• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

450 pirackich płyt w sopockim klubie

piw
7 listopada 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Pirackie płyty zabezpieczone w weekend przez policję w jednym z sopockich klubów. Pirackie płyty zabezpieczone w weekend przez policję w jednym z sopockich klubów.

Czternaście klubów i dyskotek skontrolowali w weekend policjanci z Sopotu. Sprawdzali, czy grana przez dj-ów muzyka odtwarzana jest zgodnie z prawem. W jednym z lokali znaleźli 450 pirackich płyt.



Ściągasz muzykę z sieci?

Sopoccy policjanci już kilka miesięcy temu wypowiedzieli wojnę klubom grającym muzykę bez stosownych umów i licencji. Od tego czasu wyrywkowo kontrolują sopockie lokale. W weekend znów jednak przeprowadzili kontrolę o szerszym zakresie.

- Funkcjonariusze skontrolowali czternaście lokali rozrywkowych. W jednym z nich, policjanci zabezpieczyli 450 pirackich płyt oraz sprzęt, z którego była odtwarzana muzyka. Pracujący w dyskotece dj nie przedstawił policjantom stosownych umów, zawartych z organizacjami chroniącymi prawa autorskie, a posiadane przez niego płyty były nielegalnie skopiowane. Muzyka odtwarzana była także z dwóch komputerów i dysku zewnętrznego, które policjanci również zabezpieczyli jako dowód w sprawie - mówi st. sierż. Karina Kamińska z Komendy Miejskiej Policji w Sopocie.

Naruszenie przepisów ustawy o prawie autorskim zagrożone jest karą więzienia. Organizatorom imprez, podczas których odtwarzana jest nielegalnie muzyka, grozić może do trzech lat za kratkami, a grającym na nich dj-om - do dwóch lat.

Obecnie - łącznie z lokalem mieszczącym się przy al. Mamuszki zobacz na mapie Sopotu skontrolowanym w ten weekend - sopoccy policjanci prowadzą aż sześć postępowań związanych z nielegalnym odtwarzaniem muzyki w klubach.

Osobne postępowanie prowadzone jest także w sprawie organizacji całkowicie nielegalnej imprezy na terenie budowy w Sopocie. Tam również odtwarzano muzykę bez stosownych umówi i licencji.
piw

Opinie (218) 10 zablokowanych

  • Ja po prostu NIE WIERZE!!!!

    Zastanawiam sie co za debil po raz kolejny wymyslil akcje na kluby nocne?? Juz ostatnim razem czytalem dwa razy artykuł o nalocie, bo nie moglem uwierzyc,a tu prosze deja vu!!! Malo tego nie daje mi spokoju mysl czy ta nagonka ma cos wspolnego z pretensjami ludzi, bo w nocy narzekaja na halasy rozimprezowanych ludzi i spac im nie daja czy od jakiegos czasu POLICJA ( czyt: banda skorumpowanych i w dodatku w nadmiarze leniwych bezmozgow) zostala murzynami zaiksow. Jednym slowem podsumowujac ZENADA!!!! To co sie wyczynia w tym beznadziejnym kraju!!!! I nie wiem czy sie cieszyc czy plakac, z tego powodu, ze zyje na obczyznie.Nie dosc, ze zycie jest latwiejsze, to sprawia,ze jestem szczesliwszym czlowiekiem bedac z dala i nie majac bezposredniego kontaktu z ta banda debili na stolkach, a uwierzcie,ze chcialbym miec taki stan ducha mieszkajac w ojczyznie.

    • 2 1

  • I BARDZIO DOBRZE. WIĘCEJ NALOTÓW!

    1.SKORO WJAZD DO KLUBÓW TO 10/20 ZŁ A PIWO TO KOLEJNE 10,- NIE MÓWIĄC O DRINKACH I DODATKACH TO CHYBA STAĆ LOKAL NA KUPIENIE LICENCJI LUB PŁYT ALBO ZATRUDNIANIE DJ Z LEGALNĄ PŁYTOTEKĄ.2.DJ = ARTYSTA = CZŁOWIEK Z PASJĄ KTÓRY PRZEZNACZA NA TO CZAS I PIENIĄDZE I SZANUJE INNYCH ARTYSTÓWJEŚLI DJ CHCE BYĆ ARTYSTĄ I ZARABIAĆ TO MUSI OPŁACAĆ LICENCJE I KUPOWAĆ LEGALNE PŁYTY A JAK TEGO NIE CHCE LUB GO NIE STAĆ TO NIECH ZREZYGNUJE Z PROFESJI ALBO GRA DLA SIEBIE W DOMU3.POLICJA I WIĘKSZOŚĆ ORGANÓW ŚCIGANIA PODLEGŁE JEST MSW I PREMIEROWI. W SOPOCIE PLATFORMA WYGRYWA W CUGLACH - ZATEM NIECH ELEKTORAT SIĘ ZASTANOWI CZEGO CHCE ALBO CZY OBY NIE JEST "r******Y"

    • 1 1

  • Tak to mniej więcej wygląda...

    ZAiKS twierdzi, że chroni wszystko i wszystkich, nawet w domniemaniu, myśląc, że wspiera autorów/artystów, więc oni rzekomo popierają ZAiKS. Ponadto ZAiKS zapewne podpisuje stosowne umowy o współpracę z innymi zagranicznymi instytucjami chroniącymi praw autorskich, a wtedy artysta, którego chroni chociażby niemiecka GEMA też już jest pod skrzydłami ZAIKS (regionalny przedstawiciel ochrony praw autorskich). Prawo jest zagmatwane, ale logicznie proste. Jeśli publicznie odtwarzasz czyjeś/cudze utwory i czerpiesz z tego finansowe korzyści, musisz mieć na to zgodę, albo autora, jego przedstawiciela (managera) lub instytucji chroniącej praw autorskich (w naszym kraju najprościej wykupić licencję w ZAiKS). Bez tego rodzi się problem w postaci zarzutu o kradzież, a to grozi karą do 2-3 lat pozbawienia wolności. Teoretycznie problemu nie ma, gdy czyjaś muzyka jest odtwarzana i nikt nie czerpie z tego żadnego zysku, tylko wtedy ZAiKS stwierdzi, że w lokalu sprzedawane są paluszki, alkohol lub papier toaletowy, a muzyka na pewno podwyższa sprzedaż każdego sprzedawanego produktu, stąd problemy z muzyką w salonach fryzjerskich, warzywniakach i jakimkolwiek innym sklepie, nawet w aptece, itd. Zatem, gdy nawet w pośredni sposób nie zarabiamy na muzyce, wówczas nikogo nie okradamy i nikomu nic nie grozi... Puszczanie czyiś utworów w klubach z CD-R nie jest zabronione, tak jak kopiowanie oryginalnych płyt na własny użytek. Problem pojawia się tylko wtedy, gdy sprzedajemy kopiowane płyty, czyli czerpiemy z tego zyski, więc stajemy się złodziejami... Jeśli w dyskotece odtwarzany jest jakiś przebój w niezmienionej formie, to nie ma znaczenia, czy kawałek leci z oryginalnej płyty, czy z kopii CD-R. Trzeba mieć licencje od ZAiKS lub zgodę od autora. Odpowiedzialny jest za to właściciel dyskoteki, jako organizator imprezy... Jeśli DJ tworzy własny set, czyli miksuje czyjś utwór i odbiega on od oryginału, jest to już własna kompozycja, a utwór z którego korzystamy staje się samplem i to nie podlega ochronie praw autorskich... Ściąganie mp3, jak i posiadanie ich na twardym dysku nie jest przestępstwem. Nie wiemy przecież, czy umieszczone w internecie pliki, które możemy sobie ściągnąć są legalne, czy pirackie. Zabronione jest rozpowszechnianie, a nie posiadanie. Policja ściga tylko tych, którzy zarabiają na rozpowszechnianiu cudzych utworów. W praktyce nie ma żadnych obaw przy ściąganiu na własny użytek plików z internetu.

    • 0 0

  • pytanie

    Czy jak umieszcze na swoim profilu fb utwor z youtube to tez moge pojsc siedziec? Mam po nad 4tys znajomych, nie zebym sie chwalil ale nie wiem czy to aby nie jest juz publiczne odtwarzanie? co robic??? boje sie

    • 0 0

  • Luz...

    Nie jestem prawnikiem, ale widzę to tak, na czystą logikę i podstawy prawne... YouTube to potężny moloch. Teoretycznie jest to publiczne rozpowszechnianie, ale nikt nie czerpie z tego finansowych zysków, więc jest to niekaralne, ze względu na niski czyn społeczny. Organy ścigania mogą jedynie usuwać z sieci dane pliki, gdy ich autor tego zażąda. W praktyce nikt tego nie robi. Sądowe/policyjne sunięcie danej strony spowoduje to, że powstanie nowa, pod inną nazwą i tak w kółko. Żadnego rządu nie stać na taką walkę, a to bardzo kosztowna "zabawa". Internet wygrywa z prawem swoim olbrzymim ogromem, nie do ogarnięcia i skontrolowania...Facebook to strona społecznościowa, zamknięta, niepubliczna, prywatna, dostępna tylko dla członków, którzy się tam zapiszą, a to jak prywatna impreza w domu, na którą policja nie ma prawa wejść, by zobaczyć, co się tam dzieje (tzw. święta prywatna nietykalność). Wtedy rozpowszechnianie nie jest publiczne tylko pomiędzy użytkownikami w zamkniętej, prywatnej grupie. Dlatego też istnieje sporo stron internetowych z muzyką i filmami, na którą należy się zarejestrować, czyli zapisać do zamkniętej, prywatnej grupy "znajomych" i wtedy mogą się oni wymieniać czym tylko chcą i nie jest to publiczne rozpowszechnianie. YouTube jest tak wielkie, że nikt z tym nie walczy, bo nie ma to sensu, ani tak ogromnych finansowych środków, które skutecznie mogłyby egzekwować prawo. Teoria i praktyka to dwie odmienne sprawy. Dlatego artyści walczą z takim rozpowszechnianiem choćby poprzez zakaz jakiegokolwiek rejestrowania ich występów, by nic lub jak najmniej przeciekło do YouTube. Widziałem na koncercie, jak grupa ochroniarzy monitorowała publiczność i gdy tylko zobaczyła, że ktoś coś nagrywa na telefonie, a w ciemności światło wyświetlacza, to jak świeca w lesie, to od razu była interwencja. Powstał z tego taki szum i harmider, że więcej działo się wśród publiczności niż na scenie. Niektórzy artyści kompletnie zatracili się w swej chciwości. Porównanie, że artysta to prostytutka jest uzasadnione, gdyż często ambicją prostytutek jest to, by zarobić nawet na własnym pierdnięciu i artyści mają podobną ideologię. Oczywiście nie wszyscy tak myślą i postępują, ale tak właśnie jest. Prawdziwy artysta to ten, który chce coś stworzyć, coś zmienić i dawać komuś bezinteresowne dobro/fajność, oddając swój talent, wręcz się poświęcając. Im bardziej uboższy artysta tym prawdziwszy...Roczna licencja dla DJ'ów (w kwocie 2 tys. zł), to tzw. ryczałt i wygodne przymykanie oczu na wszystko, zwłaszcza prawo. To, jak haracz, gdyż ZAiKS niczego się nie czepia i zarabia na tym 100%, ponieważ z tej sumy ani grosza nie odprowadza artystom. Jest to taka forma licencji na boku i po cichu, bez wykazu utworów, które DJ puszcza, więc ZAiKS powinien odprowadzić dolę także autorowi. ZAiKS w wielu przypadkach absolutnie działa bezprawnie, o czym doskonale wie. Działają tylko na zasadzie szukania głupków/jeleni. Postraszą kogoś jakimś paragrafem i ludzie dobrowolnie płacą im "haracz". Rada jest tylko jedna. Ignorować ZAiKS i nie bać się żadnych gróźb o pozwy do sądu lub prokuratury. To tylko straszenie, psychologiczna wojna na strach i nieznajomość prawa. Tak naprawdę ZAiKS przegrywa niemal każdą sprawę. Nie bójcie się tej instytucji, to tylko kapiszon...

    • 0 0

  • ups ;)...

    ...więc jest to niekaralne ze względu na niską szkodliwość społeczną, a nie czyn społeczny ;)

    • 0 0

  • Zaiks to muzyczny PZPN "nie do ruszenia",działał za "komuny" i działa dalej........(kto to?)

    Najlepsze jest to ze jak "im" zapłcisz wykupujac licencje to mozesz grac piraty :)Tu chodzi o kolejna opcje na sciaganie "lgalnego wg.prawa" haraczu.

    • 1 0

  • Mamuszki - Atelier

    sprawa dotyczy klubu Atelier i grających u nich dj. Vivy już dawno nie ma, a klub Cream posiada wszystkie licencje i zezwolenia .

    • 2 2

  • problem

    Problem z piractwem w Polsce leży w dysproporcji zarobków a ceną detaliczną płyty. Dlaczego Anglia ma tak ogromny rynek muzyczny, dlatego że cena jest dobrze dopasowana do ich zarobków. Pamiętam jeszcze czasy kiedy legalne było piractwo w Polsce i wtedy nikt nie miał problemu by kupić sobie metallice nagraną na takt'cie. Cała tragedia rozpoczęła się potem. Sam potrafiłem kupić winyla za 100 zł np. z Nirvaną, gdy zarabiałem 600 zł pensji miesięcznie. Będąc w Anglii odkryłem świat niemal jak ze swoich snów, gdzie cena płyty używanej często nie przekraczała 5 funtów, ba często można było i kupić płytę po 0.50 p. Nowe nie przekraczały ceny 15 funtów. Przy minimalnej krajowej ok 900 funtów na rękę Kupno płyty nie było już dla mnie problemem. Gdyby nowe płyty nie kosztowałyby więcej niż 20 złoty no to nie byłoby piractwa. Przecież samym chlebem człowiek nie żyje.

    • 2 0

  • he he he he

    ale beka !!! jaki dj'ej taka muza he he he he. Pirat na piracie he he he he. Ściagnie 1000 kawałków z neta i fu....ing dj he he he he. Ale jaja he he he.nie mogę ze śmiechu he he he .........

    • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane