• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czy wprowadzić wymóg zamieszkania dla kandydata na prezydenta miasta?

Rafał Borowski
11 marca 2019 (artykuł sprzed 5 lat) 
Frekwencja w ostatnich wyborach na prezydenta Gdańska wyniosła 48,67 proc. Frekwencja w ostatnich wyborach na prezydenta Gdańska wyniosła 48,67 proc.

Czy o fotel prezydenta miasta powinna móc ubiegać się osoba, która nie jest jego mieszkańcem? - takie pytanie przesłał naszej redakcji jeden z czytelników. Postanowiliśmy przedyskutować tę kwestię ze specjalistami z zakresu prawa wyborczego oraz radnymi. Zdania są w tej kwestii podzielone.



Dokładnie tydzień temu zostały ogłoszone oficjalne wyniki przedterminowych wyborów na urząd prezydenta Gdańska. Przypomnijmy, że rywalizację wygrała z dużą przewagą nad pozostałymi kandydatami - aż 82,22 proc. głosów - Aleksandra Dulkiewcz.

Tuż po wyborach skontaktował się z naszą redakcją czytelnik, który zwrócił uwagę na - jego zdaniem - niekonsekwencję w prawie wyborczym.

Kwestie wyborów do organów samorządu terytorialnego regulują przepisy ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. Kodeks wyborczy. Zgodnie z treścią tegoż aktu prawnego, bierne prawo wyborcze - czyli prawo do bycia wybieranym - do rady miasta przysługuje osobom, które m.in. stale zamieszkują na obszarze miasta, w którym ubiegają się o mandat. Natomiast kandydaci na prezydentów miast nie muszą spełniać tego warunku.

- Zwracam się z prośbą o poruszenie tematu i rozpoczęcia szerszej debaty, dotyczącej warunków, które powinien spełnić kandydat na prezydenta miasta, burmistrza czy wójta. Apeluję, by taki kandydat mieszkał i płacił podatki przez co najmniej 5 lat w miejscowości, w której ubiegałby się o taki mandat. Wykluczyłoby to sytuację, jaka miała miejsce w Gdańsku - napisał pan Tomasz.
Wspominana przez czytelnika sytuacja dotyczy Grzegorza Brauna, który w żaden sposób nie jest związany z Gdańskiem. Pretendent do fotelu prezydenta w ubiegłotygodniowych wyborach nie tylko nie jest tutaj zameldowany, ale nawet nigdy nie zamieszkiwał stale w tym mieście.

Specjaliści mają poważne wątpliwości



O skomentowanie propozycji naszego czytelnika zwóciliśmy się do prawnika z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego, który specjalizuje się m.in. w problematyce prawa wyborczego. Naukowiec wyjaśnia, zróżnicowanie warunku domicylu - czyli stałego miejsca zamieszkania - wśród kandydatów na prezydenta i radnych ma swoje logiczne uzasadnienie.

- Nie do końca przekonuje mnie postulat zgłoszony przez czytelnika. Wymóg 5 lat zamieszkiwania na terenie gminy nie tylko budziłby poważne wątpliwości konstytucyjne, chociażby związane z  dyskryminacją, ale również komplikował proces wyborczy, szczególnie w mniejszych gminach, w których zdarza się, że nie ma kandydatów, który posiadaliby kwalifikacje do sprawowania urzędu. Taki był też cel ustawodawcy, aby starać się zapobiegać tego typu sytuacjom. Wójt (burmistrz, prezydent) musi być bowiem menadżerem, który potrafi zarządzać jednostką samorządową. I tak ostatecznie fakt zamieszkiwania na terenie gminy czy też poza nią ocenią wyborcy. Dlatego też nie uważam, że jest to niekonsekwencja ustawodawcy. Zadania radnych są natomiast inne i tu zamieszkiwanie na terenie gminy, z racji funkcji kontrolnych, musi być uznane za wartość - ocenia prof. Piotr Uziębło z Katedry Prawa Konstytucyjnego i Instytucji Politycznych Wydziału Prawa i Administracji UG.
Specjaliści w zakresie prawa wyborczego tłumaczą, że zróżnicowanie wymagań stawianych kandydatom na prezydenta miasta i radnych nie jest niekonsekwencją ustawodawcy, ale ma swoje logiczne uzasadnienie. Specjaliści w zakresie prawa wyborczego tłumaczą, że zróżnicowanie wymagań stawianych kandydatom na prezydenta miasta i radnych nie jest niekonsekwencją ustawodawcy, ale ma swoje logiczne uzasadnienie.

Nie należy spodziewać się zmian w Kodeksie Wyborczym



Specjalista w zakresie wyborczego ocenia, że nie należy spodziewać się zmian w przepisach dotyczących omawianej materii. Co ciekawe, zwraca także uwagę na dość istotny w tej dyskusji fakt. Otóż w krajach naszego kontynentu warunek domicylu stawiany kandydatom na prezydentów miast wcale nie jest standardem.

- Pomysły zmian się pojawiały, także w czasie prac nad pierwotnym brzmieniem ustawy o bezpośrednich wyborach wójta (burmistrza, prezydenta), jednak nie zdecydowano się na taki krok. Generalna ocena obecnych rozwiązań jest z reguły pozytywna. W państwach europejskich jest różnie. Wybory powszechne są zresztą rzadkie i występuje w niektórych landach niemieckich, niektórych w Wielkiej Brytanii czy we Włoszech. Jedynie tam, gdzie burmistrz musi być członkiem rady cenzus domicylu jest oczywisty - uzupełnia prof. Uziębło.

Diabeł tkwi w szczegółach



O komentarz do propozycji naszego czytelnika poprosiliśmy również kolejnego prawnika, który specjalizuje się w prawie wyborczym. Sceptycznie odniósł się on do propozycji naszego czytelnika. Jego zdaniem, przepisy w tym zakresie powinny pozostać w dotychczasowym kształcie.

Nasz rozmówca tłumaczy, że obowiązek zamieszkiwania na terenie gminy przez radnych jest uargumentowany istotą wspólnoty samorządowej. Innymi słowy, stałe zamieszkanie na obszarze danej jednostki samorządowej jest potwierdzeniem przynależności do wspólnoty samorządowej. Podobnie jak prof. Uziębło zwraca uwagę na to, że w przypadku prezydenta miasta sytuacja prezentuje się zgoła inaczej.

- Istota zadań prezydenta jest jednak inna niż radnych. Prezydent jest organem wykonawczym. W większości jego zadania polegają na realizacji uchwał radnych. Takie podejście może tłumaczyć wskazane różnice. Tak, jak w każdej sytuacji, również w kwestiach prawnych, ważne są detale. Analizując propozycję czytelnika pojawiają się wątpliwości. Zgodnie z jego sugestią, kandydat na prezydenta musiałby mieszkać i płacić podatki przez co najmniej 5 lat w miejscowości, w której ubiegałby się o taki mandat. Czy te 5 lat ma bezpośrednio poprzedzać dzień wyborów? Czy może być to dowolne 5 lat z życiorysu kandydata? Dodatkowo, w propozycji czytelnika nie ma mowy o obowiązku zamieszkiwania na terenie gminy już po wyborach. Czytelnik dalej proponuje, aby kandydat płacił podatki przez co najmniej 5 lat w miejscowości, w której ubiegałby się o mandat. Jakie to mają być podatki? Czy to ma być podatek dochodowy? A jak kandydat ma 25 lat, ukończył studia i wcześniej nie pracował? Propozycja czytelnika mimo, że zdaje się być słuszna, to jednak może wprowadzać jeszcze więcej wątpliwości - mówi radca prawny Tomasz Zakrzewski, współpracownik Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, ekspert ds. samorządów.
Kwestie wyborów do organów samorządu terytorialnego regulują przepisy ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. Kodeks wyborczy. Kwestie wyborów do organów samorządu terytorialnego regulują przepisy ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. Kodeks wyborczy.

Radnych przekonuje ten pomysł, ale nie w tej formie



O odniesienie się do pomysłu naszego czytelnika poprosiliśmy również radnych miasta Gdańska. Warto wspomnieć, że wybrani przez nas rozmówcy legitymują się wykształceniem prawniczym. Oboje pozytywnie odnieśli się do pomysłu wprowadzenia zmiany w wymaganiach stawianych na prezydenta miasta, choć sceptycznie odnieśli się do rozwiązania zaproponowanego przez pana Tomasza.

- Uważam, że to rzeczywiście zbędna konstrukcja. Należałoby zrównać uprawnienia wyborcze kandydatów w tym zakresie, szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę argumenty funkcjonalne - organ wykonawczy, jakim jest wójt, burmistrz czy prezydent miasta - powinien mieć dobre rozeznanie w problemach gminy. Pomysł czytelnika jest ciekawy, na pewno przyczyniłby się do większego związania potencjalnych kandydatów na wójta, burmistrza, prezydenta miasta z gminą, w której zamierzają objąć funkcję; zmniejszyłoby się w takim wypadku również prawdopodobieństwo, że któraś z ogólnopolskich partii politycznych - jak to się potocznie określa - przywiezie swojego kandydata "w teczce" z Warszawy; z drugiej strony, mam wątpliwości, czy w przypadku takiego cenzusu wciąż moglibyśmy mówić o "równych" wyborach, stąd chyba ograniczyłbym się do postulatu, by kandydat miał aktualne miejsce zamieszkania na terenie gminy, w której ubiega się o mandat - komentuje Karol Ważny, radny z ramienia Koalicji Obywatelskiej.

Pewnych kwestii nie sposób zmierzyć



W podobnym tonie wypowiada się nasza kolejna rozmówczyni. Ona również uważa, że wystarczy, aby na fotel prezydenta miasta powinna kandydować osoba, która w nim stale zamieszkuje.

- To prawda - wydaje się, że jest to pewna niekonsekwencja ustawodawcy. Konstytucja RP przewiduje, że kandydat na prezydenta RP musi być obywatelem polskim. Uważam, że tak samo kandydat na prezydenta miasta powinien być "obywatelem" miasta. Natomiast kwestia stażu kandydata w tym "obywatelstwie" nie jest już tak oczywista. Dlaczego miałoby to być akurat 5 lat, a nie 3 czy 7? Rozumiem, że w tle jest troska o to, by była to osoba zaangażowana w sprawy lokalne, znająca specyfikę regionu i ten kierunek jest bardzo słuszny. Tylko czy można zmierzyć go matematycznie? Wskaźnika zaangażowania w życie wspólnoty, jej znajomości, nie da się zadekretować matematycznym wskaźnikiem. Uważam, że w tej kwestii należy pozostawić swobodę wyboru mieszkańcom-wyborcom, którzy sami ocenią jakość poszczególnych kandydatów - stwierdza Katarzyna Czerniewska, radna Wszystko dla Gdańska.

Opinie (344) ponad 50 zablokowanych

  • Układzik obsr*ł się po ostatnich wyborach.

    • 4 2

  • (2)

    Wójt (burmistrz, prezydent) musi być bowiem menadżerem, który potrafi zarządzać jednostką samorządową, ocenia prof. Uziębło komentując zapis Prawa Wyborczego kiedy kandydat nie jest mieszkańcem miasta, ani nigdy w nim nie mieszkał.

    Jakim sprawnym menagerem jest kosmita Braun, iż kandydował na prezydenta.
    Mnie się wydaje, iż najlepszym rozwiązaniem byłby powrót do wyborów nie bezpośrednich, tj wybór prezydanta przez Radą Miasta.

    • 2 10

    • Sam jestes kosmita ! (1)

      I to taki rasowy z rodowodem !

      • 1 3

      • A co z kwalifikacjami i znajomością tematu niedoszłego prezydenta Brązowego.

        • 1 2

  • (1)

    A ja w świetle ostatnich wydarzeń związanych z zakupami w Biedronce i wynikającą z nich g...noburzą uważam, że Gdańsk powinien zastanowić się nad pewną formą autonomii w stosunku do RP.

    • 5 7

    • jak chcesz to mozemy Gdansk zaorac i bedziesz mial autonomie d**ilu

      • 1 2

  • A może wprowadzić wymóg certyfikacji przez ECS?

    Możliwe, że doszłoby wtedy do debaty kandydatów w tej ,,gdańskiej agorze" i demokracja zatriumfowałaby jeszcze mocniej niż ostatnim razem.

    • 4 1

  • menadżer

    Stokrotnie wolał bym wynajętego najemnika-profesjonalistę, pokroju Alana Bloomberga, albo naszych królów elekcyjnych (niektórzy byli całkiem udani!) od lokalnego nieudacznika.

    Od informacji "topograficznych" jest cały sztab, w UM pracują setki. Szef ma decydować które ich pomysły przechodzą do realizacji, stymulować tworzenie pomysłów, kontrolować realizację, wyznaczać kierunki, nagradzać i karać, a nie kombinować, żeby jego znajomym, w jego dzielni - było lepiej.

    Swoją droga, właśnie dlatego, jako mieszkańcowi Oliwy, p.Dulkiewicz mi nieszczególnie pasi. Bo przez to, że "typowy/standardowy prezydent Gdańska" ma moją dzielnicę gdzieś, tu nie ma straży miejskiej, pogotowia ratunkowego, ani dobrych asfaltów, są za to korki, bo Osowa i Sopot zatykają Spacerową, a swojej drogi (Reja!) nie uruchomią "bo nie", palmiarnia w rusztowaniu enty rok, a palma zgniła, zaś oko prezydentów tonie w mętach Motławy, a nie patrzy z Pachołka.

    Dlatego moim zdaniem Oliwie było by lepiej osobno, nie z Gdańskiem. Albo w ramach Trójmiasta, jako dzielnica równa statusem trzem centrom. Czy załatwi się to wyborem prezia? Nie! Takiego wyboru nie daje się wyborcom, a te co się im daje - są "nie na temat".

    • 7 3

  • Wybraliście osóbkę,która od samego początku robi kolosalne błędy.Wstyd.

    • 5 4

  • Tak, jasne

    Najlepiej jeszcze niech aktualna władza weryfikuje kandydatów żeby nikt z poza układu nie mógł wystartować..
    Może być demokracja ale tylko taka jaką władza akceptuje....

    • 5 2

  • lola

    Ludzie , którzy mieszkają nie tam gdzie pracuje tylko jedno maja w głowie. Jak bryknąć do domu w każdy piątek i przed każdym długim weekendem... jak zrobić ,żeby do pracy przyjść w poniedziałek później. W mojej pracy takich cwaniaków jest kilku, tylko jedno patrzą... nic innego jak sperd..... do domu. Rzy*** takimi. Dodam tylko ,że jeszcze firma im dopomaga.

    • 5 3

  • Nauka, edukacja, znajomość

    jeżeli ktoś zna to miasto dobrze to w czym problem historycy nie muszą znać berlina żeby opowiadać o nim przedwodnicy też nie muszą a prezydent osoba oczytana wie co się dzieje a jak nie wie posłucha mieszkańców

    • 2 2

  • (2)

    Mnie bardzo zdziwiło, że dwóch kandydatów na prezydenta nie mieszka w Gdańsku. I mimo, że do końca nie jestem przekonana do Pani Dulkiewicz, to własnie na nią oddałam głos. Bo po co mi prezydent, który nawet nie mieszka w Gdańsku i nie zna tutejszych realiów.

    • 11 4

    • Dokładnie tak jak mówisz

      Po co nam, mieszkańcom, prezydent nie znający miasta, jego problemów oraz potrzeb? Nie chcę aby miastem zarządzał ktoś z zewnątrz. Miasto trzeba kochać żeby w nim dobrze rządzić.
      Dla mnie start obu panów w tych wyborach podyktowany był jedynie chęcią złapania "stołka".

      • 4 0

    • Przecież tylko Braun nie mieszka w Gdańsku

      i nie jest z nim bliżej związany.

      • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane