• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Księgowy w Karakorum

Michał Staporek
27 października 2006 (artykuł sprzed 17 lat) 
Rozmowa z Wojciechem Zwierzyńskim z Gdańska, nietypowym księgowym, który prawdy o dalekich krajach nie szuka w mediach.

Być może popadam w stereotyp, ale zawsze mi się wydawało, że księgowi to ludzie spokojni, bardzo dokładni, stawiający na rzetelność, niekoniecznie na oryginalność. Jeśli to prawda, to jesteś dość nietypowym księgowym.

Dlaczego?

Niedawno wróciłeś z samotnej, miesięcznej wyprawy do Karakorum w Pakistanie. To daleki od konwencji sposób wykorzystywania urlopu na tym stanowisku...

Jeden ze sposobów na oderwanie się od codziennej pracy, która - nie ma co ukrywać - nie dostarcza jakoś szczególnie wiele adrenaliny. I to dobry sposób.

Czemu dobry?

Bo wyjazd w takie miejsce jak Pakistan, czy masyw Annapurny w Himalajach, gdzie byłem w zeszłym roku, to nie jest kwestia jedynie tych 4-5 tygodni, które zajmuje sama wyprawa. W przypadku takiej wyprawy nie idzie się do biura podróży, w ciągu kwadransa kupuje wycieczkę i za dwa dni jedzie na lotnisko, gdzie czeka już przewodnik z garścią anegdot na temat celu naszego wyjazdu. Samodzielna podróż w miejsce tak wyjątkowe jak Azja wymaga o wiele dłuższych przygotowań, odkładania pieniędzy, kompletowania sprzętu, wyszukiwania przewodników i map. To zabiera kilka miesięcy i daje naprawdę dużo satysfakcji, gdyż w jakiś sposób przedłuża samą podróż.

Jak długo przygotowywałeś się do podróży w Karakorum? Zaznaczmy, że nie jesteś himalaistą i nie wspinałeś się na 7-, ani na 8-tysięczniki.

Około pół roku, ale generalnie uprawiam dość aktywny tryb życia: biegam, gram w koszykówkę, więc nie zaczynałem od zera. Ale gdybym pojechał tam wprost zza biurka, bez żadnego przygotowania fizycznego, to wyprawa straciłaby sens. Wysiłek związany z chodzeniem po takich górach przyćmiłby całą przyjemność z tym związaną.

Sądzisz, że jest jakaś prawidłowość w relacji praca - relaks? Czyli im spokojniejsza praca, tym większa chęć na emocje w czasie wolnym?

Nie wiem, ale moje podróże nie zaczęły się wraz z pracą na tym stanowisku (śmiech)... Wcześniej zwiedzałem trochę m.in. Bliski Wschód. Myślę, że gdyby do Azji wybrał się ktoś, kto nigdy wcześniej nie podróżował w rejony bardziej egzotyczne niż Costa Brava czy Chalkidiki mógłby się zdziwić...

Twoja wyprawa trwała ok. miesiąca. Jak ci się udało przekonać szefa, żeby dał ci niemal cały urlop na raz?

To nie zależało tylko od szefa, ale także od kolegów z pracy, którzy na czas wyjazdu przejęli moje obowiązki. Dlatego wykorzystując portal Trojmiasto.pl chciałbym im wszystkim jeszcze raz serdecznie podziękować.(śmiech)

A nie bałeś się trochę, że gdy szef się przekona, że może się obejść bez ciebie przez miesiąc, to może też dojdzie do wniosku, ze w ogóle nie jesteś potrzebny?

Rzeczywiście miałem taką obawę. Jednak okazało się, że mimo to generalnie jestem przydatny (śmiech).

Ile czasu po powrocie do pracy zajęło ci wdrożenie się do pracy i do życia w Europie?

Wieczorem w niedzielę dotarłem do domu, a w poniedziałek rano byłem już w pracy. Potrzebowałem dwóch dni, żeby wpasować się na powrót w zawodowy rytm.

Natomiast cały czas trudno jest mi się pogodzić z tym, że muszę spędzać w pracy osiem godzin dziennie, podczas gdy przez ostatni miesiąc zastanawiałem się tylko nad tym dokąd dojść, gdzie spać, co zjeść, jak się z kimś porozumieć.

Czy w przypadku miesięcznego wyjazdu do Pakistanu można w ogóle mówić o przeniknięciu kulturą tamtego rejonu i czy np. pojawiają się refleksje, czy aby tam nie żyje się ciekawiej, sensowniej, pełniej niż tutaj?

Oczywiście, miesiąc to zdecydowanie za mało, ale rzeczywiście m.in. po to się na takie wyprawy jeździ, żeby zobaczyć jak żyją inni ludzie na świecie. Obraz z mediów naprawdę nie powinien nas satysfakcjonować, bo życie większości Pakistańczyków nie ma nic wspólnego z tym, co widzimy w telewizji lub czytamy w gazetach na ich temat. Wiesz o co zwykli Pakistańczycy przede wszystkim pytają turystów z zachodu, choćby na ulicy? Pytają: czy my naprawdę wszyscy wyglądamy na terrorystów?

Tymczasem ten kraj jest bezpieczny a ludzie tam żyjący sympatyczni i pomocni, o ile oczywiście szanuje się ich zwyczaje. Przy czym nie chodzi o bezrefleksyjne naśladownictwo. Podróżowałem po Pakistanie w czasie ramadanu, czyli świętego miesiąca muzułmanów, w czasie którego od świtu do zmierzchu obowiązuje ścisły post. Nikt nie rzucał we mnie kamieniami, gdy w ciągu dnia na ulicy jadłem owoce i warzywa. Oczywiście nie przyszło mi do głowy wchodzić w ciągu dnia do barów i domagać się jedzenia. Natomiast z przyjemnością skorzystałem z "Ramadan Promotion" w Pizza Hut (śmiech).

Spędziłeś w Azji dwa razy po kilka tygodni, czyli już wiesz, że istnieje inny od europejskiego sposób życia. Zastanawiałeś się może, który z nich ci bardziej odpowiada?

Takie myśli nachodziły mnie raczej w ubiegłym roku, gdy byłem w Nepalu. Zastanawiałem się nad osiedleniem się tam i życiem jakby na styku dwóch światów, mianowicie przy obsłudze turystów odwiedzających Azję. Jednak nie ukrywam, że miałbym problem z porzuceniem kraju, rodziny, przyjaciół. Jeśli chodzi o Pakistan, to nie ma też co ukrywać, że nie jest najlepszym miejscem na ziemi dla kobiet - to też jakieś ograniczenie. Trudno jest osiedlić w miejscu, którego kultura - choć w pewnych kwestiach fascynująca - zawiera elementy, z jakimi się zupełnie nie można pogodzić.
Jesteś księgowym i chciałbyś jakoś ubarwić swoje życie? Marzysz o wyzwaniach, które sprawią, że krew w twoich żyłach będzie szybciej krążyć? Zapomnij o tym! Sprawdź czym to grozi.
Michał Staporek

Opinie (7)

  • No proszę. Chciałbym mieć takiego pracodawcę co da tyle wolne, a przede wszystkim tyle kasy na wyjazd.

    • 0 0

  • Wbrew pozorom na daleką podróż nie musimy wcale wydawać astronomiczych sum. Miesięczny pobyt w Pakistanie i Indiach kosztował mnie 1500 PLZ + bilet lotniczy na trasie Warszawa - Delhi 2200 PLZ.

    Pzdr

    • 0 0

  • hm... no to idę planować moj urlop 2007

    wywiad podziałał dość motywująco :) dzięki

    • 0 0

  • Szacunek! Podziwiam ludzi, którzy wybierają się sami na drugi koniec świata . Czy będziesz może organizował jakiś pokaz zdjęć?

    • 0 0

  • Hej,

    Na razie moje zdjęcia można zobaczyć tylko w internecie:

    Pakistan: http://www.pbase.com/highman/karakoram_2006

    Nepal: http://www.nepal2005.neostrada.pl

    Być może uda sie w najbliższym czasie zorganizowac pokaz.

    Pozdrawiam

    • 0 0

  • Wie Pan co mi się podoba w Pana opowieści. Stwierdzenie o Pakistańczykach- że normalni, że pytaja czy wszyscy wyglądamy na terrorystów. Wierzę w Pana opowieść. Byłam z grupą gości z tzw. cywilizowanej Europy Zach. i to jak oni zachowali się w Kościele do którego zaprowadziłam to włosy stanęly mi dęba. Ja byłam wiele lat temu w Turcji weszłam z polskim towarzystwem do meczetu i wszyscy zdjęliśmy obuwie i w ciszy z szacunkiem podziwialiśmy meczet. Choć to takie inne i nam obce. Ale to miejsce kultu Boga, którego postrzegają inaczej niż my,ale to też jedna z wielkich monoteistycznych religii świata. Zazdroszczę odwagi i nietypowego życia. Jak ktoś powiedział: większość ludzi (nawet tych z kasą) po prostu wegetuje-często o tym nie widząc. Żyje naprawdę, niewielu.

    • 0 0

  • :)

    Może lepiej byś napisał ilu mieszkańców Trójmiasta wracających także z Pakistanu spotkałeś po drodze (np. na Pahargangju ;)). Niesamowite jaki ten świat mały...

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane