Czy policja mogłaby skutecznie walczyć z grafficiarzami? Zapewne tak, ale pod warunkiem, że poszkodowani i świadkowie będą zgłaszać akty wandalizmu.
jeżeli to jest w mojej okolicy, to dzwonie na policję, w innym wypadku się nie wtrącam
6%
podchodzę i załatwiam sprawę samodzielnie, nie dzwonię jednak na policję
16%
nic, to nie moja sprawa
26%
Pokazują to doskonale dwie sytuacje, do których doszło w ostatnim czasie w Gdańsku. W jednym przypadku - po telefonie od świadka - zatrzymano grafficiarzy na gorącym uczynku. W drugim, choć zniszczono w sumie 11 budynków, sprawcy mogą spać spokojnie, bo świadkowie policji nie powiadomili, a poszkodowani nie chcą składać wniosków o ściganie wandali.
Najpierw przykład pozytywny. Piątkę grafficiarzy zatrzymano w piątek ok. godz. 21. Chwilę wcześniej ktoś zadzwonił na policję i poinformował dyżurnego, że grupa młodych ludzi właśnie niszczy wiadukt przy stadionie w Letnicy.
- Policjanci zatrzymali na gorącym uczynku pięć osób wykonujących graffiti. Sprawcy uszkodzenia mienia to czterej mężczyźni i jedna kobieta w wieku 25-31 lat. Każdy z nich miał przy sobie po 10-15 puszek z farbami. Wszystkie puszki zostały zabezpieczone przez policjantów, a zatrzymani zostali przewiezieni do policyjnego aresztu. W trakcie przeszukania jednego z zatrzymanych funkcjonariusze znaleźli też narkotyki. Tester wstępnie wykazał, że zabezpieczone środki to marihuana i haszysz - mówi Aleksandra Siewert z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.Wandali zatrzymano tak szybko, że zdążyli tylko zacząć swoje dzieło - udało im się namalować... kotka oraz kilka liter, które miały zapewne stanowić początek jakiegoś napisu.
Cztery z zatrzymanych osób już otrzymały mandaty, a piąta, której przypisano największe szkody, odpowie za swój czyn przed sądem, do którego skierowano wniosek o ukaranie wandala. Sąd może taką osobę ukarać grzywną, może jej także nakazać dodatkowo naprawienie szkody.
Teraz czas na przykład negatywny. Pod koniec sierpnia ktoś namalował tagi na 11 budynkach we Wrzeszczu. Zniszczono drzwi, ściany, a nawet okna. Policjanci o wszystkim dowiedzieli się jednak nie od mieszkańców i administratorów budynków... a od swojego komendanta.
- Komendant komisariatu we Wrzeszczu zauważył graffiti na budynkach, gdy szedł do pracy. Nakazał wszczęcie czynności mających ustalić sprawców. Policjanci ustalili, że zniszczonych zostało 11 budynków, zwróciliśmy się od razu do ich administratorów, aby wycenili straty i zgłosili się do nas - mówi Siewert.Problem w tym, że do chwili obecnej - a minęły już ponad dwa tygodnie - do policjantów zgłosił się tylko jeden z 11 administratorów zniszczonych budynków. W praktyce oznacza to - bo graffiti ścigane jest na wniosek poszkodowanego - że zamiast śledztwa w sprawie jedenastu zniszczonych budynków, prowadzone jest śledztwo w sprawie jednego budynku.
Co więcej: policjanci, którzy próbowali przepytać ewentualnych świadków zdarzenia, czyli mieszkańców zniszczonych budynków, mieli usłyszeć, że owszem, część osób słyszała w nocy, w której pojawiły się napisy, hałaśliwą grupę młodych ludzi, a także odgłosy, które świadczyły o używaniu farb w sprayu. Nikt jednak na policję nie zadzwonił.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
