• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kredyt z Urzędu Pracy

Maciej Goniszewski
5 września 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Wykorzystując kredyt przyznawany przez Urząd Pracy bezrobotnym na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej absolwent Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego założył własny sklep z grami. Jak informuje Roland Budnik, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Gdańsku w tym roku zgłasza się wyjątkowo dużo osób zainteresowanych tym kredytem. Suma kredytu waha się od 5 do 40 tys. zł.

- Po skończeniu studiów wysyłałem do pracodawców setki podań o pracę, byłem też na paru rozmowach kwalifikacyjnych, ale nikt nie zaproponował mi pracy. To było frustrujące - mówi Piotr Kątnik, który zdecydował się założyć przy ul. Grunwaldzkiej we Wrzeszczu sklep "REBEL Centrum Gier". - Postanowiłem się nie poddawać i wykorzystując swoje kilkuletnie doświadczenie w grach Role Playing Game (fabularne gry fantastyczne) zdecydowałem się założyć własny biznes. Wierzę, że mi się uda. Mam mnóstwo gier. Współpracuję ze wszystkimi polskimi producentami gier, ale mam także takie, które sprowadzam tylko z zagranicy.

Otwarcie sklepu nie byłoby możliwe bez programu "Pierwsza praca" i pożyczki udzielonej na rozpoczęcie działalności gospodarczej z Powiatowego Urzędu Pracy w Gdańsku. Piotr Kątnik spełniał wszystkie wymogi tego programu i po opracowaniu własnego biznesplanu musiał przedłożyć go do akceptacji w PUP. Biznesplan spodobał się i absolwent otrzymał 30 tys. zł korzystnego kredytu.

- Jestem bardzo wdzięczny za ten kredyt. Bez niego pewnie dalej wysyłałbym cv do kolejnych pracodawców. A tak mam własny biznes - cieszy się Piotr Kątnik. Aby otrzymać kredyt z PUP trzeba przedstawić oprócz biznesplanu podobne zabezpieczenia jak w banku. Może to być zabezpieczenie hipoteką, poręczenie, zastaw na meblach i urządzeniach firmy itp. Zabezpieczenie powinno o 50 proc. przewyższać wartość pożyczki. Jej oprocentowanie wynosi 3,4 proc, czyli zdecydowanie mniej niż w bankach.

- Oprócz niskiego oprocentowania kolejną korzyścią jest to, że po 2 latach regularnych spłat połowa wartości pożyczki może zostać umorzona - dodaje Roland Budnik.

Pożyczka stanowi tylko część funduszy potrzebnych do rozpoczęcia własnej działalności. Nie można jej wykorzystywać np. na opłatę czynszu lokalu w którym prowadzi się działalność. Piotr Kątnik wykorzystał ją na zakup towaru i sprzętu biurowego do sklepu.

- Resztę po prostu pożyczyłem od rodziny - tłumaczy. - Na razie przez pół roku nie muszę spłacać kapitału pożyczki, a jedynie oprocentowanie - około 70 zł miesięcznie. Za pół roku rata wyniesie ponad 700 zł miesięcznie. Kredyt spłacać będę 4 lata. Szacuję, że niezbędne do utrzymania sklepu minimum to obroty na poziomie 500 zł dziennie.

W tej chwili w sklepie zgromadzonych jest prawie pół tysiąca gier, ale docelowo ma ich być ponad tysiąc. Ciekawym pomysłem jest ustawienie stolika przy którym każda z osób odwiedzających sklep może usiąść, pograć i przetestować różne gry. Wkrótce uruchomiona zostanie także strona internetowa www.rebel.pl z profesjonalnym sklepem internetowym. W ten sposób każdy, nie tylko z Trójmiasta, będzie mógł przez Internet zamówić dowolną grę. W sklepie będą też organizowane regularne turnieje, w których będzie można wygrać atrakcyjne nagrody (np. rowery). Piotr Kątnik myśli także o uruchomieniu filii swojego sklepu w innych dużych miastach. Teraz najbardziej czeka na okres świąt Bożego Narodzenia, bo przecież dobra gra, to idealny prezent pod choinkę.
Głos WybrzeżaMaciej Goniszewski

Opinie (115)

  • antineutrino

    Miłego grania.... :)
    Takiemu to dobrze.. Też bym sobie w siatke popykała, a tu pracować każą :(((

    Pozdrówki

    • 0 0

  • Kredyt kredytem a do tego darmowa reklama!; )

    Też tak chce!!! tzn darmową reklamę bo kredyty to jedna wielka fikcja - kiedy zaczynałem działalność gospodarczą to też starałem się o kredyt i wszędzie się dowiedziałem że może go dostać firma która przynajmniej prowadzi rok czasu działalność i posiada duuże obroty :) poprostu EXTRA! wiem, wiem tu chodzi o inny kredyt... ale to nie takie proste! Samo to że byłem bezrobotny kiedy zakładałem działaność "bez grosza przy duszy" i jeszcze musiałem zapłacić ok 200 zł dla Państwa za to że chce prowadzić działaność i może w przyszłości zatrudniać pracownikó - nienazwałbym tego "walką z bezrobociem" :) Tak czy owak udało mi się wybić na pewną płaszczyznę ale to tylko dzięki mojej rodzinie która wspomogła finansowo - a co z tymi którzy niemają takiego wsparcia? Polska to bardzo piękny kraj... szkoda tylko że całkowicie uczciwi ludzie mają bardzo małe szanse na "minimalny komfort życiowy"

    • 0 0

  • Galluxie

    Widać nie przeczytałeś jednak dokładnie artykułu, skoro twierdzisz, że chodzi o GRY KOMPUTEROWE.
    Stoper ma 100% rację w tym, co napisał.
    To naprawdę chodzi o gry fabularne, no wiesz: Warhammer, Cyberpunk, Kryształy Czasu, Dzikie Pola itp.

    Widać jesteś nie z tego pokolenia;)

    • 0 0

  • Jedana jaskółka wiosny nie czyni, dlatego o takich przetsiębiorczych Piotrach się trąbi , bo się odważył wziąć kredyt. A ilu jest takich co nie biorą kredytu i nie dają zarabiać na odsetkach - pewnie więcej, ale o nich się nie mówi. Gorzej jak interes nie pójdzie, a kredyt pozostanie. Gratuluję odwagi.

    Jak spiratować grę nie komputerową??
    Trochę kartonu, kleju, kredek i flamestrów, ew. ksero dla ułatwienia, nożyczki, trochę żmudnej pracy i gra gotowa. I na rynek na Przymorzu, i po 5 zł za sztukę. ;-)

    • 0 0

  • ale byk : przedsiębiorczych miało być.

    • 0 0

  • Wybaczamy byka i zalecamy lekcje ortografii aby na grach bykow nie robić ;))))

    • 0 0

  • moby
    zapomniałeś o tak przydatnym i przydającym się naszemu pokoleniu instruktarzu ze "zrób to sam" ;)

    • 0 0

  • zycze szczescia

    panu Piotrowi, bedzie mu ono potrzebne, bo znam dobrze plajtujaca firme zajmujaca sie grami (i puzzlami)

    • 0 0

  • Parę myśli

    Po pierwsze, podoba mi się, że ktoś coś robi i lepiej jak robi to niż ma siedzieć na bezrobociu. Nie chciałbym być malkontentem ale:

    1. Ton artykuło przypomina toczkę w toczkę propagandę komunistyczną lub jej potomka reklamę prounijną. przypomina się przeodnik pracy Wincenty Pstrowski. Nawet jeżeli wszystko jest w 100% prawdą to jest to tylko jakiśtam wyjątek.

    2. Nie ma żadnych powodów, żeby przewidywać, że biznes się uda, bo różnie (czyt. ciężko) to bywa, choć osobiście życzę tej osobie jak najlepiej. Póki co wiadomo tylko, że dostał kredyt za niezbyt wysoki procent, co właściwie powinno być (i jest gdzieniegdzie) zupełnie normalne.

    3. Po drugie jest to oczywiście handel i to rzeczami w dużej mierze z zachodu, czego nam specjalnie nie potrzeba i mamy tego i tak za dużo.

    Co do zaś piractwa i Linuxa. Pisałem już o tym na tym forum: stan rzeczy aby postawić znak równości między słowami piractwo = złodziejstwo jest celem propagandy potentatów na tym rynku. Prawda jest jednak nieco bardziej skomplikowana. Złodziejstwem jest wtedy i na tyle o ile przynosi rzeczywistą i wymierną stratę pełnoprawnemu i uczciwemu autorowi. Warunki te w przypadku softwaru spełnione rzadko i jeśli już częściowo. Aby ktoś korzystający z pirackiego programu mógł być uznany winnym straty czegokolwiek przez autora musiałby czegoś go pozbawić. Ponieważ kopiując program nie pozbawia go niczego materialnego (co by miało miejsce gdyby ukradł pudełko, lub już wypalony przez firmę nośnik). Jedymym co go pozbawia to potencjalny zysk. Ale jesli ktoś nie ma pieniędzy i tak nie mógł by ich wydać na ten program, a więc potencjalny zysk w tym przypadku wynosi zero i jest to strata jaką ponosi autor. Inaczej wygląda sprawa jeśli ktoś ma te pieniądze i wydałby je na program, ale woli go skopiować, albo jeszcze gorzej, gdy przy jego pomocy zarabia. Ale nawet wtedy nie jest to jescze takie proste.
    Tworzenie oprogramowania, czy komponowanie muzyki wymaga stosunkowo małych nakładów materialnych a sporo zdolności i pracy. Teoretycznie grupa zapaleńców może napisać dobry program (czerpiąc wiedze np z Internetu) a Janko Muzykant z pod opoczna skomponować genialną muzykę. Ale to nie ma znaczenia bo cała para koncernów idzie w marketing i tzw. promocję przy której ani program polskich zapaleńców ani utwór Janka nie mają szans zaistnieć. W ten sposób to nie polscy zapaleńcy pozbawiają chleba (czytaj dotatkowego kafelka w złotym basenie) amerykańskich najczęściej potentatów, ale potentaci nas środków do życia. W ten sposób prawa autorkiej stają się częścia maszyny mającą zapobiec szansie powstania poza centrami wielkiego pieniądza ośrodków myśli twórczej, której produkty mogłyby stanowić konkurencję. Polacy z łatwością mogliby napisać inny system operacyjny, do tego potrzeba przede wszystkich kumatych informatyków, a ich nam nie brakuje, ale co by z nim zrobili? Ewentualnie mają szanse pisać oprogramowanie, ale tylko jako podwykonawca dużego koncernu, który potem przejmie zyski, choć jego pracownicy potrafią tylko podpisywać papierki i krzyczeć na kooperentów.
    Tak działa prawo autorskie w nauce i w farmacji, gdzie prowadząc NIEZALEŻNE badania nie można niczego sprzedać bo narusza się czyjeś prawa autorskie.
    Wracając do początku wywodu sprawa działa również w drugą stronę. Microsoft montuje w swoje produkty tyle programowych "szpiegów" że z łatwością mógłby namierzyć 90% indywidualnych pirackich użytkowników jego produktów. Dlaczego tego nie robi? Otóż gdyby zaczął ich ścigać okazło by się że po skalkulowaniu cen software, który muszą mieć legalnie większość w ogóle sprzedałaby komputery ograniczając się może do przystawki do telewizora. Cała zaś reszta przeszła by na Linuxa, bo choć woleli Windows, to zmuszeni ekonomicznie szybko by uczyli się jak to działa. I w ten sposób linux choć wydaje się niegroźny, jest czymś bardzo ważnym, bo stanowi realne potencjalne zagrożenie dla Wielkiego Brata. Przyjrzyjmy się temu scenariuszowi dalej. Windows działałby dalej w firmach. Ale nowi pracownicy, którzy w domu mieliby tylko linuxa kiepsko znali się na windowsie. Z czasem firmy mające dość drogiego szkolenia również zaczęły by przechodzić na rozwiązania linuxowe i Microdsoft wbiłby sobie nóż w plecy. Stąd ogromne ciśnienie Microsoftu na tanie wciskanie oprogramowania do szkół. Bo powiedzmy sobie szczerze z ręką na sercu. Nawet jeśli ktoś używa komputera tylko w pracy gdzie ma 100% legalnego softu, to czy do tej pracy by go w ogóle przyjęli, gdyby nie uczył się na piratach?
    I tu puenta, jeśli chcemy konkurować z Zachodem, musimy dużo się uczyć, a żeby się uczyć, musimy i tak piracić. Popatrzcie na Chiny, gnoje nie, moralne dno i piraci - ale tygrys świata!

    • 0 0

  • muszę się nemo "niestety" z tobą zgodzić:)))
    gdyby nie "piractwo" w naszym kraju tobyśmy jeszcze modernizowali Odre2000 albo siedzieli na amigach
    korzystam z wersji "nielegalnych" rejestrując sie na witrynach np adobe i pobieram bezczelnie jeszcze lekcje tutoriale itd
    też myślę, że łatwo mogliby mnie namierzyć
    tylko po co??
    przecież powinni mi być wdzięczni, że nie korzystam z oprogramowania konkurencji np macromedii
    na poważnie to wydatek 5000 za program jest NIE DO PRZYJĘCIA
    to rozbój w biały dzień
    może agencje reklamową stać na taki wydatek ( akurat bu ha ha ha) ale NIE MNIE

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane