Bogacimy się tak szybko, że już za kilka lat niektóre polskie województwa stracą dużą część unijnej pomocy, z której budujemy nowe drogi, koleje, oczyszczalnie ścieków. Wśród nich jest także pomorskie - alarmuje poniedziałkowa "Reczpospolita". - Chcielibyśmy osiągnąć taki stopień bogactwa, ale niemal na pewno to nierealne - studzą emocje specjaliści od funduszy europejskich.
Unia Europejska uzależnia swoją pomoc finansową dla regionów od ich zamożności. Te spośród nich, w których dochód na mieszkańca nie przekracza 75 proc. średniej unijnej, mogą liczyć na największą hojność Brukseli. Do takich regionów płynie aż 85 proc. europejskich pieniędzy.
Dziś w tej grupie są wszystkie polskie województwa, poza Mazowieckiem. Pomorskie, z dochodem w wysokości 50,4 proc. unijnej średniej (wskaźnik z 2005 r.) plasuje się przodzie stawki, po Śląskiem, Wielkopolskiem i Dolnośląskiem. Niektóre prognozy wskazują, że w 2015 r. te województwa przekroczą poziom 75 proc. unijnego dochodu (według prognozy Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową Pomorze ma wtedy mieć 78,2 proc.) i stracą dużą część europejskiej pomocy. Czy to znaczy, że rzeka unijnych środków, dzięki której w Trójmieście wybudowano m.in.
Trasę Kwiatkowskiego, Drogę Różową, tramwaj na
Chełm i powstaje hala na granicy Sopotu i Gdańska, wkrótce wyschnie?
- Ta analiza to sygnał ostrzegawczy, ale jest niezwykle mało realne, że te prognozy się spełnią. Oczywiście bardzo byśmy chcieli, aby nasz dochód osiągnął taki poziom, jak w tym opracowaniu, ale obawiam się, że to mało możliwe - studzi emocje
Radomir Matczak, wicedyrektor departamentu rozwoju regionalnego i przestrzennego w Pomorskim Urzędzie Marszałkowskim.
Inaczej sprawę widzi
Leszek Wojtasiak, wicemarszałek województwa wielkopolskiego, które według IBnGR może mieć w 2015 r. dochody na poziomie 80,2 proc. unijnej średniej.
- Zdajemy sobie sprawę, że możemy po 2013 roku utracić prawo do części pomocy UE - mówi "Rzeczpospolitej"
- Z jednej strony to powód do dumy, bo nasze społeczeństwo szybko się bogaci. Z drugiej - poważne wyzwanie.Ale dyrektor Matczak uważa, że ryzyko utraty dużej pomocy jest niewielkie. Jak z nut wylicza powody, dla których Pomorze nie musi się obawiać, że kurek z unijną pomocą płynącą do nas zostanie zakręcony.
- Sądzę, że w 2015 r. osiągniemy 60, a nie 78 proc. unijnej średniej. Taki jest nasz cel, zapisany w kontrakcie regionalnym. No chyba, że UE przyjmie do swego grona Turcję, a wtedy średnia unijna znacznie spadnie - argumentuje dyrektor Matczak.
Jego zdaniem alarmująca prognoza jest na wyrost także z innych powodów. Przede wszystkim nie wiadomo jeszcze na jakich zasadach będą dzielone pieniądze w nowym budżecie Unii na lata 2013-2020. Na ten temat jeszcze nawet nie rozpoczęła się dyskusja!
- Nawet gdyby jednak tak jak dziś granicą udzielania pomocy było 75 proc. i nawet gdybyśmy ten poziom wtedy osiągnęli, to i tak pod uwagę brano by dochód z lat 2007-09 - tłumaczy urzędnik.
Kolejny argument: regiony, które dzięki wzbogacenie się osiągają poziom 75 proc. unijnej średniej, nie są pozostawiane przez wspólnotę na pastwę losu. Dostają zawsze okres przejściowy, który chroni je przed gwałtownym odcięciem od funduszy.
Wygląda więc na to, że choć do 2013 roku nie zdążymy jeszcze z wszystkimi dużymi inwestycjami w infrastrukturę na Pomorzu, także po tej dacie pieniądze z UE będą do nas płynąć równie szerokim strumieniem.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
