- 1 Niepełnosprawny: zostałem na lotnisku (188 opinii)
- 2 Coraz więcej psów na plaży. To problem? (595 opinii)
- 3 50 lat pracuje w jednym zakładzie (204 opinie)
- 4 Twórca Amber Gold pisze list do dziennikarzy (201 opinii)
- 5 700 stoisk i 1 mln gości w Gdańsku (211 opinii)
- 6 Mieszkam nad morzem i co mi zrobisz? (366 opinii)
Matka Ani: nie winię chłopców
Nowe fakty na temat tragedii 14-letniej gimnazjalistki, która popełniła samobójstwo po tym, jak została upokorzona przez kolegów z klasy.
Gdy w czasie lekcji polskiego nauczycielka wyszła z klasy, pięciu uczniów otoczyło Anię - śliczną, drobną blondynkę. Rzucili dziewczynkę na ławkę, ściągnęli spodnie i majtki. Klęli, obmacywali jej nagi brzuch, głośno się śmiejąc udawali, że gwałcą. Jeden nagrał 20-minutową scenę kamerą w komórce.
Gdy nauczycielka do klasy wróciła, nikt nic nie powiedział. Tylko najbliższa koleżanka Ani - Iwona - płakała w ławce. Polonistka spytała, dlaczego. Usłyszała, że "chłopcy dokuczali Ani", więc ta uciekła do domu.
Wolała samobójstwo niż powrót do szkoły
Gimnazjum nr 2 stoi w centrum Gdańska. Jest piątek, 20 października. Polonistka próbuje ustalić, co z nieobecną dziewczynką. Dzwoni do jej domu w odległym od 6 km. Kiełpinie (to przedmieście Gdańska). Telefon odbiera 18-letni brat, Patryk. Nauczycielka, sądząc, że rozmawia z ojcem, prosi go o zajęcie się Anią: - Niech pan zwróci uwagę na jej zachowanie i zapyta, co właściwie zaszło w szkole.
Patryk mówi mamie o telefonie ze szkoły, Ania wraca tymczasem do domu. Pytana przez matkę, bagatelizuje ranne zajście. - Poradzę sobie, mamo - odpowiada. Jednocześnie przyjaciółkom wysyła SMS-y z informacją: "mam już dość".
Iwona jeszcze tego samego dnia przychodzi do domu Ani i rozmawia z nią szczerze. Ania mówi przyjaciółce, że po takim upokorzeniu do szkoły nie wróci. Woli popełnić samobójstwo.
Iwona uprzedza mamę koleżanki, że może stać się coś złego, ale nie zdradza, do czego doszło na lekcji polskiego. Sama Ania też wstydzi się opowiedzieć. Nazajutrz zamyka się w pokoju i wiesza na skakance. Rodzice odkrywają to zbyt późno, próbują reanimacji - bez skutku.
Nie powiadamiają szkoły. Informację przekazują sobie z ust do ust sami uczniowie. W poniedziałek wuefista podsłuchuje taką rozmowę. Powiadamia dyrektora.
Jednocześnie w szkole pojawia się policja, która wie już od mamy Ani, że w gimnazjum "coś się w piątek stało".
Policjanci szybko ustalają winnych napaści, ale ich nie zatrzymują. Rekwirują komórkę, lecz film z nagraniem incydentu w klasie jest już skasowany. Policyjny technik próbuje go odzyskać z pamięci aparatu.
We wtorek - cisza. Uczniowie-napastnicy nadal chodzą na lekcje. Nauczyciele rozmawiają między sobą o tragedii, trwa oczekiwanie na wyniki śledztwa. Po południu dyrektor wysyła do kuratorium faks z informacją o samobójstwie uczennicy. O przyczynach - nie pisze.
"Tę sprawę trzeba wyciszyć"
Sąsiadem rodziców Ani jest redaktor z "Dziennika Bałtyckiego". W środę gazeta pisze na pierwszej stronie: "szkolne upokorzenie doprowadziło do samobójstwa czternastolatki". Pod gimnazjum pojawiają się mikrofony i kamery. Dyrektor każe zamknąć szkołę, zakazuje uczniom rozmawiania z mediami.
- Zabronili nam nawet siadania przy oknach, żeby nas nie sfotografowali - mówi pierwszoklasistka.
Przed południem do szkoły przyjeżdża policja - po wstępnym przesłuchaniu zatrzymuje pięciu uczniów, wszyscy trafiają do policyjnej izby dziecka. Co z nimi dalej - dziś ma zdecydować sąd rodzinny. Gdyby byli pełnoletni, mogliby dostać 12 lat. Ponieważ nie są - poprawczak.
Jeszcze wczoraj w gimnazjum zjawia się wiceprezydent Gdańska ds. oświatowych Katarzyna Hall. Wychodząc atakuje dziennikarzy: - Państwo robicie tu niepotrzebna sensację. Tę sprawę trzeba wyciszyć. To jest wielka tragedia, ale musimy sobie zdawać sprawę z tego, że gimnazjaliści to dzieci niestabilne emocjonalnie, w burzy hormonów. Pozwólmy działać dyrektorowi tak, by szkoła mogła wreszcie powrócić do normalnego funkcjonowania.
Dyrektor Mirosław Michalski do reporterów: - Żaden sygnał o konflikcie w klasie Ani nigdy do mnie nie trafił. Żałuję, że ani ona ani jej rodzice, ani nikt z klasy nic wcześniej mi nie zgłosił.
Zebrane pod szkołą opinie kolegów i koleżanek z klasy Ani:
- Kolesie chcieli się popisać przed pozostałymi. To niezła beka tak obmacać dziewczynę. Chcieli pokazać, że są zajebiści.
- Wszyscy się nabijali, nikt nie sądził, że laska tego nie wytrzyma.
- Robi się takie filmy na komórki: bójki ustawiane, walenie konia w kiblu, ci chcieli zrobić coś jak byk!
"Normalne chłopaki"
Cała piątka napastników to koledzy Ani z Kiełpina. W większości, tak jak i ona, są dziećmi zamożnych rolników, Kaszubów. Razem z Anią przystępowali z do pierwszej komunii. Codziennie razem jeździli gimbusem do Gdańska.
Gdy wczoraj przyjechaliśmy do wsi, usłyszeliśmy: "normalne chłopaki". Po kilku rozmowach z miejscowymi, okazuje się jednak, że kilku z nich ma już na koncie chuligańskie wybryki. Wieczorami - według relacji sąsiada - "włóczyli się po wsi i zastraszali rówieśników". W dniu zakończenia minionego roku szkolnego zdewastowali samochody nauczycieli zaparkowane pod podstawówką w Kiełpinie. Nikt nie zawiadomił wtedy policji.
I w gdańskim gimnazjum i we wsi usłyszeliśmy też plotki o zadawnionych konfliktach między chłopcami a Anią. Jeden z nich miał się podkochiwać w dziewczynce. Odrzucony, zagroził zemstą. Cała piątka zaczepiała Anię i dokuczała jej od kilku tygodni.
- Córka nie interesowała się chłopcami - mówi cicho matka Ani. Mąż obejmuje ją milcząc. - Była bardzo skromna, nawet wstydliwa. Krępowała się, by odsłonić choćby kawałek brzucha. W szkole szło jej przeciętnie, ale wszystko nadrabiała pilnością... Do końca życia nie wybaczymy sobie, że nie domyśliliśmy się, że tam w szkole stało się coś tak poważnego. Napiszcie, że nie winię za śmierć córki tych chłopców, ani ich rodzin. Zadzwonię do ich matek, żeby wiedziały.
"Odseparować chuliganów"
Dyrektor "dwójki" nie usunął ze szkoły piątki zatrzymanych - gimnazjum jest szkołą obowiązkową.
- Będę jednak rozmawiał z pomorskim kuratorem w sprawie odseparowania chuliganów - zapowiedział wczoraj minister Roman Giertych. - Nie powinni być dalej ani uczniami tej samej szkoły, ani szkoły obok. Wydarzenia w Gdańsku uzasadniają konieczność zrobienia zdecydowanego porządku. Jeśli nie wyrzucimy bandytów z polskich szkół to nie będziemy w stanie uchronić tych, którzy chcą się normalnie uczyć.
Opinie (1047) ponad 200 zablokowanych
-
2006-10-26 18:23
re-act...
w tym co mowisz...masz troche racji-przyznam...Nawer to logicznie bolesne-dla rodzicow by bylo co prawisz-ale widzisz-JA TREP-chialbym dac im nauczke-jak za starych czasow.lad,porzadek,kara.
- 0 0
-
2006-10-26 18:24
koniec bandytyzmu w szkolach
nie rozumiem reakcji dyrektora szkoły tych chuliganów trzeba wyrzucić ze szkoły aby nie skrzywdzili innej dziewczynki to logiczne. bandyta zawsze zostanie bandytą, to że mają po 14 lat ich nie usprawiedliwia. powinni dostać karę jak osoby pełnoletnie może wtedy coś sie w tym j\kraju zmieni i smarkacze zaczną sie bać na razie jak widać na owym przykładzie są bezkarni.giertych powinien w końcu pokazać ze slusznie jest ministrem edukacji i zająć sie osobiście ta sprawa.
- 0 0
-
2006-10-26 18:24
fakt kara finasowa + 5lat wiezienia dla kazdego w tym 5000000 godzin prac społecznych m.in mycie kibli i np na wytzreźwiałce
rzygów i innych....niew iem co jeszce.....
- 0 0
-
2006-10-26 18:24
Sądzę, że matka jest w szoku
Myślę, że nie ma na świecie matki, która po stracie dziecka nie oszalałaby z rozpaczy, która by z takim spokojem wybaczała OPRAWCOM i MORDERCOM Jej dziecka, właściwie... przepraszając, że TO się stało ???
Nie sądzę, by matka Ani mówiła to z takim spokojem nie bedąc w szoku...
Nie wierzę.
Ale jeżeli nawet tak się stało, to ja matka mojej córki mówię PRZEMOCY STOP !!! Ja IM nie wybaczam, przecież taka tragedia może zdarzyć się każdej z nas matek, każdemu z nas rodziców.
Wybaczenie zachęcałoby do podobnych czynów - podobnych zwyrodnialców. Chcę by moje dziecko nie musiało przedzierać się pazurami przez bezduszny świat podłych zwyrodnialców, którzy DZIŚ CHRONIENI SĄ PRZEZ PSYCHOLOGÓW - za moje podatnika pieniądze.
To żałosny kraj, w którym chroni się degeneratów a pozwala umrzeć kruchemu, wrażliwemu dziecku.
Co robi przed kamerami DYREKTOR tej szkoły, jakim prawem funkcjonuje jeszcze na tym stanowisku ?...
Ludzie opamietajmy się, zjednoczmy się w proteście przeciw TAKIM DYREKTOROM !!!
TAKIEJ NAUCZYCIELCE !!!
TAKIEJ MŁODZIEŻY !!!
Łagodny wyrok zachęci innych łobuzów do podobnych czynów !!!- 0 0
-
2006-10-26 18:24
wojskowy
Tylko pamiętaj, pojedyńczo ich .. :)
- 0 0
-
2006-10-26 18:25
.
wilczy bilet dla nich
- 0 0
-
2006-10-26 18:26
ŁZA
Jedyne co można teraz zrobić to w ciszy uronić łzę nad tym co czuła Ania, że wolała odejść w ciszę niż wrócić do szkoły...
A "normalne chłopaki" powinni być sądzeni jak dorośli za spowodowanie ŚMIERCI niewinnej dziewczynki....- 0 0
-
2006-10-26 18:27
wina jest po srodku
Jest to winą: rodziców chłopakow, samych chlopakow jak i jest to wina rodzicow Ani(brak rozmow z rodzicami....widać ,że nie miala dobrych kontaktow z rodzicami skoro nawet nie potrafila sie zwierzyc a rodzice zbagatelizowali problem ! ).
Ja nikogo nie oceniam tylko stwierdzam fakt !
Rodzice rozmawiacie wiecej ze swoimi dziecmi brak dialogu powoduje wlasnie takie cos ! ! !
Aniu spoczywaj w spokoju- 0 0
-
2006-10-26 18:28
pamietam, ze jak mialam 14 lat bylam bardzo niesmiala i takie zajscie rowniez w moim przypadku mogloby miec tragiczne skutki...dlatego dziwie sie mamie Ani, ktora mowi ze nie wini ani chlopcow ani ich rodzin...jesli oni nie sa winni to kto??no sorry...
- 0 0
-
2006-10-26 18:30
do ange
ja np mam bardzo dobrt kontakt z rodzicami ale nie wiem czy bym sie tak odrazu przyznała - bym sie wstydziłaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.