• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Udane polowanie na Jarmarku św. Dominika

Marta
14 sierpnia 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Reggae i lasery na koniec Jarmarku św. Dominika
Kramy ze starociami to od lat jedna z największych atrakcji Jarmarku św. Dominika. Kramy ze starociami to od lat jedna z największych atrakcji Jarmarku św. Dominika.

- Targ Rybny. Słońce przygrzewa, pot się leje, mimo upału - ścisk. Idę między stoiskami i rozpoznaję te same twarze sprzedawców, co przed rokiem i dwoma laty. Między antykami, bibelotami, replikami strumień ludzi. Oglądają, bo lubią. Bo jarmark to legenda. Bo tu można się targować - pisze pani Marta.



Od redakcji

Artykuły czytelników to jedna z najstarszych, o ile nie najstarsza rubryka w Trojmiasto.pl. Umieszczaliśmy je zanim zaczęliśmy publikować teksty naszych dziennikarzy. Jednak w 20-letniej historii portalu nie było wielu tekstów napisanych przez czytelników pochodzących spoza Trójmiasta. Poniższy właśnie się do nich zalicza. Przysłała nam go pani Marta, która na co dzień mieszka w Poznaniu.

***

Od kilkunastu lat przyjeżdżam z Poznania do Trójmiasta na urlop. Na jarmark zaglądam z sentymentu, z ciekawości i z pasji. Najciekawiej dla mnie jest zawsze przy Targu Rybnym. Tu spotykają się kolekcjonerzy najdziwniejszych rzeczy, pasjonaci i miłośnicy historii. Wśród nich są też przygodni handlarze, którzy zrobili czystki na strychu w starej chałupie babci Krysi i pojęcia bladego nie mają, czy rzeczy, które przytargali ze sobą, mają jakąkolwiek wartość - oprócz sentymentalnej.

Mam wrażenie, że kiedyś było ich mniej. Gdy szłam aleją między straganami, stali na baczność, wyprostowani niczym żołnierze na warcie. Zaczepiali, zagadywali, wciągali do rozmowy. Teraz, choć ciężko między nich wcisnąć szpilkę, tylko nieliczni mają błysk w oku.

Ale handlarze interesują mnie mniej niż zardzewiałe przedmioty, na których osiadł kurz, w których drzemią rodzinne historie.

Szukam przedmiotów z duszą. To tradycja, by kupić oryginalny przedmiot nadgryziony zębem czasu. Co roku przywożę jakąś perełkę do kolekcji zegarów, których mam już ponad 200. W tym roku obieram nowy cel - upolować stare skrzypce. Niekoniecznie Stradivariusa.

Zaglądam na duże stoisko. Istny misz-masz. Nie umiem się w tym gąszczu odnaleźć. Idę dalej. Biorę w ręce stary zegar. Ciężki jak diabli. Nie tyka. Zaglądam do środka, mechanizm zastygły, ale całość chwyta za serce. Chyba pasowałby do kolekcji. Pytam sprzedawcę o historię - źródło pochodzenia ma niebagatelne znaczenie. Starszy pan mamrocze pod nosem, że nie pamięta. Jak zawsze staję przed dylematem: czy kradziony, czy zdobyczny. Pytam za ile. A ile pani da? - słyszę. Mało nie parsknę śmiechem. Oryginalne zegary warte są przecież fortunę, więc od razu uznaję, że to jakieś nieporozumienie i odpuszczam. Nie dam się nabrać.

  • Wprawne oko znajdzie tu dosłownie wszystko.
  • Kramy ze starociami to od lat jedna z największych atrakcji Jarmarku św. Dominika.
  • Kramy ze starociami to od lat jedna z największych atrakcji Jarmarku św. Dominika.
  • Kramy ze starociami to od lat jedna z największych atrakcji Jarmarku św. Dominika.
  • Kramy ze starociami to od lat jedna z największych atrakcji Jarmarku św. Dominika.


Zatrzymuję się przy porcelanie. Pożółkłe filiżanki stoją gęsiego na stoliku, tłoczą się między stołową zastawą a talerzykami i figurkami uśmiechniętych dzieci. Uwagę przykuwają kolorowe kieliszki do wina, z kryształu. Ponadstuletnie, z polskiej huty, której już dzisiaj nie ma. I srebra: zdobione łyżeczki, fikuśne cukiernice, patery na owoce. Sięgam po filigranową filiżankę do kawy. - 120 złotych - mówi sprzedawca, zanim jeszcze zdążyłam otworzyć usta. Odwracam filiżankę, sprawdzam nadruk: Rosenthal Sanssouci. Hmm, myślę sobie, może tyle kosztować. Pojedyncze sztuki trzymają się ceny. Mam słabość do espresso, więc chyba się skuszę. Sprawiam wrażenie niezdecydowanej, nieśmiało sięgam po portfel i próbuję starej sztuczki. Wyciągam pieniądze, mniej niż rzeczona kwota. Rzucam mimochodem, że mam tylko 100 zł, że tylko tyle zostało mi gotówki. Sprawdzam, czy można się targować. Nie można. Sprzedawczyni z lekko wykrzywioną miną mówi, że ona tu tylko pracuje, że szefa nie ma, więc ceny nie opuści. Rezygnuję. Przeżyję, w końcu to tylko mały kaprys.

Mijam płyty winylowe i militaria. Jak zwykle jest tego mnóstwo. Ludzie grzebią w pudłach z czarnymi krążkami, jakby liczyli na białe kruki. Mają cierpliwość. Przyspieszam kroku, mam tylko godzinę, liczę, że zanim straganiarze zaczną zwijać towar, trafię na skrzypce. Omiatam wzrokiem stare lalki, maszyny do pisania, XX-wieczne aparaty telefoniczne, figury z mosiądzu. Ignoruję meble: stoły, etażerki, bieliźniarki, fotele, lustra, lampy. Nerwowo szukam instrumentów.

W końcu znajduję. Leżą pod stołem, lekko przykryte innym futerałem. W  dobrym stanie, ze smyczkiem, całymi strunami. Grają. Nie wyglądają, jakby sporo przeszły. Pytam o datę powstania i cenę.

- Są współczesne, proszę pani, chcę za nie tylko dwieście - odzywa się męski głos. Nie wiem, kto mówi, bo jest ich dwóch. Sprawiają wrażenie, jakby jeden grał dobrego, drugi złego policjanta. Robię głupią minę. Myślę sobie: niedrogo. Sprzedawca z żyłką handlowca łatwo nie odpuszcza. Puszcza ukradkiem oczko i zapewnia, że się dogadamy, że pięć dych opuści.

Odwracam wzrok, wycofuję się rakiem, bo nie tego szukam.

  • Kramy ze starociami to od lat jedna z największych atrakcji Jarmarku św. Dominika.
  • Kramy ze starociami to od lat jedna z największych atrakcji Jarmarku św. Dominika.
  • Cena wyjściowa i końcowa to dwie różne rzeczy.
  • Kramy ze starociami to od lat jedna z największych atrakcji Jarmarku św. Dominika.


Nogi bolą, ale z polowania nie rezygnuję. Zawieszam oko na starym gramofonie. Podchodzę bliżej, by sprawdzić, czy ma igłę i nagle... widzę skrzypce! 100-letni Stainer. Aż chce mi się krzyknąć z radości! Tłumię emocje. Oglądam je na lewo i prawo, szukam sygnatury, próbuję oszacować datę, sprawdzam, czy sprawne, choć wiem, że nie ma to większego sensu - przecież nie potrzebuję instrumentu do gry. Pytam, za ile, słyszę: siedemset. Waham się, czy nie wrócić ostatniego dnia jarmarku. Z doświadczenia wiem, że ceny pod koniec imprezy spadają, a sprzedawcy są bardziej otwarci na negocjacje. Kalkuluję na chłodno, jakie mam szanse kupić je ciut taniej, czy opłaca mi się przyjechać ponownie, główkuję, czy to rzeczywiście unikat, czy może tylko dobrej jakości podróba. To jak z obrazem - szlachetne płótno rozpoznają tylko prawdziwi koneserzy sztuki. Uprzejmy sprzedawca mówi z przekąsem, że dobry towar nie potrzebuje rabatów. To mi wystarczy, by wiedzieć, że u niego zasada "im bliżej końca jarmarku, tym taniej" nie działa. Ale co tam, negocjuję z uporem maniaka. W końcu na jarmarku trzeba się targować! Sprzedawca nieugięty, ale uśmiech robi swoje. 50 złotych uratowane! Dobijam targu i skrzypce są moje. A niech to, niech stracę! Taki gadżet zawsze mi się marzył.

Jeszcze tylko mała wycieczka na Główne Miasto: fotka pod gdańskim Żurawiem, lody na Długim Targu i mały przystanek na Zielonym Moście, by posłuchać ulicznych grajków.

Jak co roku zaczynam żałować, że nie mieszkam nad morzem, w Trójmieście. W podskokach, z uśmiechem od ucha do ucha, targam na plecach futerał i zastanawiam się, czemu ludzie tak bardzo narzekają na jarmark. Rozumiem, że mieszkańców wiele może drażnić: pozamykane ulice, tłum takich jak ja turystów, rwetes, tandeta, zapach bigosu. Ale chyba można to przeżyć raz do roku, kiedy między innymi z tego właśnie jarmarku słynie Gdańsk?
Marta

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Wydarzenia

Opinie (166) 3 zablokowane

  • Chyba jednak Pani Marta nie rozumie...... (3)

    cyt.,,.Rozumiem, że mieszkańców wiele może drażnić: pozamykane ulice, tłum takich jak ja turystów, rwetes, tandeta, zapach bigosu. Ale chyba można to przeżyć raz do roku, kiedy między innymi z tego właśnie jarmarku słynie Gdańsk?,,

    Może można przeżyć, gdyby trwała ta impreza góra tydzień!!!! gdyby zmieniono lokalizację bo w Śródmieściu i tak jest od groma ludzi i nie tylko podczas Jarmarku!
    Gdyby naprawdę był to Jarmark św.Dominika a nie przypadkowy,, badziew,, sprzedawany za wcale nie małe pieniądze.
    Gdyby handlujący nie parkowali gdzie popadnie swoich samochodów......bo organizacja w tej sprawie jak zwykle do bani!!!!
    Gdyby dochody z Jarmarku rzeczywiście poczuli mieszkańcy Gdańska np. jakaś część została by rozdzielona na Wspólnoty Mieszkaniowe,które z własnych pieniędzy muszą wykonywać różne remonty,bo Gmina przez lata nic nie robiła np. z zaniedbanymi elewacjami,dziurawymi dachami itp.
    Ale tego Pani Marta nie rozumie bo tu nie mieszka,przyjechała po starocie i na lody.

    • 22 8

    • Na Jarmarku jest wiele ciekawych autorskich wyrobów, nie tylko tandeta. (2)

      Samochody źle parkują? wszystko jest kontrolowane przez straż Miejską, źle zaparkowany samochód- od razu mandat ( jak dzisiaj widziałam).
      Handlujący nie zarabiają dużo, chyba, że branża fast foodów, mieliby jeszcze zasilać wspólnoty mieszkaniowe ??? Płacą ogromny haracz za miejsce.
      Stop malkontentom.

      • 4 4

      • Płacą ogromny haracz.........nie muszą!

        Nic nie jest kontrolowane! to cud jeśli jest jakaś interwencja - miała pani farta!
        Nie chodzi o zasilanie Wspólnot .........chodzi o przekazanie części zysków jakie ma miasto i mtg, na remonty zniszczonych, również przez handlowców z jarmarku ,elewacji i chodników itp.

        czytać ze zrozumieniem to też sztuka mieszkanko Gdańska

        • 4 0

      • Jakaś mieszkanka Gdańska....

        Stop ,,znawczyni,, problemu jakim jest Jarmark

        • 2 1

  • Fejk. To wymyślona historia. (1)

    Żaden dusigrosz z poznania, nie użyłby nazwy "główne miasto". Dla tych fajansiarzy to przecież wszystko "starówka".

    • 15 1

    • Oczywiście, że tak. Ale miło się czyta ;)

      • 1 0

  • tu sie nie kupuje

    na jarmarku trzeba się po prostu pokazać, trzeba tam choć raz bywnąć lub być i tyle

    • 5 4

  • nie chcę tutaj odejmować niczego pani Marcie, którą serdecznie pozdrawiam, ale żeby oddać sprawiedliwość rzeczywistości - jeśli ktoś musi sprawdzać sygnaturę Rosenthala, a zwłaszcza tak flagowego produktu jak sanssouci, to znaczy, że porcelany niech lepiej na jarmarku nie kupuje ;)

    • 7 0

  • Ta wieśniaka zachwycająca się udanym polowaniem nie wie, że to ją sprzedawcy ,,staroci,, ulokowali! Ale jaja!

    • 3 5

  • W UK w Oxfamie są tysiąc razy lepsze okazje (1)

    • 3 1

    • Polecam Ormskirk

      Carbud na ponad 4 hektarowym polu. Kupiłem tam parę perełek.

      • 0 0

  • Czemu brak ankiety?! Powinna byc opinia czy miałeś udane polowanie na jarmarku.odpowiedź: tak,nie,okradli mnie( upolowali mnie)

    • 2 1

  • Fajny artykul, lekko sie czyta i co najwazniejsze poczulem sie jak bym byl na jarmarku :)) Gratuluje upolowanych skrzypiec!

    • 4 3

  • Miło napisane (1)

    Ale biura dalej tam są i trzeba załatwiać sprawy, wszystko zamknięte, zakazy wjazdu... Na taxi trzeba czekać 15 min do traficara 20 min... Udręka, dla turysty spoko dla mieszkańca ból głowy

    • 3 2

    • Wiesz, że nie wiesz?

      Rowerkiem w pięć minut można wszystko objechać oO

      • 0 0

  • Skandal (2)

    Rozkapryszona starsza Pani wydaje 650 na kawałek drewna, bo ma taki kaprys. A ja ma kaprys nakarmić czwórkę dzieci z jednej pensji. Ahhh ten świat jest niesprawiedliwy....

    • 2 8

    • nakarm jedno pozostałymi trzema, i tak nie dasz rady dochować ich do wieku dorosłego.

      • 0 0

    • Co to za pensja, że 500 nie dali?

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane