Wieloryb, który wpłynął na Zatokę Gdańską to humbak.
Osobnik ma około 12 metrów długości. Został zauważony podczas żerowania na ławicy szprotów.
Wieloryba z Bałtyku nikt nie będzie próbował transportować, tak jak miało to miejsce w przypadku osobnika, który ugrzązł na mieliźnie w przepływającej przez Londyn Tamizie. Jak mówi szef Stacji Morskiej
Uniwersytetu Gdańskiego doktor
Krzysztof Skóra - nie ma to sensu. Jeśli zwierzę jest chore - naukowcy i tak nie będą w stanie mu pomóc. W dodatku każda próba uwięzienia jest dużym stresem, który może spowodować nawet atak serca.
Jeżeli natomiast wieloryb jest zdrowy - za jakiś czas sam trafi tam skąd przypłynął.
- Humbaki są doskonałymi nawigatorami - zapewnia dr Krzystof Skóra.
Humbaka widziano na środku Zatoki Gdańskiej, między Helem a Sobieszewem. W tym miejscu jest duża koncentracja szprotów.
Ważne jest, żeby nie doszło do kolizji wieloryba z licznie pływającymi w tym rejonie jednostkami i aby zwierzę nie trafiło na poligon morski Marynarki Wojennej. Przez radio nadawane są ostrzeżenia nawigacyjne przed wielorybem.
Zwierzę wytrzyma na Bałtyku tak długo - jak starczy szprotów - jedynych ryb, którymi może się tutaj żywić.
Humbak może osiągać 18 metrów i ważyć nawet 40 ton. Jest gatunkiem chronionym. U wybrzeży Polski po raz ostatni żywego wieloryba widziano w latach 70.
Tymczasem wczoraj rozpoczęła się w Trójmieście największa w Europie konferencja naukowa poświęcona m.in. właśnie tym ssakom. Do Gdyni przyjechało 450 naukowców z całego świata. Tematem konferencji jest możliwość współistnienia ssaków morskich i człowieka w przybrzeżnym ekosystemie.