• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rocznica zatopienia Gustloffa. Czy jest co obchodzić?

Mariusz Pająk
30 stycznia 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Zdjęcie "Wilhelma Gustloffa" cumującego w 1939 roku w porcie w Gdańsku. Zdjęcie "Wilhelma Gustloffa" cumującego w 1939 roku w porcie w Gdańsku.

30 stycznia mija okrągła rocznica jednej z największych tragedii morskich, czyli zatopienia statku "Wilhelm Gustloff", do czego doszło w 1945 r. Czy jest to rocznica warta obchodzenia? - pyta Mariusz Pająk, gdyński radny dzielnicy i działacz społeczny.



Artykuł archiwalny z 2015 r.

Proponuję, aby rozważania na ten temat rozpocząć od przypomnienia historii. Po zajęciu Gdyni we wrześniu 1939 roku, niemiecki okupant od razu przystąpił do usuwania wszelkich śladów polskości. Zamknięto i zlikwidowano polskie instytucje, organizacje i urzędy. Rozpoczęto masowe aresztowania, egzekucje, wysiedlenia i represje wobec mieszkańców. Systematycznie przejmowano majątki prywatne i państwowe.

W ramach działań germanizacyjnych zmieniono nazwy ulic i usunięto wszelkie polskie symbole, a miasto otrzymało nazwę Gotenhafen - Port Gotów, choć wcześniej niemiecka nazwa miasta brzmiała Gdingen. Tereny portu i stoczni zamieniono w największą bazę Kriegsmarine na Bałtyku, która stała się dużym ośrodkiem zaopatrzenia, bazowania oraz remontu okrętów.

W mieście pozostawiono jedynie ok. 5 tys. wykwalifikowanych polskich mieszkańców z rodzinami i około 80 rybaków - Kaszubów.

Pod koniec października 1939 roku w ramach akcji "Inteligencja" rozpoczęły się w Piaśnicy masowe egzekucje, które były kontynuowane do początku kwietnia 1940 roku. Historycy oceniają, że ofiarą ludobójstwa dokonanego w lasach piaśnickich padło od 12 do 14 tys. Polaków.

Obóz Stutthof, założony 2 września 1939 roku, usytuowany niedaleko wsi Stutthof, miał odegrać szczególną rolę w realizacji rozwiązania kwestii polskiej na terenie Pomorza Gdańskiego.

Wczorajsi dobrzy sąsiedzi stali się konfidentami, katami oraz panami życia i śmierci dla tysięcy Polaków i Żydów. Ludzi zamieniano na wytatuowane cyfry, a wiwatujące rozhisteryzowane tłumy niemieckich "praworządnych" obywateli III Rzeszy, witały Adolfa Hitlera we wrześniu 1939 roku w Gdańsku.

Dlatego też, gdy pod koniec 1944 roku naloty aliantów i nadciągający od wschodu II Front Białoruski, zaczęły budzić w niemieckich okupantach poczucie strachu i niepewności, nikt z Polaków nie współczuł okupantom. Uciekając z Prus Wschodnich Niemcy, w ramach operacji "Hannibal" szukali drogi ucieczki m. in. przez morze. Okręty transportowe MS "Wilhelm Gustloff", MS "Goya" oraz parowiec SS "Steuben", przekwalifikowane na statki transportowe dla wojska, zostały przeznaczono do przewożenia niemieckich uciekinierów.

Tablica upamiętniająca ofiary zatopienia statków Wilhelm Gustloff, Steuben i Goya, wisi w kościele oo. redemptorystów przy ul. Portowej w Gdyni. Tablica upamiętniająca ofiary zatopienia statków Wilhelm Gustloff, Steuben i Goya, wisi w kościele oo. redemptorystów przy ul. Portowej w Gdyni.
Pod koniec stycznia 1945 roku w swój - jak się okazało - ostatni rejs z Gdyni do Kilonii wypłynął przeładowany "Wilhelm Gustloff".

Na statku znajdowało się około 10 tys. osób, w tym 173 członków załogi, 918 oficerów i marynarzy 2 Dywizjonu Szkoleniowego Okrętów Podwodnych, ok. 400 dziewcząt pomocniczego korpusu Kriegsmarine, które były wojskowymi telefonistkami, telegrafistkami, maszynistkami oraz pielęgniarkami, 162 rannych żołnierzy Wehrmachtu, 4 424 uciekinierów, wśród których znajdowali się gestapowcy z rodzinami, funkcjonariusze organizacji Todta, junkrzy, działacze NSDAP i rodziny urzędników niemieckiego aparatu terroru. Na pokładzie byli także niemieccy cywile, którzy swój byt na terenie Prus Wschodnich i Pomorza zawdzięczali wysiedleniu i przejęciu majątku rodowitych mieszkańców.

30 stycznia w późnych godzinach wieczornych, przy mijaniu Ławicy Słupskiej na wysokości Łeby, motorowiec "Wilhelm Gustloff" został zlokalizowany przez radziecki okręt podwodny S-13, dowodzony przez komandora podporucznika Aleksandra Marineskę. Wystrzelone trzy torpedy dokonały dzieła zniszczenia, w ciągu godziny posyłając na dno okręt wraz z uciekinierami.

W wyniku zatopienia transportowca zginęło ponad 9 tys. osób - była to największa katastrofa morska w historii.

Warto jednak pamiętać, że Niemcy sami zgotowali swoim obywatelom taki los.

Od 1940 r. "Wilhelm Gustloff" służył jako okręt pomocniczy i był bazą szkoleniową dla 2 Dywizji Okrętów Podwodnych, czyli jednostką wojenną. Podczas swojego ostatniego rejsu statek płynął uzbrojony i w wojskowym kamuflażu. Co za tym idzie, nie spełniał warunków statku szpitalnego, był natomiast jednostką floty wojennej, a cała załoga znajdująca się na pokładzie stała się uczestnikiem działań wojennych.

Dziesięć dni później podobny los spotkał parowiec "Generał von Steuben", na pokładzie którego zginęło około 4,9 tys. osób. Natomiast 16 kwietnia 1945 roku u wybrzeży południowego cypla Mierzei Helskiej zatonął transportowiec "Goya", pochłaniając około 6,8 tys. istnień ludzkich.

Opisane tragedie morskie nie były jednak jedynymi, jakie miały miejsce w czasie II wojny światowej. Zatopienie niemieckich okrętów pomocniczych wzbudza współczucie u wielu osób, ale należy pamiętać, że wśród ofiar byli przede wszystkim funkcjonariusze i protagoniści państwa, które za cel postawiło sobie wymordowanie kilku narodów, w tym polskiego, i zrobiło wiele, by te plany zrealizować.

Wiele kontrowersji może budzić zachowanie komandora dowódcy S-13 Aleksandra Marineski (zatopił nie tylko "Gustloffa", ale i "Steubena"), ale jak w takim razie ocenić zachowanie pilotów Luftwaffe, którzy siadając za sterami Heinkla-111 7 listopada 1941 roku storpedowali i zatopili radziecki okręt szpitalny s/s "Armenia", na którym zginęło ok. 5 tys. osób?

Warto też zauważyć, że tragedia "Gustloffa", "Steubena" i "Goi" podsunęła nazistom pomysł na bezwzględne rozprawienie się z tysiącami więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych.

"Cap Arcona" zatonął wraz z 4,3 tys. ludzi na pokładzie - przede wszystkim byli to więźniowie obozów koncentracyjnych w Niemczech. W ten sposób oprawcy pozbyli się świadków swoich zbrodni. "Cap Arcona" zatonął wraz z 4,3 tys. ludzi na pokładzie - przede wszystkim byli to więźniowie obozów koncentracyjnych w Niemczech. W ten sposób oprawcy pozbyli się świadków swoich zbrodni.
Wczesną wiosną 1945 roku obóz koncentracyjny Neuengamme w Hamburgu był jednym z ostatnich jeszcze nie wyzwolonych przez wojska alianckie. Gdy front się zbliżył, jego więźniów przewieziono na wschód, do w portu w Lubece. Tam wsadzono ich na statek "Cap Arcona", dwa frachtowce SS "Athen" i SS "Thilbeck" oraz na SS "Deutschland IV", które zmieniono w pływające więzienia. Zmieszczono w nich ok. 9,4 tys. więźniów bez pożywienia i wody, bez podstawowych leków dla chorych i rannych. Zamknięto ich w kajutach i ładowniach, bez światła i dostępu do świeżego powietrza.

Na flagsztokach i masztach statków-więzień powiewały bandery III Rzeszy i żaden z nich nie posiadał oznaczeń Czerwonego Krzyża. Tak oznakowane transportowce, pomimo ostrzeżeń Brytyjczyków i nakazu powrotu do portu, pozostawały na redzie.

W wyniku brytyjskich bombardowań, na "Cap Arcona" zginęło ok. 4,3 tys. osób, a na "Thielbek" ok. 2,8 tys. osób.

Jedynie dowodzący statkiem "Athen" kapitan Nibmann, znając treść ostrzeżenia Brytyjczyków, wywiesił białą flagę (mimo stacjonowania na pokładzie uzbrojonego oddziału SS i uzbrojonych marynarzy Kriegsmarine), porozumiał się z komendantem portu w Neustadt i zawinął do portu. Dzięki temu uratował życie blisko 2 tys. więźniom.

Mariusz Pająk jest miłośnikiem historii Gdyni, historycznym i społecznym publicystą, przy tym wieloletnim radnym miasta, a także przewodniczącym Rady Dzielnicy Wielki Kack.
Mariusz Pająk

Opinie (388) ponad 50 zablokowanych

  • kochani, na wojnie jest tak - jeśli znienawidzony okupant ewakuuje się

    statkami lub samolotami, to wyzwoliciele grzeją do niego ze wszystkiego co mają, nie patrząc, co jest na pokładzie. Można to nazwać zemstą, można też zużyciem coraz mniej potrzebnej amunicji. jak wał tak zwał, dzięki temu agresorzy może wyciągną wnioski, że nie należy napadać na inne państwa? Zemsta zatem ma swoje znaczenie edukacyjne. Niemcy zabili i wymordowali w stolicy podczas Powstania prawie 200 tys. Polaków oraz zniszczyli miasto - jak myślicie: czym się kierowali, jeśli nie zemstą?

    • 9 2

  • Należy pamiętać, że w storpedowanym "gustloffie" znajdowali się nadludzie - reprezentanci rasy panów.

    Gdyby "któś" nie wiedział : mianem nadludzi określali się sami n(!)iemcy !

    czyli "katastrofę "gustloffa" należy rozpatrywać w kategoriach kary boskiej.

    • 9 0

  • Hitler i połowa Niemców wołała wszyscy Żydzi do gazu... (4)

    W tych komentarzach połowa Polaków woła "Niemców wszystkich utopić!"
    Czy zatem jedni od drugich czymś się różnią ??

    • 1 11

    • że jedni wołali i gazowali (2)

      a drudzy tylko wołają

      • 3 3

      • (1)

        cieszą się że utonęło 10 tyś ludzi.Mówią że jeszcze to za mało. Czy to nie to samo?

        • 2 7

        • nie. wielu ludzi cieszyło się z ataku na wtc

          ale niewielu by taki atak wykonało lub zaaprobowało do wykonania. Wielu ludzi mówi "nienawidzę, zabiję, utopię" i na tym się kończy. Proponuję jednak odróżniać nawoływanie od sugerowania i od wykonywania.

          • 6 0

    • Nikt nie krzyczy utopic Niemca. Tylko rozmowa dotyczy zatopienia!

      Co ty gadasz chcesz napisać coś mądrego a głupotę widzę w tym. Tu mowa o tym ze nie ma czego obchodzić bo to była wojna i były większe tragedie. Szkopki sie ujawniają widzę ,boli was to niech boli nas tez bolało!!! Malo wam jeszcze historii przekłamywania! No tak współczucia szukacie, to oddajcie coście nakradli dobra narodowe, przeproście każdą rodzinę i narodowość za krzywdy. Chcecie pamięci, śmieszne zero pokory. A może wtedy dostaniecie co chcecie. Ile na tym statku wywoziliście no ile pytam?

      • 8 0

  • Selekcja (2)

    To wielka tragedia, na pewno. Szkoda tych ludzi, wojna pokazala koleiny raz ze jest straszna. Ale co powiedzieć rodzinom, które swoich bliskich widzialy po raz ostatni podczas selekcji na rampie w Oswiecimiu?

    • 15 0

    • jaka tragedia???!!! (1)

      wielkie szczęście. szkoda,że tak mało tych s...synów zdechlo.

      • 1 2

      • nawet jeśli masz rację, to mógłbyś to bardziej elegancko ująć

        ale anonim zawsze ma fory w takim zachowaniu

        • 2 0

  • Co tu wiecej mowic, nie powinno sie wiecej o tym wspominac.

    Niech rodziny sobie upamiętniają w domu, tak jak my chodzimy na groby poległych w czasie wojny tyle!!! Dodam bohaterów broniących niepodległości! Smerdzi mi nazizmem znowu 70 lat po wojnie i juz sie zaczyna...Teraz głupie gadki a za chwile... kto wie. Już wracają na Prusy i polaków wysiedlają teraz niby zgodnie z "prawem". Ludzie co sie dzieje RODACY nie pozwólmy na to. Okradali nas cala wojne i teraz co chcą pamięci ziemi?

    • 10 0

  • dzieci (1)

    Na gustlofie była żona i 8 dzieci mojego wujka dziadka. Najmłodsze dziecko miało 2,5 roku bliźniaczki. Wszyscy zginęli. Wujek był zwyklym policjantem. Był nim już przed wojną. Chciał zapewnić. Swojej rodzinie bezpieczeństwo. W Gdyni mieszkali juz przed wojną. Wujek wiele potrzebował zabiegów żeby dostać bilety na ten rejs. Nie był wysoko postawionym Niemcem. W jednej chwili stracił cała rodzinę. Niektórych potem rozpoznał wśród wydobyć ciał. Najmłodszych córeczek nigdy nie znalazł. Kto wie może przeżyły. Nie potrafiły podać nazwiska... ktoś je wychował? Pozostają pytania. Dzisiaj wujek juz nie żyje wspomnienie pozostaje. ..

    • 4 10

    • "Na gustlofie była żona i 8 dzieci mojego wujka dziadka".

      Jak mało znaczący policjant mógł załatwić rejs tak dużej rodzinie? Podaj nazwisko, to sprawdzimy listę pasażerów.
      Mieszkał w Gdyni przed wojną jako Polak czy Niemiec? I był już policjantem, czy po wkroczeniu h. nim został zmieniając obywatelstwo na słuszne?

      • 5 1

  • ofiary ??? smieszne

    przecież tam byli SS-mani a więc wszyscy do morza brawo kapitanie Mareska ...

    • 12 2

  • Wcale tam nie zginelo tyle osob ile podają szkopy.

    To jest tworzenie martyrologi cierpienia znrodniarzy i agresorów

    • 7 1

  • Rydzolowe redemptoryści to szwabska agentura

    Rydzol swoje radyo założył za szwabskie pieniądze!!!

    • 4 4

  • Dzieci nazizmu zapomnial dodac. Nie winne ale juz uksztaltowane.

    Niemiaszki nie piszcie tu o stracie waszych rodzin... Co starał się o bilet a ilu musiał ludzi zamknąć i bić na ulicach jak był policjantem na pewno się sprawdzał. Juz piaslem współczucia szukajcie u was w kraju po co tu zostaliście żeby teraz płakać. My tez plączemy po naszych ale prawdziwych bohaterach broniących niepodległości! Wstyd. Nie był wysoko postawionym oficerem ale chody miał tu i ówdzie a niestety tylko grzeczni nazi płynęli. Ile dzieci zagazowano nawet z transportu nie wysiadły o czym ty gadasz. Blisko masz Stutthof jedz oglądaj co twój wujek dziadek robił tez cegiełkę dołożyli co nie wiedzieli co tam sie dzieje!!!!!!!rozdmuchujecie wysiedlenie jakieś pojedyncze zatopienia w czasie wojny. Najpierw zaczęliście po pysku dostaliście a teraz żale. To gdzie twój wujek był jak mordowali niewinnych ludzi co tez nie wiedział biedulek jak wy wszyscy nagle nikt nic nie wiedział. Nagle tępaków rżniecie. Zabierajcie ta swoja unie nie udało się wojna to wykupić chcecie. Każdy wykształcony polak widzi co się dzieje. Do redemptorystów tam płakać.

    • 15 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane