• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Adopcja kota trudna jak adopcja dziecka?

Marzena Klimowicz-Sikorska
14 kwietnia 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 
Adoptując zwierzę ze schroniska czy od fundacji musimy liczyć się z tym, że oddając go w inne ręce trzeba zgłosić to danej organizacji. Na zdjęciu kot Rysiek. Adoptując zwierzę ze schroniska czy od fundacji musimy liczyć się z tym, że oddając go w inne ręce trzeba zgłosić to danej organizacji. Na zdjęciu kot Rysiek.

Adoptując zwierzę ze schroniska czy od fundacji musimy być świadomi, że do końca jego życia będzie ono pod skrzydłami tej organizacji. To oznacza m.in. kontrole, a w skrajnych przypadkach nawet możliwość odebrania go właścicielowi. Przekonał się o tym nasz redakcyjny kolega, który przygarnął kota, a następnie musiał go zwrócić.



Czy kiedykolwiek adoptowałeś(łaś) zwierzę ze schroniska lub z fundacji?

Ile dokładnie wałęsa się po Trójmieście bezpańskich zwierząt? Nie sposób zliczyć, bo wciąż przybywa nowych. Dzięki setkom wolontariuszy, którzy nieodpłatnie poświęcają swój czas, a nierzadko też własne pieniądze na sterylizację i opiekę nad nimi - liczba bezdomnych psów i kotów nie rośnie jednak szybko.

Wolontariusze nierzadko przygarniają je pod swój dach, karmią i leczą. Dzięki nim można też adoptować zdrowe zwierzęta. Trudno się więc dziwić, że mając niepokojące sygnały o losie swoich podopiecznych, chcą interweniować. Gdy jednak interwencja kończy się odebraniem zwierzęcia właścicielowi, warto zastanowić się czy ktoś jednak nie przesadza.

Schroniska dla zwierząt w Trójmieście.

Nasz redakcyjny kolega, pan Łukasz, w lipcu zeszłego roku adoptował niedowidzącego kota od stowarzyszenia Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego, który jest jedną z trójmiejskich komórek ogólnopolskiej fundacji Viva! W domu miał już jednego kota, też kalekę, z amputowaną jedną łapką.

- Pomyślałem, że dwa koty będą się lepiej rozwijać niż jeden. Poza tym kocham te zwierzęta. Stąd mój pomysł na adopcję. Wybrałem zwierzę, podpisałem dokumenty i zabrałem kota do domu. Niestety koty nie polubiły się, zaczęły się wojny. Na szczęście mój dobry kolega, choć miał już psa, zgodził się go wziąć do siebie - mówi pan Łukasz.

Kiedy koordynatorka PKDT zadzwoniła do niego z pytaniem o stan kota, okazało się, że Rysiek (tak miał na imię kot przed adopcją) jest już w nowym domu. Działanie bez wiedzy i zgody PKDT nie spodobało się władzom tej organizacji, która ostatecznie odebrała kota nowym właścicielom.

- Gdy zapytałam jak miewa się kot, pan Łukasz odpowiedział, że kota nie ma, że go oddał - mówi Marlena Pindras, koordynator PKDT w Gdańsku. - Na moje liczne prośby o wskazanie miejsca pobytu kota podczas rozmowy trwającej kilka minut odpowiadał, że to jego sprawa. Był cyniczny i bardzo nieuprzejmy. Powiedział, że nie powinno mnie nic obchodzić co się dzieje z kotem, czy go uśpił, wyrzucił czy zabił. Nie chciał ze mną rozmawiać, pomimo tego, że podpisał umowę adopcyjną, w której zobowiązał się, że jeśli kiedykolwiek będzie chciał zrezygnować z posiadania zwierzęcia, odda go fundacji lub w porozumieniu z przedstawicielem fundacji znajdzie mu nowych odpowiedzialnych opiekunów. Tak się nie stało.

- Zirytowałem się, kiedy ta pani zaczęła mnie naciskać na adres nowego miejsca pobytu kota. Nie mam obowiązku podawać takich danych - dodaje pan Łukasz.

Koordynatorce udało się skontaktować z nowym właścicielem Ryśka, gdy nasz redakcyjny kolega podał w końcu do niego namiary. - Rysiek nie może u tego pana mieszkać, bo nie dogaduje się z jego psem. Umówiliśmy się więc, że kota zabieram do siebie - dodaje Pindras.

Inaczej pamięta to pan Maciej, drugi właściciel Ryśka. - Nie było problemów między zwierzętami. Ale kiedy moja żona dowiedziała się, że trzeba będzie podpisywać jakieś dokumenty adopcyjne, stwierdziła, że to trochę przesada - mówi pan Maciej. - Do tego słyszeliśmy historię Łukasza, więc zrezygnowaliśmy z drugiego zwierzaka w domu.

W umowie adopcyjnej PKDT jest zapis, który mówi, że: (...)"Jeśli z jakiegokolwiek powodu zrezygnuję z posiadania zwierzęcia, odwiozę je do Fundacji Viva! lub w porozumieniu z przedstawicielem schroniska zapewnię mu opiekę, troskliwego i odpowiedzialnego opiekuna. (...)"

Pełna treść umowy adopcyjnej PKDT.(pdf)

Łukasz umowy jednak dokładnie nie przeczytał. - Skoro kot jest prawnie mój, mogę znaleźć mu dom na własną rękę. Dlaczego PKDT miałoby się w to wtrącać ? - pyta. - Po co straszenie mnie policją, karą 10 tys. zł, a nawet odebraniem kota? Przecież chciałem pomóc - przekonuje.

Okazuje się, że adoptowane zwierzę, choć formalnie należy do właściciela, do końca swoich dni jest pod opieką organizacji, która zgodziła się na jego adopcję. A to oznacza m.in. kontrole osobiste, telefony czy nawet odebranie czworonoga.

- Z adopcją zwierzęcia od fundacji czy stowarzyszenia jest trochę jak z adopcją dziecka - mówi Sabina Skaza, współzałożycielka PKDT, która teraz prowadzi w Gdyni hotel dla kotów. - Zwierzę adoptowane od takiej organizacji do końca swoich dni pozostaje pod jej opieką, choć formalnie należy do swojego właściciela. To nie nasz wymysł, ale taki jest światowy trend w opiece nad bezdomnymi zwierzętami. Takie metody jak straszenie policją, wysokimi karami itp., choć są dość ekstremalne, wynikają z tego, że ludzie często biorą zwierzęta i potem zakładają np. pseudohodowle, nie dbają o nie, handlują nimi, a to jest niedozwolone. W schronisku zwykle nie ma czasu na to, by tak kontrolować nowych właścicieli - adoptowanych zwierząt jest za dużo, w stosunku do wolontariuszy. W fundacji takiej jak PKDT jest trochę inaczej.

Potwierdzają to opiekunowie w gdańskim i gdyńskim schronisku dla zwierząt. - Nie mamy mocy przerobowych, żeby nasyłać kontrole na właścicieli adoptowanych od nas zwierząt, ale też nie wydajemy ich tak łatwo - mówi Katarzyna Zaleska, inspektor z gdańskiego schroniska "Promyk". - Każda adopcja poprzedzona jest długą rozmową, podczas której jesteśmy w stanie wywnioskować czy taka osoba nadaje się na właściciela kota czy psa, czy poradzi sobie z tą odpowiedzialnością. Potencjalny właściciel musi odwiedzić nasze schronisko kilka razy, wyprowadzić psa na spacer. I jeśli widzimy, że tworzy się więź - wydajemy zwierzę. Jeśli jednak dostajemy jakieś sygnały, że coś złego się dzieje, możemy odebrać zwierzę i zdarza się, że tak robimy. Na szczęście są to rzadkie przypadki.

W gdyńskim "Ciapkowie" nie odbiera się zwierząt, jeśli właściciel znalazł dla nich inny dom. - W umowie mamy punkt, w którym właściciel zobowiązuje się do poinformowania nas, jeśli zwierzę trafi w inne ręce. Jednak nie zdarzyło się jeszcze, żebyśmy odbierali czworonoga tylko dlatego, że właściciel nas nie poinformował, że znalazł mu nowy dom, bo z jakiegoś powodu musiał to zrobić. Grunt, żeby czworonogowi nie działa się krzywda. Na samym początku dajemy też właścicielom 14 dni na zwrot zwierzęcia, więc przez ten czas mogą sprawdzić czy podołają temu obowiązkowi - mówi Izabela Baranowska ze schroniska "Ciapkowo" w Gdyni. - To, że właściciel pupila znalazł mu nowy dom pokazuje, że jest odpowiedzialny. Nam też jest to na rękę, bo zwierzęta bardzo przeżywają ponowny powrót do schroniska. Zwłaszcza koty, które szybko wpadają w depresję i zapadają na kocie choroby.

Ostatecznie Rysiek wrócił do PKDT, do domu pani Marleny. Ma już 9 miesięcy i czeka na adopcję.

- Wystarczyłoby gdyby pan Łukasz na spokojnie powiedział mi, że kota mieć nie może. Bez problemu, nieodpłatnie i bez żadnych konsekwencji przyjęłabym go z powrotem i znalazłabym nowy dom, tak jak robimy w każdej takiej sytuacji - przekonuje Pindras.

Miejsca

Opinie (573) ponad 20 zablokowanych

  • Panie Łukaszu kochany, nie wystarczy mieć dobre serce, trzeba też czytać ze zrozumieniem (10)

    skoro pan coś podpisał, to trzeba się tego było trzymać. Na tym polega dojrzałość.
    Ma pan u mnie duży PLUS za dobre serduszko i taki malutki za niepotrzebną wojnę z towarzystwem.
    W sumie ten artykuł mógł być napisany inaczej: więcej o pożytku płynącym z adopcji kociaków, a mniej o własnym ego.

    • 29 9

    • g@llux (9)

      Przepraszam bardzo , a co złego zrobił Pan Łukasz??? uważam, że zostali wszyscy skrzywdzeni tzn. Pan Łukasz który chciał dla kota dobrze, ale nie wyszło lecz nie wyrzucił kota na bruk, znalazł dla niego dom !!! tj.osoby które przygarnęły sierotę i otoczyli opieką, tu ich również obsmarowano tylko dlatego ,że chcieli kota, a nie papierów, które mogły byc nie do zaakceptowania, a na końcu kotek , który miał dom i nie miał swiadomości,że przez biurokracje znowu go nie ma :( Wiem co piszę można się załamac kiedy dostanie cię w swoje ręce fundacja(nie piszę o tej akurat, bo o tej niesłyszałem) atakuje się na forum człowieka, który de facto adoptuje zwierzątko z dobroci serca, a może warto ciut dobrej woli i zaufania i wprowadzic poprawki w umowach ???dla dobra kotków:)

      • 4 8

      • ulice są pełne zwierząt ludzi, którzy chcieli dobrze, ale nie wyszło (8)

        • 6 1

        • kot nie znalazł się na ulicy , prawda ??? (7)

          • 1 3

          • (6)

            nie znalazł się na ulicy, tylko w domu pani Marleny, wolontariuszki z PKDP

            • 3 0

            • a czy kot ma lepiej niż u Pana Maćka ? (5)

              proszę o wskazanie uzasadnienia róznicy między tymi dwoma domami , pewnie nie ma ?tylko tyle,że Pan Maciek zdecydowanie wziął kotka i chciał mu stworzyć dom, ale zrobił to bez umowy i to ma być uzasadnienie do zabrania mu kotka ?

              • 1 6

              • (4)

                czy ty umiesz czytać? pan maciek nie chciał tego kotka. ja pierdzielę, skończyłeś chociaż podstawówkę??

                • 7 1

              • ale przeczytaj kiedy zrezygnował , (3)

                kiedy zrobiono problemy z umową, bał sie miał prawo się bać jak przytoczył, po negatywnych wydarzeniach jakie dotknęły jego kolegi tj.Pana Łukasza.

                • 1 5

              • co za brednie (1)

                negatywne wydarzenia które dotknęły jego kolegę ;)

                Rozumiem, że pracujesz bez umowy, bo nie lubisz biurokracji? Mieszkasz też na dziko?

                • 2 1

              • napewno podpisuję umowe korzystną również dla mnie :)

                i nie widzę w tym nic złego, takie moje prawo i prawo innych, a kotek nadal w domu tymczasowym :(

                • 0 5

              • powiedz ty mi królu złoty, masz na imię maciek czy łukasz? bo albo jesteś jednym z nich, albo trolujesz, albo jesteś po prostu durny...

                • 3 0

  • kolega redakcyjny? (3)

    Jak rozumiem, pan Łukasz pracuje w charakterze sprzątacza/ochroniarza/konserwatora, prawda? Bo nie wyobrażam sobie, żeby dziennikarzem mógł być człowiek, który nie rozumie słowa pisanego (umowy). Umowa zawsze jest sporządzana w dwóch egzemplarzach, dla obu stron, więc trzeba było doczytać później, jak od początku się nie chciało. I co to w ogóle za teksty, że nie powinno fundacji obchodzić, co się dzieje z kotem, czy go uśpił, wyrzucił czy ZABIŁ - pan prezentuje jakikolwiek poziom moralny?

    Koleżeństwo koleżeństwem, ale pisać cały artykuł pod kątem bulwersującego zachowania pana Łukasza, to gruba przesada. Może na co dzień to odpowiedzialny, trzeźwo myślący człowiek, ale w tej sytuacji wykazał się piramidalną głupotą i nie ma sensu go wybielać.

    A panu Łukaszowi radzę pomyśleć chwilę nad sobą i własną postawą, bo to, co tu pokazał, jest niegodne przyzwoitego człowieka. Mówię o całokształcie, i o przerzucaniu do kolegi chorego zwierzęcia, i o późniejszej postawie względem wolontariuszek organizacji.

    Znając życie, zwierzę zostało uratowane z ulicy, wyleczone z ciężkiej choroby (niedowidzi, bo pewnie ma uszkodzone oczy), zsocjalizowane do życia w domu i oddane całkowicie za darmo, a pan jeszcze ma pretensje, że kogoś obchodzi jego los. Po tych wszystkich staraniach, żeby dać kotu szansę na dobre, bezpieczne życie, pan się dziwi, że wolontariuszka się dopytuje. Poświęciła temu kotu ogrom czasu, pieniędzy i wysiłku, to nie jest rzecz, której się z ulgą pozbyła, bo zawadzała jej w domu. I co więcej - dobry hodowca też kontroluje domy, do których sprzedał swoje kociaki, przyjeżdża, ogląda, dzwoni, pyta o aktualne zdjęcia. Znam wielu takich. Czasem oddaje wziętą kasę i zabiera zwierzaka z powrotem. A dlaczego? Bo mu zwyczajnie na tych kotach zależy. Do przemyślenia.

    • 51 11

    • świetny komentarz, szkoda że to nie ja go wymyśliłam...

      • 6 1

    • PRZEPIEKNIE RZECZ UJĘTA !

      niegode ma byc to że Marlenie zależało na tym żeby kot miał godnie przeżyć resztę życia? Panie Łukaszu, pyskówki były naprawdę niepotrzebne. też bym Panu nie powierzyła swojego tymczasa.
      Sabina Skaza

      • 9 0

    • w końcu ktoś piszący z sensem :)

      • 1 0

  • Panie Łukaszu... (4)

    Obce sobie koty muszą mieć trochę czasu na przyzwyczajenie się do siebie i ustalenie hierarchii! To normalne, że na początku ze sobą walczą, gryzą, drapią. W ten sposób ustalają kto jest ważniejszy w grupie. Jestem przekonana, że z czasem by się polubiły. Trzeba było ten okres "docierania" przeczekać, a nie oddawać kota.

    • 22 6

    • Koty, podobnie jak ludzie, lubią się albo nie. Może by się dotarły, może by się nie dotarły. Tego, czytając artykuł, nie wiemy.

      • 4 3

    • Nasze się dodarły, nie obyło się bez problemów, ale bawią się razem, razem jedzą, czasami nawet razem śpią, czyszczą sobie nawet nawzajem futerko

      • 5 0

    • A skad wiesz ile czasu to trwało ? (1)

      i jaki to mało wymiar. Są koty które nigdy się nie dogadają z innym kotem, są też takie przypadku jak i u ludzi że akurat te dwa się nie polubiły i mogły nie polubić....
      Zresztą nawet jeśli oddał w miarę szybko to może właśnie dobrze zrobił, zaoszczędził kotu stresu związanego z walką o hierarchię i kot nie zdążył się przyzwyczaić do właściciela (tak jak to się dzieje w domach tymczasowych)

      • 5 3

      • naszym tolerowanie siebie nawzajem zajęło +/- kilka tygodni, mieszkają razem od września 2012, bójki do tej pory się zdarzają. Koleżanka ma również dwa koty które mieszkają razem już kilka lat- bójki niesamowite jak jeden drugiemu wejdzie w drogę, ale ogóle się jakoś tolerują, za to ciotka ma 4 maine coon w różnym wieku, miedzy niektórymi nie ma żadnych kłótni inne kłócą sie niesamowicie- każdy kot ma swój charakter- tego akurat się nie przeskoczy

        • 4 0

  • Jako Doświadczony Hodowca Zwierząt Futerkowych Rasy Sopockiej udzielę porady: (2)

    Jeżeli mamy już kota w domu, to na drugiego bierzmy malucha. Może się nie pokochają, ale będą się tolerowały. A jak macie dom z ogrodem, gdzie kociambry mogą swobodnie wychodzić, to problem akceptacji w zasadzie nie istnieje.
    Ja mam zawsze dwa koty. Poprzednie spały przytulone do siebie, obecne tolerują się na odległość do pół metra. jeden waży 8 kg, drugi ze 3, więc wynik walki jest łatwy do przewidzenia.

    • 17 2

    • na 100% jeden to kastrat (1)

      • 3 4

      • Ten 8 kilowy

        a drugi to "sterylat":-)

        • 3 2

  • o adopcji (4)

    sami adoptowaliśmy kotkę ze schroniska w Sopocie, prawie 4 lata temu, wówczas około 8-9 miesięczna kotka, obecnie duża kochana kocica, adopcja bez problemów, wręcz pani w schronisku była zadowolona że udało się znaleśc dom akurat dla tej koteczki, która od wszystkich uciekała i bardzo się bała, do nas sama podeszła. W schronisku oczywiście była rozmowa czy kiedyś mieliśmy kota, czy wiem jak się nim zajmować, pani pokazała jak obcinać pazurki, wydała historię szczepień i świadectwo sterylizacji, wypożyczyła transporter dla komfortu kotki, nie mieliśmy do tej pory żadnej kontroli, ale bywamy w schronisku co jakiś czas i zawozimy karmę i opowiadamy jak się ma nasza koteczka, obecnie ma się rewelacyjnie i ma od paru miesięcy nową koleżankę- przygarniętą inną koteczkę.

    • 22 2

    • (3)

      Chętnie dałbym trzy plusiki. Dwa, za dwa kotki i trzeci za imię.
      A koteczki jak mają na imię? Moje to Ferdek i Zuzia.

      • 6 3

      • (2)

        starsza koteczka Tinka (zawsze miauczy jak słyszy piosenki Tiny Turner :P) a młodsza przygarnięta ze wsi Pchełka- dlatego że skacze nawet na 1,5 m :) a wcale nie jest duża, ma 10 miesięcy a wygląda na około 5-6 m-cy. ot takie nasze dwie kochane dziewczynki :P

        • 7 1

        • No właśnie, aż tu czuć miłością do zwierzaczków (1)

          To wcale nie musi być kot. Na początku miałem dwie papużki faliste - Józia i Józefinę. W międzyczasie do domu wprowadziła się moja najukochańsza Pusieczka. Szaro-srebrna. Już pierwszej nocy złożyła "przyjacielską" wizytę papugom, co skutkował wielkim ajebudu klatki na podłogę. W suficie zrobiłem hak i od tej pory klatka, niedostępna dla futrzaków, wisiała bezpiecznie pod sufitem.

          • 6 0

          • hehehe przerabialiśmy podobne sytuacje z tym że równocześnie ze starszą kocicą mieszkała nasza szczurzyca Doka :) niby były bojki między kotem a szczurem a się lubiły, kot nigdy szczurowi krzywdy nie zrobił, za to z premedytacją pozwalała aby jej ogon przedostawał się do klatki co skutkowało podgryzaniem :P zabawne było jak Doka rzucała w Tinę ziarenkami albo innymi smakołykami :P

            • 3 0

  • Gdynia (2)

    Co się porobiło "adopcja kota" może będziemy adoptować chomiki, szczurki, rybki w akwarium, węża. Im odbiło nazywać to adopcją. Niedługo będziemy składali życiorys i zaświadczenie o niekaralności i odbywać kurs z obsługi kota który trzeba będzie do odnawiania co 10 lat, badania psychologiczne i trzeba będzie za to wszystko płacić. Kotów nikt nie będzie chciał. Oczywiście pozwolenie na okocenie.

    • 19 20

    • a

      czemu nie? ludzi warto by nauczyc odpowiedzialnosci za zwierzaka.

      • 15 4

    • OKOCENIE? POZWOLENIE?

      człowieku żadna fundacja nie pozwala na rozmnażanie swoich podopiecznych !

      • 4 1

  • a czy (10)

    pan ŁUkasz nie mogł pomyslec przed adopcją ze dorosły kot moze sie niepolubic z drugim dorosłym kotem??????
    wziąć kota a potem oddawać to bardzo nieodpowiedzialnie.
    Zero odpowiedzialnosci zero pomyslunku.Same dobre checi nie wystarczą.Dobrymi checiam piekkło jest wybrukowane.

    • 16 12

    • (7)

      tak jak ktos juz u napisal, z czasem zaczełyby sie tolerowac, to norma u kotow

      • 5 2

      • (2)

        Moje są ze sobą kilka lat i się "nie dotarły".

        • 2 3

        • minusująca/-y (1)

          może wytłumacz, co ten minus ma do rzeczy? lepiej znasz moje koty ode mnie? może coś o nich opowiedz?

          • 2 1

          • wyjątek potwierdza regułę

            • 0 0

      • dogadają się, z naszą kocicą Tiną podejmowaliśmy 2 próby adopcji innego kota, za pierwszym razem wywiązała się ostra bójka (dorosły kastrowany kocur), wiec nic z tego nie wyszło, ale była umowa z panem oddającym kota do adopcji że go zabierze i poszuka innego domu (wiem że znalazł). Za drugim razem, przygarnęliśmy ze wsi małą koteczkę i to okazało się strzałem w dziesiątkę, starsza kotka okazała się dobrą nauczycielką dla młodszej i wręcz się nią opiekuje, są małe sprzeczki ale głównie podczas zabaw gdy mała Pchełka przesadzi z żywiołowością.

        • 3 0

      • u mnie (2)

        sie koty nie zaprzyjazniły.Podrzucono mi kotka małego ale stary kot go nie zaakceptował i musiałm małego pilnowac, w koncu po miesiącu mordęgi znalazłam małemu inny dom

        • 2 1

        • Tak, ale dopóki człowiek sam tego nie przeżyje albo jego bliscy znajomi, to o tym nie wie. zresztą powszechnie w mediach, informacjach ze schronisk itp. źródeł "odzwierzęcych" reklamuje się "weź dwa kotki, lepiej się wychowają" :P

          Jedne tak, inne wręcz przeciwnie. O tym powinno się powszechnie mówić, a nie tylko wciskać kota, któremu w nowym domu (albo jego kumplowi) wcale nie musi być dobrze. Mniejsza o bójki, gorzej, jak któryś z kotów jest poddany wysublimowanemu mobbingowi i żyje cichutko w ciągłym stresie.

          • 1 1

        • w takiej sytuacji trzeba stopniowo zwierzę przyzwyczajać

          stosować "sztuczki", aby jeden kojarzył drugiego dobrze (np z jedzeniem) , uwierz zawsze się uda

          • 0 0

    • to właśnie bylo odpowiedzialne! (1)

      Pamiętaj że znalazł mu inny dom na co wiele czworonogów nie ma szans. Nie lepiej więc żeby ten pozostał u nowego właściciela a fundacja zajęła się innymi bardziej potrzebującymi. Pod samym moim blokiem jest z 7 bezdomnych kotów...

      • 3 4

      • W innym domu kotek był aż dobę i stracił go z powodów, których autorka artykułu nie chce dociec.

        • 1 0

  • może ktoś przygarnie bezdomnych ludzi z budy z desek skleconej z ulicy Leczkowa? (5)

    kotami się przejmują

    • 14 25

    • może Ty przygarnij?

      • 14 3

    • problem ludzi bezdomnych

      to zupełnie inna sprawa, pewnie wazniejsza od kotow,ale przyczyny tych bezdomnosci są zupełnie inne

      • 3 0

    • pewnie, ze się przejmuja.

      przejmować się należy wieloma rzeczami niezależnie. a przygarnięcie kota to trochę inna sprawa niż przygarnięcie człowieka. ale zakładam, ze ty się przejmujesz bardzo tymi ludźmi i zapewne już pracujesz nad tym, żeby ich przygarnąć. zaproś, chętnie zobaczymy jak wam się razem mieszka. najlepiej krytykować wszystkich dookoła samemu nie robiąc NIC. bo ty pewnie nawet kota nie przygarnęłaś. lepiej sie na forum powymądrzać zamiast coś zrobić.

      • 3 1

    • kto

      inny zajmuje sie bezdomnoscią ludzi a kto inny zwierząt, wiec pomyliłas troche pojecia

      • 2 1

    • ?

      Ciekaw2a jestem ilu bezdomnych z Leczkowa znalazło schronienie w Twoim domu?
      zazwyczaj Ci co tak piszą nigdy nikomu nie pomogl,ani kotu ani człowiekowi.Chcesz uratować bezdomnego RATUJ!

      • 1 1

  • kota się pierze ale nie.....

    .....wyżyma ....

    • 8 2

  • nie dziwcie sie...

    ktos kto jest odpowiedzialny nie zachowalby sie jak "pan Lukasz" i w sposob kulturalny poinformowalby fundacje-czyli Ludzi, ktorzy wlasny czas, pieniadze i zycie poswiecaja na zmiane tego co sie dzieje ze zwierzakami, Marlena- tak trzymaj!

    • 29 7

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane