• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Miasto dotuje...

K.K., am
2 lipca 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Międzynarodowe Centrum św. Jana powstaje w gmachu kościoła św. Jana w Gdańsku. Od kilku lat wnętrze będące w trakcie prac budowlano-konserwatorskich pełni funkcję sali koncertowej, wystawowej i od czasu do czasu sakralnej. W ciągu dziewięciu lat na cele odbudowy miasto Gdańsk przekazało 2 mln 983 tysiące złotych. W tym roku z puli miejskiej przekazanych zostanie dalsze 100 tysięcy złotych. Finanse napływają także z innych źródeł.

Szacuje się, że za trzy lata, wszystkie prace zostaną ukończone. O kościele św. Jana przez wiele lat po wojnie mówiono wciąż "rana w sercu miasta". Starania o jego odbudowę podjął Społeczny Komitet Odbudowy Kościoła św. Jana, na którego czele stał prof. Józef Borzyszkowski. Dwa lata temu organizacja, która spełniła postawiony przed sobą cel, na własne życzenie członków rozwiązała się. Funkcję gospodarza pełni Nadbałtyckie Centrum Kultury.

W umowie pomiędzy władzami świeckimi a kościelnymi, na mocy której świątynia przekazana została na cele świeckie, wnętrze może być również wykorzystywane do odprawiania mszy św. Po opuszczeniu kościoła św. Bartłomieja przez duszpasterstwo środowisk twórczych na czele z księdzem Kszysztofem Niedałtowskim ich siedzibą stał się kościół św. Jana. W każdą niedzielę o godz. 12 ksiądz Niedałtowski odprawia tutaj mszę św. Raz w miesiącu odprawiana jest także msza w języku kaszubskim.

- Na ukończeniu jest pierwszy etap odbudowy świątyni - powiedziała Jadwiga Kaczyńska, zastępca dyrektora do spraw inwestycyjno-finansowych Nadbałtyckiego Centrum Kultury. - Prace wykonać trzeba będzie jeszcze tylko przy trzech oknach. Podjęliśmy starania o pozyskanie funduszów ze środków Unii Europejskiej na wykonanie drugiego, ostatniego etapu prac.

Do zrobienia pozostała posadzka, ogrzewanie, roboty przy elewacji wewnętrznej i zewnętrznej. Na wszystko to potrzeba jeszcze około 7 mln złotych.
- Z funduszy europejskich mamy nadzieję pozyskać pięć milionów złotych - dodaje Jadwiga Kaczyńska. - Resztę zapewnić ma miasto Gdańsk oraz pomorski wojewódzki konserwator zabytków.

Zgodnie z regulaminem ubiegający się o dofinansowanie z funduszów europejskich powinien zgromadzić dwadzieścia procent potrzebnej sumy. Obecnie opracowywany jest wniosek, który złożony zostanie we wrześniu tego roku. Drugi etap prac w kościele św. Jana planowany jest na lata 2004-2006.
Głos WybrzeżaK.K., am

Miejsca

Opinie (82)

  • jarecki

    Ja sobie zdaje sprawe, ze czesc mojej kasy idzie na sw. Jana, ale to mnie akurat nie martwi, bo uwazam, ze to sluszny wydatek. Na swoj kosciol nie chce i nie bede dokladac. "Moj" proboszcz buduje go juz 20 lat (nic nie przesadzam) i ciagle nie moze skonczyc, bo brakuje pieniedzy. Nie wiem co sie dzieje z pieniedzmi parafian, ktorzy jeszcze czuja sie w obowiazku na ta budowe lozyc. W sw. Janie przynajmniej widac wymierne efekty.

    • 0 0

  • To wszystko to nic !

    Słuchajcie, czytajcie:
    Fischer poparł żądania Niemców sudeckich

    Niemiecki minister spraw zagranicznych Joschka Fischer poparł premiera Bawarii Edmunda Stoibera w jego zabiegach o przyznanie odszkodowań Niemcom sudeckim, przymusowo wysiedlonym z Czechosłowacji po II wojnie światowej.

    Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" poinformował dzisiaj, że Fischer wystosował do Stoibera na początku maja list, w którym zapewnił go, iż rząd wspiera propozycję "humanitarnego gestu" wobec szczególnie ciężko poszkodowanych Niemców sudeckich.

    Zdaniem "SZ", stając po stronie Stoibera, Fischer ryzykuje sprowokowanie kryzysu w stosunkach niemiecko-czeskich.

    Środki dla poszkodowanych - ok. 4,5 mln euro - miałyby pochodzić z niemiecko-czeskiego Funduszu Przyszłości. Utworzony w 1997 r. Fundusz dysponuje kwotą ok. 70 mln euro z budżetu niemieckiego i 12,5 mln euro ze środków czeskich. 45 mln euro przeznaczono na odszkodowania dla czeskich ofiar nazizmu.

    Rada Funduszu zajmie się na najbliższym spotkaniu w Pradze (10-11 lipca) wnioskiem organizacji Niemców sudeckich o przyznanie świadczeń niemieckim ofiarom czeskiej przemocy. Pieniądze, w wysokości odpowiadającej świadczeniom dla czeskich ofiar, miałyby otrzymać osoby, które ucierpiały w wyniku uwięzienia, przymusowej pracy i represji ze strony władz Czechosłowacji. Autorzy wniosku powołują się na list Fischera -podkreśla "SZ".

    W swoim liście do Stoibera Fischer wyraził nadzieję, że humanitarny gest przyczyni się do "dalszej poprawy" stosunków niemiecko-czeskich.

    Jak podaje "SZ", zabiegi szefa niemieckiego MSZ przyjęte zostały w Pradze "z irytacją".(02.07.2003 10:38 ; PAP)

    • 0 0

  • I gdzie jest teraz ten ciul ?

    I gdzie jest teraz ten c*** pejsaty, który mi napisał, że stukam z Izraela, kiedy pisałem że "przyjdzie Szwab i wszystko wyrówna" ?

    Gdzie jesteście wszyscy cudowni euroentuzjaści ??? Durne pały, zakute polskie kretyny ! W 1938 Szwab też zaczynał od Czechosłowacji !

    • 0 0

  • WAŁĘSA AND KRZAKLEWSKI COMPANY

    • 0 0

  • WAŁĘSA AND KRZAKLEWSKI COMPANY

    Twierdzą że grozi nam inwazja ze strony Sowietów

    • 0 0

  • O, proszę: jeszcze jedna "perełka":

    Ślązacy odwołują się do Strasburga
    02.07.2003 09:41
    Wielka Izba Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu zajmuje się dzisiaj sprawą działaczy Ruchu Autonomii Śląska (RAŚ), którzy od 1996 r. usiłują zarejestrować stowarzyszenie o nazwie Związek Ludności Narodowości Śląskiej, podczas gdy polskie władze nie chcą się na to zgodzić.

    W grudniu 2001 roku Trybunał w pierwszej instancji orzekł, że odmawiając rejestracji, polskie władze nie naruszyły swobody stowarzyszania się. Argumentowały one wówczas, że nazwa organizacji sugeruje istnienie śląskiej mniejszości narodowej, co z kolei obligowałyby rząd do przyznania Ślązakom przywilejów wyborczych. Trybunał jednomyślnie podzielił zdanie polskich władz.

    Działacze RAŚ odwołali się od tego wyroku. W lipcu 2002 roku Trybunał zgodził się rozpatrzyć apelację w liczącej 17 sędziów Wielkiej Izbie. Dzisiaj wysłucha ona argumentów obu stron i zapewne postawi im pytania. Rozstrzygnięcie zostanie ogłoszone najprawdopodobniej za kilka miesięcy.(PAP)

    • 0 0

  • Hej Hej mówiliśmy o uczciwości w rozliczaniu się naszego proboszcza z finansów parafialnych

    • 0 0

  • O, i jest też coś w końcu o Polakach:

    Polityk SPD wzywa Polaków do dyskusji o wypędzeniach

    Polityk niemieckiej SPD Markus Meckel wezwał Polaków do aktywniejszego udziału w dyskusji nad projektem ośrodka poświęconego historii przymusowych wysiedleń i wypędzeń w Europie w XX wieku.
    "Jeżeli przedstawiciele Polski, Czech i innych zainteresowanych krajów nie włączą się w ciągu najbliższych miesięcy do dyskusji, planowany ośrodek powstanie w takim kształcie, jakiego życzy sobie niemiecki Związek Wypędzonych (BdV)" - powiedział Meckel PAP w poniedziałek w przerwie konferencji "Pamięć i poznanie - dziedzictwo wypędzeń w dzisiejszej Europie". Konferencję zorganizowano na uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą.

    Meckel jest współprzewodniczącym Międzyparlamentarnej Grupy Polsko-Niemieckiej.

    BdV, kierowany przez Erikę Steinbach, utworzył w 2000 r. fundację, która stawia sobie za cel budowę w Berlinie tzw. Centrum Przeciwko Wypędzeniom - ośrodka poświęconego pamięci 15 mln Niemców, przymusowo wysiedlonych po II wojnie światowej z Europy Środkowej i Wschodniej. Głównym zadaniem placówki byłoby ukazanie losu i cierpień niemieckich wypędzonych.

    Meckel skrytykował projekt forsowany przez przewodniczącą BdV jako "jednostronnie narodowy", wysuwający na czoło cierpienia Niemców. Polityk SPD opowiada się za "europejskim" charakterem ośrodka. "Utworzenie ośrodka jako europejskiej placówki może udać się tylko wtedy, jeżeli przedstawiciele Polski, Czech, Słowacji i innych krajów będą uczestniczyć od początku w pracach nad jego powstaniem" - podkreślił.

    Ostrzegł, że w Niemczech rośnie liczba zwolenników projektu BdV. Należy do nich minister spraw wewnętrznych Otto Schily. Tylko dzięki sprzeciwowi przedstawicieli SPD i Zielonych udało się wstrzymać planowane przez Schily'ego powołanie komisji, która miała wyszukać odpowiedni budynek na siedzibę Centrum w Berlinie - podkreślił Meckel.

    Jednak fundacja Steinbach zdobywa coraz więcej zwolenników. Premier Bawarii Edmund Stoiber zapowiedział, że Bawaria jako kraj związkowy przystąpi do fundacji.

    Zdaniem Meckela, należałoby jak najszybciej powołać międzynarodową komisję ekspertów, która opracowałaby plan dalszego działania. Polityk przypomniał rezolucję przyjętą w lipcu ubiegłego roku przez Bundestag na wniosek SPD i Zielonych. Wzywa ona kraje środkowoeuropejskie do podjęcia dialogu na temat Centrum. Wkrótce po uchwale parlamentu Meckel, wraz z byłą przewodniczącą Bundestagu Ritą Suessmuth, wystosował list w tej sprawie do prezydentów Polski, Czech, Słowacji, Węgier oraz Bośni i Hercegowiny.

    Mackel powiedział, że rozumie milczenie polskich i czeskich polityków w okresie przed referendum akcesyjnym. Poruszanie tego delikatnego tematu przed głosowaniem nad wejściem do Unii Europejskiej byłoby "katastrofą". "Jednak obecnie istnieje szansa na wypracowanie wspólnego projektu" - ocenił. "Mamy niewiele czasu, tygodnie, a w najlepszym wypadku kilka miesięcy" - zauważył.

    Uczestnicy poniedziałkowej konferencji, m.in. Gert Weisskirchen, wyrażali obawy, że zdominowane przez BdV Centrum będzie odbierane w Polsce jako próba "rozliczania" Polaków i oskarżania ich za zbrodnie popełnione na Niemcach.

    Wiele środowisk polskich i niemieckich obawia się, że ulokowana w Berlinie i kierowana przez BdV placówka będzie "relatywizować" niemieckie winy i stanie się zarzewiem konfliktów polsko-niemieckich. Dlatego Meckel oraz polscy publicyści Adam Michnik i Adam Krzemiński zaproponowali utworzenie Centrum we Wrocławiu.

    We Frankfurcie Meckel powiedział, że lokalizacja placówki jest kwestią wtórną. "Najpierw musi powstać projekt" - podkreślił. O wyborze miejsca powinna - jego zdaniem - zdecydować w terminie późniejszym międzynarodowa komisja.

    W minionych tygodniach doszło do kilku publicznych dyskusji na temat Centrum Przeciwko Wypędzeniom. Podczas jednej z nich niemiecki pisarz Guenter Grass ostrzegł przed oddaniem Związkowi Wypędzonych kierownictwa realizacji tego projektu.

    • 0 0

  • Na trójmieście piszą jakieś bzdury o proboszczach i zabłąkanych pieskach z hycla...

    A o powąznych rzeczach nie ma nawet wzmianki ! Redagują tę witrynę jakieś gospodynie domowe od księdza Alojzego.
    Serdecznie polecam www.pap.pl - tam dziś sporo wysypało takich "rodzynków PROEUROPEJSKICH" ... Ciekawe, czy to jakaś zorganizowana akcja, czy tylko chodzi o to, abyśmy wszyscy dali "piątaka"... No, chyba że mieszkają u nas jakieś kozaki !?

    • 0 0

  • MSZ jest spokojny... (ciekawe, jak długo !?)


    MSZ: nie ma podstaw do roszczeń rewindykacyjnych Niemców

    Rząd Polski nie widzi podstaw do obaw, że prawo wspólnotowe UE mogłoby stać się podstawą do roszczeń rewindykacyjnych lub odszkodowawczych za mienie utracone przez Niemców w wyniku wysiedleń po II wojnie światowej - powiedział w czwartek w Sejmie wiceminister spraw zagranicznych Sławomir Dąbrowa.
    Jan Łączny (Samoobrona) pytał, czy Traktat Akcesyjny lub jakikolwiek inny akt prawny uznawany przez prawo międzynarodowe gwarantuje stronie polskiej, iż nieruchomości i mienie ruchome pozostawione przez Niemców wysiedlonych z terytorium Polski nie podlegają zwrotowi ich byłym właścicielom, ani też nie mają oni podstaw do jakichkolwiek roszczeń do strony polskiej o odszkodowanie.

    Dąbrowa wyjaśnił, że Traktat Akcesyjny dotyczy przystąpienia Polski do UE i nie zawiera postanowień odnoszących się do statusu własności na polskich ziemiach zachodnich lub roszczeń o odszkodowania w sprawach majątkowych.

    Jego zdaniem, kwestia następstw II wojny światowej została uregulowana zgodnie z prawem międzynarodowym w sposób całościowy w traktacie o regulacji końcowej w odniesieniu do Niemiec, podpisanym w Moskwie 11 września 1990 roku. Jest to tak zwany traktat "Dwa plus cztery", zawarty między istniejącymi jeszcze wówczas NRD i RFN, a Rosją, USA, Wielką Brytanią i Francją.

    Dąbrowa wyjaśnił, że byłe nieruchomości niemieckie zostały przejęte przez Polskę po zakończeniu II wojny światowej w ramach procesu reparacyjnego, a ich status został uregulowany polskim prawem wewnętrznym opartym na umowie poczdamskiej z 1945 roku. W świetle tych postanowień majątki poniemieckie zostały przejęte przez państwo polskie jako odszkodowanie za szkody poniesione podczas wojny.

    Wiceminister zwrócił też uwagę, że Polska własność nieruchomości na ziemiach zachodnich jest chroniona art. 21 konstytucji RP. Prawo własnościowe gwarantuje ponadto art.6 ust.1 Traktatu z Maastricht.

    "Polska przystępuje zatem do UE z uregulowanym statusem prawnym swoich ziem zachodnich i północnych również w zakresie majątku" - podsumował Dąbrowa. (PAP)

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane