Koszykarki
Lotosu VBW Climy Gdynia zagrają w Pabianicach z PZU Polfą w 11., ostatniej kolejce pierwszej rundy sezonu zasadniczego Sharp Torell Basket Ligi. Mistrz kontra wicemistrz. Sześciokrotny mistrz Polski kontra pięciokrotny złoty medalista ekstraklasy.
Polfa nie sprawia tak korzystnego wrażenia jak jeszcze przed kilku miesiącami. Zespół prowadzony przez
Mirosława Trześniewskiego z ośmiu spotkań przegrał aż trzy, w tym 25 października pierwsze w sezonie, na własnym boisku z Meblotapem AZS Lublin 54:57. Polfę trafiły jeszcze ŁKS (łodzianki wygrały 83:73) oraz krakowska Wisła (58:53).
- Przyczyny były różne. Zbyt późno przystąpiliśmy do przygotowań do sezonu, a Meblotap moje podopieczne zwyczajnie zlekceważyły - zapewnia coach Polfy.
Sobotni rywal Lotosu zajmuje trzecie miejsce w tabeli, przed nim jest ŁKS. Do tego, że Lotos jest na czele, zdążono się w Pabianicach przyzwyczaić. Jednak fakt, że wyżej plasuje się też Łódzki KS, rywal za między, nie jest do zaakceptowania. Z końcem roku przystąpiono więc do ściągania posiłków. Po siedmiu treningach z zespołem Polfy są: 27-letni czeska środkowa
Leona Krystofova, która wróciła do wicemistrza Polski po półrocznej nieobecności, oraz ukraińska rozgrywająca
Julia Korzeniowska. Z początkiem nowego roku zespół miała wzmocnić Amerykanka z WNBA.
- To ma być zawodniczka z wyższej półki. Mamy środki na ten cel. Teraz decyzja zależy już do Janusza Koziary, dyrektora generalnego Zakładów Farmaceutycznych Polfa - mówi Trześniewski.
Te wzmocnienia były zespołowi z Pabianic potrzebne, bo kontuzje i choroby przetrzebiły jego kadrę. Przerwę w trennigach miały podstawowe zawodniczki Polfy -
Elżbieta Trześniewska (zapalenie rozścięgna stopy) oraz
Sylwia Wlaźlak (angina).
- Marka Lotosu jest znana. Pozostaje nam walczyć i pokazać, że rzeczywiście jesteśmy gospodarzami tego spotkania - zapewnia Elżbieta Trześniewska.
- Będziemy walczyć, chociaż w tym sezonie Lotos jest już zdecydowanie poza zasięgiem. Pojedyncze porażki tej drużyny będą zwyczajnymi fuksami ich rywali - dodaje pabianicki coach.
Raczej nie zagra
Agnieszka Bibrzycka, która do wczoraj brała antybiotyki. Możliwe jednak, że po rozmowie telefonicznej z Krzysztofem Koziorowiczem, coachem gdyńskiego teamu, zostanie przewieziona do hali pabianickiego MOSiR.
- Jestem trochę osłabiona. Dużo bym nie pomogła. Zagrałabym co najwyżej 10 - 15 minut. Jestem do dyspozycji trenera - zapewnia "Biba".