• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gilmour: zalśnił diament

ms
27 sierpnia 2006 (artykuł sprzed 17 lat) 
David Gilmour zagrał w sobotni wieczór dla kilkudziesięciu tysięcy fanów zgromadzonych w "przestrzeni wolności", na terenie Stoczni Gdańskiej. Ponadtrzygodzinny koncert był bez wątpienia największym wydarzeniem muzycznym roku w Trójmieście.

Pierwsza część koncertu zaczęła się dość nieoczekiwaine od dwóch hitów z płyty "Dark Side of the Moon" zepołu Pink Floyd: "Breath" i "Time". Na scenie nie pojawili się żadni oficjele: jedyną panią tego wieczoru była cudowna muzyka. Później, już zgodnie z zapowiedziami, Gilmour zagrał utwory ze swojego najnowszego albumu "On an Island". Pomiędzy utworami część publiczności domagała się, by zwiększono moc głosników, ponieważ w niektórych sektorach słabo było słychać muzykę.

Utwory z pierwszej części koncertu - trwającej około półtorej godziny - choć znane przede wszystkim najbardziej zagorzałym fanom twórczości Davida Gilmoura, zostały dobrze przyjęte przez zgromadzoną w stoczni publiczność. Można jednak było wyczuć, że widzowie czekali na drugą część koncertu, w której miały zabrzmieć największe przeboje z repertuaru Pink Floyd.

I zabrzmiały. Gdy z gigantycznej sceny spłynęły pierwsze takty utworu "Shine on You Crazy Diamond" z płyty Wish You Were Here, przez plecy niejednego fana przeszedł dreszcz. Potem dawny lider legendarnego Pink Floyd zaśpiewał jeszcze m.in. "High hopes", "Wish You Were Here" i "Comfortably Numb". Zupełnie niespodziewanie jednym z największym przebojów tego koncertu okazał się ponaddwudziestominutowy utwór "Echoes", który w scenerii Stoczni Gdańskiej zyskał nowe, wyjątkowe znaczenie.

W obu częścach koncertu artyście towarzyszyła 40-osobowa orkiestra Polskiej Filharmonii Bałtyckiej pod dyrekcją Zbigniewa Preisnera. W pierwszej częsci w kilku utworach wystąpił także gdański pianista Leszek Możdżer.

Wbrew spekulacjom fanów i przebąkiwaniom niektórych członków ekipy artysty, do Gilmoura nie dołączył jego dawny przyjaciel i współlider zespołu Pink Floyd - Roger Waters. Trudno to jednak nazwać zaskoczeniem, skoro dzień przed koncertem na oficjalnej konferencji prasowej Gilmour stwierdził: - Gdy myślę o swojej przyszłości, to nie rezerwuje w niej wiele czasu na spędzanie go z Rogerem. Nasza współpraca była bardzo owocna, ale to kwestia dość odległej przeszłości.

Pierwsi widzowie gromadzili się pod bramami stoczni już na kilka godzin przed rozpoczęciem koncertu. Około godz. 19.00 w niektórych punktach informacyjnych skończyły się kolorowe opaski, na które zamieniano bilety. Zdezorientowanych widzów najpierw odsyłano do innch punktów, potem zaś wpuszczano ich na teren koncertu za okazaniem biletu.

Widzowie, którzy na swoich przegubach mieli już kolorowe opaski płynnie i bez problemów wchodzili na teren stoczni.

Organizatorzy dobrze zrobili informując już w czasie koncertu o dodatkowych połączeniach komunikacji miejskiej, które miały odwieźć uczestników koncertu do domów. Informacje o godzinach i miejscach odjazdów dodatkowych autobusów i kolejek towarzyszyły rozchodżacym się do domów uczestnikom tego ze wszech miar wyjątkowego koncertu. Sznur autobusów przygotowanych dla wracających z koncertu ciągnął się od Bramy Oliwskiej aż do Dworca Głownego PKP.
ms

Wydarzenia

Zobacz także

Opinie (467) ponad 20 zablokowanych

  • Hehe.. lubimy Pink Floyd, ale przyznam że wcześniej nawet

    nie słyszałem nowej płyty gilmura poza 1 czy 2 utworami które leciały wczesniej w trójce. Moja żona w pierwszej części mało nie usnęła.. tak wolno i cichutko pogrywali.. hehe (byliśmy w sektorze B2) A ja miałem wrażenie przy czwartym utworze że leci cały czas ten sam.
    Moim zdaniem Gilmur nie postarał się za bardzo przy tej płycie a największą jej atrakcją jest nazwisko autora na okładce płyty.
    pewnie fanatycy zjedliby mnie teraz żywcem ale 1 część do bani a 2 już lepiej tyle że bez money i another brick.. to lipa niesamowita. podobno Gilmur nie lubi Moora który jest autorem tych pieśni dlatego tego nie zagrał. no to niezła byłaby kicha gdyby o to chodziło. Podobno Lepper nie lubi Rokity.. cóż za podobieństwo Gilmur i Lepper.. Kaszana

    • 0 0

  • BYLEM NA KONCERCIE I PRZYZNAJE ,ZE JESTEM ZAWIEDZIONY NAGLOSNIENIEM ,RESZTA BYLA DO PRZYJECIA..

    • 0 0

  • nie chce mi się czytać

    tych opini bo większość to chłam. na koncercie nie byłem. z tego co tu ludzie piszą i z własnego doświadczenia wiem jedno: NAGŁOŚNIENIE W POLSCE TO TOTALNA KICHA!!!

    • 0 0

  • BYŁO SUUUPER

    • 0 0

  • do roswell

    Chłopie... nic już nie pisz więcej, nigdy. Dla dobra twojego i naszego

    • 0 0

  • roswell

    Autorem Money i Another brick in the Wall nie jest Moore tylko Waters, a Gilmour dobrał na swój koncert tylko te utwory Floydów, które sam skomponował, albo był ich współtwórcą, więc nie wypisuj tu człowieku bzdur :/

    A wszystkim malkontentom - to niech się wypchają. Ja na taki koncert czekałem prawie 30 lat. I mimo potknięć wokalnych Gilmoura i pomyłek w tekście w wydaniu Richarda Wrighta (refren "Time") NIE ŻAŁUJĘ ANI CHWILI TEGO KONCERTU. Zeszłoroczny Jarre nie dorasta Gilmourowi do pięt - wypuszczenie iluś tam fajerwerków nie stanowi o dobrym koncercie - tu musi się bronić sama muzyka. Rezygnując z oprawy koncertu typowej dla PF, takiej chocby jaką dał Waters w Warszawie 4 lata temu, Gilmour dał się właśnie słuchaczom skoncentrować na tym co grał. A kto się na tym koncercie nudził, to może powinien był pójść do Gdyni na Beach Party!

    • 0 0

  • Koncert

    Na taki koncert czeka sie czasem wiele lat byłam razem z mężem taka muzyka odgrywa dużą role w moim życiu choć normalnego szerego człowieczka , mam tylko wątpliwości czy to miejsce jest dobrym miejscem akustycznie na taki koncerty .Byłam w saktorze B-1 i słyszalność była na 4 .

    • 0 0

  • Ogólnie

    popieram Japan'a. To nie był koncert muzyki POP. A te wszystkie pomyłki czy zafałszowania- coż taka jest specyfika muzyki granej na żywo, a nie odtwarzanej z płyty!!!
    Żałuję tylko jednego, że te 3 godziny zleciały tak szybko.

    • 0 0

  • To prawda stare kawalki brzmialy OK!!! ale ostatnia plyta solowa Gilmour'a jest taka sobie. Z pewnoscia nie powala na kolana. Natomiast cos trzeba zrobic z naglosnieniem. To przeciez kompromitacja, zeby czlowiek na koncercie nie mogl sobie pospiewac nie przeszkadzajac przy tym slychania muzyki innym!!! W zeszlym roku na koncercie JMJ byla podobna sytuacja, ale nikt nie wyciagnal wnioskow. Mialem rowniez nadzieje ogladnac wielkie show (efekty specjalne), ale na nadzieji tylko sie skonczylo. W sumie pozostal wielki niedosyt. Dobrze ze mieszkam w 3city i nie musialem jechac 500km na koncert :))

    • 0 0

  • - za spokojna pierwsza część? = każdy chyba słyszał "on an island" .tego się można było spodziewać.

    - za długo trzeba było czekać? - trzeba było wpaść wcześniej.

    itd itp. Ludzie, po co wy chodzicie na koncerty? tylko po to,żeby potem marudzić? trzeba było zostać w domu , a za jakiś czas kupić sobie dvd i pluć w brodę,że was tam nie było! koncert był genialny. Nieczęsto ktoś taki jak Gilmour wpada do Polski. wpadki? tylko dodają klimatu. Pan David naprawdę potrafi graćna gitarze:)

    mi się podobało, słyszałam wszystko, byłam w b1.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane