• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Cicho zdychać nie będziemy!

Jadwiga Bogdanowicz
11 maja 2004 (artykuł sprzed 20 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat MARS przejmie kolejne udziały w stoczni Crist?
"Od dwóch lat wodzicie nas za nos i patrząc prosto w oczy z uśmiechem wbijacie nóż w plecy. (...) Cicho zdychać nie będziemy" - napisała w liście otwartym do premiera i ministrów "Solidarność" Stoczni Gdynia. Skarb Państwa miał do 30 kwietnia przelać na konto tej firmy 80 mln zł z dokapitalizowania. Pieniędzy nie ma. Najnowsze deklaracje mówią o końcu tygodnia.

W zaproszeniu na wczorajszą konferencję zorganizowaną przez "Solidarność" Stoczni Gdynia czytamy: "Jak poinformował nas prezes Stoczni Gdynia S.A. Jerzy Lewandowski, odchodzący minister skarbu Zbigniew Kaniewski odmówił przekazania deklarowanych 80 mln zł, gdyż nie ma ich w budżecie, a ewentualne ich uruchomienie groziłoby postawieniem go przed Trybunałem Stanu".

- Mieliśmy informację z Ministerstwa Skarbu Państwa, że 28 - 29 kwietnia we właściwej podziałce budżetowej takiej kwoty nie ma - wyjaśnia Jerzy Lewandowski, prezes Stoczni Gdynia S.A. - Minister Kaniewski podjął decyzję o przelaniu tych pieniędzy wtedy, kiedy będzie niezbędna kwota. W żadnym momencie nie było stwierdzenia, że te pieniądze do stoczni nie trafią.

Zaproszenie rozesłano w piątek. Tego samego dnia Agnieszka Dłuska z biura prasowego Ministerstwa Skarbu Państwa poinformowała:

- Przecież są wszystkie zgody. Umowa jest podpisana. Pieniądze zostaną przekazane. Nie słyszałam, żeby ktoś cofnął jakieś decyzje czy unieważnił jakieś umowy. Sprawdzałam to.

"Solidarność" podjęła decyzję o odwieszeniu sporu zbiorowego dotyczącego niewypłaconych wynagrodzeń (obecnie stoczniowcy czekają na pensje za kwiecień).
- Wynagrodzenia są zależne od przelania pieniędzy wynikających z dokapitalizowania na konta stoczniowe - mówi Roman Kuzimski, wiceprzewodniczący "Solidarności" w Stoczni Gdynia. - To nie jest akcja przeciwko zarządowi stoczni, bo sytuacja nie jest od niego zależna. My wyrażamy swoje niezadowolenie z postawy rządu polskiego. W najbliższych dniach rozpiszemy referendum dotyczące bezterminowej akcji protestacyjnej, polegającej na wiecach, na manifestacji i na strajku bezterminowym. W ciągu 9 dni podejmiemy akcję protestacyjną. Jeśli pieniądze będą - wycofamy się.

Tymczasem prezes stoczni rozmawiał z ministrem Skarbu Państwa i w piątek, i wczoraj.

- Minister Jacek Socha stwierdził, że osobiście zajmuje się tą sprawą i zadeklarował, że zrobi wszystko, żeby do końca tego tygodnia pieniądze zostały do stoczni przekazane. To deklaracja ministra poprzedzona zawarciem umowy z ministrem. Mamy do czynienia z opóźnieniem realizacji tej umowy. Dla zarządu zawsze jest lepiej jeśli nie ma sporu zbiorowego. Natomiast myślę, że związkowcy wybrali realistyczny sposób działania, dając czas do 20 maja i nie podejmując żadnej innej akcji oprócz odwieszenia sporu. Sądzę, że kierują się troską o los zakładu.

- Mam mieszane uczucia co do zapewnień. Tyle ich już było - mówi Kuzimski. - Stocznia od 2002 r. walczyła o poręczenia dla polskiego przemysłu okrętowego na 150 mln USD. Mimo zapewnień nigdy ich nie dostaliśmy. Argumentowano, że przedsiębiorstwo prywatne nie może dostać poręczeń na budowę statków. To absolutnie nie przeszkodziło dać poręczenia na poziomie 800 mln USD panu Kulczykowi w autostradach wielkopolskich. Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy zdecydowało w styczniu o dokapitalizowaniu stoczni. Pieniędzy nie ma.

Pozostałe dwa stoczniowe związki zawodowe są równie zaniepokojone brakiem 80 mln zł ze Skarbu Państwa, jednak inaczej widzą sposób działania.

- My jesteśmy cały czas w sporze zbiorowym z zarządem stoczni - przypomina Jan Gumiński, przewodniczący WZZ PGM Stoczni Gdynia. - Wysłaliśmy pismo do ministra i czekamy na pieniądze. To jedyny ratunek. To być albo nie być stoczni. Jak pieniędzy nie będzie, to zgodnie z ustawą o sporach zbiorowych będziemy mogli zorganizowć protest. Jak my - to od razu Stocznia Gdańska. Stoczniowcy mogą dać znać o sobie.

- Nie rozumiem zachowania Skarbu Państwa, jednak strajk tu nie jest potrzebny, bo sytuacja nie jest winą obecnego zarządu stoczni - dodaje Leszek Świętczak, przewodniczący ZZ "Stoczniowiec". - Także wysłaliśmy pismo do ministra. Jeżeli do końca tygodnia SP nie wywiąże się ze swoich deklaracji, to w przyszłym tygodniu pojedziemy "na Warszawę", bo tutaj nikt nie jest winien. "Solidarność" twierdzi, że od dwóch lat jest oszukiwana przez SP, a o tym, że załoga była oszukiwana przez byłego prezesa Janusza Sz. jakoś zapomnieli. Naszym zdaniem "S" chce pokazać, że coś robi, chce odnieść jakiś sukces. Dzisiaj strajk może zdestabilizować firmę.

Tymczasem stocznia bez obiecanych 80 mln zł traci czas i wiarygodność w oczach kontrahentów. Nie wywiązuje się z zobowiązań wobec wierzycieli, z którymi zawarła ugody restrukturyzacyjne. Po sześciu miesiącach takiego stanu rzeczy wierzyciele będą mogli te ugody wypowiedzieć. Wtedy stocznia wróci do czarnego punktu wyjścia, bo Agencja Rozwoju Przemysłu będzie mogła umorzyć postępowanie restrukturyzacyjne.
Głos WybrzeżaJadwiga Bogdanowicz

Opinie (20)

  • Chcielista kapitalizmu, to mata

    Pokrzycie sobie drodzy stoczniowcy jeszcze troche "precz z komuna", bedzie wam brakowac juz tylko ptasiego mleka

    • 0 0

  • Trzeba ratować przemysł stoczniowy

    Skarb Państwa powinien wywiązać się terminowo ze swoich deklaracji - to że tak się nie stało świadczy moim zdaniem że osoby odpowiedzialne za realizację zobowiązań Skarbu Państwa wobes Stoczni, nie wywiązały się ze swoich obowiązków i powinny być z tego rozliczone (tylko że ich rozliczenie nic nie pomoże Stoczni !)
    W odniesieniu do przemysłu stoczniowego, wszystkie decyzje strategiczne powinny być wypełniane terminowo aby możliwe było osiągnięcie celu który przyświecał ich podjęciu - Inaczej jest to równia pochyła

    • 0 0

  • tak to bywa jak się rozdaje pieniądze których faktycznie niema
    no nieciekawie...

    • 0 0

  • Teraz stoczniowcy mogą wykrzyczeć swoje żale przed tablicą swego proroka L. Walesa. w Rebiechowie.On im pomoże. Dotychczas nie odmawiał to pewnie dalej też nie odmówi pomocy. Chyba, że jego "BOSKOŚĆ" jest ponad to!!!

    • 0 0

  • Darmozjady

    80 baniek przez rzekome 40mln ludzi to 2zl. Mnie na to nie stac. Prowadze wlasna firme i place podatki. Po skonczeniu uczelni nawet nie moglem marzyc o pracy w stoczni bo nie mam tam plecow. Teraz zarabiam tyle co koledzy z koneksjami w stoczni ale ciezka praca a nie dotacjami. Czy ktos slyszal tam o konkurencyjnosci. Jezeli cos jest nie rentowne to sie to zamyka. W calej europie w nierentownych stoczniach produkuje sie konstrukcje, karoserie autobusow itd. Nie trzeba robic statkow. Ja nie dam dwa zeta z mojej krwawicy w kanal.

    • 0 0

  • żeby tu chodziło o te jedne dwa zety ZA SPOKÓJ od stoczni raz na zawsze i zebym więcej już nie słyszał o Skarbie Państwa (bo to ja jestem SP)to jeszcze bym te kwote WYSUPŁAŁ
    ale ja te dwa zety codziennie płace
    jak nie górnikowi to hutnikowi jak nie lekarce to pielegniarce albo kolejarzowi lub jeszcze dopłace do dopłaty rolnikowi ...ja pierdziule...
    bardzo pokornie przepraszam juz sie biore za tyrke:((

    • 0 0

  • Chłopaki z Solidarności w Stoczni Gdynia. Podobno macie wyloty z Airport L. Walesa za darmo do konca maja (Ale w jedą stronę)Na Cayman Island czeka na Was z utęsknieniem Piotr Sz.

    • 0 0

  • Co robią inni?

    Dyskusja dotyczy podstawowych zadaniań państwa - i jej wynik będzie miał kolosalny wpływ na przyszłość. Przeciwnicy interwencji państwa w gospodarkę argumentują, że upadek nawet potężnego przedsiębiorstwa nie jest
    niczym nadzwyczajnym - firmy bankrutują przecież wszędzie tam, gdzie funkcjonuje gospodarka rynkowa, także w Stanach Zjednoczonych. Ich zdaniem, skoro przedsiębiorstwo upadło, lub znalazło się na skraju upadłości, to znaczy było źle zarządzane lub miało złą ofertę i nie ma potrzeby,
    aby państwo mu pomagało. Takie myślenie bez wątpienia zgodne jest z filozofią wolnego rynku - problem w tym, że nawet w krajach, które szczycą się gospodarką rynkową nie zawsze taki sposób myślenia jest obowiązujący.
    Wszyscy zgodzą się co do tego, że gospodarka Stanów Zjednoczonych jest wolnorynkowa i w wielu państwach na świecie (w tym i w Polsce) uchodzi ona za wzór do naśladowania. Jednak wcale nie jest tam tak, że
    przedsiębiorstwa są zostawione same sobie i zdane tylko na "niewidzialną rękę rynku". W ostatnich tygodniach amerykański rząd wprowadził wysokie, zaporowe cła na stal - aby chronić amerykańskich hutników, wprowadził
    dopłaty dla farmerów - aby nie przegrywali na rynkach międzynarodowych. Po atakach 11 września przyjęto pakiet pomocowy dla amerykańskich przedsiębiorstw, liczony w dziesiątkach milionów dolarów. Podczas kilkutygodniowej agonii energetycznego giganta Enron jego szefowie zwrócili się o pomoc do Białego Domu - sprawa wtedy była już jednak zbyt nagłośniona, żeby Bush zgodził się na pomoc.
    Wspieranie swoich przedsiębiorstw nie jest także niczym nadzwyczajnym w krajach Unii Europejskiej - najlepszym tego przykładem są dopłaty dla rolników, liczone w miliardach euro rocznie. Sprawa dotyczy także przemysłu - kanclerz Schroeder kilkukrotnie interweniował w sprawie
    przedsiębiorstw stojących na skraju upadłości. Na początku tego roku rząd brytyjski zapowiedział renacjonalizację tamtejszych kolei, co oznacza, że z budżetu trzeba będzie wyłożyć kilkadziesiąt milionów funtów. To tylko
    kilka przykładów z ostatnich miesięcy pokazujących, że wspieranie gospodarki przez państwo nie jest niczym nadzwyczajnym w krajach wysokorozwiniętych, a wręcz przeciwnie - wyjątkiem jest to, że państwo gospodarki
    nie wspiera.

    A niech gadają

    Większość polskich ekonomistów oraz duża część dziennikarzy i polityków traktuje pomoc państwa gospodarce jak coś równoznacznego z kataklizmem. Często używanym "argumentem" przeciwko takiej pomocy jest naiwne pytanie "a co na to powie Unia Europejska?". Unia oczywiście jakoś zareagować
    musi toteż ustami jakiegoś urzędnika, wyrazi pewnie swoje
    zaniepokojenie i na tym się skończy. Ostrzej zareagować po prostu nie może, bo pośrednio krytykowałaby przecież sama siebie...
    W dyskusji nad udzieleniem pomocy Stoczni Szczecińskiej, a raczej temu co z niej pozostało, rzadko bierze się pod uwagę jej wpływ na sytuację w zakładach kooperujących. Stocznia ze Szczecina była sporym odbiorcą z kilkudziesięciu zakładów z całej Polski, jej kłopoty oznaczają kłopoty
    dla tych zakładów. Najczęściej komentowanym przykładem takiej zależności są poznańskie Zakłady im. H. Cegielskiego, produkujące silniki do
    statków. Z około 1900-osobowej załogi wskutek spadku zamówień ze Szczecina pracę może stracić nawet 700 pracowników. Liczba zagrożonych zwolnieniami byłaby większa, gdyby załoga Cegielskiego nie zgodziła się na ok.
    20-25 proc. obniżkę płac. Jeszcze w kwietniu przedstawiciele kilkunastu przedsiębiorstw pracujących na rzecz sektora stoczniowego w liście do
    Ministerstwa Gospodarki pisało, że zagrożonych jest ok. 55 tys. miejsc pracy. Łącznie, na potrzeby polskich stoczni pracuje blisko 700 przedsiębiorstw.

    Gramy w domino

    Na tym przykładzie jasno widać, że dzięki wsparciu jednego zakładu pośrednio poprawia się sytuację w wielu innych przedsiębiorstwach w wielu miejscach pracy. W przypadku gdyby państwo nie wsparło stoczni w Szczecinie to i tak przecież poniosłoby tego spore koszty: tysiącom
    pracowników (na początku tylko w Szczecinie) trzeba by było płacić zasiłki dla bezrobotnych, część ze zwolnionych pracowników zgłosiła by się także o pomoc do ośrodków pomocy społecznej. Skarb Państwa jednocześnie traciłby
    na spadku wpływów z tytułu podatków od płac pracowników i podatku VAT (od towarów i usług).
    Głównym celem każdego przedsiębiorstwa jest przynoszenie zysku jego właścicielowi - tak powinno być także i w przypadku stoczni w Szczecinie.
    Prywatny właściciel zakładu może brać pod uwagę tylko jego zyskowność, właściciel państwowy powinien patrzeć szerzej - na otoczenie danego przedsiębiorstwa, na jego wpływ na sytuację w regionie gdzie ono się
    znajduje i na kooperantów. Takie szersze spojrzenie na gospodarkę, w tym na przemysł stoczniowy, mają rządy w krajach Unii Europejskiej, które go wspierają. A w Polsce wciąż słyszymy bajki dla naiwnych to tym, że
    interwencja państwa w gospodarkę to zbrodnia.
    W Stoczni Szczecińskiej skarb państwa posiadał 10 proc. udziałów i przedstawiciela w radzie nadzorczej - jednak aż do początku tego roku, czyli kiedy o kłopotach stoczni pisały wszystkie główne gazety, przedstawiciele skarbu państwa stocznią w ogóle się nie interesowali. Podobnie,
    niestety, jest w przypadku wielu innych przedsiębiorstw, gdzie skarb państwa posiada mniejszościowe udziały. Tak samo jest także w tych przedsiębiorstwach, gdzie państwo jest udziałowcem większościowym lub 100 procentowym - na brak nadzoru właścicielskiego ze strony skarbu państwa nad
    tymi przedsiębiorstwami od dawna zwraca się uwagę, nic jednak w tej sprawie się nie robi. W tym roku z budżetu państwa do przedsiębiorstw państwowych dopłaconych zostanie ponad 2 miliardy złotych - dla porównania wszystkie wydatki budżetowe wyniosą ok. 185 miliardów zł. Nie jest to więc zbyt duża suma. Większość z puli dopłat trafi do górnictwa węgla kamiennego, ok. 1,5 mld, reszta trafi głównie do PKP i PKS. Do kolei i górnictwa dopłaca się także w krajach Unii Europejskiej, i to więcej niż w Polsce. Tam jednak zrobiono dokładne obliczenia jaki wpływ na otoczenie mają dotowane przedsiębiorstwa - i wynika z nich, że dotowanie się opłaca. Takie wyliczenia prezentowało m.in. polskie Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Górnictwa. Według jego informacji w 1998 roku w Niemczech dotacje państwa do górnictwa wyniosły ok. 8,5 miliardów marek. W tym samym czasie zewnętrzne świadczenia górnictwa wyniosły 27,7 mld marek - 16,5 mld to były zamówienia dla innych przedsiębiorstw, 4,9 mld przeznaczono na płace, 1,4 mld bezpośrednio trafiło do państwowej kasy. W Polsce ani w przypadku górnictwa, ani innych branż nikt nie pokusił się o sporządzenie podobnego zestawienia ponieważ naruszałoby to liberalne dogmaty, którymi kierują się ostatnie polskie ekipy rządowe.

    • 0 0

  • recepta sukcesu
    1. pisz krótkie zdania
    2. dłuższe rozbijaj
    3. stosuj różną długość zdań w celu zróżnicowania tekstu
    4. unkaj uzywania "wielkich" słów
    5. unikaj żargonu
    6. pisz krótko prostym językiem
    7. pisząc PAMIETAJ O CZYTELNIKU

    • 0 0

  • kij ci w dupkę

    dobrze gallux?

    • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane