• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Karnawał bez balów

M.W.
21 stycznia 2005 (artykuł sprzed 19 lat) 
Tradycję zabaw karnawałowych mamy imponującą. Reduty warszawskie za panowania Augusta III barwnie opisał Jędrzej Kitowicz.

Ku końcu panowania Augusta reduty, w początkach samym tylko panom znajome, poczęły zwabiać do siebie i pospólstwo. (...) Nie tylko zaś co do liczby, ale też co do czasu rozszerzyły się reduty. (...) Żeby się do sytości tą zabawą ludzie nacieszyli, przydano redutom więcej dni, więc bywały w niedzielę, poniedziałek, wtorek, środę i czwartek; ledwo sobie swawolnicy dali czasu do wytchnienia przez piątek i sobotę. Nie mieli także dosyć zabawiać się redutami na jednym miejscu, ale się przejeżdżali z jednych na drugie, płacąc wszędzie nowe antre, czyli wchodne. Jeżeli zaś miał kto intencją powrócić na pierwsze reduty, z których wyjechał, to się opowiedział antreprenerowi i wziął od niego bilet, przeto powracając już nie płacił drugiego antre.

Nie godziło się wchodzić na reduty z bronią, także bez maski, czyli larwy, na twarzy. Tę jednak maskę osoby pierwszej rangi i szlachta, gdy chcieli, mogli zdjąć z twarzy, mogli jej nawet wcale nie kłaść na twarz, lecz dla zachowania postanowienia mogli ją przywiązać do ręki blisko ramienia albo zatchnąć za kapelusz lub czapkę; ponieważ maska na to tylko była postanowioną, żeby równość między kompanią, za równe pieniądze cieszącą się, bez zniewagi lub ujmy honoru czyjejkolwiek mogła być zachowana. Człowiek podłej kondycji, jeżeli się demaskował, tym samym wyłączał siebie samego od społeczeństwa z zacniejszymi; ale póki był pod maską, nicht go nie mógł pogardzać i krzywdę mu czynić, choćby wiedział, że to człowiek podły, bez ściągnienia na siebie rygoru sądów marszałkowskich. (...) Szewc, krawiec i inny jakikolwiek rzemieślniczek, okryty maską, hulał sobie za równo z panami. Skoroby ją zaś zdjął i chciał się z kim godniejszym spoufalić, natychmiast zostałby zafrontowany. (...)
Zabawa redut była trojaka: taniec, gra w karty i przypatrywanie się jedni drugim. Chodząc po pokojach tam i sam, różne maski jedne drugich napastowały w dobry sposób, zatrzymując i zgadując, kto jest pod maską; ten zaś tając osobę swoją, potrząsając głową i mrucząc odmiennym głosem, zapierał się tej osoby, którą go być mniemali; i to była zabawka największa kobiet, gdy nie były w tańcu. (...)

Reduty bywały liczne na początku i na końcu; zjeżdżało się na jedne, pryncypałniejsze, po pięćset par masek, do tańca szło razem po pięćdziesiąt par oprócz tych, którzy w osobnej pomniejszej sali rozmaite tańce cudzoziemskie tańcowali. W środku, gdy się nimi nasycili, nie bywało ciżby. Wtenczas najwięcej tylko ci służyli redutom, którzy dla zysku kart pilnowali. (...) Jedzącym, pijącym i tańcującym ażeby nie schodziło na niczym do wygody, blisko sali redutnej był jeden pokój pełen na pawimencie stolców, a na półkach urynałów, gdzie goście składali ciężary natury - czytamy w "Opisie obyczajów".

- Jeszcze kilka lat temu w karnawale prowadziłem do 100 imprez, w tym roku była to zaledwie jedna zabawa dla dzieci pracowników Politechniki Gdańskiej. Mam nadzieję, że może trafi mi się jakaś zabawa na śledzika... Zresztą i same zabawy spowszedniały. Ludzie nie umieją się bawić. Dawniej zabawy bywały wydarzeniem, ludzie zabiegali o zaproszenia, organizatorzy przebijali się w pomysłach na oryginalną zabawę. Relacje z imprez wypełniały pierwsze strony gazet. Dziś ludzie nie mają pieniędzy, a jeśli nawet zdecydują się na wyjście, nie wystarcza im fantazji do zabawy, którą by się dłużej wspominało - mówi znany trójmiejski wodzirej Wiesław Teodorowicz

- Jestem jedynym wodzirejem z takim doświadczeniem. Certyfikat zawodowego prezentera mam od 1972 roku. Moi koledzy po fachu wycofali się już z zawodu, przeszli do innej branży albo pozakładali inne firmy. Oczywiście natura nie znosi próżni i na miejsce starych pojawili się młodzi. Jednak to już nie to samo. Coraz mniej jest animacji zabawy, a coraz więcej techniki. Dziś dobry pomysł jest mniej wart od dobrego sprzętu nagłaśniającego.

Wodzirej to zawód wymagający stałego kształcenia się. Wiesław Teodorowicz w tej chwili podnosi kwalifikacje na warsztatach teatralnych i tańca nowoczesnego. Zdobywa profesjonalną wiedzę, z której coraz mniej ludzi chce korzystać.

- Jest kiepsko - ocenia karnawał restaurator Ryszard Kokoszka. - Ludzie nie mają pieniędzy, a do tych pieniędzy, które są, jest coraz więcej konkurentów. W ubiegłym roku w "Cristalu" miałem sześć balów karnawałowych, w tym (na razie) jeden. Rozmawiałem o organizacji balu ze związkiem pracodawców. Całonocna zabawa z wyżerką miała kosztować 100 zł od osoby. Uznali, że to zbyt drogo. Jeśli pracodawców nie stać na wyłożenie stu złotych, to co mówić o pracownikach...

Do historii odeszły cieszące się przez wiele lat zasłużoną sławą i prestiżem bale korporacji zawodowych. Np. ostatnia sobota karnawału zarezerwowana była zawsze na bal prasy. Dziennikarze i ich goście zajmowali dwa piętra sopockiego Grand Hotelu. A wśród gości bywały największe znakomitości polityki, nauki, kultury...

- Już od kilku lat nie organizujemy karnawałowego balu prasy - mówi Jerzy Model, prezes pomorskiego oddziału SDRP. - Od tradycji tej odeszliśmy ze zrozumiałych powodów w stanie wojennym. Później bale na krótko powróciły, ale zabrakło ludzi przekonanych, że jest to wydarzenie warte pracy włożonej w organizację imprezy. Ostatnie bale nie miały już tej niepowtarzalnej atmosfery. Strywializowały się, skomercjalizowały... Praca organizatorów zaczęła polegać na pukaniu od drzwi do drzwi w poszukiwaniu spon-sorów. Myślę, że powodem zaniechania organizacji takich imprez jest raczej brak zapału, a nie brak pieniędzy. Gdybyśmy się energiczniej do tego zabrali - bal by się nadal odbywał. Tam, gdzie jest ktoś, komu się chce chcieć, imprezy żyją. Nie mamy balu karnawałowego, ale od paru lat Joasia Grajter, rzecznik miasta Gdyni organizuje bardzo udane charytatywne wiosenne bale dziennikarzy w gdyńskim hotelu Nadmorskim.

Do końca karnawału trzy tygodnie bez mała. Może więc warto pomyśleć o jakiejś zabawie. "Miło szaleć, kiedy czas po temu". A czasu w tym roku mamy niewiele...


Głos WybrzeżaM.W.

Opinie (35)

  • Bal z wodzirejem to było to

    Teraz niestety wszystko zanika a jerdni ludzie wolą chodzić do mordowni w stylu "Piekarnia", inni w domu popijać to i owo na lub pod stołem. A w Radiowej Jedynce tylko czasem przemknie utwór Rodowicz - "Niech żyje bal". Jednak już nie chodzi o TEN bal, bardziej o tamten drewniany...

    Pozdrawiam A.

    • 0 0

  • Bale, bale i po...

    "(...) Zresztą i same zabawy spowszedniały. Ludzie nie umieją się bawić. Dawniej zabawy bywały wydarzeniem..."

    Problemem nie jest to, iż zabawy spowszedniały. Ludzie nadal bawić się umieją, tylko:
    - nie mają pieniędzy na zabawę,
    - praca zabiera zbyt dużo czasu,
    - zaganiani i przesiąknięci teraźniejszością, nie zastanawiają się nawet nad tym, czy i gdzie ewentualnie by się zabawić,
    - poza tym bale kojarzą się z niezbyt popularną przecież epoką.

    Szkoda, że zanikają. Swoją drogą, kiedyś uwielbiałam bale przebierańców. Może teraz "przebierańców" mamy pod dostatkiem bez organizowania zabawy..?

    • 0 0

  • a jeżeli życie to jedna wielka zabawa?? ubaw po pachy?? to co??

    • 0 0

  • A moze obyczajowosc sie zmienia

    A kto broni ludziom zorganizowac bal hutnika,gornka,stoczniowca?
    Nazwa niewazna wazne zeby bylo dobre zarcie ,dobre napitki,wesolo i bezpiecznie.Tu zwiazki zawodowe moga odegrac jakas role i zadbac zeby ci ciezko pracujacy ludzie jak jest ku temu czas troche sobie pofikali na parkiecie i poznali z kim pracuja.Taka opcja jest najtansza
    co tez moze sie liczyc przy organizowaniu.Kogo stac pojdzie na bal z drogimi wstepami w luksusowym hotelu.

    • 0 0

  • Tak Gallux...

    Życie to jedna, wielka zabawa, jeden niekończący się bal..., ale tylko dla tych, którzy umieją z niego korzystać. Ot, co... ;)

    • 0 0

  • bo jedni mówią, że idą a ja nie idę ja kroczę znowu inni, że jedzą a ja nie jem ja spożywam jeszcze inni, że się bawią a ja się nie bawię ja używam:)))

    • 0 0

  • Otóż...

    I tym razem mogę się z Tobą w pełni zgodzić - co, zauważ nieczęsto się zdarza... :) To tak, jak dostrzeganie szczęścia. Jedni całe życią czują się nieszczęśliwi, inni cieszą się najmniejszymi wręcz fragmentami życia, uznając je za skrawki szczęścia. Ostatnio oberwałam po głowie od jednej takiej, ktora w mojej księdze gości wpisala, że ja za dużo o przejawach szczęścia mówię. Bo widzisz, ludzie nadal niewiele rozumieją. Życie to dla nich ciągła walka z czym i z kim się tylko da o przetrwanie. :)

    • 0 0

  • Jak sie bawić gdy społeczeństwo chore

    Myśle, że huczne zabawy taneczne, z orkiestrą i wielką liczbą zaproszonych gości mam już za sobą i nic ne wskazuje w dzisiejszej sytuacji społeczno-politycznej aby sie to zmieniło. Wszystko nam się zakręcciło. My kiedyś myślący idealistycznie ulegliśmy sile i grze pozorów, które zastąpiły prawdziwy system wartości. I coraz bardziej to się komplikuje (złodziejstwo, cwaniactwo) także za sprawą kościoła. Wynika z tego, tak myślą i twierdzą niektórzy, że jeżeli chcesz godnie żyć, to bez wiary nie możesz. Z drugiej strony ucieczka w wiarę jest jednak, przynajmniej dla niektórych a może nawet dla licznych, pójściem na łatwe rozwiązania, bo zwalnia nas od odpowiedzialności i własnego osobistego wysiłku. A tu pracować tak mocno trzeba jakby wszystko zależało on nas, tym czasem dookoła tyle oszołomstwa, głupoty, niepotrzebnych urzędasów,..i brak pracy. W takim zfrustrowanym społeczeństwie wstyd sie bawić. Jeśli nawet, to spotkanie towarzyskie w prywatnym zamkniętym mieszkaniu, połączone z cichą muzyką, tańcem, i wypiciem dużo alkoholu aby utopić kłopoty i zapomnieć o pokładanych marzeniach na lepszą Polskę.

    • 0 0

  • Jeżeli nędza naszych ubogich nie jest wynikiem praw przyrodzonych, ale naszych ustalonych zwyczajów, wina nasza jest wielka.

    (K. Darwin)

    • 0 0

  • "Jeśli nawet, to spotkanie towarzyskie w prywatnym zamkniętym mieszkaniu, połączone z cichą muzyką, tańcem, i wypiciem dużo alkoholu aby utopić kłopoty i zapomnieć o pokładanych marzeniach na lepszą Polskę"
    Wek trafiłeś w 10.
    Newt mnie zaskoczyło to że kiedyś przykładowo Sylwester i petardy, śpiewy balkonowe, balowanie na wolnym powietrzu trwały do rana.
    A w ten miniony zakończył się przed 1.00. Zrobiło się cicho - przynajmniej na Żabiance - o 2 więkoszość okien była ciemna.
    Chyba stajemy się krajem na wzór Ameryki Płd., gdzie huczne bale, maskarady są przywilejem 1% mieszkańców - tj. klasy bogaczy, która i tak nie bawi się za własny szmal.
    Przeciętny Kowalski z rodziną nie wyda 300 zeta na łeb po to aby pójść do Cristalu, zjeść śledzia, wypić ćwiartkę i zwalić się pod stół.
    Woli to zrobić za stówę w domu - ekonomiczniej.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane