• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Namiastka normalności dla dzieci z domu dziecka

Magdalena Raszewska
17 kwietnia 2008 (artykuł sprzed 16 lat) 
aktualizacja: godz. 16:23 (17 kwietnia 2008)
Spośród 80 podopiecznych Domu Dziecka przy ulicy Brzegi zostało jeszcze 28. Prawdopodobnie do końca wakacji zostaną przeniesione do placówek prorodzinnych. Spośród 80 podopiecznych Domu Dziecka przy ulicy Brzegi zostało jeszcze 28. Prawdopodobnie do końca wakacji zostaną przeniesione do placówek prorodzinnych.

Dom dziecka ul. Brzegi na Oruni przestanie istnieć do końca wakacji. Jego wychowankowie - dziś rozproszeni w różnych miejscach - trafią do kameralnych placówek.



Dzieci z domu dziecka na Oruni zamieszkają w czterech budowanych właśnie domach jednorodzinnych, z których każdy pomieści 14 osób. Dwa domy będą gotowe w czerwcu, dwa pozostałe - pod koniec wakacji. Tego, gdzie zamieszkają dzieci, w obawie przed reakcją sąsiadów, gdański MOPS na razie nie podaje.

Miasto zdecydowało się na przeniesienie wychowanków z domu przy ul. Brzegi po ujawnieniu nieprawidłowości w funkcjonowaniu placówki. W 2005 roku jedna z podopiecznych zmarła na skutek przedawkowania narkotyków. Dzieci były też bite przez starszych wychowanków.

Od tego czasu Gdańsk zdecydował przeznaczyć 7 mln zł na budowę nowych, bardziej kameralnych i przyjaznych dzieciom domów.

Za te pieniądze, w miejsce molocha (82 wychowanków w ub. r.) przy ul. Brzegi, miało powstać pięć mniejszych. W ubiegłym roku, w związku z opóźnieniami w budowie domów, miasto wprowadziło poprawki do planu, zgodnie z którymi placówki mogą być prowadzone także przez fundacje, czy rodziny zawodowe, w już istniejących budynkach. Chodziło o to, aby jak najszybciej wyprowadzić dzieci z ul. Brzegi. Część trafiła do nowych placówek, a część czeka na przeniesienie w innych domach dziecka. Pojawiły się też głosy, że taka tułaczka od jednej placówki do drugiej, wcale im nie służy.

Najpierw udało się otworzyć filię oruńskiego domu na Jasieniu, by później przekształcić go w samodzielną placówkę. W Domu pod Cyprysami, pod okiem opiekuna, dorosłego życia uczy się kilkunastu nastolatków. Większość z nich dzieciństwo spędziła w tradycyjnych domach dziecka. Teraz miasto chce podarować im namiastkę normalności.

Dwie kameralne placówki dla dzieci skrzywdzonych przez los oficjalnie otworzono na początku lutego: socjalizacyjną przy ul. Gościnnej 15 na Oruni oraz interwencyjną na Trakcie św. Wojciecha. Do tej pierwszej trafili podopieczni domu przy ulicy Brzegi.

Obie prowadzi Gdańska Fundacja Innowacji Społecznej, założona przez Piotra Wróblewskiego, dawnego dyrektora placówki przy ul. Brzegi. Fundacja zajmuje się m.in. dziećmi i młodzieżą zagrożonymi wykluczeniem oraz wyrównywaniem ich szans w dostępie do edukacji i rynku pracy.

Poza rodzinnymi domami dziecka, w Gdańsku funkcjonuje aż 440 rodzin zastępczych.

Opinie (7) 3 zablokowane

  • Życzę powodzenia tym dzieciakom w kolejnym rozdziale życia:)

    Życzę powodzenia tym dzieciakom w kolejnym rozdziale życia:) trzymam za was kciuki, mam nadzieję, że jeszcze wiele dobrego przed Wami

    • 0 0

  • gdzie ten dom dziecka się w końcu znajduje?

    Bo informacja jest raz, że przy ulicy Brzegi a następnie, że przy ulicy Równej. Więc jak jest w końcu?

    • 0 0

  • a to ,ze dzieci cpają to kogo wina ...?

    winni są rodzice ale dzielnic też pozostawia dużo do życzenia , rozwiązanie taki by wychowywać czy tez poniekąd resocjalizować ich w mniejszych grupach i z dala od tych środowisk gdzie można zdobyć używki.

    • 0 0

  • takie dzieci to nie dzieci zimy nie ma snieg nie pada plac się zmienia w staw dla żab z dachu ciągle kap kap kap

    • 0 0

  • były dyrektor założył fundację?!

    Czy to za tego byłego dyrektora zdarzyły się incydenty i nieprawidłowości? Bo jeśli tak, to jak można mu teraz powierzyć opiekę nad dziećmi?

    • 1 0

  • praktykantka

    takiego dyrektora jak miala ta placówka ze swieca szukac....oby kazdy mial tyle serca i zaangazowania w to co robi.podziwiam i do dzisiaj jest dla mnie wielkim autorytetem.a odnosnie zrzucania winy za przedawkowanie podopiecznej na dyrektora to duza przesada.nie jest sztuka trzymac dziecko w zamknietym pokoju pod nadzorem doroslego do skonczenia 18roku zycia.

    • 0 0

  • Żaden kameralny dom dziecka nie da tym dzieciakom tyle ciepła i miłości co rodzina zastępcza.
    Dzieci, które wychowały się w bidulu są nieprzystosowane do życia, prezentują postawę roszczeniową, bo wszystko jest im dane.
    Nie mają od kogo nauczyć się przykręcać żarówkę czy wbijać gwoździe. Powinno kłaść się większy nacisk na normalne życia tych dzieciaczków,a nie użalanie się nad ich losem. Państwo mogło by wreszcie zacząć się nad tym zastanawiaći propagować rodziny zastępcze, ponieważ moim zdaniem to najlepsze rozwiązanie poza adopcją oczywiście.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane