• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czego (nie) nauczysz się na religii?

Borys Kossakowski
4 września 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Warto sobie odpowiedzieć na pytanie, czy podczas lekcji religii dzieci rzeczywiście zbliżają się do Boga. Warto sobie odpowiedzieć na pytanie, czy podczas lekcji religii dzieci rzeczywiście zbliżają się do Boga.

Czy dziecko, którego rodzice chcą, żeby poznało Boga, musi chodzić na religię? Mam wrażenie, że nie musi, a czasami nawet, że nie powinno - pisze Borys Kossakowski.



Czy dziecko powinno chodzić na lekcje religii?

Zaryzykuję stwierdzenie, że dzieciom religia jest... niepotrzebna. Dlaczego? Bo Bóg jest miłością, a każde dziecko rodzi się przepełnione miłością od stóp do głów. Dziecko od urodzenia potrafi kochać całym sercem, całym sobą.

Dopiero później, w toku tak zwanej socjalizacji, dzieciaki spotykają się z lękami, zazdrością i agresją nas - dorosłych. Muszą wpasować się w reguły i pryncypia ustalane przez często zranionych i nieradzących sobie rodziców. W szkole, na lekcjach (także religii) muszą stoczyć ciężką walkę o miejsce w grupie, o dobre oceny i uznanie. Mam wrażenie, że właśnie tak dzieci często tracą tę naiwną, pierwotną umiejętność kochania.

Chciałbym się mylić, ale, niestety, nie wierzę, by na lekcjach religii dzieci mogły nauczyć się tej prawdziwej, boskiej miłości. Nawet największy mędrzec nie będzie w stanie przekazać swojej wiedzy, jeśli odbiorca nie będzie na to gotowy. Tym bardziej trudno "nauczyć kogoś Boga" wkuwając formułki, wyliczając pozareligijne dowody na istnienie Jezusa Chrystusa i strasząc piekłem i czyśćcem. Trudno mi sobie wyobrazić, by w szkole doszło do prawdziwego spotkania człowieka z człowiekiem. Takiego, w którym pojawia się też Bóg.

I dlatego zaryzykuję stwierdzenie, które wywraca odwieczny porządek do góry nogami. To my dorośli (także katecheci i duchowni) powinniśmy uczyć się od dzieci, jak funkcjonują dusza i serce nieskażone religijnymi formalnościami, prawem, przykazaniami i zakazami. Powinniśmy pilnie obserwować jak dzieci się bawią, jak potrafią nawiązywać relacje z innymi ludźmi. Jak biją ich serca wolne od wirusa uprzedzeń i stereotypów. Bo dzieci dysponują tą fantastyczną wrodzoną umiejętnością kochania, pozbawioną lęku przed bliskością, który w życiu dorosłym tak utrudnia nawiązywanie relacji. I dlatego tak trudno nam, dorosłym, nadążyć za tą dziecięcą, naturalną spontanicznością.

Dzieci nie muszą chodzić na religię, bo w moim przekonaniu Boga się nie da nauczyć z książek. Boga się doświadcza. Z książek można wprawdzie sporo wywnioskować. Co to znaczy nieść komuś pomoc, (za)kochać (się) lub stracić kogoś bliskiego. Prawdziwa mądrość pochodzi jednak z doświadczania i praktyki.

Lekcja religii jest trochę jak nauka pływania w szkolnej ławce, a żeby nauczyć się pływać, trzeba wskoczyć do morza. Żeby nauczyć się wierzyć, trzeba iść między ludzi i żyć prawdziwym życiem.

Mam potężne obawy, czy ktokolwiek jest w stanie doświadczyć Boga w ławce szkolnej. Nawet jeśli lekcja religii nie polega na wklejaniu do zeszytu "świętych" obrazków i (co tu kryć, często bezmyślnego) odmawiania modlitw.

"Kossakowski to wojujący ateista" - powiecie. Moja wiara nie ma znaczenia, bo wydaje mi się, że te argumenty mogą być zaakceptowane także przez człowieka kościoła. Duchowość to droga, którą każdy sobie sam wytycza przez życie i przemierza w swoim tempie. A nie kwestia opowiedzenia się po tej czy po tamtej stronie. Ta droga może wieść przez lekcje religii, roraty, kazania, ale równie dobrze może prowadzić zupełnie innym, wcale nie gorszym szlakiem. Co ciekawe, życie pokazuje, że ta droga może też wieść przez alkohol i narkotyki. I prowadzić prosto do Boga.

Wiem, to nie jest łatwy wybór. Dziecko, które nie będzie chodzić na religię, będzie odczuwać dyskomfort. Z zazdrością popatrzy na rówieśników, którzy pójdą do Pierwszej Komunii i zbiorą naręcza prezentów. Być może któregoś dnia zapragną pójść na religię i dowiedzieć się, o czym naucza katechizm. Proszę bardzo! Czemu nie?

Mam ogromny szacunek dla tradycji, kultury i duchowości. Ale odnoszę wrażenie, że choć Bóg jest wszędzie, to akurat w szkole jest go bardzo trudno znaleźć.

Opinie (705) 7 zablokowanych

  • cieszy to ze tak wielu jest krytykow tego zenujacego tworu zwanego artykulem jak i obroncow "religii" ale pytam dlaczego Panie i Panowie reprezentujecie w niemalej mierze poziom podobny do autora...? pokazcie klase...

    • 1 4

  • religia to strata czasu (1)

    Ksiad na religi mowil ze ile dajesz pieniędzy na kosciol taka jest twoja wiara. To mi najbardziej utkwilo w glowie. Po za tym strata czasu.

    • 6 2

    • Znowu cytat z "fakty i mity". Trzeba być prawdziwym głupcem żeby jeszcze coś takiego powtarzać.

      • 2 3

  • religia to nauka o religiach (1)

    i powinno się na niej uczyć o wszystkich religiach, a nie tylko o katolicyzmie. Póki tak nie bedzie, precz z taką religia w szkołach. W takim kształcie jak teraz to mozna nauczać w kościele, albo na jakichś pozalekcyjnych zajeciach. A etyki jak nie było, tak nie ma..

    • 5 2

    • a ja uważam że o tym powinni decydować rodzice

      • 0 1

  • Nieznajomość prawa nie chroni przed nim. (1)

    Poczytajcie sobie w necie o wizjach piekła. A sporo ludzi je miało i podobno tylko garstka ludzi tam NIE idzie. Ja bym nie ryzykował za nic na świecie.

    • 1 1

    • dziwne ze tylko katolicy je maja

      a opetania zdazaja sie tylko w katolickich krajach. Nie ma w laickiej skandynawii ich wogole. twoj szatan boi sie ateistow czy jak?

      • 0 0

  • Jak mówi klasyk polskiej myśli politycznej: "Jestem za, a nawet przeciw" (1)

    Lewactwo chce swoim starym, sowieckim zwyczajem nakazać rodzicom, w jaki sposób ich dzieci mają być wychowywane.

    Dla lewaków lekcje religii są niedopuszczalne, a zdanie rodziców się nie liczy.

    Dla lewaków lekcje wychowania seksualnego mają być obowiązkowe i znowu rodzic ma nie mieć nic do gadania.

    Tolerancja tylko dla myśli lewackiej, dla gejów i dla "róbta co chceta".

    • 5 4

    • Przecież to prawicowcy wprowadzili etykę do szkół!!!

      Konkretnie rząd Olszewskiego

      • 1 0

  • a to co znowu o religii ?

    • 0 0

  • Przypomina mi się jeden z najtrudniejszych wyborów w życiu (2)

    gdy jako dziewiętnastolatek musiałem się zastanowić co chcę dalej robić. Pod presją rodziny wybrałem cztery lata wcześniej liceum ogólnokształcące ("bo potem na studia pójdziesz!") i teraz byłem w d..ie. Co prawda mój wybór okazał się później mało istotny, i nawet dosyć słuszny, ale... do dziś się zastanawiam jak można będąc jeszcze rozchwianym nastolatkiem decydować o reszcie swego życia.
    Z podejściem do religii u rodziców małych dzieci jest podobnie. Wybieramy dla dziecka ścieżkę, którą prawdopodobnie będzie szło przez wiele następnych lat. Niektóre podziękują za wychowanie religijne, a inne (jak syn mojego znajomego) powiedzą: "No dzięki tata. Tata wie ile jest z tą apostazją kłopotów?!". Czy nie lepiej byłoby, gdybyśmy, śladem innych wyznań, chrzcili się w wieku dojrzałym, gdy jest to nasza świadoma decyzja. Wcześniej- jako przedmiot szkolny, mogła by być widza o religii, gdzie przedstawiano by nam opcje wyboru.

    • 7 3

    • (1)

      Chrzest dzieci jest bardzo często atakowany przez przeciwników Kościoła. W Kościele katolickim chrzci się także miliony dorosłych (ponieważ nie mieli oni wcześniej styczności z Chrystusem), w tym i w wieku starczym, ale tego tematu masoneria na swych łamach nie podejmuje.
      Potrzeba chrztu niemowląt, które nie wszystkie dożywają do wieku dorosłego: "jeśli się ktoś nie narodzi z wody i Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego". Dzieci ochrzczone wchodzą do Królestwa: "Kto nie przyjmie królestwa Bożego jako dziecko, ten nie wejdzie do niego".

      • 1 0

      • Od razu masoneria...

        Za ubogi na masona jestem.
        Zdaję sobie sprawę z dużej ilości chrztów udzielanych ludziom dorosłym, jednak nie to zagadnienie mnie ciekawi.
        Jeżeli chodzi o chrzczenie dzieci, to (o ile dobrze zrozumiałem) z Pana wypowiedzi wynika, że robi się to niejako "na wszelki wypadek", aby zapewnić im wstęp do Królestwa Bożego (pisownia od wielkich liter obu wyrazów)w razie przedwczesnej śmierci? Jak się nad tym zastanowić, to ma to sens. W końcu, nie wiedząc jak potoczą się losy ich pociech, amerykańscy rodzice i tak zakładają im fundusze na studia. Właśnie na wszelki wypadek i chcąc dla nich jak najlepiej. Dziękuję za wypowiedź, która naprostowała mój tok rozumowania. Chociaż ten cień złośliwości był w niej niepotrzebny.

        • 0 0

  • Religia zaczyna się za wcześnie

    Moim zdaniem nauczanie religii powinno się zaczynać w szóstej klasie podstawówki w formie kursu prowadzonego w kościele. Wtedy też powinna być komunia.
    Bo tak na prawdę to dopiero wtedy można w jakiś sensowny sposób dyskutować z dziećmi na temat tekstów opisanych w Biblii i dogmatów. Bo dopiero wtedy dzieci mają już ukształtowaną pewną wiedzę z historii i geografii. Są świadome tego, że kiedyś ludzie myśleli inaczej niż dzisiaj, że istnieją różne kultury, itp. I na takim poziomie można już podejmować próby uczciwego przedstawiania tekstów biblijnych, ustawiając je w odpowiednim kontekście, podkreślając, że duża część Starego Testamentu na przykład, jest traktowana przez Kościół w sposób czysto symboliczny i pokazując, dlaczego i na jakiej podstawie w katolicyźmie uformowały się pewne dogmaty. Nie mówię tu oczywiście o jakiś mega naukowych dyskusjach, ale wtedy przynajmniej nie jest to całkowicie bezmyślne rycie modlitw i przyjmowanie wszystkiego totalnie bezkrytycznie. Jak taki przedszkolak czy uczeń pierwszej klasy ma traktować np. historię Abrahama. Będzie ją stawiał na równi z faktami historycznymi i z uzupełnieniem tego, czego nauczył się na historii. Będzie kolorował na fioletowo węża i nagle w piątej klasie odkryje, że pani kłamała i Bóg wcale nie stworzył świata w siedem dni.

    • 3 3

  • Bardzo dobry tekst. Dzięki.

    Dodam że wydaje mi się że zmianie powinna ulec konstytucja zezwalająca na religie w szkole ale paragraf ten stoi w sprzeczności z innym w który
    "Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania. " Tego się nie da pogodzić w takim środowisku jak szkoła bo siłą rzeczy widać kto chodzi a kto nie chodzi na religię. Trudno w takiej sytuacji nie puścić dziecka na religię zwłaszcza gdy religia jest umieszczona w planach zajęć tak że dziecko zmuszone by było do pałętania sie po szkole przez godzinę.

    • 3 3

  • :(

    Żal mi tych biednych ofiar mechanizmu zwanego religią, Dali się omamić biedaki :(

    • 5 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane