• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Benedykt XVI przyjedzie do Gdańska?

on, (PAP)
22 kwietnia 2005 (artykuł sprzed 19 lat) 
Jest szansa na to, by papież Benedykt XVI przyjechał w tym roku do Gdańska na obchody 25. rocznicy Porozumień Sierpniowych - uważa Bogdan Lis, prezes Fundacji Centrum Solidarności, współorganizującej te obchody.

Lis powiedział, że sprawa przyjazdu nowego papieża do Gdańska będzie omawiana na początku maja podczas posiedzenia komitetu honorowego obchodów 25. rocznicy strajków sierpniowych.

Arcybiskup Monachium, kardynał Friedrich Wetter poinformował w wywiadzie, który ukazał się w piątek w niemieckim dzienniku "Sueddeutsche Zeitung", że Polska ma być celem pierwszej zagranicznej podróży nowego papieża Benedykta XVI. "Gazeta Wyborcza" napisała natomiast, że papież odwiedziłby w tym roku Kraków, a także mógłby odprawić nabożeństwo na terenie Stoczni Gdańskiej i odwiedzić Westerplatte, gdzie rozpoczęła się II Wojna Światowa.

- Papież Benedykt XVI był blisko związany z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, któremu bliskie były z kolei takie miejsca jak Pomnik Poległych Stoczniowców w Gdańsku, gdzie był i modlił się w 1987 r. Jeżeli nowy papież miałby przyjechać do Polski, to Gdańsk jest jak najbardziej(...) stosownym miejscem - podkreślił Lis.

W środę służby prasowe Kancelarii Prezydenta poinformowały, że prezydent Aleksander Kwaśniewski w imieniu najwyższych władz RP, episkopatu, duchownych i wiernych Kościoła Powszechnego oraz całego narodu polskiego wystosował do Benedykta XVI zaproszenie do złożenia wizyty duszpasterskiej w Polsce.

Sekretarz generalny Episkopatu Polski bp Piotr Libera powiedział, że episkopat przesłał do Watykanu list, w którym podkreślono, iż nowo wybrany papież jest w Polsce oczekiwany.

Oficjalne zaproszenie episkopatu, przekazywane drogą dyplomatyczną przez nuncjusza apostolskiego w Polsce, zostanie wystosowane, jeżeli papież Benedykt XVI wyrazi wolę odwiedzenia Polski.
on, (PAP)

Opinie (84)

  • Kler jawnie mówi o wprowadzeniu cenzury

    Pisuary wystawiają nawiedzonego prezydenta- zwolennika państwa policyjnego. Niewiele już brakuje do zaprowadzenia reżimu pod auspicjami KK.
    ZDELEGALIZOWAĆ KOŚCIÓŁ KATOLICKI!!!
    ps. a ty galucks gadasz głupoty. W Polsce nie można zarejestrować np. kościoła Szatana bo kler ma w tym względzie negatywną opinię i to kler decyduje(poczytaj konkordat).

    • 0 0

  • Monika

    Jak masz lęki przed śmiercią to zapisz się na terapię do psychologa. Mi pieniądze pozwalają się dobrze bawić na takich imprezach jakie ja sam dobrowolnie z własnej kieszeni sfinansuje np. orgien cluby.

    • 0 0

  • Cała prawda o św. Wojciechu (dzisiaj go wychwalają wszystkie media)

    Wojciech był synem Sławnika, księcia Libic (wschodniej części Czech, graniczącej ze Śląskiem i Morawami). Władcy tego księstwa podlegali książętom czeskim, ale jednocześnie rywalizowali z nimi i prowadzili odrębną politykę. Podczas, gdy książęta czescy współpracowali z antycesarską opozycją w Niemczech, oni wiązali się węzłami rodowymi i wiernie popierali dynastię cesarską.
    Sławnik miał siedmiu synów, a Wojciech był tym, któremu ojciec przeznaczył karierę kościelną. Po ukończeniu szkoły Otryka przy katedrze w Magdeburgu, Wojciech zostaje mianowany biskupem w świeżo utworzonym biskupstwie w Pradze (982 r.). Sześć lat wytrzymał tylko na tym stanowisku, po czym uciekł do Rzymu z myślą o tym, by już do Pragi nie wracać. Powodem ucieczki była nienawiść społeczeństwa do nowego biskupa. Ówczesne Czechy (podobnie jak Polska) były krajem tylko z pozoru chrześcijańskim. Proces chrystianizacji odbywał się powoli, ponieważ księża "wiarą i przekonaniem chcieli dotrzeć do ludzi", do tych, którzy mieli się "nawrócić". Pozwalali na "godzenie" dwóch wiar i ich częściowe łączenie.
    Wojciech był innego zdania. Ten, kto nie przyjął chrześcijaństwa od razu musiał umrzeć! Tym skierował przeciw sobie wszystkich - lud, możnych, świeckich, księży. Po ucieczce ukrywał się przez kilka lat po włoskich klasztorach, aż rozgniewało to zwierzchnika diecezji praskiej, arcybiskupa mogunckiego - Willigisa, który oburzony był samowolnym opuszczeniem "posterunku" przez biskupa. Na żądanie Willigisa, papież rozkazał ukrytemu w klasztorze biskupowi ponowne objęcie "urzędu". Wojciech musiał wrócić... Jednak ani Wojciech się nie zmienił przez ten czas, ani Czesi. Narastał nowy konflikt, który zakończył się rzuceniem na Czechy klątwy przez Wojciecha. Tego było czeskiemu księciu za wiele. Wojciech musiał pójść na wygnanie i w początkach 995 roku znalazł się znów w rzymskim klasztorze. Tego samego roku książę czeski, Bolesław II Pobożny, rozprawił się krwawo ze Sławnikowiczami. Libice zostały zdobyte, a bracia wraz z rodziną Wojciecha, wymordowani. Wiadomość o katastrofie libickiej ostatecznie przekonała Wojciecha, że powrót do Pragi ma na zawsze zamknięty. Innego zdania był arcybiskup Willigis. Pozwał on Wojciecha przed sąd nowego papieża, Grzegorza V, który wygnanemu biskupowi rozkazał pod groźbą klątwy wracać do Pragi.
    Tymczasem Wojciech tułał się po Europie Zachodniej, aż wreszcie dotarł w 996 roku do Polski. Został gościnnie przyjęty przez Bolesława Chrobrego, jako przyjaciel cesarza Ottona III. W oczekiwaniu na wynik rokowań Rzym-Praga, co do powrotu na biskupstwo, zajął się misją chrystianizacji w Polsce. Jednak ludność tutejsza, podobnie jak w Czechach, nie chciała słuchać jego kazań. Nieposzanowanie słowiańskiego obyczaju i skłonności do narzucania nowych pojęć, wymuszania nowej wiary pod karą cielesną spowodowały, że i tu, na ziemiach polskich zaczął narastać konflikt ludności z Wojciechem. Wtedy to nadeszła odpowiedź z Rzymu. Czechy nie zgadzały się na powrót Wojciecha, a papież rozkazał mu rozpocząć misję chrystianizacyjną albo w Polsce albo na terenie nietkniętym jeszcze stopą misjonarza. Chrobry, widząc narastający konflikt Wojciecha już nie tylko z ludnością, ale i z księżmi i misjonarzami polskimi zaproponował mu misję w Prusach.
    Rozumowanie Chrobrego było bardzo przebiegłe: "misja pruska, jeśli będzie udana, wprowadzi do tego kraju wraz z chrześcijaństwem państwowe wpływy polskie; jeśli się zaś nawet skończy niepowodzeniem, to przecież rozsławi imię protektora, księcia Polski. Żaden z dotychczas nowo nawróconych krajów Europy nie podejmował misji chrystianizacyjnych, robili to tylko władcy świeccy - cesarze. Teraz w "chwale" szerzyciela chrześcijaństwa mógłby stanąć on, Bolesław, książę Polski."
    W kwietniu 997 roku wyruszyła wyprawa do Prus. Wojciechowi towarzyszyło dwóch mnichów: Radzym - Gaudenty i Bogusza - Benedykt. Już pierwsze zetknięcie z ludem Prus przyniosło niepowodzenie. Ludzie wypędzili namolnych misjonarzy, a Wojciech dostał cios wiosłem tak silny, że "upadł i książeczkę z psalmami z rąk wypuścił". Kolejne spotkanie było równie nieprzyjemne dla namolnych misjonarzy. Prusowie kazali im uciekać do swoich ziem, a gdy ci nie chcieli, w ich kierunku posypały się kamienie, z których jeden ugodził Wojciecha tak mocno, że "biskup znów upadł i pokaleczył się do krwi". Uciekając przez lasy i bagna, misjonarze po kilku dniach wędrówki dotarli na dziwną polanę poświęconą, jak mniemali, kultowi pogańskiemu. Na rozkaz Wojciecha zaczęto niszczyć świątynię, a także ugaszono święty ogień pod prastarym dębem. Potem odprawili mszę i położyli się spać. Rano obudzeni zostali przez Prusów, którzy jakby znając sprawcę, najwięcej zarzutów i gróźb padło pod adresem Wojciecha. Ten zaczął krzyczeć o ich pogańskiej głupocie i zabobonach. Podniósł nawet rękę na stojącego przed nim pruskiego kapłana. Wtedy posypały się na niego włócznie.
    Było to 23 kwietnia 997 roku, w dzień Pruskiego Święta Powitania Wiosny, zwanego PERGRUBI. Trupowi Wojciecha Prusowie ucięli głowę, dwóch pozostałych misjonarzy puścili wolno. Ci wrócili do kraju i podali fałszywą wersję zdarzeń, upiększając i wychwalając poświęcenie Wojciecha oraz obrazując jego straszliwą, męczeńską śmierć.
    Kłamstwu ich powiedziała NIE najnowsza historia poparta badaniami archeologicznymi i kronikarskimi.

    • 0 0

  • Oto prawda o Św. Wojciechu!

    Jego krew leży u fundamentów Kościoła i państwa na ziemiach piastowskich. Jako apostoł pogan w swej ostatniej misji dotarł do wybrzeży Bałtyku, gdzie 23 kwietnia 997 roku poniósł śmierć męczeńską. Przy jego grobie spotkali się w 1000 roku cesarz Otton III i książę Bolesław Chrobry, a wydarzenie to przeszło do historii jako Zjazd Gnieźnieński. Już wówczas św. Wojciech - wychowanek szkoły w Magdeburgu, biskup praski, mnich rzymski, apostoł Węgier i Polski, wreszcie męczennik pruski, którego ciało znalazło się w Gnieźnie – urastał do rangi symbolu duchowej jedności tworzącej się wówczas Europy.
    Wzorem swoich wielkich poprzedników św. Cyryla i św. Metodego łączył duchowe tradycje różnych kultur. Po latach dzieciństwa spędzonego na dworze rodziców w czeskich Libicach, zdobył wykształcenie w Magdeburgu, gdzie przez 10 lat pobierał nauki w jednej z lepszych szkół owych czasów. Tam też otrzymał bierzmowanie, a na cześć ówczesnego arcybiskupa Magdeburga przyjął drugie imię Adalbert. W 981 roku powrócił do Czech, gdzie otrzymał święcenia kapłańskie, a rok później, po śmierci biskupa praskiego Dytmara, objął tamtejsze biskupstwo.
    Jako biskup Pragi hojnie wspierał ubogich oraz budowę kościołów. Zdecydowanie sprzeciwiał się wielożeństwu, rozwiązłości, handlowi niewolnikami z krajami muzułmańskimi i intrygom czeskich możnowładców, co w efekcie spowodowało jego konflikt z księciem Bolesławem II. Św. Wojciech wraz z bratem Radzimem opuścił Pragę i udał się do klasztoru benedyktynów w Rzymie. Tam zrezygnował z godności biskupiej i prowadził życie mnicha, które koncentrowało się na ascezie, modlitwie, czytaniu i pracy fizycznej. Po kilku latach, ulegając naleganiom papieża i poselstwom rodaków, powrócił do Pragi, którą jednak musiał opuścić na zawsze, gdy zamordowano jego czterech braci, a także nastawano na jego życie.
    Jako misjonarz wyruszył więc na Węgry, gdzie miał ochrzcić przyszłego króla Stefana I. Bywał też na dworze cesarza niemieckiego Ottona III, którego był spowiednikiem, powiernikiem i doradcą. W czasie długich pobytów za granicą dał się poznać elitom ówczesnego chrześcijaństwa zachodniego jako człowiek wyjątkowej świętości. Młody cesarz Otton III, jak i papież Sylwester II mieli dla niego najwyższe uznanie. "Jako człowiek Kościoła św. Wojciech zawsze zachowywał niezależność w niestrudzonej obronie ludzkiej godności i podnoszeniu poziomu życia społecznego. Z duchową głębią doświadczenia monastycznego podejmował służbę ubogim. Wszystkie te przymioty osobowości św. Wojciecha sprawiają, że jest on natchnieniem dla tych, którzy dziś pracują nad zbudowaniem nowej Europy, z uwzględnieniem jej korzeni kulturowych i religijnych" – stwierdził papież Jan Paweł II przemawiając w Gnieźnie z okazji 1000-lecia męczeńskiej śmierci patrona Polski.
    Św. Wojciech nie mając możliwości powrotu do Czech, gdzie wymordowano jego rodzinę, znalazł oparcie na dworze Bolesława Chrobrego. Stamtąd w 997 roku wyruszył w swą ostatnią podróż misyjną do pogańskich Prus. Jednak już pierwsze spotkanie z Prusami okazało się niepomyślne, a misjonarze zostali zmuszeni do odwrotu. Kilka dni później, 23 kwietnia 997 roku we wsi Święty Gaj, niedaleko dzisiejszego Pasłęka, zostali zaatakowani. Św. Wojciech zginął śmiercią męczeńską.
    Bolesław Chrobry wykupił od Prusów ciało świętego. Miał ponoć zapłacić za nie tyle złota, ile ważyło. Doczesne szczątki św. Wojciecha spoczęły w katedrze gnieźnieńskiej, która od tego momentu stała się miejscem szybko rozprzestrzeniającego się na całą Europę kultu męczennika. Jego śmierć wywarła wielkie wrażenie w zachodnim chrześcijaństwie, dlatego już w 999 roku papież Sylwester II ogłosił Wojciecha świętym.
    Przy jego relikwiach spotkali się w 1000 roku w Gnieźnie cesarz Otton III i Bolesław Chrobry - w obecności legata papieskiego. Zjazd Gnieźnieński miał zarówno znaczenie polityczne, gdyż zaowocował uznaniem państwa polskiego przez cesarstwo, jak i znaczenie kościelne, gdyż przy grobie św. Wojciecha została proklamowana pierwsza polska metropolia: Gniezno, w skład której weszły biskupstwa w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu. Arcybiskupem gnieźnieńskim został brat św. Wojciecha – Radzim.
    Tysiąc lat później Jan Paweł II w orędziu skierowanym do prezydentów krajów Europy środkowo-wschodniej, którzy przybyli do Gniezna na uroczystości 1000-lecia męczeńskiej śmierci św. Wojciecha powiedział, że o nieprzemijalności świadectwa tego świętego świadczy "umiejętność harmonijnego łączenia różnych kultur". Pamięć o nim jest szczególnie żywa w Europie środkowej, gdzie zaszczepiał chrześcijaństwo i propagował ewangeliczną wizję człowieka. Jednak do jego grobu po dziś dzień przybywają pielgrzymi nie tylko z krajów, gdzie głosił Ewangelię, ale z całej Europy.

    • 0 0

  • Św. Wojciech

    Gburowaty i psychicznie chory, pełen kompleksów niższości Wojciech, poniósł zasłużoną śmierć z rąk naszych Dumnych Ojców, broniących Świętego Gaju i Granic Ojcowizny - Wielkich, Pogańskich Prus. Chwała im! Chwalcie "morderców" św. Wojciecha, którzy swym wielkim czynem uwolnili świat od jeszcze jednego psychicznego fanatyka.

    • 0 0

  • Ale jesteś płytki

    • 0 0

  • aldwyn, czy jakoś tak,

    Z jakiego historycznego źródła zaczerpnąłeś informacje o zakompleksieniu i chorobie psychicznej św. Wojciecha, no i o tym, że był gburem? Czy może to wytwór twojej chorej wyobraźni?

    • 0 0

  • Encyklika w sprawie zaśmiecania świata

    Benio powinien zrobić to, co JP2 troszku zaniedbał. Nie, nie chodzi o prezerwatywy. To nadto nieprzyzwoite. Nie można przecież wszystkiego, ale żeby odnowić Ducha Ziemi... tej Ziemi, to najwyższy autorytet moralny i duchowy świata powinien chyba jednak powiedzieć: Kochani, nie upuszczajcie za sobą butelek, opakowań foliowych czy zużytych bateryjek. Znoście je pod drzwi waszych władz samorządowych, które marną przyszłość Wam szykują na tej Ziemi...

    Bardzo bym chciał, żeby o tym pamiętał!

    • 0 0

  • Prałat Jankowski w ciężkim stanie.

    http://gdansk.naszemiasto.pl/wydarzenia/469836.html

    • 0 0

  • Pralat- Chlopcy

    heh, to chyba Ci mlodzi chlopcy na Plebanii tak Pralata wykonczyli.. pewnie Jankowski przez lata niezle z Nimi tam jechal :P

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane