- 1 Poszukiwania 36-latka na Stogach (130 opinii)
- 2 Archeolożka i kelnerka w wojsku WOT (103 opinie)
- 3 Podpalacz i morderca w rękach policji (102 opinie)
- 4 Michał Guć odchodzi z Rady Miasta Gdyni (250 opinii)
- 5 We wtorek spotkanie na szczycie ws. pyłu (143 opinie)
- 6 Ten punkt może uratować twoje wakacje (24 opinie)
Kim jest nowy szef PZU
Wyłudzenie milionów złotych, oszustwa i pranie pieniędzy. Śledztwa, zarzuty, dwa karne procesy. Zastraszeni świadkowie. Na ławie oskarżonych zasiada kilkanaście osób. Ale mimo dokumentów i zeznań świadków, które jednoznacznie wskazują na związek Jaromira Netzela ze sprawą, trójmiejska prokuratura nawet nie wezwała go na świadka.
W ubiegłym tygodniu Netzel objął stanowisko szefa PZU. Minister skarbu Wojciech Jasiński twierdzi, że powołał go, ponieważ znał adwokata i ma do niego zaufanie. - Pochodzi ze starej kaszubskiej rodziny. Wiem, że ma doświadczenie w finansach. Pracował w PKO BP. Współpracował też z komisją śledczą ds. PZU, więc zdążył się zorientować, co to za spółka. A że jest prawnikiem, daje gwarancję, że będzie rozumiał konflikt o PZU z Eureko - mówi "Rz" Jasiński.
Minister skarbu zapewnia, że zapytał Netzela, czy ma jakieś sprawy z przeszłości. - Odpowiedział, że nie - mówi Jasiński.
Jaromir Netzel, któremu przesłaliśmy listę pytań, odmówił odpowiedzi na nie przed poniedziałkiem.
Netzel rządził
- Szok. O mało nie pospadaliśmy z krzeseł, kiedy usłyszeliśmy o jego nominacji na szefa PZU - mówią byli pracownicy Drob-kartelu.
Afera Drob-kartelu to ponad 21 milionów złotych strat, setki poszkodowanych pracowników, akcjonariuszy i dostawców. Agonia firmy trwała kilka lat, w 2001 roku sąd w Gdyni ogłosił jej upadłość. W ciągu kilku lat straciła cały majątek. Dotarliśmy do zeznań świadków, które składali podczas procesu w Gdyni. - Doskonale wiem, o co chodzi w sprawie, to niemożliwe, żeby przedstawić wszystkie jej okoliczności, bo byłaby z tego piękna praca doktorska na temat, jak wyprowadzić pieniądze ze spółki. Od czasu, gdy pojawił się w spółce pan Netzel, który wprowadził pana B. i L. [oboje oskarżono o niegospodarność - red.], spółka zaczęła być chora - zeznawał Jan T. z Białegostoku.
- Był taki czas, w którym pan Netzel - w mojej ocenie bardzo ciemna postać - przekraczał swoje uprawnienia, tj. zwoływał zebrania i straszył nas, że bank wszystko zabierze, że będziemy siedzieć na krawężnikach. Netzel został zaangażowany jako doradca w spółce, jeden z akcjonariuszy, Salawa, był jego kuzynem - mówiła przed sądem Wiktoria K. z Gdańska.
- Pan Netzel zachowywał się, jakby rządził w spółce - nie miała wątpliwości Grażyna Z.
- (...) Tydzień po wypadku męża miałam wykupić weksle i pojechałam do Drob-kartelu po pieniądze, a tam w drzwiach pan Netzel, nie pytając o nic innego, pytał tylko, czy mam już testament. Dla mnie to był szok, ale przez to zrozumiałam, z kim mam do czynienia, i jego nazwisko powinno się znaleźć obok pana B. [jeden z oskarżonych o niegospodarność - red.]. Nie wiem, dlaczego pan Netzel nie został oskarżony - mówiła przed sądem była akcjonariuszka firmy Henryka T.
Dziś byli pracownicy nie chcą wypowiadać się pod nazwiskiem. Wspominają jednak Netzela jako osobę, która faktycznie kierowała Drob-kartelem. - On był sprytny. Oficjalnie nie miał żadnego stanowiska, a siedział w gabinecie prezesa i wydawał polecenia - mówią. - Wystarczyło, że ktoś mu się nie spodobał, i był zwalniany.
- Pamiętam, jak przyjechałem kiedyś do Drob-kartelu w sprawie pieniędzy, które byli mi winni za dostawy drobiu. Prezes nie mógł ze mną zamienić słowa, czekał na Netzela. Tylko z nim można było rozmawiać na tematy finansowe, inni ludzie w spółce to byli podstawieni przez niego figuranci - mówi jeden z oszukanych hodowców.
Według rozmówców "Rz", niektórzy członkowie władz spółki pobierali z kasy pieniądze na podstawie lewych rachunków. - Nie wiem, za co to było, ale na kwitach były różne nazwiska. Ci ludzie na pewno nie byli naszymi pracownikami - mówi osoba, która pracowała w księgowości Drob-kartelu.
Miliony zniknęły
Drob-kartel to spółka założona na początku lat 90. przez hodowców drobiu z okolic Trójmiasta. Miała skupować drób, przetwarzać go i sprzedawać. Interes nie szedł dobrze. - Nic dziwnego. Hodowcy i ich spółka mieli przeciwstawne interesy. Oni chcieli drogo sprzedać, spółka tanio kupić - mówi prawnik, który świetnie zna sprawę Drob-kartelu.
W pierwszych latach działalności Drob-kartel wziął kredyt, który przestał spłacać w połowie lat 90. Spółce zagroziło bankructwo.
- Jeden z założycieli spółki poprosił o pomoc kuzyna, adwokata - mówi jeden z byłych pracowników Drob-kartelu. - Był nim Jaromir Netzel.
Adwokat wymyślił sposób na uratowanie firmy. Zaproponował zawarcie układu z wierzycielami i uzdrowienie spółki. - Żeby zawrzeć układ, wierzyciele musieli zgodzić się na odblokowanie hipoteki nieruchomości. I zgodzili się, nawet bank - mówi jeden z rozmówców "Rz".
Zdaniem byłych akcjonariuszy Drob-kartelu, wielu wierzycieli spółki było fikcyjnych. - Firma na papierze pożyczała po pięć tysięcy złotych od krewnych i znajomych - mówi była członkini zarządu. - W rzeczywistości nikt nikomu nic nie pożyczał. Chodziło o to, żeby w gronie wierzycieli było jak najwięcej ludzi oddanych Netzelowi.
Także do władz spółki trafili ludzie, których ściągnął Netzel. Znaleźli się tam m.in. trójmiejski biznesmen Jerzy B. i jego współpracownica Janina L. [oboje odpowiadają obecnie m.in. za niegospodarność ioszustwa w Drob-kartelu - red.]. Także sam Netzel znalazł się w 1999 roku w radzie nadzorczej firmy.
Grupa doprowadziła do wyprowadzenia majątku firmy. - Któregoś dnia dowiedzieliśmy się, że zarząd sprzedał nieruchomość, na której mieścił się Drob-kartel - mówią ówcześni akcjonariusze firmy. - Nie udało nam się niczego dowiedzieć, ktoś sprawdził w księgach wieczystych. Nie mogliśmy uwierzyć.
Z ustaleń śledztwa, które niedługo później wszczęła gdyńska prokuratura, wynikało, że ziemię kupiła spółka należąca do jednego z szefów Drob-kartelu. - Zaraz potem Drob-kartel wydzierżawił sprzedaną ziemię. W ten sposób pieniądze, jakie uzyskał ze sprzedaży działki, wróciły do firmy, która kupiła działkę. A Drob-kartel został bez ziemi i gotówki - mówi znający sprawę prawnik. - W podobny sposób wydrenowano z tej firmy niemal każdą złotówkę.
W marcu 2001 roku sąd ogłosił upadłość firmy. Okazało się, że ma ponad 21 mln zł długów.
Prokuratura nie przesłuchuje
Byli pracownicy i akcjonariusze Drob-kartelu mówią o Jaromirze Netzelu jako o kluczowej postaci w spółce. Mimo to prokurator nawet się nim nie zainteresował. - Nie został nawet przesłuchany przez prokuratora - mówi prawnik znający akta sprawy. - Dopiero sąd, dostrzegając lukę w materiale dowodowym, zdecydował o wezwaniu go na świadka.
Dlaczego Netzel nie pojawił się w śledztwie dotyczącym Drob-kartelu? Żeby to wyjaśnić, trzeba cofnąć się do roku 2000. Po ogłoszeniu upadłości Drob-kartelu do okolicznych prokuratur zaczęły wpływać zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, a do sądów cywilnych pozwy o odszkodowania. Obecnie toczy się ok. 80 takich spraw.
Śledztwo w sprawie niegospodarności w spółce wszczęła Prokuratura Rejonowa w Gdyni. Później trafiło do Bydgoszczy, by ostatecznie trafić do Gdańska, ale do Prokuratury Apelacyjnej. W jego trakcie wyszło na jaw, że grupa, która doprowadziła do upadku Drob-kartelu, współdziała ze sobą od kilku lat. Pieniądze wyprowadzone z różnych firm, w tym z Drob-kartelu, krążyły między kontami kilku spółek w kraju, co miało pomóc w ich wypraniu. Ostatecznie trafiały na tajne konta jednego z banków w St. Helier na wyspie Jersey. Według ustaleń Urzędu Ochrony Państwa, znalazło się tam 17,5 miliona dolarów.
W aktach śledztwach znalazły się też dokumenty świadczące o roli Netzela w sprawie Drob-kartelu. Jego podpis widnieje m.in. na układzie, który spółka zawarła z wierzycielami. O jego roli mówili świadkowie.
- Powiedziałyśmy w prokuraturze o Netzelu, ale nikogo to nie interesowało - mówią byłe akcjonariuszki.
Wreszcie "Rz" dotarła do pism, które zdesperowani pokrzywdzeni słali do prokuratur Okręgowej i Apelacyjnej w Gdańsku, sądów i kolejnych ministrów sprawiedliwości. W większości z nich Netzel pojawia się jako pomysłodawca i mózg afery w Drob-kartelu. Jedno z takich pism dotarło do zarządu PKO BP, w którym pracował Netzel. To doprowadziło do jego odejścia z banku.
- Prokuratura przesłuchała mało znaczących dostawców i hodowców. Ale nie przesłuchała osoby, wskazywanej przez pokrzywdzonych jako jedna z głównych postaci w sprawie. To wygląda na rażące zaniedbanie - uważa cytowany wcześniej prawnik.
Prezes świadkiem
O śledztwo w sprawie nieprawidłowości w Drob-kartelu zapytaliśmy prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka. - To prawda, że pan Netzel nie został przesłuchany. To niedopatrzenie albo niedoróbka prokuratury - mówi. Zapowiada, że zajmie się sprawą.
Zaniechanie prokuratury chce naprawić gdyński sąd, który wezwał Netzela na świadka. Prezes państwowego giganta ubezpieczeniowego ma pojawić się na jednej z najbliższych rozpraw.
Opinie (34)
-
2006-06-16 06:17
rybka
rybka połknęła chaczyk,V ta kolumna komuchostwa działa, pisiaki kupili temat mecenasa JN na prezesa , znowu wina platformatów
- 0 0
-
2006-06-16 10:46
Kaczmarek -krajowy
w gadńsku miał bałagan, to zabrali go do warsiawki, lepiej niech pisze książki i niech nie zawraca du.y polakom jeszcze dupniejszym prawem karnym,to nawiedzony facet > zbiry postraszyły go porządnie to schował się za płotem , a w siwym gdańskim budynku płota nie było
- 0 0
-
2006-06-17 00:45
netzel i pko bp
wyrok sądu odczytany u olejnikowej jest jednoznaczny - przyczyny podane w uzasadnieiu rozwiązania umowy o pracę były nieprawdziwe
- 0 0
-
2007-05-11 14:48
co wy możecie o tym wiedzieć...
Właśnie wróciłam do Kraju i jestem załamana całą tą sprawą pana Netzla. Nie rozumiem jednak przede wszystkim was. Jak możecie się wypowiadać na temat którego wogóle nie znacie i dlaczego ludzie słuchają tylko tej prawdy która im się podoba?! Znam tą sprawę od podstaw znam Pana Netzla i wszystkich oskarżonych w tej sprawie i mam nadzieję że kiedyś nie będzie w Polsce tych wszelkich układów i powiązań a wtedy Ci wszyscy zamieszani w sprawę Drob-Kartelu na czele z Panem Netzlem trafią do więzienia ale wcześniej mam nadzieję że spojżą wszystkim tym którym zmarnowali życie i pozostawili na pastwę losu bez środków do życia w oczy! To oni zabrali nei tylko dobry pomysł,marzenie ludzi którzy chcieli stworzyć dobrą spółkę która dbałaby o interes ludzi ze środowiska drobiarskiego ale również tym co tam pracowali czyli w większości mieszkańców takich małych wsi jak: Miszewo,Miszewko,Tuchom. Życzę Panu Panie Netzel wszystkiego co najgorsze i niech Pan pamięta że los jest mściwy a oliwa zawsze na wierzch wypływa więc nadejdzie kiedyś ten dzień kiedy ktoś Panu odświerzy pamięć.
A co do tego dziennikarza to...nikt z nim nie chce rozmawiać już na ten temat...minęło tyle lat...nie dziwcie się mu że drąży sam szczerze nie wiedząc co ale gratuluje i mam nadzieje że jego zapał nie zniknie!- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.