• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czy radni muszą być bezradni?

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski
12 września 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Radni miasta Gdyni VI kadencji (2010-2014). Radni miasta Gdyni VI kadencji (2010-2014).

Poza krytykowaniem urzędników lubimy lekceważąco wyrażać się o radnych, uznając, że mogą oni niewiele, z tendencją do nic. Chciałbym podzielić się swoimi spostrzeżeniami na ten temat, mając w tle pięć kadencji spędzonych w radzie miasta oraz obecną kadencję, obserwowaną z boku. Oczywiście to doświadczenia z poletka gdyńskiego.



Czy chciał(a)byś być radnym swojego miasta?

Sprawa pierwsza: jak zostać radnym w Gdyni?



Ponieważ w Gdyni nie ma okręgów jednomandatowych, by zostać radnym, trzeba:

  1. znaleźć się na liście komitetu wyborczego, który w skali całego miasta uzyska co najmniej 5 proc. głosów - co oznacza, że musi on wystawiać kandydatów we wszystkich okręgach wyborczych
  2. lista w okręgu, z którego się kandyduje, musi uzyskać co najmniej 12 proc. (wspomniane wcześniej 5 proc. to formalny próg wyborczy, a realny, pozwalający zdobyć mandat, to właśnie ok. 12 proc.),
  3. na tej liście znaleźć się w gronie osób, które uzyskały najwięcej głosów (miejsce na liście nie ma żadnego formalnego znaczenia, ale pomaga. Gdy ktoś chce głosować na daną listę, ale nikogo tam nie zna, często głosuje na "jedynkę").

Sprawa druga: jak znaleźć się na liście wyborczej



Załóżmy, że jesteśmy - jakimś cudem - osobą wierzącą, że gdyńska Samorządność nadal jest formacją sprawczą, dynamiczną i skutecznie rozwiązującą problemy mieszkańców. Największe szanse mamy, jeśli:

  • znamy radnego Samorządności (najlepiej nie z naszego okręgu, bo może bać się konkurencji),
  • jesteśmy z rady dzielnicy z rekomendacji SWS,
  • pracujemy w miejskiej jednostce,
  • ewentualnie zaciekle lajkujemy posty obu aktywnych radnych Samorządności.

To może się udać, a szansa wzrasta, jeśli jesteśmy kobietą, gdyż żyjemy w epoce parytetów.

O naszym miejscu na liście zadecyduje osobiście pan prezydent. Potem jeszcze trzeba wpłacić stosowną kwotę na kampanię i można startować.

Nie wiem, jak to działa, jeśli chcemy startować z list partyjnych. Pewnie gdzieś się zgłaszamy, dają nam kiepskie miejsce na liście, by nie zaszkodzić pewniakom, którzy chcą mieć komfort kampanijny, i jakoś to idzie.

Jeśli chcemy startować z list Gdyńskiego Dialogu, nawiązujemy kontakt z federacją, pracujemy w grupach programowych, dajemy się poznać w działaniu i rozmawiamy o możliwościach.

Co z tego wszystkiego wynika? Po pierwsze to, że nie ma tu przestrzeni na solowe akcje, po drugie - że musimy być częścią czegoś większego, i po trzecie - że nasz wynik i potencjał to zdecydowanie za mało, bo potencjał musi mieć cała lista.

Załóżmy jednak, że się udało. Co realnie w Gdyni może radny?



Po pierwsze - pracować w wybranej przez siebie komisji. Jeśli jest z Samorządności, ma szansę zostać jej przewodniczącym albo wiceprzewodniczącym - w tej kadencji nawet gwarancję, bo ten klub póki co składa się wyłącznie z funkcyjnych.

Funkcja wiceprzewodniczącego nie wiąże się z żadnymi dodatkami finansowymi ani przywilejami, ale i tak Samorządność pilnuje, by nikt spoza jej grona nie pełnił tej funkcji. Kiedyś nawet radny Lechosław Dzierżak, gdy do komisji dołączyła nowa radna, Anna Szpajer, uznał, że trzeba i jej zapewnić funkcję, dlatego zażądał usunięcia z funkcji Maroli Śrubarczyk-Cichowskiej z PO, urządzając odwołanie ciężarnej radnej. Egzekucję wykonano, pracownica PEWiK została nową wiceprzewodniczącą, system udowodnił, że działa sprawnie.

Inaczej niż w innych miastach w Polsce opozycyjny radny na pewno nie pokieruje komisją rewizyjną. Ona ma prawo kontrolować prezydenta, więc prezydent musi kontrolować, by nikt przypadkowy nią nie kierował. A najlepiej, by szef komisji niespecjalnie się orientował w kwestiach prawnych, jak były już radny Stanisław Borski, który z tego powodu musiał złożyć mandat, czy Marek Łucyk, który padł ofiarą nieznajomości ustawy antykorupcyjnej.

Kontrowersyjny radny rezygnuje Kontrowersyjny radny rezygnuje

Do komisji kultury, jak twierdzi jedna radna Samorządności, która zawsze o przynależność do tej komisji walczy, warto iść, bo ona dostaje bilety na premiery.

Po drugie - radny, uczestnicząc w sesji, może zabierać głos w dyskusji. Jeśli jest członkiem klubu, ma szanse na wystąpienie w jego imieniu, jeśli jest niezrzeszony - we własnym. Jeśli jest członkiem Samorządności, ma szanse umówić się również, że jego zgłoszenie do dyskusji zostanie zauważone w odpowiednim momencie. Wypowiedź radnego Samorządności oczywiście nie powinna być krytyczna w stosunku do działań certyfikowanych przez miasto, bo to rodzi nerwowe reakcje (vide moje pamiętne wystąpienie w sprawie uchwały o budowie Infoboksu).

W Gdyni wrze: radni Samorządności krytykują inwestycję w Infoboks W Gdyni wrze: radni Samorządności krytykują inwestycję w Infoboks

Niektórzy radni Samorządności, by mieć dobre statystyki, jeśli chodzi o wystąpienia, wchodzą na mównicę odczytać treść omawianej uchwały i w ten sposób ją zreferować - w takich niezwykle kreatywnych mowach specjalizuje się pewien radny z Obłuża.

Po trzecie - radny może głosować. Tu znów są różnice: radny z każdej innej opcji niż Samorządność może głosować, jak sobie życzy. Radni Samorządności - jak zdecydował klub. Jeśli głosowanie bardzo boli konkretnego radnego, za wcześniejszą zgodą klubu może nie wziąć udziału w głosowaniu lub nawet na chwilę wyjść do toalety na czas głosowania. Serio - taka łaskawość! Oczywiście przy kluczowych głosowaniach nie ma figlowania ani dyktatu fizjologii.

Po czwarte - radny może interpelować. To cenne narzędzie, bo zarówno interpelacja, jak i odpowiedź na nią, która musi zostać udzielona w ciągu 14 dni, są publicznie dostępne w serwisie gdynia.pl. Radni Samorządności nie składają interpelacji - oficjalnie dlatego, że nie mają takiej potrzeby i o wszystko mogą przecież zapytać osobiście. Nieoficjalnie dlatego, że ustnie łatwiej im wciskać bajki, jak to "już niedługo zrobimy", "będzie dobrze", "pamiętamy, oczywiście"...

Sam długo się na ten proceder nabierałem, przyznaje z zakłopotaniem.

Radni innych opcji składają interpelacje, a niektórzy urządzają nawet zawody w tej dyscyplinie. Mam nadzieję, że po ostatniej akcji radnego Ireneusza Trojanowicza, który zgłosił do prokuratury nieprawdziwą, jego zdaniem, odpowiedź wiceprezydentki Katarzyny Gruszeckiej-Spychały, prezydent i jego świta będą precyzyjnie udzielać odpowiedzi.

Niejasności związane z finansowaniem Infoboksu. Zawiadomienie do prokuratury Niejasności związane z finansowaniem Infoboksu. Zawiadomienie do prokuratury

Po piąte - radny może kontrolować. Tego za moich czasów nie było, ale teraz jest. Radni zyskali takie uprawnienie i moim zdaniem powinni z niego odważnie korzystać: zamiast bajek i wymijających odpowiedzi - dostęp do dokumentów, informacji i danych, wizyta w danym wydziale czy jednostce, przejrzenie materiałów, zrobienie notatek, kopii, prośba o wyjaśnienia.

W Gdyni transparentność nie jest w cenie - gdy chce się ustalić przepływ pieniędzy, realne wydatki czy kolejność pewnych decyzji, trzeba się czasem sporo natrudzić. Doświadczył tego wspomniany radny Trojanowicz, ale to pokazało, jak bardzo ta procedura jest w Gdyni potrzebna. Liczmy, że innym radnym też się będzie chciało.

Po szóste - radny może (a tak naprawdę musi i powinien) utrzymywać stały kontakt z wyborcami: dyżurować, informować o swoich działaniach, zbierać informacje od mieszkańców, odwiedzać rady dzielnic, trzymać rękę na pulsie.

Żeby być głosem mieszkańców, trzeba ich słyszeć. I tu robi się kłopot, bo szczególnie w Samorządności radni bardziej czują się zależni od decyzji prezydenta o umieszczeniu ich na liście wyborczej niż od głosu mieszkańców, którzy ich wybierają. I tak - ta ordynacja temu niestety sprzyja.

Po siódme - radny może i powinien kontrolować działalność prezydenta. Pomijając rolę komisji rewizyjnej, o której zagadkowej roli już pisałem, to pojawia się pytanie, jak to skutecznie robić, gdy w urzędowej drabince jakoś mu się podlega (np. pracując w ZDiZ, pracując w miejskiej spółce wodno-kanalizacyjnej, pracując w stowarzyszeniu, które dostaje miejskie dotacje), albo tak jak wcześniej, gdy spore grono radnych jest pełnomocnikami prezydenta?

Ta konstrukcja mnie swego czasu zastanawiała, ale prezydent - doktor prawa wszak - przekonał mnie, że jest w porządku. Ostatecznie polskie sądy uznały inaczej.

Aha - tych, którym wydaje się, że bycie radnym to atrakcyjna finansowo synekura, muszę rozczarować. Jako że to nie praca, to nie ma wypłaty. Jest tylko dieta i to nieszczególnie wygórowana. Nie ma też żadnych bonusów, które niektórzy sobie wyobrażają. Nie, radni nie mają bezpłatnych przejazdów, nie - nie mają immunitetu ani czegoś na jego kształt i nie - nie przybiega do nich nikt przed głosowaniem, aby ich dodatkowo zmotywować (nawet szkoda, zawsze chciałem zobaczyć taki obrazek!).

Bo w Gdyni nie trzeba do niczego motywować rządzącej większości - ich centrum decyzyjne i mózg jest zupełnie gdzie indziej. Radni Samorządności dali się sprowadzić do roli przycisków do głosowania. Nie pytają, nie zgłaszają wątpliwości, nie piszą interpelacji, nie kontrolują prezydenta, niektórzy nawet nigdy nie zabierają głosu. Serio! Nie będę po nazwiskach, ale niestety tak jest: niektórzy dali się wybrać do sejmu niemego.

Znikający radni



To znaczy - gdynianie ich wybrali. To znaczy - wybrali co prawda innych, ale tamci zrzucili mandaty, by zająć się bardziej lukratywnymi zajęciami. Pamiętamy, że w tej kadencji Samorządność ustanowiła absolutny rekord wszechczasów, jeśli chodzi o liczbę osób, które odmówiły przyjęcia mandatu lub go złożyły?

Nowe, choć znane twarze w Radzie Miasta w Gdyni Nowe, choć znane twarze w Radzie Miasta w Gdyni

Jak do tego w ogóle doszło?



Mechanizm jest prosty. Kiedyś to radni wybierali prezydenta i wiceprezydentów - środek ciężkości był zupełnie gdzie indziej. Po zmianie ustawy prezydent uzyskał o wiele silniejszy mandat.

Potem, gdy powstał twór zwany klubem, okazało się, że tworzą go nie tylko radni, ale i coraz liczniejsze grono urzędników, w tym wiceprezydenci, ówczesny szef GOSiR czy szefowie gdyńskich spółek komunikacyjnych.

I w efekcie mogło dojść do sytuacji, gdy w głosowaniu to ta grupa była w stanie przesądzić, co mają zrobić radni. Bo jak to mówił prezydent Szczurek o sprawach dotyczących rady: "to nasze wspólne zadania", a o swoich decyzjach z kolei "to wyłączna kompetencja prezydenta, za którą on ponosi odpowiedzialność". Czyli "co wasze, to nasze, a co moje, to moje".

W takiej sytuacji jednak wszystko się miesza, nikt nikogo nie kontroluje i rządzi niepodzielnie jedna osoba - ze szkodą dla siebie, miasta i tych, których mieszkańcy oddelegowali do pracy w radzie miasta.

Mamy w Gdyni absolutnie chory system, który nie ma nic wspólnego z intencjami ustawodawców ani twórców systemu samorządu terytorialnego. System, w którym to de facto prezydent decyduje, kto będzie kierował pracami rady, w którym przewodnicząca rady mówi o prezydencie "szef", a w drugą stronę - prezydent absolutnie w ostatniej chwili informuje radnych, kogo powoła na wiceprezydenta. Wszak to jego decyzja i reszcie nic do tego.

Do tej pory pamiętam totalne zaskoczenie radnych w dniu sesji, gdy godzinę czy pół godziny przed sesją dowiedzieliśmy się, że wiceprezydenckie grono współtworzyć będzie m.in. Katarzyna Gruszecka-Spychała.

Spore zmiany we władzach Gdyni Spore zmiany we władzach Gdyni

Bo niby kim są radni, że mieliby o tym wiedzieć wcześniej? Jeszcze ktoś coś wypaple i zepsuje prezydentowi show dla mediów. A przecież show jest najważniejszy.

Poglądy wyrażone w felietonie są osobistymi opiniami autora.

O autorze

autor

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski

- W poprzednim życiu przez pięć kadencji radny miasta Gdyni, obecnie na odwyku samorządowym. Prawnik, felietonista, mikroprzedsiębiorca, mieszkaniec Chyloni. Kocha Gdynię, ale nie bezkrytycznie. Nieutrudzony w próbach podejmowania dialogu, niezależnie od przeszkód. Felietony Zygmunta Zmudy Trzebiatowskiego w Trojmiasto.pl

Opinie (172) ponad 10 zablokowanych

  • W punkt

    W punkt. I tak można nic nie robiąc (władze Gdyni) sprawować władzę przez kolejne lata. Mechanizm idealny.

    • 16 0

  • A w Gdańsku?

    A w Gdańsku? Bardzo podobnie, z tą jedną różnicą, iż nie rządzi obecnie Prezydentowa Dulkiewicz a "pasażer z tylnego fotela" czyli reprezentant "ekipy", która przez ponad 25 lat tworzyła "elytę" gdańskiego "podwórka" - czyli Ci, co mogli pierwszy "mylion" ukraść, w myśl wszechobecnej w latach 90-tych idei "róbta co chceta"

    • 14 0

  • ryba psuje się od głowy więc trzeba wywalić tę ryba wraz z całym urzędowym narybkiem.

    Wkurza mnie tekst przydu*asów i fanów Sz,że wszystko co w mieście nie dział, likwiduje się, bankrutuje to wina SZ a kogo ma byc?? kto zarządza miastem , ustala miejscowe podatki, plany zagospodarowania, palny ujednolicenia miasta kosztem..kioskarzy , z których ostatni w Gdyni włąsnie odszedł do lamusa??? kto? jakby Sz zależało to inaczej by rządził, z myśla o ludziach a nie dewe. Jakoś w Wiedni potrafią

    • 17 1

  • niemal 100% krytycznych komentarzy (13)

    a tym czasem ludzie zapominają, że sami mają jednak jakiś wpływ na swoje otoczenie idąc do wyborów. Skoro ta śmietanka towarzyska rządzi już tak długo Gdynią ( tak jak drużyna ś.p. Pawła A. z resztą w Gdańsku ), to znaczy że ludzie są z nich zadowoleni, chcą być rypanymi z każdej strony i na nich głosują. takie są fakty

    • 77 8

    • W Gdańsku tez nawet POkemony krytykuja działanie urzedu miasta ,Ale na wyborach i tak na nich głosują! (7)

      Może im oto chodzi :) by mogli narzekać całą kadencje :)

      • 11 1

      • (6)

        Myślę, że największym problemem w Gdańsku jest jakość kandydatów wystawianych jako alternatywnych dla obecnie rządzących - jeśli ktoś już ma nas d*mać w tyłek to lepiej żeby robił to ktoś kogo już znamy albo z ramienia partii, z której wywodził się poprzedni d*mający. Wystawianie Jaworskiego czy Kacpra jako kontrkandydatów, gdzie jeden to zagorzały wielbiciel Radia Maryja, a drugi dał się poznać jako roztargnionych chłopak ze słomianym zapałem - to nie ma prawa się udać - nie na Pomorzu. To wszystko wygląda tak jakby największe partie były ze sobą dogadane kto bierze prezydenturę w danym mieście bo jak inaczej wytłumaczyć wystawianie takich miernych kontrkandydatów?

        Marzy mi się dzień kiedy zamiast wybierania między dżumą a cholerą będziemy mieć kandydatów walczących na (później realizowane!) programy wyborcze ale widząc jak bardzo populizm jest w cenie, jest ryzyko, że do takiego dnia nie dożyję.

        • 18 4

        • piszesz o jakosci kandydatów opozycji w Gdansku ,a tym miescie moze nawet małpa z ZOO zostać radnym pod warunkiem ze bedzie z

          Znam nawet kandydatów niby ze stowarzyszen które startowały poprzednio i to były albo lewicowe odłamy SLD albo konfederacjo kukiz miszmasz lub inne które sie reklamowaly jako niezależne :)
          Miastem powinni rzadzic ludzi antypolityczni ,bo w gdańsku najlepiej widac ze tylko linia parti sie liczy i nic wiecej!!
          Ja bym prowadził powszechne referendum w większości spraw Miasta !I powszechne konsultacje gdzie wiekszosc by decydowała! A obecnie konsultacje to przyjdzie 5 mieszkanców wtym trzech z urzedu miasta i wladze twioerdza ze konsultacje z mieszkancami byly i ze tak zdecydowali mieszkancy w dzielnicy 20 tys .5 glosów im wystarczyło!!

          • 11 1

        • trafna uwaga choć do końca się nie zgadzam

          dymający jeden i drugi i lepiej żeby to był znany dymający niż nieznany- nie do końca ponieważ obecnego dymającego zajmującego stołek, do którego zdążył się już przyspawać, ogarniętego manią swojej wielkości i nietykalności oraz dobrze prosperującym i poukładanym folwarkiem z czasem zatraca tzw. instynkt samozachowawczy i zaczyna iść już grubo po bandzie żyjąc w przeświadczeniu że i tak nic złego spotkać go nie może. I teraz przyjście nowego dymającego może istotnie oczyścić ten kurnik zanim sam zacznie dymać, usuwając poprzedniego cezara, całą jego świtę oraz pozatrudniane całe rodziny w strukturach urzędniczych i zależnych spółkach. Chodzi o to, że zbyt długo piastujący stołek dymający już nic nie musi ani jego świta, bo i po co się przemęczać i tak wszystko idzie zgodnie z ustaleniami. Nowy dymający musi natomiast zrobić porządek, przy tym coś jeszcze naobiecywać, coś z tego nawet wykonać zanim sam zacznie dymać. Reasumując, zmiany są potrzebne w przyrodzie i nieuniknione. Warto, żeby wyborcy to też pamiętali podczas wrzucania koperty do urny

          • 9 2

        • ... jak tej w staro-chińskiej przypowieśći ... o uczniu co odgonił muchy z nad rany mistrza... (3)

          mistrz - Po coś to głupcze uczynił? Te już były najedzone!

          • 6 5

          • Bzdura

            Nigdzie tak to nie działa i gdyńskie muchary także nie będą miały dość.

            • 3 0

          • Przekładanie tego na człowieka to dla maluczkich, celem pielęgnowania w nich tego przekonania.

            Tym się różni mucha od człowieka, że się nażre i na tym skończy, bo na kolejną nieruchomość nie odkłada ...
            Człowiek w tej materii jest nienażarty.

            • 1 0

          • to anedota o Diogenesie

            Był jednak optymistą co do natury człowieka.
            Czego nie zje, to zniszczy...

            • 1 0

    • Jaki wpływ, skoro prezydent nie ma nawet konta w mediach (4)

      społecznościowych i żyje w ułudzie, że jest genialny. Skoro nie lubi internetu, niech zorganizuje spotkanie z gdynianami tete a tete. Niech, jak każdy dobry władca wyjdzie do ludu.

      • 10 3

      • (3)

        Poprzez media społecznościowe? Po co? Prezydentka jest w nich obecna i co z tego konkretnie wynika, poza lichym lansikiem?

        • 10 0

        • (2)

          Konto w mediach społecznościowych? To sposób na życie w realu ????

          Brawo - aż zazdroszczę fantazji...

          • 7 2

          • (1)

            Rozumienie krótkich form pisemnych jest pani piętą Achillesową, jak widać.

            • 4 4

            • Wiedziałam - kolega Zygmunta czy sam Zygmunt?

              • 1 4

  • Dno,dno i jeszcze taz dno.

    • 16 0

  • Umówmy się, że radni Samorządności nie mają nic do gadania

    Głosują, jak wiekuisty pan każe.

    • 17 0

  • Wielu Gdynian uważa Szczurka za najlepszego prezydenta w Polsce a Gdynię za najbardziej rozwijające się miasto w Polsce. Tak się to od lat wykreowało. Czytają Ratusz. Za wszystko co negatywne odpowiada zawsze ktoś inny a to władza centralna, wojewódzka, opozycja, itd.

    • 13 1

  • Dziękujemy za kampanię wyborczą Gdyńskiego Dialogu... (3)

    Taki jest cel tych Pańskich felietonów.

    • 4 7

    • I bardzo dobrze!

      • 6 0

    • ten wątek o Gdyńskim Dialogu mi umknął w felietonie. Dzięki za zwrócenie uwagi. Już sobie ich wygooglałem. Bardzo fajnie, że coś się dzieje!!!

      • 7 1

    • I dobrze

      Ktoś musi zmienić obecnych szkodników, może być i gdyński dialog,

      • 5 1

  • Nadzieją najbliższe wybory samorządowe. (1)

    Dośc już panowania w Trójmieście Szczurka i Karnowswkiego !!!Oni już nic dobrego dla tych miast nie zrobią.

    • 11 1

    • nadzieja dla naiwniaków w Gdansku dzbany i tak zaglosuja na szkodników z PO rządzących miastem

      • 1 0

  • Radnych wszystkich szczebli samorządu ...

    ...jest o 2/3 za dużo, a nie kiedy są zbedni np. w radach gmin winni zasiadać sołtysi.

    • 9 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane