Gdynia planuje w tym roku uzyskać 100 mln zł ze sprzedaży minia komunalnego. Już w styczniu do przetargu wystawi sześć działek. Jeśli plan się nie powiedzie, miastu grozi poważna dziura w budżecie.
Gdynia rozpoczyna sprzedaż mienia komunalnego. Miasto spodziewa się, że dzięki temu w 2010 roku do miejskiej kasy wpłynie ok. 100 mln zł, czyli ponad sześciokrotnie więcej niż w minionym roku. Wtedy miasto uzyskało z tego tytułu ok. 15 mln zł - podaje "Polska Dziennik Bałtycki".
W pierwszej kolejności na sprzedaż w styczniu zostaną wystawione działki przy
ul. Adwokackiej (1,8 mln zł), dwie przy
ul. Aragońskiej (650 i 850 tys. zł), ul. Miegonia (1,45 mln zł),
ul. płk. Dąbka (474 tys. zł) oraz
ul. Łopianowej (1 mln zł).
Pewnie dlatego pomysł nie podoba się opozycyjnym radnym miasta. Reprezentanci Prawa i Sprawiedliwości określili postępowanie władz Gdyni mianem "rabunkowej wyprzedaży mienia komunalnego". Radni Platformy Obywatelskiej do pomysłu także odnoszą się sceptycznie.
Dlaczego? Opozycja twierdzi, że uzyskanie takich wpływów jest niemożliwe, co sprawi, że w budżecie Gdyni (1,2 mld zł) powstanie dodatkowa dziura, którą łatać trzeba będzie kredytem. Ponadto obawiają się że miejskie działki sprzedawane w czasach kryzysu mogą zostać zbyte poniżej swojej faktycznej wartości.
- Nie musimy i nie będziemy na siłę kupczyć majątkiem miasta. Działki będą sprzedawane tylko wtedy, jeśli będzie to sprzedaż efektywna - uspokaja skarbnik Gdyni, prof.
Krzysztof Szałucki.
Obaw nie ma
Marcin Wołek, radny z ramienia rządzącej miastem Samorządności. Jego zdaniem jeżeli
nieruchomości zostaną sprzedane, gmina będzie na tym regularnie zyskiwała z tytułu podatku gruntowego od prywatnych właścicieli, które są ważną pozycją w miejskim budżecie.
- Dobre lokalizacje na rynku nieruchomości znowu, jak w dawnych czasach, sprzedają się na pniu, ceny niektórych mieszkań rosną do wyższych, niż wynosiła ich wartość pierwotna. Dlatego uważam, iż ze sprzedażą miejskich nieruchomości nie będzie tak źle. Nie trafiony jest także argument opozycji, iż nieruchomości miejskie sprzedawane będą poniżej swojej wartości. To jest niemożliwe, bo działki te wyceniał rzeczoznawca - przekonuje na łamach "Polski Dziennika Bałtyckiego"
Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski, inny radny Samorządności.