• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Były prezes ujawnia

Jadwiga Bogdanowicz
29 października 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat MARS przejmie kolejne udziały w stoczni Crist?
- W maju 2002 r. jeden z wiceministrów powiedział mi: odbiliśmy Orlen, a teraz odbijemy przemysł stoczniowy - zeznał wczoraj w gdyńskim sądzie Janusz S., były prezes Stoczni Gdynia, oskarżony wspólnie z dwoma zastępcami o działanie na szkodę stoczni.

Skutkiem jest ponad 30 mln zł strat. Wczorajsze wyjaśnienia byłego prezesa Janusza S. odłoniły kulisy podwójnej, wirtualnej księgowości, jaką podobno na zlecenie rządu prowadzono w tej stoczni. Wczoraj odbyła się druga rozprawa przeciwko Januszowi S., Hubertowi K. i Andrzejowi B.

Na pierwszej rozprawie, również wczoraj oraz na rozprawie w listopadzie zeznawał i będzie zeznawał Janusz S. Wyjaśnianie spraw, o które są oskarżeni byli wiceprezesi, niewiele posunęło się do przodu, ale szczegółowa analiza spraw stoczni sięgająca roku 1991 nieoczekiwanie odsłoniła "dziwne gierki" ówczesnego i obecnego rządu.W 1991 r. stocznię - przedsiębiorstwo państwowe - przekształcono w spółkę akcyjną Skarbu Państwa. Kapitał spółki ustanowiono na 125 mln zł. Przy sporządzaniu bilansu otwarcia okazało się, że wartość przedsiębiorstwa to ok. 60 mln zł. Zabrakło więc 65 mln zł. W końcu 1994 r. postanowiono rozwiązać problem brakującego kapitału.

- Ówczesny minister przekształceń własnościowych Wiesław Kaczmarek rozmawiał z Radą Nadzorczą stoczni o opłaceniu tego kapitału akcjami posiadanymi przez SP w innych spółkach - zeznawał Janusz S.

Wiosną 1995 r. wydawało się, że wszystko zostało uzgodnione. W Warszawie minister podjął uchwały instrukcyjne dla zarządu Stoczni Gdynia. Zawierały... polecenia przygotowania bilansów - w tym nowego bilansu otwarcia z roku 1991 oraz nowych bilansów zamknięcia roku 1992 i 1993. Miał zostać wykreślony zapis o brakujących wpłatach w pozycji "aktywa", a w "pasywach" miał pojawić się zapis "strata" przedsiębiorstwa państwowego w latach 1990-1991.

Część ówczesnego zarządu odmówiła wykonania, tym bardziej, że uchwała instrukcyjna nie uchylała poprzednich, co oznaczało, że stocznia będzie miała 2 bilanse otwarcia z 1991 r. i podwójne z 1992 i 1993. Straty miały być pokryte z zysków (?) stoczni z 1994 r. Chodziło o 50 proc. redukcji zadłużenia stoczni w ramach bankowego postępowania ugodowego. Stocznia miała nadal kapitał ujemny, a mimo to walne zgromadzenie nakazało pokryć z zysku spółki akcyjnej straty innego podmiotu jakim stocznia była wcześniej, czyli przedsiębiorstwa państwowego. By móc zrealizować plan zarząd wymieniono na nowy.

Potem znów zmieniły się władze stoczni.W 1997 r. na czele zarządu stoczni stanął Janusz S. Kiedy rozpoczęły się przygotowania do wejścia firmy na giełdę (planowane na rok 2000), Janusz S. z zarządem postanowił sprawę wyjaśnić. Zdaniem autorytetów taki stan rzeczy nie był przeszkodą w wejściu na giełdę, ale było oczywiste, że w materiale kierowanym do inwestorów trzeba będzie opisać stratę brakującego kapitału. To rodziłoby pytania i wątpliwości, bo strata nie wynikała z racji gospodarczych. Władze stoczni zdecydowały się skierować sprawę do sądu.W tym czasie mocny złoty, nakłady na nową suwnicę oraz wprowadzanie prototypów statków zapowiadało kłopoty finansowe. Na to nałożyła się zmiana koniunktury w Polsce i upadłość Stoczni Szczecińskiej, która spowodowała niechęć banków do finansowania statków.

Niezbędna okazała się pomoc Skarbu Państwa w postaci poręczeń kredytów. Wróciła sprawa z 1995 r.

- W maju 2002 r. jeden z wiceministrów powiedział mi: odbiliśmy Orlen, a teraz odbijemy przemysł stoczniowy - zeznał Janusz S. Minister Jacek Piechota w lipcu 2002 r. przedstawił w Sejmie program naprawy sektora stoczniowego (2 tygodnie przed upadłością Szczecina) i stwierdził, że Stocznia Gdynia otrzyma 150 mln zł gwarancji i poręczeń Skarbu Państwa. Zgodnie z tymi zapewnieniami zarząd Stoczni Gdynia robił swoje i podpisał dwie umowy kredytowe. Procedury z gwarancjami przeciągały się. Po naciskach zarządu stoczni i związkowców rząd postanowił udzielić gwarancji na 53 mln USD.

- Gdy zgłosiliśmy się by podpisać dokumenty okazało się to początkiem drogi - mówił przed sądem były prezes. - poinformowano nas, że poza uchwałą rządu jest dodatkowy protokół i warunki do spełnienia. Nie zobaczyliśmy nawet tego protokołu - dowiedzieliśmy się, że jest poufny. Jednym z tych warunków było wycofanie przez Stocznię Gdynia pozwu przeciwko Skarbowi Państwa z tytułu niezapłaconego kapitału akcyjnego na ponad 100 mln zł.

Dalsze wyjaśnienia Janusz S. złoży w listopadzie.
Głos WybrzeżaJadwiga Bogdanowicz

Opinie (11)

  • Nic z tego nie będzie

    Tu nie chodzi żeby Szlantę osoądzić ale by sądzić. Robić wrażenie że się coś robi . Prokuratura ma wszystkie dowody, żeby właściwym ludziom postawić zarzuty, ale brak jest niezawisłych czyli odważnych prokuratorów i sędzów żeby Szlantów Śniadków wsadzić tam gdzie jest ich miejsce dlatego cała nadzieja w dziennikarzach, którzy pisząc zmuszą ich do działania

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane