• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Co zgrzyta w Operze?

K.K.
6 czerwca 2002 (artykuł sprzed 22 lat) 
List otwarty do Jana Zarębskiego

Od kilku lat dotacje przyznawane Państwowej Operze Bałtyckiej przez Sejmik Województwa Pomorskiego są rokrocznie zmniejszane (na rok 2001 otrzymano 5 mln zł i 500 tys. zł na zadania inwestycyjne, na rok 2002 przyznano 4 mln 697 tys. zł i brak środków na zadania inwestycyjne). Wymuszone oszczędności pozwalały wprawdzie uniknąć zadłużania instytucji, jednak zmniejszono drastycznie zatrudnienie w zespołach artystycznych i przede wszystkim wśród pracowników obsługi sceny i zaplecza oraz w warsztatach.

Zachowawcza polityka finansowa doprowadziła do ograniczenia liczby spektakli z 9-12 miesięcznie w sezonie 1999/2000, do 5-8 miesięcznie obecnie. Wycofano z repertuaru operetki cieszące się powodzeniem wśród publiczności i stanowiące zawsze kluczową pozycję w teatrach operowych. Ograniczono pozycje repertuarowe o wielkiej obsadzie (chociażby opery Verdiego), zaś baletom towarzyszy muzyka z taśmy zamiast żywej orkiestry. Od sezonu 2000/2001 znacząco osłabły kontakty zagraniczne, nie gramy w Operze Leśnej, zaniechane zostały plany koncertów oratoryjnych np. w kościele na Morenie, nie gramy na scenach krajowych. Brakuje nam pozycji dla dzieci, zbyt rzadko wystawiamy przedstawienia szkolne (...)

W 1999 r. Sejmik Województwa Pomorskiego uchwalił bez przeprowadzenia konsultacji społecznej, a przede wszystkim bez konsultacji ze środowiskiem teatralnym, statut POB. Dopiero przy powoływaniu nowego dyrektora artystycznego, w czerwcu 2000 r., mieliśmy możliwość zapoznania się z tym podstawowym dokumentem. Wielokrotne próby zmiany niektórych postanowień statutu, podejmowane przez Związek Zawodowy w Sejmiku Województwa Pomorskiego, czy też jako przedmiot sporu zbiorowego w 2001 r. spełzły na niczym. (...)

Sejmik kontroluje ekonomiczną stronę działalności POB, natomiast nie istnieje jakikolwiek mechanizm kontroli polityki repertuarowej, polityki kadrowej w szczególności w odniesieniu do zespołów artystycznych. Nie możemy milczeć w tych sprawach, gdyż działalność nasza jest finansowana przez podatników - społeczeństwo województwa pomorskiego. (...)

(...) W POB mają miejsce próby niedopuszczania do podpisania umów stałych z pracownikami, przeważnie młodymi, którzy sprawdzili się i są wartościowymi, wysoko wykwalifikowanymi członkami zespołów artystycznych, z niezbędnym już doświadczeniem zawodowym. Ciągłe zmiany w zespołach, przede wszystkim w orkiestrze, gdzie ww. praktyki obserwujemy, prowadzą nieuchronnie do obniżenia poziomu! Bolesne jest dla nas zwalnianie dobrych artystów, w szczególności solistów, w pełni rozkwitu swego talentu, którzy stanowią chlubę naszego teatru i regionu.

Domagamy się przywrócenia w Statucie POB demokratycznych standardów i uregulowania życia teatralnego. Domagamy się dotacji na poziomie zapewniającym godziwe warunki egzystencji POB i jej pracowników.

Komisja Zakładowa NSZZ "Solidarność" w Państwowej Operze Bałtyckiej w Gdańsku


List otwarty do marszałka województwa pomorskiego Jana Zarębskiego dostarczyli wczoraj do redakcji przedstawiciele Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" w Państwowej Operze Bałtyckiej w Gdańsku.

Nie myślę dyskutować ze związkami!

Włodzimierz Nawotka, dyrektor Państwowej Opery Bałtyckiej:
- Kopię tego listu otrzymałem faksem dzięki życzliwości mediów. Znane mi są niektóre zarzuty związków zawodowych, które od dłuższego czasu prowadzą kampanię przeciwko dyrekcji. W moim odczuciu, jak i środowiska muzycznego - niedawno odbyłem na ten temat rozmowy z pracownikiami Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki. Poziom artystyczny naszej instytucji w ostatnich latach, po odejściu dyrektora Władysława Knapa, nie uległ pogorszeniu, ale podniósł się.

Odnoszę wrażenie, że to, co zostało zawarte w liście otwartym, jest wyrazem prywatnej wojny koncertmistrza orkiestry operowej, Anny Sawickiej, przewodniczącej związku, z dyrektorem artystycznym, Krzysztofem Słowińskim. Żyjemy w mizerii ekonomicznej, nie tylko my, ale cała kultura województwa pomorskiego. Boksować się z marszałkiem i zarządem trudno. Mogę mieć żal, że my dostajemy dotacje na bieżący rok 4,6 miliona złotych, podczas gdy Teatr Wielki w Poznaniu dostaje 17 milionów złotych. W skali kraju lokujemy się na ostatnim miejscu, jeżeli chodzi o relatywną wysokość dotacji w instytucjach artystycznych.

Nie związki zawodowe powinny decydować o tym, które przedstawienie wchodzi, a które schodzi z repertuaru. Z pracownikami podpisujemy umowy sezonowe i stałe. Niezbywalnym prawem dyrektora instytucji artystycznej jest przedłużenie kontraktów lub nie. Jeżeli mam pięć waltorni, które nie są wykorzystane, to mogę, kosztem tego instrumentu zatrudnić skrzypka. Zgodnie z zapisami o przedsiębiorstwach jako dyrektor mam odpowiedzialność i decyzyjność. Decyzje takie podejmuję po wcześniejszym uzgodnieniu z sejmikiem, czyli moim organem założycielskim. I nie myślę dyskutować na ten temat ze związkami zawodowymi.

- Najważniejsze jest to, co się dzieje na scenie. Zwalniam śpiewaczkę, proponując jej inną formę współpracy, uważając, iż nie jest to chluba naszej sceny na arenie międzynarodowej. Nie sprawdził się inny śpiewak w "Cyruliku sewilskim", nie rozwija się tak, jak należy i chcę na jego miejsce zatrudnić innego młodego barytona.


Nie rozmawiam przez media

Krzysztof Słowiński, dyrektor do spraw artystycznych Państwowej Opery Bałtyckiej:

- Nie mam powodu odpowiadać na list, który do mnie nie dotarł. Zwracanie się do mnie przez media uważam za formę prowokacji. Drzwi od mojego gabinetu są otwarte, o spornych dla związkowców sprawach mogliśmy porozmawiać wcześniej na terenie instytucji. Szkoda, że do tego nie doszło. Nie został zgłoszony do mnie bezpośrednio żaden problem. Chcę wyraźnie zaznaczyć, że jestem odpowiedzialny za sprawy artystyczne, więc związki zawodowe nie są moim bezpośrednim partnerem do rozmów na te tematy.

Nie wie chór, nie wie balet

Zygmunt Żabiński, kierownik koordynacji pracy artystycznej:

- Zawiązaliśmy Związek Pracowników Opery Bałtyckiej, który jest w trakcie rejestracji. Podejmujemy działania w celu poprawienia atmosfery pracy w instytucji, znalezienia wyjścia z ekonomicznego impasu, w jakim się znaleźliśmy. Treść listu otwartego nie była konsultowana ani z operowym chórem, ani z zespołem baletowym. A przecież jeżeli związkowcy chcą wypowiadać się w imieniu wszystkich pracowników, to powinniśmy o tym wiedzieć i wyrazić aprobatę. Tak jednak nie było.
Głos WybrzeżaK.K.

Opinie (15)

  • niby kto??

    ten bawidamek???

    • 0 0

  • A przecież mi żal

    Jestem stałą bywalczynią Opery Bałtyckiej, pamiętam jeszcze czasy kiedy przedstawienia były grane prawie codziennie oprócz poniedziałków. To były piękne czasy. Bogaty i ciekawy repertuar. Poziom dzisiejszych spektakli jest niezły. Mozna było obejrzeć wykonania koncertowe "Normy" Belliniego i "Luisy Miller" Verdiego. Ale faktycznie przedstawień w operze jest coraz mniej, a repertuar jest ubogi. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy wybrałam się na Giselle i usłyszałam muzykę z taśmy. To chyba coś nie tak. Mam płytę z muzyką do Giselle i w każdej chwili mogę jej posłuchać. W operze chciałabym posłuchać żywej orkiestry. I mimo wysiłków artystów, wyszłam z przedstawienia zdegustowana. Pamiętam wiele przedstawień baletowych, ale zawsze z żywą orkiestrą i to miało urok. Dyrygent wiedział, kiedy zrobić dłuższą przerwę na oklaski, teraz zaczynaliśmy bić brawo a bezduszny odtwarzać grał dalej i ludzie na widowni, spłoszeni, milkli. Odechciało nam się klaskać.
    Lubię w dalszym ciągu chodzić do opery, ale żal mi tych czasów kiedy na scenie były duże chóry, duży zespół baletowy, kiedy dyrygent podnosił batutę do góry, żeby rozpocząć przedstawienie. Teraz w operze na scenie wieje pustką, tak jakby wszyscy powoli ją opuszczali. Ale to jest chyba nasz ogólnonarodowy problem: chroniczny brak pieniędzy w każdej dziedzinie.

    • 0 0

  • zgrzytanie

    Oj! glupoty chrzanicie, a poziom opery jest zerowy.
    Woj z Kanady

    • 0 0

  • dodaje za zioma z kanady gorzej niż zerowy DENNY

    • 0 0

  • Walizka terrorysty...

    "Walizka terrorysty..." jest to cytat z art. W. Brydaka dotyczącego Opery i Filharmonii Bałtyckiej, którym określa sposoby i styl działania dyr. naczelnego tej instytucji W. Nawotkę. Dyrektora, tóry jak Fenix powraca co jakiś czas jako mąż opatrznościowy wzywany przez te same organizacje, które Go wcześniej z wielkim hałasem pozbawiały stanowiska. Jako wytrawny pływak dyr. Nawotka zawsze jest blisko "władzy" bez względu na jej kolor i zawsze z takim samym zapałem czapkuje prominentom dbając tylko oswoje apanaże, zapominając o Sztuce i Artystach. Zgrzyty w Operze /obecnie najgorszej scenie operowej i baletowej w Polsce/ zakończą się odwołaniem dyr. artystycznego, którego nie tak dawno powołał z naruszeniem pewnych zasad dyr. Nawotka, powstanie nowy związek zawodowy, ktory będzie dbał o bezpieczeństwo swojego dyrektora, a teraz już WIELKI DYREKTOR OD SPRAW WSZELKICH będzie się odwdzięczał swoim poplecznikom. Marszałek Zarębski będzie zadowolony, że nastał błogi spokój i przyjaciel od niedzielnych obiadków ma spokój na następny sezon.
    W ten sposób władza jest "kryta", "głowa" poleciała, a jak ktoś będzie krytykował / tylko kto? dziennikarze łasi na bankiety?/ wytłumaczeniem jak zawsze będzie brak pieniędzy.
    A ja mam pytania: czemu w innych ośrodkach można a w Gdańsku nie? Czemu na innych scenach Trójmiasta można a w Operze nie? Czemu Artyści mają się w Operze najgorzej?
    W końcu czemu zawdzięczać, że po przegranych sprawach w sądzie pracy, udowodnionych "przekrętach" przy wyjazdach zagranicznych Opery, uwagach PIP , dyrektor Naczelny jest nadal ulubieńcem prasy i organów założycielskich?
    A jeśli ktoś nie pamięta to w rozwinięciu cytat brzmi: "... Opera dyrektora Nawotki jest jak walizka terrorysty: na wierzchu świeżo wyprasowana bielizna a pod spodem narkotyki i granaty...". c.d.n.

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane