- 1 Rowerzyści: nie dzwońcie na pieszych (306 opinii)
- 2 Rekordzista dostał 5 mandatów (70 opinii)
- 3 Dworzec PKS w Gdańsku: co dalej? (207 opinii)
- 4 Były senator PiS trafił do więzienia (336 opinii)
- 5 Winda, która wygląda jak kapliczka (52 opinie)
- 6 Kontrola CBA w Urzędzie Miasta Gdyni (243 opinie)
Ken ju help mi? Pliss, pliss
![](https://s-trojmiasto.pl/zdj/c/n/2/24/300x0/24359__kr.webp)
Przygodę rozpoczęliśmy na gdańskim lotnisku. Wsiadamy do taksówki.
- Uuuulyca, hotel Kuracyjny Gdyyna, please - udając Anglików łamaną polszczyzną, wskazujemy kierunek jazdy.
- Okey - słyszymy od taksówkarza.
- How far away is it from here? (Jak daleko stąd jest do hotelu?) - pytamy.
- Yyyyy, eeee, Gud... Okey? - odpowiada kierowca.
Taksówkarz kombinuje
Okey to okey. Tylko dlaczego jedziemy jakby naokoło? Taksówkarz zdaje się wyczuwać naszą irytację. Odwraca się i stwierdza: - Gdynia biutiful... werrry biutiful. Rozradowany serwuje nam małe "tour de Trójmiasto". Przy płaceniu przekonujemy się, że nie było ono zupełnie "for free" (za darmo).
Żadnych problemów nie mamy w hotelu. Kłopoty wracają, gdy wybieramy się kolejką miejską do Gdańska. Pani w kasie na gdyńskim dworcu rozumie jedynie słowo "ticket" (bilet).
- Does anybody speak English out here? (Czy ktoś mówi tu po angielsku?) - szukamy pomocy. I nic.
Z problemami, ale docieramy do Gdańska. W Empiku kupujemy mapę.
Szkolimy język
W sklepie z kosmetykami Sephora robimy pachnące zakupy. W obu miejscach, jak się okazuje, możemy raczej podszkolić swój angielski. Obsługa włada nim "just perfect".
Po udanych zakupach zaglądamy do Muzeum Narodowego w Gdańsku. Pytamy, o czym jest wystawa. Bez skutku. Panie z muzeum dochodzą do wniosku, że może publikacja na temat wystawy rozwiąże problem, i wręczają nam książkę... po polsku.
Zmęczeni zwiedzaniem idziemy się posilić. O wskazanie miejsca prosimy przechodniów. Jedni wymachują rękami, inni miło się uśmiechają, ale trudno czegokolwiek się dowiedzieć. Po kilkunastu nieskutecznych próbach trafiamy na studenta. Poleca nam kilka "smacznych" lokali. W restauracji Cafe Ferber czujemy się jak w domu. Menu po angielsku, kelnerka sprawnie włada "naszym" językiem.
Wracamy do Gdyni. Z pełnymi brzuchami i pustą głową o pomoc prosimy strażników miejskich.
- Excuse me, can you help us, please? We"ve got lost. (Zgubiliśmy się) - pytamy.
Zakręcony strażnik
- Get lost? Got lost, gotten, geten, losten... - strażnik próbuje sobie przypomnieć znaczenie słowa.
Na słowo Sopot szeroko się uśmiecha. Chwyta nas za rękę i prowadzi na dworzec. O zgrozo, znowu musimy kupić bilet - pomyśleliśmy. Pomyłka. Pani w gdyńskiej kasie SKM zna angielski na tyle, by sprzedać bilety i wskazać drogę na peron.
Dobre bo polskie
Punkt kulminacyjny wycieczki to wieczorna impreza. W sopockim klubie Sfinks szybko dołącza do nas młody, sympatyczny Polak. Jego angielski jest lepszy niż nasz. Pijemy kilka drinków, jak zapewniał, z najlepszą wódką na świecie, bo polską.
W drodze powrotnej do hotelu suszy nas nieco. Wstępujemy do spożywczego. Sprzedawca nie rozumie praktycznie nic. Reaguje dopiero na "mineral water". - Mineral Wasser? - upewnia się po niemiecku. Ostatecznie dostajemy polską wodę.
Opinie (74) 1 zablokowana
-
2006-04-11 23:18
He he
Szkoda, że nie trafili na mnie-dogadałabym się z nimi w 3 językach!Tylko, że ja nie jeżdżę SKM-ką.
I nie uczyli mnie ich w szkole. Sama się nauczyłam. Bo chciałam, he he. Ale jestem chwalipięta..he he, no ale cóż, żeby podróżować po świecie nie wystarczy mówić yyy,eee...Do książek rodacy!
A jakby coś to dam namiar na taksówkarkę, która mówi dwoma językami.Hłe, hłe...mieliście po prostu pecha!- 0 0
-
2006-04-11 23:21
A jakby cuś...
To jedźcie na Litwę- tam to dopiero będziecie mieli ubaw. Gawaric tolko pa ruski, hłe hłe...
- 0 0
-
2006-04-11 23:27
Hi hi....ale mam teraz ubaw!
A co w ogóle w tym dziwnego? W Norwegii, gdzie wszystkie filmy lecą po angielsku (czyt.w oryginalnych wersjach) tylko ludki z największych miast mówią dobrze po angielsku. Na wsiach już lipa. W Hiszpanii można dogadac się po angielsku tylko w hotelach, czasem w restauracjach i trochę z ludźmi, którzy handlują na targach. Grecja- to samo. Chorwacja- podobnie. A kraje podobno takie rozwinięte turystycznie....No, ale jakby nie patrzył, nauczyć się można- dla własnej satysfakcji. Tylko gdzie trenować fluencję, jeśli nie wyjeżdża się do Anglii, hłe hłe..?
Pozdrowionka dla wszystkich!- 0 0
-
2006-04-12 08:38
idz na targ np na przymorzu
i spróbujcie sie po angielsku dogadac, dziwne ,ze turcji na bazarach choć troche po polsku znją hehehehe
- 0 0
-
2006-04-12 08:57
Na Litwie młodzież uczy się angielskiego, ze starszymi osobami można porozumieć sie po polsku, pod warunkiem nie zachowywania się jak buc, poza tym istnieje jeszcze coś takiego jak "rozmówki polsko-litewskie".
- 0 0
-
2006-04-12 11:32
Norwegia
Spędzam sporo czasu w Norwegii, tutaj WSZYSCY mówią po angielsku, i robotnik , który kopie dziurę i pani sprzątaczka, i młodzi i starzy, na wsi i w mieście.
''Jak przyjeżdżają do nas, to nich się uczą polskiego''- myślę, że takie hasła głoszą ci, których znajomość obcego języka jest na poziomie tych pań z okienka PKP i nigdy się nie ruszyli gdzieś dalej ze swojego miasta czy wsi. Współczuję.
Tak naprawdę to NAM zależy , żeby zagraniczni turyści tutaj przyjeżdżali i zostawiali forsę. Zgadzam się, że to wina komuny, i starsze osoby już sie tego języka nie nauczą, ale nie jest to wymówka dla osób 20, 30 letnich. Pozdrawiam- 0 0
-
2006-04-12 11:42
bardzo starsze osoby mogą znać inne zachodnie języki, nie angielski.
- 0 0
-
2006-04-12 12:10
A turysci?
No wlasnie, mysle, ze artykuł nie powinien dotyczyc nas - Polaków, ale turystów, ktorzy do nas przyjezdzaja...Pracuje w sezonie w sklepie z bizuteria gdzie musze znac komunikatywnie 2 jezyki obce. Wszystko ładnie i pieknie, ale gdy ja wyjezdzam za granice w wielu sklepach, w których byłam (czy to sportowy, czy z ciuchami, kosmetykami) MŁODE ekspedientki nie znają np. angielskiego czy niemieckiego...
Czy tak trudno nauczyc sie obcokrajowcom paru słów po Polsku gdy przyjezdzaja do nas??- 0 0
-
2006-04-12 12:18
Dziestka, nie to chodzi, co turyści mogą, a co nie. Chciałbym, żeby inne nacje patrzyły na nas z podziwem, jak ci polacy znakomicie znają języki, i nie pociesza mnie to, że gdzieś tam jest jeszcze gorzej. Gdy ktoś pracuje w informacji turystycznej, w kasie miedzynarodowej itp. i nie zna angielskiego to jest porażka.
- 0 0
-
2006-04-12 12:29
Dziennikarze nie opowiadają o kasie międzynarodowej i informacji turystycznej, tylko o taksówce, przechodniach na ulicy, itd. do polskiej wody mineralnej.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.