzyckiej powiększają przewagę kończąc kwartę wynikiem 62:51. Nic nie zapowiada nadchodzącego horroru. Publika szaleje.
Czwartej kwarty nie powstydziłby się sam mistrz gatunku Alfred Hitchcock. Nasze zawodniczki "stają". Początek kwarty tylko niepoprawny optymista mógłby nazwać fatalnym. W wykonaniu mistrzyń Polski to po prostu tragedia. Francuzki obnażają wszystkie błędy gospodyń. Ann Wauters i Sandra Le Drean wraz z Isabelle Fijalkowski dają naszym zawodniczkom prawdziwą lekcję europejskiego "basketa". Z litości dla naszej drużyny nie będę szczegółowo przedstawiał tragizmu kolejnych minut. Wystarczy nadmienić, że gdynianki roztrwoniły całą, ogromną przewagę. Na minutę i 27 sekund do końca spotkania na tablicy wyników pojawił się remis (68:68). Na szczęście nie było za późno na "pobudkę". Ostatnie 90 sekund tego spotkania mogłoby być ozdobą każdej ligi europejskiej, a śmiem nawet twierdzić, że i poza naszym kontynentem nie zabrakłoby chętnych do oglądania takiego widowiska. Błyskawiczna akcja Valenciennes. Wauters trafia "za dwa" - Małgosia Dydek bezskutecznie "kręci młynka" tego błędu kroków sędziowie po prostu nie zauważyli. Przegrywamy 68:70. Doskonale bronią się Francuzki. Katie Smith próbuje sama rozstrzygnąć losy tej akcji. Faul. Dwa osobiste lądują w siatce. Remis. Na hali nikt już nie siedzi... Akcja przyjezdnych. Dynamiczne wejście pod kosz i przepiękny blok "Ptysia". Niestety sędziowie odgwizdują przewinienie. Małgosia bezradnie rozkłada ręce. W tym meczu, niestety, już nie zagra (5 przewinień). Emocje sięgają zenitu. Kocioł na trybunach. Fijalkowski podnosi piłkę i staje na linii "osobistych". Ryk kibiców zagłusza myśli. Pierwszy kosz niecelny. Drugi ląduje w obręczy i przegrywamy jednym "oczkiem" (70:71). Lotos rzuca się do ataku. Gospodynie chcą grać do końca i szukać swojej szansy w ostatnim rzucie. Faul na Katie Smith rujnuje misterny plan. Na szczęście Amerykanka nie zwykła mylić się w takich sytuacjach. Trafia oba osobiste. Do końca 9,8 sek. Za dużo, zdecydowanie za dużo. Francuzki chcą wykorzystać czas maksymalnie. Wyprowadzają atak i w tym momencie Olga Pantelejewa przechwytuje piłkę. Akcja i bezradne przyjezdne zmuszone są do faulowania. "Panti" staje na linii osobistych i dwukrotnie wywołuje na trybunach dziki szał radości. Valenciennes próbują jeszcze błyskawicznego rzutu "za trzy", piłka ląduje jednak poza koszem i syrena oznajmia nasze zwycięstwo.
Mecz trzymał w napięciu do ostatnich minut. Debiut trenerski Krzysztofa Koziorowicza udał się w pełni, a jak emocjonalnie przeżywał mecz szkoleniowiec widać było po zakończeniu spotkania. Czyżby błysnęły gdzieś łzy radości? Brawa dla trenera i drużyny za charakter i wolę walki. Nagana za nonszalancję, która w efekcie doprowadziła do takiego zakończenia. Gratulacje dla wszystkich zawodniczek. Oby tak dalej, a będziemy się cieszyć z awansu do Final Four.
Radosław Rocławski
sport.trojmiasto.pl
Kluby sportowe
Opinie (1)
-
2001-12-13 22:53
Final Four?
Byłem na meczu i kiedy czytam taki opis - serce zaczyna bić mocniej. Brawo. Brawa tez dla trenera i zawodniczek. Daliscie nam dzisiaj wiele emocji. Na szczescie z Happy Endem! Wierze w nasz awans do Final Four!
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.