• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Brytyjski krytyk architektury o Młodym Mieście: nie idźcie naszym śladem

Krzysztof Koprowski
7 marca 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Biurowce na Młodym Mieście. Inwestycyjny "stop"

Setka osób wzięła udział w spotkaniu z Owenem Hatherleyem, brytyjskim krytykiem architektury. W gdańskim Instytucie Kultury Miejskiej prezentował on zrealizowane już projekty zagospodarowania terenów postoczniowych i poportowych w Wielkiej Brytanii i ostrzegał: Młode Miasto musi wyglądać inaczej.



Wielka Brytania jest często uważana za jeden z najlepszych przykładów praktyk w zakresie przekształceń terenów postindustrialnych. Ale środowy gość Instytutu Kultury Miejskiej w Gdańsku większość z tych rewitalizacji ocenił krytycznie.

- Kryteria oceny projektów rewitalizacyjnych są niezwykle wąskie i tylko w tych kryteriach można je uznać za udane. Gdańskie tereny postoczniowe nie są jeszcze zabudowane, więc jest szansa na to, że unikniecie naszych błędów, jednak... nie byłbym tu takim optymistą - mówi Hatherley.

Od 30-40 lat Brytyjczycy przeobrażają tereny postoczniowe i poportowe w swoich miastach. Było to niezbędne, ponieważ tradycyjne porty przeistoczyły się w wielkie terminale kontenerowe, które z kolei często powstawały w nowych miejscach, niejednokrotnie oddalonych od historycznego centrum miasta.

- "Konteneryzacja" doprowadziła do ogromnych zmian w zakresie przestrzennym i społecznym. Porty brytyjskie w istocie zarabiają najwięcej w całej swojej historii, ale robią to przy znacznie mniejszym zatrudnieniu i pozostawiając nieużywaną potężną infrastrukturę, która niegdyś do portów należała - zwraca uwagę krytyk architektury.

Jednym z takim obszarów, gdzie na dawnych terenach portowych rozpoczęto budowę nowej dzielnicy jest londyńskie Canary Wharf. W tym przypadku postanowiono dokonać eksperymentu w skali kraju z tzw. kapitalizmem neoliberalnym. Zamknięty w 1981 r. port przekazano nie władzom samorządowym Londynu, a bezpośrednio spółce, która została wskazana odgórnie na szczeblu krajowym. Obszar ten przekształcono w "strefę przedsiębiorczości", gdzie inwestorzy byli w znaczny sposób zwolnieni z opłat i podatków, a także w niewielkim stopniu ograniczeni przepisami budowlanymi - mogli właściwie budować jak, i gdzie chcieli.

W efekcie na tym terenie powstało przede wszystkim luksusowe budownictwo mieszkaniowe, biurowce oraz obiekty i przestrzenie skierowane dla artystów. Wszystko to otoczone jednak jest dzielnicami zamieszkiwanymi przez niezamożną grupę mieszkańców.

- Idea była taka, by bogactwo nowej dzielnicy "spływało" z wieżowców na tereny sąsiednie. Rzeczywistość okazała się jednak diametralnie różna. Doszło do wzrostu czynszów wokół enklawy bogactwa i niezamożni mieszkańcy sąsiednich terenów musieli z nich się wyprowadzić - tłumaczy Hatherley.

Podobnie było też w Manchesterze, gdzie na terenach poportowych utworzono muzeum wojen imperialnych, salę koncertową, budynki mieszkalne, niewielkie centrum handlowe oraz skupisko firm medialnych. Gdy zabrakło miejsca na apartamenty dla pracowników tych wszystkich instytucji, zaczęto przekształcać sąsiednią zabudowę.

Do kogo powinny trafić mieszkania w Młodym Mieście?

- Deweloper przekształcił budynki zajmowane przez dotychczasowych mieszkańców i zrobił w nich luksusowe mieszkania dla nowych elit. Tak właśnie przebiegła rewitalizacja terenów dla dotychczasowych osób, które miały mieć największy interes, zysk w jej przeprowadzeniu - zwraca uwagę badacz.

Jeszcze inaczej potoczyły się losy terenów postoczniowych w Glasgow. Tu wprawdzie również znaczna część tych terenów przeszła metamorfozę pod względem funkcji z przemysłowo-produkcyjnej na rzecz "miejskiej", ale zachowano też fragment stoczni. U podstaw tego były protesty pracowników zakładu, a w efekcie dotacji od rządu centralnego dzisiaj jest to zakład produkujący okręty wojenne, łodzie podwodne, które są następnie sprzedawane w krajach arabskich. - Stało się tak z dwóch powodów: ze względu na wykwalifikowaną siłę roboczą, która nie pozwoliła zlikwidować zakładu, ale również nakładów finansowych na przemysł - mówi Hatherley.

Przykładem nieudanego wprowadzenia sztuki na tego typu tereny jest natomiast Middlesbrough, gdzie przeprojektowano port i starano się wkomponować w nim instalacje artystyczne, z których ze względu na kryzys gospodarczy ostatecznie umiejscowiono tylko jedną. Zdaniem Hatherley'a, sztukę można wdrażać wówczas, gdy ludność danego obszaru jest na nią przygotowana - istnieje np. odpowiednio duża i wykształcona klasa średnia, podczas gdy Middlesbrough było miastem typowo przemysłowym.

Zdaniem Anglika sposobem na rewitalizację terenów postoczniowych i poportowych jest realizacja zabudowy, stanowiącej kontynuację tego, co znajduje się w sąsiednich dzielnicach. Przykładem ma być londyńskie Woolwich, gdzie zbudowano osiedle mieszkań komunalnych ze szkołami, młodzieżowym domem kultury.

- Jest to przedłużenie istniejących tam wcześniej dzielnic robotniczych. Jest to wprawdzie dzielnica uboga, ale działa na własnych zasadach bez próby ściągania klas średnich i biznesu. W momencie, gdy skończył się boom i nastały chude czasy, to właśnie ta dzielnica stała się jedynym pozytywnym przykładem rewitalizacji terenów poportowych - ocenia Owen Hatherley.

Owen Hatherley urodził się w Southampton (Anglia) w 1981 r. Tytuł doktora otrzymał na londyńskim Birkbeck College za rozprawę "The Political Aesthetics of Americanism in Weimar Germany and the Soviet Union, 1919-34". Pisze o architekturze i polityce kulturalnej. Jest autorem czterech książek: "Militant Modernism" (Zero, 2011), "A Guide to the New Ruins of Great Britain" (Verso, 2010), "Uncommon - An Essay on Pulp" (Zero, 2011), "A New Kind of Bleak - Journeys through Urban Britain" (Verso 2012) oraz e-booka o placach miejskich we wschodniej Europie, "Across the Plaza" (Strelka, 2012)
.

Miejsca

Opinie (86) 9 zablokowanych

  • u nas rewitalizacja to raczej marginalne przypadki, także nie ma co porównywać

    ktoś kto pisał ten "artykuł" najwyźniej nie ma zielonego pojęcia o czym pisze.

    • 3 1

  • Tytul powinien byc nastepujacy -idziemy w strone DRUGIEGO KALININGRADU !!!!

    • 2 2

  • a mnie to lata

    można gadać bez końca a będzie tak jak jest.
    można tam zbudować spalarnie śmieci z wysokim kominem ,a na kominie taras widokowy na to całe g..... do okoła.

    • 2 1

  • Oddać teren kościołowi

    Głodny zysków Głódź na pewno wybuduje jakąś wysoką swiątynię, na której można będzie umieścić dużo nadajników gsm i przynajmniej jakaś kasa z tego będzie

    • 0 3

  • Mnóstwo tych "doradców" się zawsze nazjeżdża, i wszyscy jakoś tak proponują,

    aby broń boże nie budować ani biurowców ani wieżowców, tylko mieszkania komunalne, place zabaw i teatry (czyli wszystko, do czego trzeba dopłacać z podatków, a co samo na siebie nie zarobi).
    Logiki w tym żadnej, ale antygospodarcze lewactwo może się wykazać za granicą, bo w kraju nikt ich słuchać nie będzie.

    • 5 2

  • Już ponoć wróżka mówiła,

    że wnet gwałtownie spadną ceny mieszkań i domów oraz gruntów.
    Niech kupią najbogatsi, oni mogą więcej stracić, po co biedniejsi mają dużo tracić.

    • 0 1

  • Następny komuch!

    • 3 2

  • Napewno nie naśladować Budynia ,Bo można się przelać

    • 1 1

  • O czym oni pieprzą to nie anglia to Polska

    • 2 0

  • Co Adamowicz sądzi, o mieszkańcach angazujacych się w działalność społeczną i polityczną? (2)

    Prezydent Bronisław Komorowski zaproponował samorządowcom, by częściej angażowali mieszkańców w kluczowe dla miast i gmin decyzje. Co na to Adamowicz, określający się "demokratą" i "samorządowcem"?

    "Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska i szef Unii Metropolii Polskich, napisał do prezydenta, że nowe przepisy otworzą drzwi władzy "dla pieniaczy i osób z zaburzoną psychiką". Ostrzega, że efektem zmian może być wzrost populistycznych nacisków na miejskie wydatki przez "niespełnionych polityków" oraz "zawodowych społeczników". - Ta ustawa tworzy niejasną alternatywę dla uprawnień radnych, którzy przecież są wybierani w wyborach powszechnych - podkreśla Adamowicz."

    • 3 0

    • Paweł Adamowicz

      ekspert od zaburzeń zdowia psychicznego i miłośnik ludzi biednych oraz pokrzywdzonych przez los, głównie ekonomicznie.

      • 1 0

    • Oczywiście podać linku tu nie można

      ale warto odwiedzić stronę prezydent.pl i znaleźć pisma Unii Metropolii Polskich podpisanych przez Adamowicza i znając jego styl, faktycznie przez niego napisanych.
      "- Nie jest prawdą, że prezydenci obawiają się opinii i inicjatyw mieszkańców. Wręcz przeciwnie, zabiegają o nie. Tyle że formułowanie inicjatyw i opinii pod adresem władz samorządowych to jedynie niewielki fragment aktywności publicznej mieszkańców, która realizuje się w stowarzyszeniach, fundacjach, parafiach, partiach politycznych, niesformalizowanych inicjatywach obywatelskich, forach dyskusyjnych itd ... - mieszkaniec wchodzi w relacje z władzami miasta."

      Przecież to śmierdzi na wylot "prostytucja polityczną" i że włodarze miast zwyczajnie się boją kolejnych ustaw mogących ich zdecydowanie bardziej kontrolować.

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane