• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Od niewidomych żołnierzy po naukowców. Dom Hindenburga z Królewskiej Doliny

Jan Daniluk
15 czerwca 2024, godz. 09:00 
Opinie (48)

Dom Hindenburga, który do dziś stoi przy ul. Do Studzienki, przez lata zmieniał swoje funkcje i lokatorów. Mieszkali tu niewidomi weterani, przebywały przedszkolaki, pracowali naukowcy. Dziś mieszczą się w nim biura.


Wbrew nazwie w tytułowej willi na ul. Do Studzienki 63Mapka we Wrzeszczu nigdy nie mieszkał - i nawet nigdy nie był - słynny niemiecki feldmarszałek, a także prezydent Rzeszy Niemieckiej, Paul von Hindenburg. Wybudowana w latach I wojny światowej willa służyła pierwotnie ociemniałym żołnierzom, potem przedszkolakom, naukowcom i lekarzom. W poprzednim odcinku naszego cyklu o trójmiejskich willach opisaliśmy jeden z pierwszych w Polsce "bliźniaków", czyli przedwojenną willę dwóch kapitanów w Gdyni. W kolejnym odcinku opiszemy zabytkowy obiekt z Sopotu.



Domem Hindenburga (Hindenburghaus) określano tytułowy budynek konsekwentnie do końca II wojny światowej. Willa powstała w latach 1915-1917. Hindenburg był wówczas postacią wykreowaną na bohatera narodowego Cesarstwa Niemiec, zwycięzcą spod Tannnebergu, i od przeszło roku szefem Sztabu Generalnego. Nie może więc dziwić fakt, że nowej inwestycji, którą fasadę ozdobiono zresztą popiersiem Hindenburga, nadano jego nazwisko.

Dom Hindenburga (Hindenburghaus) na zdjęciu z 1917 r. Za: "Aus dem Ostlande. Illustrierte Monatsblätter für Heimatkunde, Kunst, Wissenschaft und Verkehr des deutschen Ostens" 1917 (Dezember), H. 12. Dom Hindenburga (Hindenburghaus) na zdjęciu z 1917 r. Za: "Aus dem Ostlande. Illustrierte Monatsblätter für Heimatkunde, Kunst, Wissenschaft und Verkehr des deutschen Ostens" 1917 (Dezember), H. 12.

Trudności z budżetem na szlachetne przedsięwzięcie



Okazała willa zlokalizowana w uroczym zakątku Królewskiej Doliny (Königstal) była przeznaczona dla inwalidów wojennych, a konkretnie żołnierzy, którzy częściowo lub całkowicie stracili wzrok na froncie. Decyzja, by taki ośrodek zorganizować w Gdańsku, zapadła na forum regionalnego parlamentu, czyli Sejmiku Ziemskiego Prowincji Prusy Zachodnie, już wiosną 1915 r.

Szybko okazało się jednak, że w realiach wojennych zebranie odpowiednich funduszy, by zrealizować inwestycję, będzie trudniejsze, niż zakładano.

Początkowo koszty inwestycji wyceniono na 220 000 marek. Władze prowincjonalne były gotowe wysupłać na ten cel początkowo 100 tysięcy (z czego połowa miała pochodzić ze środków Krajowego Zakładu Ubezpieczeń, czyli Landesversicherungsanstalt). Zakładano, że przynajmniej 70 000 pozyska się bezpośrednio od państwa, z centralnego budżetu Rzeszy. Z ramienia Ministerstwa Wojny udało się jednak zdobyć tyko niewielką część tej sumy, bo 15 000...

Aby zaradzić temu problemowi, zmieniono projekt. Zredukowano liczbę przewidzianych miejsc z 40 do 19. Koszty spadły do 130 000. Zorganizowano także zbiórkę funduszy wśród osób fizycznych, jak i firm. Wśród tych ostatnich szczególnie zasłużyła się Królewska Fabryka Karabinów z Dolnego Miasta. Jej pracownikom udało się zgromadzić aż 10 000 marek na budowę zakładu dla niewidomych weteranów. Ostatecznie po ponad dwóch latach inwestycję udało się szczęśliwie doprowadzić do finału.

Historia zakładu w Królewskiej Dolinie



W uroczystym otwarciu Domu Hindenburga, które miało miejsce 13 października 1917 r., obok wysokiej rangą przedstawicieli władz prowincjonalnych i wojskowych, wzięło udział także kilkunastu inwalidów wojennych. W istocie w Królewskiej Dolinie niewielka grupa ociemniałych weteranów leczyła się już od połowy 1916 r. To oni stali się też pierwszymi lokatorami specjalnie dla nich przygotowanych pokoi w Domu Hindenburga.

Niezwykła historia Królewskiej Doliny w Gdańsku Niezwykła historia Królewskiej Doliny w Gdańsku

Żołnierze ci leczyli się w naprędce zorganizowanych dla nich pomieszczeniach Zakładu dla Niewidomych im. Wilhelma i Augusty (Wilhelm-August-Blindenanstalt). Była to nowoczesna placówka, której pomysł ufundowania wyszedł w 1879 r. od władz prowincjonalnych. Patroni nie byli przypadkowi - w tym roku przypadała właśnie 50. rocznica pożycia małżeńskiego pary cesarskiej, tj. Wilhelma i Augusty. Musiało jednak minąć kilka kolejnych lat, zanim zakupiono odpowiedni teren i wzniesiono budynki nowego zakładu, otwartego w 1886 r.

Pechowy zabytek w Królewskiej Dolinie: pożar i upadłość właściciela Pechowy zabytek w Królewskiej Dolinie: pożar i upadłość właściciela

Dom dla dwóch tuzinów inwalidów



Wróćmy jednak do Domu Hindenburga. Został zaprojektowany przez krajowego (tu: właściwego dla całej prowincji) inspektora budowlanego (Landesbauinspektor) Paula Harnischa, zresztą wrzeszczanina.

Widok na tereny parkowe dawnego Zakładu dla Niewidomych im. Wilhelma i Augusty. Obok grup młodocianych podopiecznych zakładu widać także (po lewej, w grupie, oraz spacerujących po prawej) ociemniałych żołnierzy, 1917 r. Za: "Aus dem Ostlande. Illustrierte Monatsblätter für Heimatkunde, Kunst, Wissenschaft und Verkehr des deutschen Ostens" 1917 (Dezember), H. 12. Widok na tereny parkowe dawnego Zakładu dla Niewidomych im. Wilhelma i Augusty. Obok grup młodocianych podopiecznych zakładu widać także (po lewej, w grupie, oraz spacerujących po prawej) ociemniałych żołnierzy, 1917 r. Za: "Aus dem Ostlande. Illustrierte Monatsblätter für Heimatkunde, Kunst, Wissenschaft und Verkehr des deutschen Ostens" 1917 (Dezember), H. 12.
Ostatecznie, mimo pierwotnego okrojenia liczby miejsc dla pensjonariuszy, udało się wygospodarować kilka dodatkowych, dzięki czemu w momencie otwarcia zakładu można było ich ugościć 24.

Na parterze znajdowała się kuchnia i pozostałe pomieszczenia gospodarcze, na dwóch kolejnych kondygnacjach - trzy pokoje jednoosobowe dla oficerów (w razie potrzeby mogły być zamienione na pokoje dwuosobowe) oraz osiem pokoi dla podoficerów i szeregowych, każdy przeznaczony dla dwóch lokatorów. Do dyspozycji była także przestronna jadalnia, a także osobny pokój, rodzaj świetlicy, gdzie odbywały się występy muzyczne i odczyty.

Czasy Wolnego Miasta Gdańska: przedszkolaki zamiast ociemniałych i zmiana adresu



W Domu Hindenburga mieszkali inwalidzi nie tylko do końca I wojny światowej, ale też i po zakończeniu konfliktu.

Na początku lat 20. - podobnie jak cały dawny Zakład dla Niewidomych im. Wilhelma i Augusty, który stanowił mienie popruskie - podlegał podziałowi między stronę polską a gdańską. Ostatecznie przypadł w udziale Senatowi Wolnego Miasta Gdańska, który po przejęciu zakładu upaństwowił go. Odtąd był to Państwowy Zakład dla Niewidomych (Staatliche Blindenanstalt).

Dom Hindenburga był przypisany do adresu St. Michaelisweg 34-38, czyli wchodził w skład całego zakładu.

Nieco ponad dekadę po otwarciu Dom Hindenburga zmienił swoją funkcję. Pod koniec 1928 r. jego lokatorów przeniesiono do innych mieszkań. Wykwaterowani zostali najpewniej do początku 1929 r. Ostatecznie trafili do nowo zbudowanego w 1930 r. budynku przy Löschingweg (ul. PoprzecznaMapka). Sam Dom Hindenburga tymczasem przeznaczony został na przedszkole Gdańskiego Związku Opieki nad Młodzieżą (Danziger Jugend-Fürsorge Verein).

Fragment planu Gdańska z 1933 r. z zaznaczoną lokalizacją dawnego Domu Hindenburga. Zwraca uwagę istniejąca już (nowa) ulica Am Heiligenbrunn, ale stara (niezmieniona jeszcze na planie) numeracja budynków. Ze zbiorów The University of Chicago Library. Fragment planu Gdańska z 1933 r. z zaznaczoną lokalizacją dawnego Domu Hindenburga. Zwraca uwagę istniejąca już (nowa) ulica Am Heiligenbrunn, ale stara (niezmieniona jeszcze na planie) numeracja budynków. Ze zbiorów The University of Chicago Library.
Na marginesie: na przełomie lat 20. i 30. XX w. willa zmieniła adres, bowiem wydzielonemu fragmentowi dotychczasowej St. Michaelisweg nadano nową nazwę: Am Heiligenbrunn. Dom Hindenburga był przypisany do Am Heiligenbrunn 1a właśnie.

Siedziba Instytutu Gospodarki Rolnej



W 1934 r. Dom Hindenburga kolejny raz zmienił funkcję. Tym razem do jego wnętrz przeniesiono z Sandgrube (ul. ks. RogaczewskiegoMapka) Instytut Gospodarki Rolnej (Landwirtschaftliches Institut) miejscowej politechniki.

Była to relatywnie nowa placówka, powstała w połowie lat 20., w strukturach politechniki przypisana początkowo do Wydziału Chemii. Warto przypomnieć, że w murach tej pierwszej w dziejach miasta uczelni wyższej funkcjonowały także Instytut Botaniki czy Zoologii.

Instytut Gospodarki Rolnej działał pod tym adresem do 1940 r., po czym został przeniesiony do budynku dawnego Królewskiego Seminarium Nauczycielskiego (dziś: ul. Jana III Sobieskiego 18), gdzie stał się podstawą dla nowo powołanego do życia Państwowego Instytutu (dosłownie: Instytutu Rzeszy) Naukowego ds. Gospodarki Rolnej, czyli Reichsinstitut für landwirtschaftlichen Unterricht. Jednostkę otwarto 26 maja 1941 r., ale działalność dydaktyczna została uruchomiona dopiero z początkiem października. Szacowano, że w latach wojny Instytut będzie kształcił 200-300 osób w ciągu semestru.

Była to pierwsza z łącznie pięciu planowanych w całej Rzeszy Niemieckiej placówek naukowych, które miały na celu kształcenie kadr niezbędnych niemieckiemu rolnictwu (w domyśle: w realiach nie tyle wojny, ile po jej zakończeniu, na podbitych terenach...). Pozostałe miały powstać w Bonn, Brunszwiku, Monachium i Dreźnie. Nie udało się jednoznacznie potwierdzić, czy wszystkie z wymienionych faktycznie rozpoczęły działalność.

Lata II wojny światowej



Okazała, dobrze położona willa przy Am Heiligenbrunn 1a oczywiście nie pozostała pusta. Miejsce politechnicznego Instytutu Gospodarki Rolnej zajęła nowa placówka: Krajoznawcza Placówka Badawcza (Landeskundliche Forschungsstelle) nowego Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie. Zatrudniała kilku specjalistów, przede wszystkim z miejscowej politechniki. Koordynowała prace i wydawała opracowania z zakresu głównie geologii, gleboznawstwa i kartografii.

Powojenne post scriptum



Rok 1945 r. willa przetrwała bez większych zniszczeń. W polskim już Gdańsku budynek wszedł w skład - podobnie, jak okoliczna zabudowa dawnego zakładu - obiektów zarządzanych przez Akademię Lekarską w Gdańsku, późniejszą Akademię Medyczną (AMG), a następnie Gdański Uniwersytet Medyczny.

Obecnie trudno rozpoznać, że to budynek dawnego Domu Hindenburga. Po szeroko zakrojonej przebudowie dziś pełni on funkcję biurowca i nosi nazwę Vrestpoint.

O autorze

autor

Jan Daniluk

- doktor historii, adiunkt na Wydziale Historycznym UG, badacz historii Gdańska w XIX i XX w., oraz historii powszechnej (1890-1945).

Opinie (48) ponad 10 zablokowanych

  • (25)

    Ciekawa historia,dobry artykuł,widać fachowość i znajomość tematu Pana Doktora.

    • 8 11

    • pan doktor zajmuje sie cywilazja ktora zrodzila nazizm - najwieksze nieszczescie tego Swiata. (19)

      Cale szczescie ze, Rosjanie mieli tyle sil zeby niemcom raz na zawsze wybic z glowy jakiekolwiek ale to jakiekolwiek marzenia a bogactwie kosztem niewinnych ludzi mordowanych w obozach pracy czy koncentracyjnychch. Polacy tez maja w tym wielka zasluge gdy ramie w ramie 10 milionow Polakow razem z Armia Czerwona wytepilo to wielkie nieszczescie swiata raz na zawsze. A ze, jestesmy litosciwymi ludzmi - osczedzono tych zeby im dac szanse bycia lepszym. teraz na portalu gdansk mozemy czytac o epizodzie niemieckim rozne bzdury ale to nie zmienia faktu ze, 10 000 lat Gdanska w Polsce przycmi te zolte karty przesiakniete nieszczesciem niewinnych ludzi o ktorych pan doktor nie chce wspominac slowem a powinien.

      • 1 9

      • Epizod to masz tutaj ty, repatriancie, nie znasz historii tej ziemi, a swojej z ziem dawnego zab.rosyjskiego się wyparłeś.

        • 4 0

      • Przyjaciele Rosjanie! (6)

        17 Wrzesnia, swięto pisruskich

        • 2 3

        • dlaczego wyzywasz od tych kim sam jestes POkemon .nasz człowiek w warszawie pamietasz? IDonald chcemy przyajzni z Putkiem (5)

          takim jakim on jest obecnie!

          • 2 2

          • Tak tylko przypomnę

            Wielka kariera polityczna Jarosława Kaczyńskiego zaczęła się od regularnych spotkań z głównym szpiegiem sowieckiego KGB w Polsce, Anatolijem Wasinem. Spotkania trwały przez kilkanaście miesięcy w latach 1989-1990 i odbywały się w prywatnym mieszkaniu Wasina w Warszawie. Kaczyński wiedział, że Wasin jest groźnym człowiekiem, którego bał się nawet sowiecki ambasador. Mimo to odwiedzał Wasina wiedząc, że może być nagrywany. Obaj panowie pili wódkę, wymieniali informacje i rozmawiali o wielkiej polityce.
            Krótko potem Kaczyński zaczął dostawać pieniądze od komunistów. Od oficerów wywiadu wojskowego PRL i komunistycznego finansisty Janusza Quandta, który m.in. opiekował się pieniędzmi pochodzącymi z funduszy KGB (tzw. moskiewska pożyczka).

            • 2 3

          • Masz na mysli pisruska prasę, ta co PiSze ze wojny nie ma?

            Największy białoruski dziennik pozytywnie ocenia poniedziałkową wizytę w Mińsku wicepremiera Mateusza Morawieckiego "Sowietskaja Biełorussija" ocenia, że za pośrednictwem wicepremiera Mateusza Morawieckiego "Warszawa sygnalizuje konstruktywne stanowisko" w relacjach z Białorusią."

            "Ryszard Terlecki jako wicemarszałek Sejmu w latach 2016-2019 jeździł na Białoruś, gdzie spotykał się z reżimowymi dygnitarzami. Między innymi z Bolesławem Pirsztukiem, jednym z najbardziej prokremlowskich ludzi Łukaszenki. Między innymi, Terlecki rozmawiał z nimi o polskich inwestycjach w gospodarkę zbrodniczej dyktatury."

            " Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka to "człowiek taki ciepły" - oświadczył marszałek Senatu Stanisław Karczewski z Prawa i Sprawiedliwości po powrocie z trzydniowej wizyty w Mińsku. "

            "Dla mnie osobiście współpraca z białoruskim narodem jest bardzo ważna stwierdził Morawiecki."

            • 2 2

          • hahah ale ruski trolu produkuj sie dalej i tak nikt niebedzie marnował czasu na czytanie bredni propagandowych z Moskwy (2)

            Mozesz zaprzeczc faktom takim jak i tym ze POKOLewaki wyzywali straz Graniczna od morderców a teraz nazywaja ich bohaterami i powiedzieli ze przepraszać nie beda :)

            • 2 3

            • Tylko ty pisbolcu marnujesz?

              I brednie z Moskwy... przeciez to Ruska prasa o Tusku PiSała? Skup się pajacu

              • 2 0

            • Zaprzeczac faktom? Mordaradziecki nie byl na Bialorusi a

              " Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka to "człowiek taki ciepły" - oświadczył marszałek Senatu Stanisław Karczewski z Prawa i Sprawiedliwości po powrocie z trzydniowej wizyty w Mińsku. "

              nigdy nie powiedział

              Pisbolcu.,.. nie zakłamiecie i nie ukryjecie prawdy

              • 0 1

      • 10 000 lat Gdanska (2)

        Absolwent KUL, Collegium Tumanum czy od Rydzyka?

        • 1 3

        • Nie absolwent Tuskologi stosowanej (1)

          • 3 1

          • Te 10 000 lat to raczej "wiedza" pisopaty czerwonego.

            • 1 1

      • Ruski trolu kiedy otwarcie ponowne putinowskiej agentury .I czy ci sie wydaje ze kto kolwiek te brednie czytał do konca (6)

        • 1 0

        • Z cyrylicy to przePiSałeś? (4)

          Słabo

          • 2 2

          • to twój alfabet wiec jak widac doskonale sie orientujesz :) (3)

            • 0 1

            • Ten twój kacap kulawy od niedawna ma j.Polski w rodzinie ;) (1)

              Pradziadkowie Braci pochodzili z Odessy i Galicji. Mówili raczej po rosyjsku niż po polsku. Dziadek Jadwigi (po mieczu) był rosyjskim pułkownikiem.
              Także dziadek ojca po mieczu był oficerem carskiej armii, zasłużonym w wojnie turecko-rosyjskiej.
              Według Jarosława Kaczyńskiego, kolejne pokolenie dziadków Braci było już jednoznaczne: polskopatriotyczne. Chociaż i w tym pokoleniu wszyscy kończyli rosyjskie szkoły.
              Rodzina babki ze strony ojca Franciszki miała spory majątek pod Odessą. Ona do Polski przyjechała po ślubie z Aleksandrem Kaczyńskim

              • 1 1

              • A jakie szkoly mieli konczyc? Niemieckie?

                Bo polskich wtedynie było.

                • 0 0

            • "chcemy przyajzni z Putkiem " to tez Ty piskomuszku?

              Pytany czy cieszy się z poparcia, jakiego udzielił mu Putin, Trump oznajmił, że ma z nim "bardzo dobre relacje". "Naprawdę dobrze się z nim dogadywałem i to jest rzecz dobra, a nie rzecz zła" - dodał.

              Idol pisuaru i ich notariusza

              • 1 0

        • Ale co? Rusek kulawy zamykał

          Grupa kacznera rozbita... ale agentura pisruska istnieje. Nie dajmy się oszukać

          • 1 1

      • Hitler warczal w tym miescie bedac zaproszony ze, wystarczy kopnac w drzwii cala ta rusa struktura sie rozleci.

        to wydalo sie dalekie od rzeczywistosci - tym razem jesli zachod nie wyciagnie szybko wnioskow to polowa tych d**ili ponizej nie zdaje sobie sprawy ze, od szetlandow do giblartaru bedzie szklana pustynia i dr bzdura z epizodu niemieckiego nie bedzie mial juz o czy pisac.

        • 0 0

    • Twoja historia też ciekawa. Zwłaszcza ta, kiedy polerowałeś spocone pęta starych, grubych Niemców w parku Niemena za 2 marki. (3)

      • 0 6

      • pamietaj ocalali niemcy zostali tylko dlatego zeby mieli szanse na poprawe - o tym zdecydowali Rosjanie (1)

        zydzi chcieli ich wybic do konca.

        • 0 4

        • Szkoda, że ciebie ci Żydzi oszczędzili w tym twoim śnie.

          • 0 0

      • A co, odbił ci klientów?

        • 2 0

    • przebudowa wstrętna

      • 2 0

  • (1)

    Chryste, co oni zrobili z tą willą... to powinno być karalne

    • 52 4

    • w środku ą ę

      • 0 1

  • (1)

    chyba autorowi umknęło,że była tam Urzad Skkarbowy a póżniej zarządzało budynkiem towarzystwo związane z KLD jakaś izba biznesu czy coś w tym rodzaju.To oni właśnie zmasakrowali architektonicznie ten budynek.

    • 27 4

    • Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową

      Naukowo są bardzo interesujący, ale ręki do architektury to niestety za grosz nie mają

      • 1 0

  • Xyz

    Zbrodnia na architekturze!!! To może po kolei , pałac w Wilanowie, Królewski, mieliby co robic Ci chorzy na łeb dizajnerzy.

    • 20 0

  • I kto by pomyslał ze ten piekny budynek wyglada tak jak teraz (2)

    • 19 0

    • Ale tamten byl Fur dojczland... a ten taki piskomuszy

      • 0 5

    • POkowcy portrafia zniszczyc wszystko

      • 3 0

  • A któż to zarządził i zrealizował tę "szeroko zakrojoną przebudowę", hę? Nie dałoby się P0szukać i ustalić?

    Toż to wygląda, jak 40 lat temu centrala GS (Gminna Spółdzielnia - Samopomoc Chłopska) na kilka województw, odpowiadających jednemu "staremu" typu koszalińskie czy kieleckie. A to był kiedyś ładny, stylowy budynek.

    • 24 2

  • To jest tak zwany styl Adamowicza. Zabytki oszpecic szklem i betonem. Wedlug tego "ex perta" od budowlani (1)

    najtansze, syfiaste materialy dobrze lacza stare i nowe. Ale tylko on i jego zgraja klakierow tak uwazala.

    • 15 6

    • Tam nie ma szkła u betonu

      • 0 0

  • Tęsknota za niemcami? A co polacy zbudowali co przetrwałoby pokolenia? Niewiele. Na ogół niszczą.

    • 3 13

  • To tam byl kiedys mechanik i ubot? (2)

    • 2 1

    • Nie. One były w akademiku obok.

      • 0 0

    • gdzie

      ubot byl zaraz przy ulicy niedaleko zakretu do studzienki:-) ten jest w glebi po prawej tylem do studzienki

      • 0 0

  • Opinia do filmu

    Zobacz film Dawny Dom Hindenburga to dziś niewielki biurowiec

    siedziba dawna telewizji na studzienkach? (1)

    • 1 1

    • Opinia do filmu

      Zobacz film Dawny Dom Hindenburga to dziś niewielki biurowiec

      Nie. To po drugiej stronie ulicy- naprzeciwko.

      • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane